W 25 rocznicę śmierci

Władysław Gołąb

 

Henryk Ruszczyc, twórca polskiej szkoły rehabilitacji zawodowej, to człowiek legenda. To czego dokonał, wystarczyłoby na zapełnienie życiorysów kilku osób.

W słowie wstępnym do książki Michała Żółtowskiego o Henryku Ruszczycu między innymi napisałem: "Autor, aby lepiej naświetlić genetyczne uwarunkowania ruszczycowej aktywności, sięga do jego przodków z XVII i XVIII wieku, romantycznych rotmistrzów chorągwi włoskich i pancernych, niezwyciężonych w starciach jazdy polskiej. Zresztą Henryk Ruszczyc dużo zachował cech swoich przodków - nadmierną aktywność, szybkość decyzji i przede wszystkim gorącość traktowania każdej sprawy. On nie potrafił być letnim (...) Michał Żółtowski z niezwykłą pasją poszukuje prawdy. Z jego dociekań wychyla się postać człowieka z krwi i kości. Widzimy Ruszczyca jako typowego kawalerzystę, karciarza i lwa salonowego, ale również człowieka, który jest wrażliwy na każdą napotkaną biedę; usuwanego lub z własnej woli opuszczającego praktyki rolne, bo nie podoba mu się stosunek do ludzi z czworaków, ale również pochylającego się nad każdym skrzywdzonym lub cierpiącym".

Przed 25 laty, we wspomnieniu pośmiertnym napisał o Henryku Ruszczycu jego były wychowanek - Adolf Szyszko: "Obserwując jego pracę i uzyskiwane bardzo poważne osiągnięcia, zastanawiałem się wielokrotnie, na czym polega osobisty autorytet i wielkość tego człowieka. Sądzę, że nie popełnię błędu, jeśli przypiszę decydujące znaczenie obok wyjątkowego  czaru osobistego i posiadanego talentu organizacyjnego, umiejętności podporządkowania swego życia głównej idei - niesieniu pomocy niewidomym".

Henryk Ruszczyc urodził się 5 maja 1901 r. w Kijowie w rodzinie ziemiańskiej. Był synem Tadeusza (1861-1929), znanego lekarza kijowskiego i matki Jadwigi z Gnatowskich. Brat matki, ksiądz Jan Gnatowski (1855-1925), był płodnym pisarzem, tworzącym pod pseudonimem Jan Łada. Warto przypomnieć, że większość swej ogromnej spuścizny literackiej tworzył, będąc niewidomym.

Państwo Jadwiga i Tadeusz Ruszczycowie mieli troje dzieci: najstarszego Władysława oraz Janinę i Henryka (rodzeństwo bliźniacze). Michał Żółtowski pisze o Tadeuszu Ruszczycu:  "Leczyli się u niego zarówno ludzie bogaci, np. Braniccy z Białej Cerkwi, jak i biedni. Jednym i drugim  okazywał tę samą staranność i dobroć; wiadomo było, że nie patrzy na zapłatę. Od wielu ludzie nie przyjmował honorarium, a znalazłszy się w niezamożnym domu, często wsuwał pod poduszkę chorego pieniądze na wykup lekarstw lub pożywniejsze jedzenie".

Z kolei o matce: "pani Jadwiga była kobietą głębokiej wiary i wielkiej dobroci, mająca dla wszystkich czas (...) Uważano w rodzinie, że na jej pamięć i opiekę można było liczyć".

Henryk uczęszczał do gimnazjum W.P. Naumenki w Kijowie, lecz go nie ukończył. W r. 1919 z matką i rodzeństwem przyjechał do Warszawy i jako ochotnik w 17 pułku ułanów, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Zdemobilizowany w r. 1921, przeszedł ciężką chorobę płuc. Po powrocie do zdrowia odbył kolejno w sześciu gospodarstwach rolnych praktykę zarządcy. Przez trzy miesiące pracował w reklamie w Poznaniu.

Lata dwudzieste w życiu Henryka Ruszczyca, to okres młodzieńczych szaleństw: bawił się, grał w karty i romansował. Ojciec zerwał z nim stosunki.

W kwietniu 1930 r., na prośbę Antoniego Marylskiego, podjął dorywczą pracę w Zakładzie w Laskach, jako lektor Włodzimierza Dolańskiego, który w tym czasie przygotowywał rozprawę doktorską. I tu zaszło zdarzenie, które według słów samego Henryka Ruszczyca zmieniło jego spojrzenie na świat. Spotkał niewidome dziecko poszukujące zagubionej zabawki. Gdy zabawkę wręczył dziecku, a następnie wziął je na ręce, zobaczył radosny uśmiech na twarzy dziecka. Wtedy to postanowił resztę swego życia poświęcić tym dzieciom.

Jeszcze w tym samym roku 1930 Henryk Ruszczyc podjął pracę pomocnika wychowawczego w grupie Jana Machoty. Jego mistrzynią w dziedzinie tyflologii była sama Matka Czacka. Okazał się uczniem niezwykle utalentowanym. Już w r. 1933 de facto on pełnił funkcję kierownika domu chłopców, a w r. 1936 Zarząd Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi oficjalnie powołał go na to stanowisko, równocześnie powierzając mu kierownictwo warsztatów.

Adolf Szyszko o tych pierwszych latach pracy wychowawczej Ruszczyca pisał: "Nie miał jeszcze wówczas później zdobytej wiedzy i doświadczenia, mimo to jednak miłość dla niewidomych oraz rzadko spotykana intuicja wskazały mu nowoczesne metody prowadzenia zajęć internatowych. Znalazło to swój wyraz m.in. w specjalnie organizowanych grach ruchowych, w bitwach z podchodami w sąsiednim lesie, gdzie główną bronią rozstrzygającą o zwycięstwie było zaskoczenie i klaskanie. Zabawy te, oceniając z perspektywy czasu, muszę określić jako świetną metodę ćwiczenia orientacji przestrzennej, zmysłu przeszkód, refleksu i samodzielności.

Powierzenie Ruszczycowi odpowiedzialności za warsztaty skierowało jego zainteresowania na problematykę zatrudniania niewidomych. W r. 1939 zamierzał zorganizować spółdzielnię pracy niewidomych w Kielcach. Wybuch wojny pokrzyżował plany.

W końcu sierpnia 1939 r. Ruszczyca zmobilizowano. Od 4 września walczył w Rzeszowskiem. 20 września dostał się do niewoli niemieckiej, z której udało mu się uciec. Od 27 września do 22 października pełnił ochotniczo funkcję kierownika administracyjnego w zakaźnym szpitalu polowym w Łańcucie. Po powrocie do Lasek na zlecenie Matki Czackiej od 15 listopada 1939 r. do czerwca 1940 r. prowadził w Zakładzie rehabilitację ociemniałych żołnierzy z kampanii wrześniowej.

W lipcu 1940 r. Henryk Ruszczyc wrócił do dawnych funkcji. W warsztatach szkolnych zatrudniał ukrywającą się młodzież z Armii Krajowej. W r. 1941 założył uczniowską spółdzielnię szczotkarską, której doświadczenia pomogły w grudniu 1945 r. w zorganizowaniu w Lublinie pierwszej spółdzielni w Polsce. W lutym 1945 r. Matka Czacka oddelegowała Ruszczyca do stworzenia w ramach PCK schroniska dla ociemniałych żołnierzy w Surhowie pod Kraśniczynem, przekształconego z jego inicjatywy w szkoleniowy zakład dla ociemniałych. We wrześniu 1946 r. zakład ten przeniesiono do Głuchowa i Jarogniewic w Wielkopolsce. 15 stycznia 1947 r. Ruszczyca powołano na stanowisko radcy przy Głównym Urzędzie Inwalidzkim Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Na tym stanowisku zorganizował kilka kursów szkoleniowych: w Poznaniu, Gdańsku, Katowicach i w Nowej Soli. Po zrealizowaniu filmu "Odbudowa człowieka", który obejrzało wielu dyrektorów zakładów przemysłowych, doprowadził do zatrudnienia w fabrykach około 80 ociemniałych żołnierzy oraz około 220 niewidomych cywilnych. Dla potrzeb ministerstwa opracował dziesiątki referatów i memoriałów dotyczących opieki nad inwalidami oraz zatrudniania niewidomych. Jesienią 1947 r. z ministrem K. Rusinkiem wyjechał na dwa tygodnie do zakładu szkolenia ociemniałych żołnierzy w St. Dunstan w Wielkiej Brytanii. Złożone sprawozdanie z tego pobytu posiada ogromne walory rehabilitacyjne. We wrześniu 1948 r. powrócił do pracy w Laskach na stanowisko kierownika szkolenia zawodowego.

Dalsze lata działalności pana Ruszczyca z konieczności ujmę w telegraficznym skrócie. Z jego inicjatywy w r. 1948 powstała dziewiarska spółdzielnia ociemniałych w Poznaniu, na przełomie 1950 i 1951 r. - podobna spółdzielnia w Łodzi i wreszcie w r 1956 pierwsza w świecie spółdzielnia artystyczna w pionie "Cepelii" - "Nowa Praca Niewidomych" w Warszawie. Pracownicy tej spółdzielni, niewidomi absolwenci Lasek, za pierwszą pobraną dywidendę w formie daru zakupili dla pana Ruszczyca samochód osobowy. W Laskach Ruszczyc szkolił niewidomych w dziedzinie: dziewiarstwa, tkactwa, szczotkarstwa, wyrobów z metalu i drewna, wyrobu mat, tapicerstwa, plecionkarstwa, montażu, ceramiki i zabawkarstwa. Swoistym fenomenem było wyszkolenie i zatrudnienie 25 niewidomych jednoręcznych i 5 bez obydwu kończyn górnych. Pozostawił kilkanaście opracowań dotyczących szkolenia zawodowego.

Obraz Ruszczyca byłby niepełny, gdyby nie wspomnieć o jego głębokiej wierze. W latach trzydziestych wstąpił do trzeciego zakonu, przyjmując imię Michał. Można było spotkać go na codziennej Mszy św. głęboko zatopionego w modlitwie, skąd czerpał siłę do swego trudnego powołania. Zmarł nagle w zakładowej infirmerii.

"3 stycznia 1973 r. z rana zajęty był odczytywaniem korespondencji - pisze M. Żółtowski. - Po obiedzie poczuł się gorzej. Nastąpił gwałtowny atak kaszlu, krwotok i w ciągu kilku minut Ruszczyc przeniósł się do wieczności." Pogrzeb odbył się 8 stycznia, w którym wzięły udział setki jego wychowanków i przyjaciół.

Henryk Ruszczyc od r. 1947, aż do śmierci pełnił funkcję wiceprezesa Zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Za zasługi w pracy zawodowej i społecznej (w r. 1971) został odznaczony krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Złotą Odznaką Honorową Polskiego Związku Niewidomych.

P1-98