Józef Mendruń

Zawodowa to mało

 

Od czasu do czasu pojawiają się jakieś dziwne głosy, dziwne a może znamienne... Chodzi o to, że główną, jeżeli nie jedyną formą rehabilitacji osób niepełnosprawnych, ma być rehabilitacja zawodowa rozumiana prawie wyłącznie jako zatrudnienie. Otóż stwierdzenia takie są równie nieprawdziwe, jak i niebezpieczne. Można by zapytać, o co tu właściwie chodzi. Odpowiedź znajdziemy w powiedzeniu: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Rehabilitacja zawodowa nie może być sprowadzana wyłącznie do zatrudnienia. Rehabilitacja zawodowa to także odpowiednie szkolenia przygotowujące do wykonywania zawodu, to przygotowanie do poszukiwania zatrudnienia, uczenie umiejętności przekonywania potencjalnego pracodawcy do swoich możliwości, umiejętności współpracy i współistnienia w przedsiębiorstwie, i wiele innych ważnych umiejętności.

Jednakże, jeżeli nawet przyjmiemy szersze rozumienie pojęcia rehabilitacji zawodowej, to trzeba stwierdzić, że odnosi się ona tylko do kilkudziesięciu procent osób niepełnosprawnych.

Wskaźniki zatrudnienia niepełnosprawnych w różnych krajach wahają się od kilku do pięćdziesięciu kilku procent. Średni wskaźnik zatrudnienia w 15. krajach tzw. dawnej Unii Europejskiej waha się w granicach 40%. Chociaż oceniany jest jako niezadowalający, to uważa się, że jego zwiększenie jest niezwykle trudne.

Z tych względów rehabilitacja zawodowa nie może być uznana za główną, a tym bardziej za jedyną formę rehabilitacji. Co bowiem zrobić z pozostałymi 60. procentami osób niepełnosprawnych? Niepełnosprawni są obywatelami i, jak wszyscy obywatele, mają niezbywalne prawa, które państwo oraz jego agendy powinny uwzględniać i szanować.

Bardzo ważna jest możliwość wykonywania pracy. Daje niezależność materialną, zwiększa poczucie własnej wartości, stwarza możliwość w miarę normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Praca zwiększa także satysfakcję, zadowolenie z życia.

Z tymi prawdami nikt rozsądny nie będzie polemizował. Jednak nie samym chlebem żyjemy.

W świetle powyższego można by się zastanawiać, czy praca jest samoistną wartością. A może jest niezwykle doniosłym instrumentem wspierania osób niepełnosprawnych i służy czemuś ogólniejszemu? Może służy zwiększaniu samodzielności, niezależności, tworzeniu warunków funkcjonowania społecznego, sprawianiu, by osoba niepełnosprawna umiała być z życia zadowoloną?

Z taką ogólną wizją pomocy osobom niepełnosprawnym w jawnej sprzeczności stoi wąskie rozumienie rehabilitacji zawodowej. Postaram się przybliżyć tę sprawę na przykładzie niewidomych.

Każdy, kto zna to środowisko wie, że są niewidomi zaradni, z bogatą osobowością, umiejący nawiązywać i utrzymywać poprawne relacje z innymi ludźmi, samodzielnie wykonywać codzienne czynności, niewidomi, którzy są przychylni ludziom i pozyskują ludzką przychylność.

Wie również, że są niewidomi niesamodzielni, którzy nie radzą sobie z codzienną toaletą, nie potrafią przygotować najprostszego posiłku. Mają kłopoty z poruszaniem się w pomieszczeniach zamkniętych nie mówiąc o trafieniu do sklepu, przychodni czy kościoła. Nie znają żadnych technik umożliwiających prowadzenie notatek. Mają kłopoty z wykonaniem najprostszych czynności, od wypastowania butów przez trafienie kluczem do zamka, wybranie numeru telefonicznego, by nie wspomnieć o posługiwaniu się komputerową klawiaturą. Krępują się używać białej laski, obawiają się ludzi, nie uczestniczą więc w jakichkolwiek przejawach życia społecznego - w życiu rodzinnym, towarzyskim, zawodowym i publicznym, w kulturze ani w sporcie. Nie umieją zrobić niczego, co znalazłoby uznanie. Z niechęcią, a nawet wrogością odnoszą się do osób, którym się powiodło.

Rzecz jasna, że tacy niewidomi nie są w stanie twórczo rozwijać swojej osobowości, nie funkcjonują dobrze w życiu codziennym, nie umieją cieszyć się życiem.

Niewidomi tacy są niekiedy uciążliwi dla otoczenia, roszczeniowi wobec społecznych zbiorowości od gminy po państwo.

Osoby, które znają środowisko niewidomych wiedzą, że są w nim zaradni i niezaradni. Wiedzą również, że są i bardzo zaradni, którzy wszystkie wymienione sprawności i wiele innych opanowali, umieją, potrafią, rozumieją, robią, pomagają innym. Skąd więc ci mało zaradni? Pewnie stąd, że jedni są bardziej inteligentni, inni mniej, jedni aktywni, drudzy bierni, jedni zdrowsi, inni słabsi itd.

Nie tłumaczy to jednak wszystkiego. Często bowiem główną przyczyną jest brak odpowiedniej pomocy rehabilitacyjnej. Często dzieci i dorosłych nie nauczyliśmy wielu umiejętności, nie wpoiliśmy przekonania, iż brak wzroku nie przekreśla wszystkich możliwości. W wielu przypadkach niewidomych nie przekonaliśmy, nie wzbudziliśmy wiary w siebie i w ludzi. Nie wykształciliśmy postawy brania się za bary z przeciwnościami wynikającymi z braku wzroku. Nie zaszczepiliśmy przekonania, iż wysiłkiem wspartym działaniami specjalistów można osiągnąć wiele. Można być samodzielnym, użytecznym, zadowolonym. I wreszcie, nie ukształtowaliśmy potrzeby dążenia do bycia samodzielnym i użytecznym.

Kto nie pomógł, nie ukształtował, nie przekonał? Kto jest odpowiedzialny za niezaradność wielu niewidomych?

Otóż odpowiedzialni są niewidomi bardziej sprawni, wykształceni, lepiej zrehabilitowani. Ci, którym własny wysiłek i ludzka pomoc pozwoliły znaleźć się w grupie bardzo zaradnych. Odpowiedzialni są nauczyciele, wychowawcy, instruktorzy rehabilitacji w różnych dziedzinach: samoobsługi, orientacji przestrzennej, pisma brajla itp. Odpowiedzialni są ludzie, którzy kierują instytucjami powołanymi do niesienia pomocy niepełnosprawnym, ludzie, którzy w instytucjach tych pracują i realizują ich zadania. Odpowiedzialni są ludzie powołani do tworzenia spójnego systemu rehabilitacji osób niepełnosprawnych i ludzie decydujący o przyznawaniu pieniędzy na finansowanie zadań rehabilitacyjnych.

Tak więc jest wielu odpowiedzialnych.

Zatem, jak widać na przykładzie niewidomych, w każdej grupie niepełnosprawnych są zaradni i niezaradni.

Jak sądzę, są dwa podstawowe tego powody - ciągły brak spójnego systemu pomocy rehabilitacyjnej i niewłaściwy podział posiadanych pieniędzy. Gdyby w inny sposób podzielić pieniądze przyznawane na wspieranie zatrudnienia niepełnosprawnych i na wszelkie inne formy rehabilitacji: podstawowej, psychicznej, leczniczej, społecznej, czy jak ją jeszcze nazwiemy, przekonany jestem, że znaczna część zaradnych i niezaradnych stałaby się ludźmi bardzo zaradnymi.

Czy jednak wszyscy znaleźliby zatrudnienie? Można wątpić. Jak pisałem, średni wskaźnik zatrudnienia niepełnosprawnych w krajach dawnej UE waha się w granicach 40%. Niemniej wielu zwiększyłoby samodzielność, społeczną użyteczność i poprawiłoby swoje funkcjonowanie. A poza tym pamiętajmy, że 60% niezatrudnionych także oczekuje pomocy i ma do niej prawo.

Wracając do początku - starania pracodawców, by jeszcze większe pieniądze przeznaczyć na rehabilitację zawodową, a najczęściej zwyczajnie na zatrudnienie, kosztem finansowania innych form rehabilitacji, jest kierunkiem nieusprawiedliwionym ze względów moralnych i społecznych.

Powtórzę raz jeszcze: praca jest bardzo ważna dla osób niepełnosprawnych. Jednak szermowanie hasłem: "w trosce o niepełnosprawnych domagamy się coraz więcej pieniędzy na ich rehabilitację zawodową", może rodzić obawy, że prawdziwą troską jest interes pracodawców, zaś niepełnosprawni są dobrym szyldem i dobrą trampoliną.

BI11-2004