Rocznica sercem witana

 

Ryszard Gruszczyński

Moje spacery po Warszawie zimą 1945 roku należą do najsmutniejszych podróży po kraju rodzinnym.  

Stawałem w odkrywanych, znajomych miejscach i kazałem sobie opowiadać szczęśliwie spotkanym przechodniom, co  w rzeczywistości zostało z tego, co miałem jeszcze w swojej   pamięci sprzed lat wojny. Z każdym dniem rosło wyobrażenie  o tych wypalonych ulicach i rósł zarazem podziw dla decyzji przywrócenia Warszawie życia, jej pięknych zabytków, jej  godności stołecznego miasta.  

I mimo, że straciłem mieszkanie, zostałem w Warszawie. Było mi obojętne, gdzie będę spał, chciałem być pierwszym, który da tym ludziom pieśń radosną o nowym dniu, dniu nowych ludzi. Spotykałem wówczas ludzi różnych zawodów, radujących się pracą i zadaniami, jakie brali na siebie. Ileż koncertów, dobrej muzyki i pieśni zorganizowano w tych miesiącach chłodnych i głodnych, i jak one były przyjmowane.  

Potem przyszła kolej na wyjazdy na koncerty w różnych miastach naszego kraju. Pamiętam, jak w Sosnowcu, gdzie nieraz występowałem przed wojną, dopytywałem się po przyjeździe o chłopców, którzy szukali zarobku jako tragarze i nieraz byli moimi przewodnikami. Dowiedziałem się, że dziś nie potrzebują czekać o głodzie i chłodzie na podróżnych, którzy korzystali z ich usług; uczą się, a ich rodzice już nie są bez pracy. W tych moich podróżach spotykałem się często i z głupotą ludzką, i z zawziętością niezrozumiałą przeciwko wszystkiemu, co nowe, przeciwko ludziom i rzeczom, przeciwko sprawom i instytucjom, bez których nie ma państwa ani narodu, ale spotykałem też ludzi, którzy pojmowali w lot nowe zdobycze i gotowi byli do ofiar na rzecz ich utrwalenia.  

Nie umiałbym dokładnie oddać tego, co wówczas przeżywałem, gdy zaświtała mi myśl dotarcia z tymi przeżyciami do tych, którzy zostali poza granicami naszego kraju. Ułatwiono mi wtedy wyjazd. Śpiewałem w stolicach Szwecji, Danii, Ameryki, śpiewałem przed Organizacją Narodów Zjednoczonych, gdzie Wiaczesław Mołotow dziękował mi za wrażenia, jakich dostarczył mój śpiew dyplomatycznym słuchaczom, śpiewałem dla radia i filmu, a prasa nazwała mnie "śpiewakiem wolności".

To, co przeżywałem w tych dniach wielkiej, artystycznej przygody, winno zaspokoić moje ambicje, a tymczasem czułem się coraz gorzej, gdyż tęskniłem za krajem.  

Wtedy, gdy my odbudowywaliśmy Warszawę wraz z jej kościołami, amerykańskie radio w najświeższych wiadomościach z Warszawy donosiło, że komuniści niszczą i rozbierają kościoły katolickie, stawiają kamieniczników pod ścianami ich domów i strzelają do nich z automatów. A działo się to   w roku 1946. Odechciało mi się wtedy śpiewać.   

Gdy już zdecydowałem o powrocie, spotkałem się  z propozycją pozostania. I kto przyszedł do mnie z tą propozycją? Czy Amerykanie, Szwedzi, Anglicy? Nie, przyszli ci, których miałem za braci, którzy wybrali łaskawy chleb amerykański, zamiast pracy przy odbudowie kraju. Chwytano się różnych sposobów, aby osłabić moją decyzję powrotu.  A dziś wyrzucam sobie, że nie miałem odwagi powiedzieć im prawdy. Odjeżdżałem- ociemniały śpiewak, upojony powodzeniem, ale obojętny na przepych, luksus i wszelkie nęcące propozycje.  

Wróciłem do kraju. Znów śpiewałem dla swoich, radując się zmianami, jakie zastałem po powrocie. Radowała mnie punktualność pociągów, uruchamianie nowych linii tramwajowych i trolejbusowych, o wiele lepsze zaopatrzenie sklepów. Zbliżyłem się w tym czasie do młodzieży studiującej, a może to ona zbliżyła się do mnie. Zachwycaliśmy się utworami takich pisarzy, jak: Mikołaj Ostrowski, Borys Polewoj, Konstanty Szołochow, Ilia Erenburg. Sam nie wiem, komu więcej zawdzięczam- radzieckim autorom, czy polskim- Jerzemu Putramentowi, Jerzemu Andrzejewskiemu, Leonowi Kruczkowskiemu, Igorowi Newerlemu- a zawdzięczam im nowe, jasne spojrzenia na życie naszego narodu.  

Ta młodzież, która mi swój czas poświęcała, aby wspólnie razem czytać książki, zrodzone w nowym świecie, książki dla nowych ludzi, żyła ze stypendiów, przyznanych przez Państwo Ludowe na jej studia. Ta młodzież- to wspaniałe zwycięstwo ustroju socjalistycznego, Partii i rządu, to nasze największe zwycięstwo.  

Obok tej widzącej młodzieży, wyrastającej na lekarzy, nauczycieli, inżynierów, interesuje mnie młodzież niewidoma; tej dzieje się nieporównanie lepiej, niż za czasów pańskiej filantropii i charytatywnego miłosierdzia. Zorganizowany Związek Niewidomych wziął na swoje barki wychowanie i opiekę nad młodzieżą niewidomą. Uczą się młodzi niewidomi nowych zawodów, które im udostępniło Państwo Ludowe, i wyrastają na szczęśliwych, pełnowartościowych obywateli Rzeczpospolitej Ludowej.  

Przede wszystkim mam na myśli samego siebie. Po latach tułaczki bez własnego dachu nad głową otrzymałem mieszkanie na MDM-ie. Zorganizowałem sobie życie, oddając cały czas pracy zawodowej. Jako pracownik "Artosu" pracuję wiele nad sobą. Porównując warunki, w jakich żyłem, z warunkami, jakie mi stworzono, widzę wyraźnie nie tylko własną przyszłość, ale i przyszłość całego narodu. Każde następne dziesięciolecie przysporzy setek tysięcy szczęśliwych, którzy własne szczęście nauczą się wiązać ze szczęściem całego narodu.  

Pochodnia 7-1954

 

 

       Pół wieku śpiewania

Elżbieta Makowska

 

Minęło 50 lat od pierwszego publicznego występu znakomitego niewidomego śpiewaka (barytona) - Ryszarda Gruszczyńskiego. Zadebiutował on w koncercie Polskiego Radia w Krakowie. Od tamtej pory jego życie potoczył się jak w niezwykłej opowieści. Choć musiał pokonywać niezliczone przeszkody stawiane przez los, zdołał dzięki swemu talentowi, ukochaniu sztuki wokalnej, ogromnej pracowitości i niespożytej energii osiągnąć sukcesy dostępne niewielu artystom - znalazł się na szczytach sławy, wśród najwyższej klasy śpiewaków. Jego głos znany jest nie tylko w Polsce, ale także daleko poza jej granicami. Amerykańska wytwórnia „Paramount” nakręciła film, oparty na biografii niewidomego śpiewaka, z jego udziałem, pokazujący, w jaki sposób ukształtował sobie życie w taki sposób, w jaki pragnął.  

„Dla mnie to nie była praca, lecz cały sens mojego życia” - powiedział w jednym z  wywiadów  Ryszard Gruszczyński. I dlatego Kazimierz Przerwa - Tetmajer chyba najtrafniej określił jego sztukę: „Śpiewa pięknie, bo sercem”. Również poza estradą artysta emanuje życzliwością, optymizmem, pogodą ducha, co zjednuje mu wielu przyjaciół.

Ryszard Gruszczyński ma poza sobą ponad 20 tysięcy koncertów, w tym wiele na cele społeczne. Posiada ogromny i bardzo różnorodny repertuar. Śpiewa arie, pieśni, a także piosenki. Jego pasją stało się w ostatnich latach umuzykalnianie młodzieży. Bogaty dorobek pięćdziesięciu lat pracy artystycznej niewidomego śpiewaka przedstawia obszerna broszura, wydana niedawno przez Zarząd Główny Polskiego Związku Niewidomych.

Jubileusz Ryszarda Gruszczyńskiego anonsowały już wcześniej niektóre czasopisma. W tym roku ukazało się w różnych periodykach wiele interesujących informacji o niewidomym artyście, szereg przeprowadzonych z nim wywiadów i relacji z obchodów jubileuszowych.

Na początku roku bieżącego - 17 stycznia - otrzymał z rąk prezydenta stolicy generała Mieczysława Dębickiego nagrodę miasta stołecznego Warszawy za działalność artystyczną i kulturalną.

Lista organizatorów jubileuszu Ryszarda Gruszczyńskiego jest dosyć długa. Są to: Stowarzyszenie Polskich Artystów Muzyków, Zarząd Główny Związku Ociemniałych Żołnierzy PRL, Zarząd Główny Polskiego Związku Niewidomych, Koło Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego przy Ministerstwie Kultury i Sztuki, Towarzystwo im. Fryderyka Chopina oraz redakcja tygodnika „Stolica”. Powstał też czterdziestoosobowy zespół Komitet Honorowy Jubileuszu pod protektoratem prezesa NK ZSL, wicepremiera Romana Malinowskiego. W skład komitetu weszło m. in. wielu światowej sławy artystów, a wśród nich Wiesław Ochman.  

8 kwietnia odbyła się konferencja prasowa, w czasie której Ryszard Gruszczyński odpowiadał na pytania dziennikarzy. Artysta mówił o swych koncertach na wielkich scenach świata i tych w małych polskich miasteczkach i wioskach, o występach ze słynnymi solistami i tych na leśnych polanach u partyzantach, na ulicach okupowanej Warszawy i w lokalach konspiracyjnych. Oświadczył, że nadal będzie śpiewał, dokąd tylko starczy u sił. I nadal będzie służył radą i pomocą tym młodym niewidomym, którzy chcieliby pójść jego śladem

Dwa dni później (10 kwietnia) Ryszard Gruszczyński wystąpił przed kamerami TV w programie „Co nam zostało z tych lat”, powtórzonym 17 kwietnia.

       Pochodnia Czerwiec 1983

    

Z żałobnej karty  

 

W październiku br  zmarł W wARSZAWIE  wybitny artysta, śpiewak operowy, wspaniały baryton - Ryszard GruszczyńSKI. O  Jego pracowitym życiu i  artystycznych osiągnięciach pisaliśmy  na łamach naszego czasopisma  wielokrotnie, ostatnio - w r.  1983 , w marcowej i czerwcowej "Pochodni", gdyż wtedy właśnie obchodził  jubileusz 50-lecia swej pracy artystycznej.

  w 1985 roku  Zakład Nagrań i Wydawnictw PZN  wydał w druku i na kasetach magnetowfonowych niewielkąó książeczkę pt "Szkic do portretu Ryszarda Gruszczyńskiego, omawiającą jego biografię.  we wstępie do wydawnictwa  czytamy:  

" Niewielu wybitnym artystom było dane obchodzić jubileusz 50-lecia   pracy artystycznej w tak z nakomitej kondycji. Jego głos ma nadal niezwykłą siłę  i czyste brzmienie, co podkreślają wszyscy recenzenci. Jest to prawdziwy i rzadko spotykany fenomen.

   ryszard Gruszczyński jest człowiekiem ociemniałym. Praca artystyczna stała się  całym Jego życiem.  Wkłada w nią wszystkie siły, cały swój niezwykły talent. Każdą  Wolną chwilę przeznacza na próby, by każdy koncert był dopracowany  w najdrobniejszynm szczególe.  Mimo nieszczęścia, jakie go spotkało, nie popadł w depresję, wziął się mocno wza bary z losem  i osiągnął wyżyny mistrzostwa.   Natura zrekompensowała  brak wzroku,  dając mu znakomity i wydawałoby się niezniszczalny  instrument głosowy.  

Niewielu artystów miało tak dużo dowodów  znania , jak Ryszard  Gruszczyński. Cenili go  mzycy, śpiewacy, ludzie kultury. Wielu poetÓw napisaŁo o nim wiersze, z gkÓrych moŻna stworzyć spory  tomik. OtrzymaŁ wiele wysokich odznaczeŃ".

  Uzupełniając tę informację, dodajmy, że w 1983 r. dostał Nagrodę Miasta Warszawy za załsugi dla kultury.   Przez dwadzieścia lat  należał do solistów filharmonnii Narodowej  w    wWarszawie.   Do końca sĘdziwego Życia byŁ duchowo mŁody.    

swej długiej karierze artystycznej Ryszard Gruszczyński występował nie tylko w Polsce, ale prawie we wszystkich krajach Europy i wielokrotnie w Stanach Zjednoczonych,  gdzie z zbierał entuzjastyczne recenzje. Utrzymywał bliskie więzi z Polskim Związkiem Niewidomych. Na wielu imprezach, w Warszawie i innych miastach, śpiewał arie operowe, operetkowe i pieśni, najczęściej Moniuszki i Schuberta.   

Miał bardzo trudne dzieciństwo i młodość. Rodzice zmarli, kiedy nie miał jeszcze czterech lat, mimo to, dzięki dobrym ludziom, których spotykłał na drodze życia, a także własnej sile woli i umiłowaniu sztuki - osiągtnął szczyty.   

Czytelników, którzy chcieliby przypomnieć sobie drogę  ży cia Ryszarda Grusczyńskiego, zachęcamy do wypożyczenia z naszych bibliotek wspomnianą już na wstępie książkęU "Szkic do portretu Ryszarda Gruszczyńskiego" i przesłuchania kaset. Znajdują się na nich również utwory wokalne w Jego wykonaniu.   

Cześć   Jego pamięci.

Pochodnia 12-2001

x   x   x   x   x   x   x   x   x   x   x   x        

 W dniu 7 października br., w wieku 85 lat, zmarł niewidomy śpiewak (baryton) Ryszard Gruszczyński. Był wybitnym wykonawcą polskich pieśni ludowych i patriotycznych, arii operowych i operetkowych, muzyki poważnej i lekkiej, laureatem Nagrody im. kpt. Jana Silhana.  

    W 1930 r. stracił wzrok. Był gorącym patriotą, niewidomym żołnierzem Polski podziemnej. Podczas okupacji niemieckiej dał kilkadziesiąt koncertów "Polska muzyka w polskich domach". Śpiewał w kościołach i w leśnych obozach partyzanckich, w czasie powstania warszawskiego - w miejscowościach podwarszawskich. Po wojnie śpiewał m.in. dla Polonii amerykańskiej, szwedzkiej, austriackiej. Z koncertem pieśni polskich w 1947 r. wystąpił dla delegatów ONZ i czterdziestu tysięcy słuchaczy. W okresie stanu wojennego występował w kościołach dając koncerty pieśni patriotycznych.  

Pochowany został na Cmentarzu Komunalnym na Powązkach w Warszawie.

Biuletyn Informacyjny  11-2001

 

w