Masz prawa? Udowodnij

Ten pan z nami nie poleci. Kapitan samolotu LOT-u nie wpuścił na pokład Pawła Wdówika, niewidomego kierownika Biura ds. Osób Niepełnosprawnych Uniwersytetu Warszawskiego.

Dlaczego? Bo jego pies przewodnik nie miał kagańca. Nie miał, bo międzynarodowe przepisy dotyczące takich psów mówią, że „pracują” one bez kagańca. Ale w Locie każdy pies-przewodnik czy nie - traktowany jest tak samo.

Ewa Siedlecka: W Polsce ma Pan kłopoty, których nie ma Pan na Zachodzie.

Paweł Wdówik: Winne jest nasze państwo, które stwarza sytuację sprzyjającą dyskryminacji. Każdy, od kogo coś zależy, może wydać dyskryminującą decyzję, wobec której jest się bezradnym. Jak ja wobec kapitana samolotu. Jak opisywana w „Gazecie” niesłysząca dziewczyna, której odmówiono przyjęcia na Akademię Wychowania Fizycznego. Mnie wprawdzie dyrektor LOT-u przeprosił i zdecydował o przelocie następnego dnia biznes klasą. Ale co się stało, to się nie odstanie.

E.S.: Wystąpi Pan przeciw LOT-owi do sądu?

P.W.: - Rozważam ten krok. To byłby mój wkład w walkę z dyskryminacją osób niepełnosprawnych w Polsce. Ale to smutne, że państwo zostawia walkę z dyskryminacją tym, którzy są krzywdzeni. To my mamy pozywać ludzi i instytucje, latami prowadzić procesy, ponosić koszty. A skutek jest niepewny, bo możemy się powołać tylko na ogólny, konstytucyjny przepis o zakazie dyskryminacji. I na Kartę osób niepełnosprawnych - uchwałę sejmową, która jest wyłącznie deklaracją dobrych chęci, bo nie ma żadnej mocy sprawczej. W Polsce nie ma nawet przepisów, które określałyby, jak mają być budowane przejścia dla pieszych lub perony metra. I pewnie dopiero, gdy ktoś niewidomy wygra proces przeciw miastu, bo spadł z peronu bez wyraźnie zaznaczonej krawędzi, zacznie się dyskusja o potrzebie restrykcyjnie przestrzeganych norm.

E.S.: Jest ustawa o zatrudnianiu i rehabilitacji osób niepełnosprawnych, w której zagwarantowano rozmaite prawa.

P.W.: - To prawo, które tworzy getta dla osób niepełnosprawnych, jak zakłady pracy chronionej. Określa też, jakie warunki ma niepełnosprawnemu pracownikowi stwarzać pracodawca, przez co sprawia, że taki pracownik staje się niepełnowartościowy. Np. może pracować tylko siedem godzin bez możliwości nadgodzin - nawet gdyby chciał. To dla pracodawców doskonałe alibi, żeby odmówić komuś niepełnosprawnemu zatrudnienia.

E.S.: Jak powinno wyglądać prawo, które rzeczywiście służyłoby osobom niepełnosprawnym?

P.W.: - W USA w 1990 r. została przyjęta ustawa o niepełnosprawnych Amerykanach (Americans with Disabilities Act), która określa konkretnie problemy, sposoby ich rozwiązania i wyznacza organy i osoby odpowiedzialne za to. Wiadomo, jak mają być budowane domy, chodniki, autobusy, żeby osoby niepełnosprawne nie czuły się dyskryminowane, korzystając z nich. To dotyczy nawet żelazek, pralek, etykiet na opakowaniach. A od producentów, którzy tego nie przestrzegają, można dochodzić odszkodowań w sądzie. Robią to w imieniu osób niepełnosprawnych specjalne komisje stanowe, bo na władzach lokalnych spoczywa obowiązek prawnej egzekucji postanowień ADA. Podobne akty prawne są w Wielkiej Brytanii, a Niemcy przygotowują taką ustawę.

W Polsce traktuje się osoby niepełnosprawne jak ludzi, którym należy się opieka. Ktoś, kto chce żyć jak normalny człowiek, ciągle musi o to walczyć. Mam żal, że w Międzynarodowym Roku Osób Niepełnosprawnych polskie władze nie podjęły działań, które realnie wyrównałyby prawa osób niepełnosprawnych. Zamiast tego patronują rozmaitym konferencjom czy zawodom sportowym dla niepełnosprawnych.

Pochodnia styczeń 2004