Korzystajmy z pomocy Ryszard Dziewa

 

Redakcja "Biuletynu" zaproponowała mi napisanie kilku artykułów o radzeniu sobie w różnych okolicznościach "po niewidomemu". Trochę wzbraniałem się przed tym przedsięwzięciem, nie bardzo wierząc, że sprostam temu zadaniu. W końcu jednak doszedłem do wniosku, że przeżywszy te kilkadziesiąt lat może będę mógł w czymś komuś pomóc, dzieląc się swoimi obserwacjami i przemyśleniami.

Chyba największym zagrożeniem dla każdego człowieka jest odgradzanie się od innych ludzi, a zwłaszcza tych, którzy chcą być dla nas życzliwi i bezinteresowni. Oczywiście, nie chodzi o to, abyśmy z każdą napotkaną osobą musieli się zaprzyjaźnić. Rezygnowanie jednak z nawiązywania jakichkolwiek kontaktów czy odmawianie oferowanej pomocy, świadczy o nieprzystosowaniu do życia społecznego.

Niektórym wydawać się może, że prośba o pomoc jest wielkim upokorzeniem, ale tak naprawdę to nie ma człowieka, który byłby we wszystkim samowystarczalny.

To nieprawda, że prosząc o przeprowadzenie przez ulicę, przeczytanie listu czy artykułu z gazety musimy zaraz odczuwać coś w rodzaju skrępowania. Niejeden chętnie udzieliłby nam pomocy, ale nie bardzo wie, jak to zrobić, aby nas nie urazić czy też nie spotkać się z niegrzeczną odmową.

Większości ludzi dawanie sprawia większą satysfakcję niż branie. Dlatego nie odmawiajmy tym, którzy chcą się czuć potrzebni. Ale też nie przejmujmy się do przesady, gdy ktoś nam nie zechce w czymś pomóc, bo nie żyjemy wyłącznie wśród aniołów i ludzi dysponujących dużymi zasobami wolnego czasu.

Powinniśmy zachowywać się normalnie, przyjmować pomoc, prosić o nią, a także w miarę możliwości pomagać innym. Stać nas przecież na rewanż i jeszcze coś więcej.

Jak należy się zachować, gdy oferowana nam pomoc jest zupełnie niepotrzebna? Zależy to od pewnych okoliczności. Można uprzejmie podziękować informując, że np. droga jest nam dobrze znana, albo skorzystać z propozycji i razem przejść nawet znaną trasę. Ludzie różnie reagują i odmowa nawet w dobrej wierze może niektórych zrazić do tego stopnia, że już nigdy nie zechcą niewidomemu w niczym pomóc. Myślę, że potrafimy zorientować się, kiedy możemy podziękować za przysługę, a kiedy ją przyjąć. Ja osobiście nigdy nie odmawiam dzieciom, kiedy chcą mi pomóc. Byłyby wówczas niepocieszone. Naprawdę dla dziecka przeprowadzenie niewidomego, może być przeżyciem i przygodą.

Należy rozgraniczyć dążenie do maksymalnej niezależności od korzystania z pomocy, ale to już temat na odrębny odcinek.

Na zakończenie przytoczę zdarzenie, jakie spotkało mnie kilkanaście lat temu, kiedy to w konsekwencji ja musiałem pomóc komuś, kto uważał, że bez niego nie dam sobie rady.

Pewnego dnia wracając z pracy usłyszałem charakterystyczny stukot i rytmiczne skrzypienie. Od razu zorientowałem się, że to jakiś inwalida narządu ruchu. Nie pomyliłem się.

- Niech pan zaczeka, pomogę panu.

- No tak - pomyślałem - tak mi pomoże, że w domu będę później, a na dodatek będziemy obydwaj mieli siebie dosyć. Że też miał kiedy spotkać ślepy kulawego.

- Bardzo panu dziękuję, ale znam drogę i nie będę panu robił kłopotu.

- Ależ co pan opowiada, ja takim jak pan, pokrzywdzonym przez los to bym nieba przychylił. Mam protezę, ale co to jest w porównaniu z pańskim nieszczęściem. Co prawda wolniej chodzę, ale zawsze wszędzie dojdę o własnych siłach. Panu zawsze ktoś musi pomagać.

Nic się nie odezwałem. Szlag mnie zaczął trafiać, ale pomyślałem: niech się facet dowartościuje.

Dalej mój "anioł stróż" snuł rozważania o moim nieszczęściu, podkreślając co jakiś czas swoją przewagę. Milczałem, ale to jeszcze dodawało mu większej pewności w przekonaniu o moim ciężkim losie, a swoim lekkim, niewiele znaczącym inwalidztwie.

Aż tu nagle trach! Coś trzasnęło i mój opiekun przystanął.

- Co się stało - pytam zdziwiony.

- A niech to jasna cholera! Pasek pękł przy protezie.

- Może bym mógł panu w czymś pomóc.

- A co pan mi może pomóc, ja się nie mogę stąd ruszyć.

- Mogę kogoś powiadomić o pańskim wypadku.

I rzeczywiście pomogłem. Zadzwoniłem pod wskazany numer i rodzina przetransportowała do domu mojego pomocnika.

 "Biuletyn Informacyjny" PZN kwiecień 2000