„zawsze redaktor”
Gaudeamus igitur...
Na naszej uczelni W tym roku o miejsca na Uniwersytecie Warszawskim ubiegało się 10 osób niewidomych i słabowidzących. Tylko 3 otrzymały indeksy: niedowidzący chłopak i dziewczyna (pedagogika i lingwistyka) oraz całkowicie niewidoma Dominika Buchalska, która po dobrze zdanym egzaminie dostała się na prawo. Po doliczeniu tych, którzy już studiują, w uroczystej inauguracji roku akademickiego 1998/9 wzięło udział 22 studentów z problemami wzrokowymi. - Jak Pan ocenia przygotowanie tej młodzieży do egzaminów na wyższe studia? Z tym i innymi pytaniami zwróciłam się do Pawła Wdówika, pełnomocnika rektora Uniwersytetu Warszawskiego do spraw osób niepełnosprawnych. - Większość zdających to byli absolwenci szkół specjalnych. Niestety, odnieśli na egzaminach dotkliwą porażkę. Osiągane przez kandydatów na studia punkty, np. na informatyce, rzędu 11-20, w porównaniu z 37 kwalifikującymi do przyjęcia, dobitnie świadczą o słabym ich przygotowaniu z matematyki. Całkowicie niewidoma dziewczyna, która zdała egzamin najlepiej ze wszystkich kandydatów z wadami wzroku i dostała się na prawo, była po szkole masowej. Temat - moim zdaniem - wart jest przeanalizowania w gronie nauczycieli szkół specjalnych. - Czy osoby niewidome i słabowidzące preferują jakieś kierunki studiów? - Pedagogika, prawo, informatyka - tam można spotkać ich najwięcej - trzy, cztery, a nawet 6 osób na wydziale. - Czy biuro pełnomocnika zajmuje się promocją studiów uniwersyteckich - organizowaniem w tym celu spotkań z młodzieżą w szkołach i ośrodkach specjalnych, wydawaniem biuletynów informacyjnych? - O tym dopiero myślę, o bezpośrednim docieraniu do szkolnych środowisk osób z dysfunkcją wzroku. Od dwóch lat natomiast prowadzimy kampanię informacyjną i promocyjną w mediach publicznych. To powoduje, że zmienia się obraz uniwersytetu. Po dwóch latach naszej aktywności ludzie zaczynają kojarzyć uczelnię z miejscem, w którym robi się coś dobrego dla osób niepełnosprawnych. Natomiast szkoły specjalne w swoich działaniach nie ustawiają własnych maturzystów tak, by uniwersytet odbierali jako miejsce otwarte na ich potrzeby i problemy . Tegoroczni absolwenci, którzy zdawali na studia, właśnie poprzez media, od znajomych lub od osób już studiujących, a nie od swoich nauczycieli, dowiadywali się, że uczelnia jest im przyjazna. Nie zostali też przez swoje szkoły zorientowani co do poziomu egzaminów. Sami natomiast byli zbyt mało przewidujący - wysoko ustawiona poprzeczka zaszokowała ich. - Czy pełnomocnik dysponuje danymi dotyczącymi losów niepełnosprawnych absolwentów uniwersytetu? - Do tej pory nie śledziliśmy ich kariery zawodowej. W bieżącym roku akademickim chcemy uruchomić na terenie uczelni, na wzór uniwersytetów amerykańskich, tzw. biuro kariery. Zajmie się ono promocją absolwentów niepełnosprawnych, pomaganiem im w podejmowaniu zatrudnienia. Swoją działalnością zbliżone więc będzie do biura pośrednictwa pracy. W świadomości pracodawców nie funkcjonuje jeszcze przeświadczenie, ale niebawem zaistnieje, że marka placówki naukowej to bardzo istotny atut kandydata do pracy. Ale od jakiegoś momentu oni sami zaczną szukać absolwentów określonych uczelni. Biuro będzie ułatwiać te kontakty, próbując przy tej okazji przełamywać w mentalności pracodawców różnego rodzaju opory, stereotypy i wątpliwości dotyczące pracowników niepełnosprawnych. Pomysł takiego biura powstał i próbę jego zorganizowania podjął Sławomir Strugarek, były dyrektor Ośrodka Informacji i Promocji Postępu Naukowo-Technicznego Polskiego Związku Niewidomych. Pomysłu nie poparł PZN, potem ośrodek został rozwiązany. A wspomniana działalność jest niezbędna, aby pracodawcy wiedzieli wszystko o swoich przyszłych pracownikach: jakie warunki trzeba im zapewnić, co mogą lub czego nie mogą robić, żeby przełamać wzajemne lęki, często większe niż to w rzeczywistości powinno mieć miejsce. Ktoś musi się tym zająć. - Jakiego typu problemy wynikające z niepełnosprawności napotykają studenci na terenie uczelni? - Biuro pełnomocnika istnieje właśnie po to, by pomagać je rozwiązywać. Określone trudności są do przewidzenia już na starcie, rozwiązywane są więc niejako programowo. Człowiek na wózku musi mieć załatwiony transport, studentowi niewidomemu trzeba opracować w brajlu teksty egzaminacyjne, innemu, cierpiącemu np. na schizofrenię, który sprawnie funkcjonuje jedynie w okresie reemisji, tak trzeba rozłożyć zajęcia w czasie, żeby był w stanie zaliczyć je w momencie cofnięcia się choroby. Programowo przeprowadzamy też, jeśli zgłaszane są takie potrzeby, zajęcia z orientacji przestrzennej - uczymy sposobów poruszania się po kampusie uczelni, pokazujemy jak najprościej dotrzeć do sal wykładowych. Ale są jeszcze różne problemy nietypowe, trudne do przewidzenia. Bywa na przykład tak, że przyszły biolog ma chory kręgosłup i w związku z tym trudności z pochylaniem się nad mikroskopem. Jemu też musimy jakoś pomóc. I to robimy. Dla studentów z problemami wzrokowymi uruchomiliśmy bibliotekę kasetową, przy której działa studio nagrań. Nie jest to studio profesjonalne, lektorami są pozyskiwani dzięki mediom wolontariusze. Każdy niewidomi student może tu przyjść z książką, która jest mu potrzebna do nauki, i po trzech tygodniach otrzymuje, nieodpłatnie, jej wydanie kasetowe. W zeszłym roku nagrano tu kilkadziesiąt pozycji i ich liczba będzie wzrastać. Do biblioteki zgłaszają się także ze swoimi potrzebami osoby niewidome spoza uczelni. Niestety, musimy ich odprawiać z kwitkiem. Z braku środków finansowych obsługujemy wyłącznie własnych studentów. Uniwersytet uruchomił też Centrum Komputerowe. Zaspokaja ono znaczną część potrzeb osób niewidomych i niedowidzących w zakresie pisania prac, drukowania ich, dostępu do internetu czy poczty elektronicznej. Przyszły prawnik, na przykład, może stamtąd otrzymać projekty ustaw lub gotowe akty prawne. - Jest Pan pełnomocnikiem już dwa lata, absolwentem Uniwersytetu. Czy z perspektywy własnych studiów i obecnie zawodowej tutaj działalności obserwuje Pan pozytywne zmiany w podejściu władz uczelni i jej sprawnych studentów do akademików z problemami? - Uniwersytet Warszawski był zawsze miejscem przyjaznym dla osób niepełnosprawnych. W tej chwili dostrzegam coś jeszcze dodatkowego. Otóż większość pracowników uniwersytetu widzi potrzebę pewnych stałych rozwiązań, które nie będą funkcjonować w oparciu o życzliwość ludzką, ale zagwarantują osobom niepełnosprawnym określoną a niezbędną pomoc. Normą stało się już, że niewidomy człowiek na egzaminie otrzymuje test w braju, że przedłuża mu się czas trwania sprawdzianu jego wiedzy. Jeśli zachodzi taka potrzeba, to do jego dyspozycji jest także komputer. Jednocześnie nie stosuje się w stosunku do niego żadnych ulg czy preferencji, które występowały niegdyś, np. zwolnień z egzaminów pisemnych. Powołanie dwa lata temu pełnomocnika rektora do spraw osób niepełnosprawnych to także znak czasów. Uczelnia wychodzi też naprzeciw trudnościom osób poruszających się na wózkach. Coraz więcej budynków uniwersyteckich adaptuje się do ich potrzeb. Sęk w tym, iż wiele z nich to obiekty zabytkowe, na których przebudowę musi wyrażać zgodę konserwator zabytków. Adaptacja jest w takich przypadkach wyjątkowo kosztowna. - Czy zwiększa się z roku na rok liczba osób niepełnosprawnych przystępujących do egzaminów wstępnych na wyższe uczelnie? - Nie ma co prawda gwałtownych skoków, niemniej liczba amatorów studiowania systematycznie rośnie. Tyle, że co roku dostaje się na Uniwersytet mniej więcej tyle samo osób niepełnosprawnych, jako że znosząc taryfę ulgową, zaostrzyliśmy tym samym kryteria ich przyjmowania. Cieszy natomiast fakt, iż wśród osób ubiegających się o indeks jest coraz więcej osób z I grupą inwalidzką. - Jak Pan myśli - czy jest szansa, by inne uczelnie, na wzór Uniwersytetu, także powołały pełnomocników do spraw osób niepełnosprawnych? - Myślę, że tak. Inne warszawskie uczelnie od jakiegoś czasu kontaktują się z nami, przypatrują pracy biura pełnomocnika. To dobrze wróżący synoptyk - Miejmy nadzieję, że także Polski Związek Niewidomych zrewiduje poprzednie stanowisko i niebawem przedstawi sensowny program wsparcia i promocji swojej awangardy. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała Anna Amanowicz Pochodnia październik 1998 |