Adolf Szyszko  

 Zagadnienia odnoszące się do  rehabilitacji zawodowej są mi bardzo bliskie, gdyż prawie wszystkie lata mojej pracy w PZN były ściśle związane z tą właśnie dziedziną działalności.     Spróbuję więc odnieść się  do kilku poruszonych spraw. Chciałbym przypomnieć, że polska szkoła rehabilitacji dotyczyła nie tylko niewidomych, ale ogół inwalidów i  w tym aspekcie trzeba widzieć jej rangę.  Każda grupa inwalidów, w zależności od rodzaju niepełnosprawności, ma swoją specyfikę. Natomiast ta szkoła obejmowała całość czyli ujmowała czynniki wspólne dla wszystkich inwalidów, a może czasem nie uwzględniała tych specyficznych dla poszczególnych grup, bo ich było  dziesiątki.

w Trochę mi niezręcznie wypowiadać się o prof. Wiktorze Dedze i o dr Aleksandrze Hulku, gdyż prof. Degę spotkałem dwa, a może trzy razy na konferencjach i słyszałem jego wypowiedzi, natomiast z dr Hulkiem współpracowaliśmy na co dzień. Był on na pewno bardziej z niewidomymi związany i to w jakimś stopniu rzutuje na nasz stosunek do niego. Niemniej prof. Dega reprezentował najwyższy poziom naukowy w skali światowej.  

 Należał do nielicznego grona ortopedów, którzy cieszyli się światową sławą i uznaniem. Napisał, opracował i stworzył oryginalne rozwiązania. Natomiast prace dr Hulka mają inny charakter. Z opracowań wielu autorów wybierał najcenniejsze myśli i z nich stworzył jedno dzieło, ale o jakże wielkim znaczeniu i wartości.  przecież nie każdy, nawet najbardziej wszechstronny działacz, jest w stanie podejmować studia i dochodzić do naukowych wniosków.  Prace dr Hulka stanowią  udostępnienie najcenniejszego dorobku, jaki osiągnięto w tej dziedzinie. Ci dwaj naukowcy  współpracowali ze sobą, wzajemnie się uzupełniali i szanowali. Na pewno dr Hulek miał głębokie uznanie i krok czy dwa dawał pierwszeństwa profesorowi Dedze, bo to była rzeczywiście klasa najwyższa.

Pamiętać też musimy,  że Aleksander Hulek stworzył "Towarzystwo Walki z Kalectwem" i to była jedna z jego największych zasług. Dzięki tej organizacji powstały w Polsce  korzystne warunki popularyzowania w społeczeństwie  wiedzy o  rehabilitacji ludzi niepełnosprawnych. To właśnie on    przeorywał naszą polską glebę pod tym względem, torował drogi poglądom  sprzyjającym właściwemu rozumieniu i kształtowaniu się rehabilitacji inwalidów. W tej mierze na pewno nie miał sobie równych i odegrał zasadniczą, podstawową i kluczową rolę.

Przejdźmy teraz do  zatrudnienia niewidomych. Z dotychczasowej dyskusji wynikałoby, że  wprowadzone do produkcji  w 1947 roku dziewiarstwo i praca przy metalu to wielka nowość. Gdy jednak uważnie przeczyta się pracę dr Ewy  Grodeckiej, to okazuje się, że niewidomi w innych krajach, na przykład w Anglii, już w dziewiętnastym wieku  wyrabiali nie tylko szczotki i koszyki, ale zajmowali się również  dziewiarstwem,  obróbką metalu i uprawiali jeszcze kilka innych zawodów nie znanych w Polsce. Można zastanawiać się,  dlaczego my tak późno przenieśliśmy te  doświadczenia do Polski. Wiadomo jednak, jaka była nasza historia. Jesteśmy krajem biednym i zawsze brakowało  środków na uruchamianie nowych inwestycji, które były konieczne, aby móc korzystać  z osiągnięć zagranicznych.  

W drugiej połowie lat czterdziestych i pięćdziesiątych w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej pracowało kilku specjalistów od zatrudniania inwalidów. Oni jeździli i instruowali instruktorów wojewódzkich i powiatowych. zakładano wówczas,   że możliwości niewidomych powinny być pokazywane praktycznie w konkretnym zakładzie pracy. Jeśli w przedsiębiorstwie zespoły kierownicze przekonają się, że niewidomy rzeczywiście potrafi wykonać daną pracę na odpowiednim poziomie i sprawnie, to szanse zatrudnienia są wielokrotnie większe. Tę metodę stosowano powszechnie w tamtych latach  i przynosiło to dobre rezultaty. Do jej zwolenników należał również Henryk Ruszczyc.

 Na pewno  celowe jest publikowanie materiałów popularyzacyjnych, ale one same nie prowadzą skutecznie do osiągnięcia zamierzonych  celów, jeżeli nie są poparte  naocznymi dowodami. Na przełomie lat 40. i 50. zorganizowano  dla niewidomych około czterdziestu kursów, głównie w województwach północnych i zachodnich, i dzięki temu  powstała atmosfera sprzyjająca   zatrudnianiu niewidomych w licznych zakładach przemysłowych.  

Wracając jeszcze do  publikowania prac propagandowych warto przypomnieć, że na przestrzeni pięćdziesięciu lat ukazało się kilka czy może kilkanaście opracowań dotyczących rehabilitacji zawodowej i niektóre są bardzo dobre. Jako przykład, chciałbym wymienić książkę wydaną przez Zakład Badawczy Związku Spółdzielni Inwalidów na temat skrawania metalu i możliwości niewidomych w tej dziedzinie. Praca bogato ilustrowana, prawie jak album, udowadnia ponad wszelką wątpliwość, że niewidomy przy obróbce metalu nie tylko może pracować, ale jest w stanie osiągać bardzo dobre efekty.   Podobnych  publikacji jest sporo.  

Niemałe zasługi w tej mierze ma "Pochodnia". Zbigniew Skalski, który najpierw pracował w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej, a później- w Zarządzie Głównym PZN, publikował w "Pochodni" cykl artykułów, około czterdziestu, przedstawiających karierę zawodową, osiągnięcia i możliwości niewidomych. Są to cenne publikacje, ciągle aktualne.  Powinniśmy, jak w latach 60. i 70. wydawać krótkie, ilustrowane  ulotki, których przeczytanie zajęłoby zaledwie kilka minut, a zainteresowanego szefa instytucji zorientowałoby w sprawach dotyczących pracy niewidomych. Szkoda, że nie sięgamy do dawnych doświadczeń, przynoszących dobre rezultaty.