Biografia prasowa

 

  Władysław Poleski

Organizator i prezes  Krakowskiej spółdzielni nNiewidomych  

 Przewodniczący  zarządu  Okręgu PZN w Krakowie  

 

                     Organizator, społecznik i entuzjasta     

                                           Józef Szczurek   

 Na początku września ub. roku odszedł na zawsze Władysław Poleski - obok Jana Silhana najwybitniejszy działacz krakowskiego środowiska niewidomych. Miał 94 lata. Na Rakowickim Cmentarzu zebrała się spora grupa ludzi chcących pożegnać  swego dawnego przyjaciela i dobroczyńcę. Dziś w Krakowie i poza nim niewielu już pamięta, kim był Władysław Poleski i czym się zasłużył dla sprawy niewidomych w Polsce. Warto więc przypomnieć te fakty, oddając Mu jednocześnie należny, ostatni hołd.  

                       Menedżer   

 Urodził się na południowej Ukrainie, w przyjaznym czarnomorskim klimacie, toteż często we wspomnieniach z rozrzewnieniem wracał do rodzinnych stron. Do Polski przyjechał w 1946 r. i osiedlił się w Krakowie. Rozpierała go energia i chęć działania, zwłaszcza, że sprawy niewidomych w tym czasie w Polsce znajdowały się niemal w punkcie zerowym. Dla ludzi chcących  pomagać  bliźnim, których los uraczył wspólnotą inwalidztwa wzroku, otwierała się trudna droga, ale zachęcająca do działania  obiecującymi perspektywami.   

 Władysław Poleski przez kilkanaście lat pracował w społecznych i ekonomicznych strukturach niewidomych w Związku Radzieckim, które swe kształty organizacyjne przyjęły już w połowie lat 30.   Wiedział więc, jak zabrać się do sprawy, zwłaszcza, że w ówczesnej Polsce istniał klimat sprzyjający twórczemu działaniu.   Konieczność powojennej odbudowy kraju wyzwalała w ludziach  entuzjazm tworzenia, zapał pracy, celowość poszukiwania nowych, najlepszych rozwiązań we wszystkich dziedzinach. Dla Poleskiego najważniejszym zadaniem było stworzenie niewidomym możliwości podjęcia pracy zarobkowej. W 1951 r. przystąpił do organizowania na terenie Krakowa  spółdzielni. Pomagali mu inni, najbardziej kpt. Jan Silhan, ale to Poleski był głównym motorem całej sprawy. Rok później spółdzielnia rozpoczęła działalność. Najpierw podstawą produkcji były szczotki, ale wkrótce zaczęło się to gwałtownie zmieniać. Pod kierownictwem prezesa Poleskiego zakład rozwijał się niezwykle szybko. W pierwszych miesiącach istnienia spółdzielni pracowało w niej  tylko około trzydziestu osób, a dwadzieścia lat później - już ponad 1300. Powstawały zakłady filialne - w Nowym Sączu, Tarnowie, Olkuszu, Nowym Targu i kilku innych małopolskich  miejscowościach. Szczotkarstwo stało się bardzo ważnym działem produkcji, ale wprowadzano też nowe branże - wyroby metalowe i montaż elektrotechniczny.  

                       Bezpieczeństwo   

Szef spółdzielni zdawał sobie sprawę, że najbardziej korzystne dla załogi jest nawiązanie stałej współpracy kooperacyjnej z dużymi przedsiębiorstwami państwowymi. Poszukiwanie takich  przedsiębiorstw przyniosło dobre rezultaty. Od początku lat 70. Krakowska Spółdzielnia Niewidomych produkowała wiązki elektryczne i inne detale dla bielskich i tyskich fabryk samochodów małolitrażowych „Fiat", a także innych zakładów - wrocławskiego "Polaru", produkującego lodówki i pralki, oraz rzeszowskiego "Zelmera", wytwarzającego różne urządzenia elektryczne dla gospodarstw domowych. Współpraca kooperacyjna z tak wielkimi zakładami dawała spółdzielni gwarancję stałej produkcji i zbytu wyrobów, co stanowiło podstawę działalności gospodarczej.  

 Wiadomo, że bez inwestycji nie może być mowy o rozwoju. Na te cele przeznaczano duże pieniądze. Prezes Poleski kupował nowoczesne maszyny do produkcji oraz środki transportu. Dzięki temu można było nie tylko powiększać ilość wytwarzanych wyrobów, ale również poprawiać ich jakość, a to z kolei przysparzało kooperantów i zapewniało powodzenie i bezpieczeństwo na rynku.      

 Na początku lat 60. wybudowano nowe i nowoczesne obiekty dla spółdzielni, jednak wkrótce okazało się, że są one za ciasne, żeby pomieścić bardzo szybko rosnącą liczbę zatrudnionych oraz  wiążącą się z tym faktem - konieczność organizowania nowych stanowisk pracy. I tak narodziła się koncepcja zatrudniania inwalidów wzroku systemem nakładczym oraz tworzenia i rozbudowy zakładów filialnych.    

                   Rehabilitacja   

Produkcja i stwarzanie ludziom możliwości zarobkowych - były jednym kierunkiem działalności spółdzielni. Drugi, niemniej ważny, stanowiła rehabilitacja i działalność socjalna.   

Na początku lat 60. władze państwowe podjęły decyzję, na mocy której powstał Fundusz Rehabilitacji Inwalidów. Od tej pory spółdzielnie zatrudniające ludzi niepełnosprawnych nie musiały odprowadzać należnego podatku do skarbu państwa, lecz przeznaczać  te sumy na działalność rehabilitacyjną. To było wielkie dobrodziejstwo, otwierające zupełnie nowe perspektywy przed spółdzielniami niewidomych. Z tych środków inwalidzi mogli kupować aparaty radiowe i magnetofony, maszyny do pisania, urządzenia ułatwiające pracę w gospodarstwie domowym, książki i inne pomoce naukowe. Z nich opłacano przychodnie lekarskie, działalność kulturalną, sportową i turystyczną oraz stypendia i inne formy pomocy dla uczących się w szkołach i uczelniach. Fundusz Rehabilitacji stwarzał inwalidom olbrzymie możliwości wyrównywania szans w większości dziedzin życia.       

                Marzenia sprzed lat    

W swoich zasobach archiwalnych wynalazłem kasetę magnetofonową,  na której znajduje się wypowiedź Władysława Poleskiego nagrana na początku lat 70. Jego głos, naznaczony nieco wschodnim akcentem, jest energiczny, zdecydowany, a wypowiadane zdania i  twierdzenia przekonujące. Z tej rozmowy sprzed lat wybrałem  krótki fragment, który jeszcze bardziej naświetla sylwetkę  ówczesnego krakowskiego działacza.   

„Dynamika rozwoju naszej spółdzielni była i nadal jest niesamowicie szybka. Pewnie dlatego popełniłem nieco błędów. Największy z nich, to wprowadzenie do produkcji wyrobów metalowych. Mechanika metalowa wytwarza duży hałas, a to sprzyja  upośledzaniu słuchu. Wiadomo przecież, że dla niewidomych słuch to największy skarb, podstawowy zmysł łączący ich z otaczającym światem. Chcę ten błąd naprawić i na miejsce metalu wprowadzić  elektrotechnikę.  

 Takiemu zamierzeniu sprzyja również fakt, że wiele ludzi, dzięki zatrudnieniu, wypracowało sobie renty, które stały się dla nich podstawowym źródłem zapewnienia warunków bytowych. Woleli więc zrezygnować z pracy. Teraz na ich miejsce przychodzą młodzi, po szkołach, lepiej wykształceni i domagają się pracy bardziej złożonej. Myślę, że elektrotechnika zaspokoi ich oczekiwania. Szczotkarstwo nadal będzie podstawą ekonomiki naszego zakładu, ale powstanie możliwość doboru pracy, zależnie od przygotowania i zamiłowania pracownika.   

    Moim marzeniem jest, aby nie było u nas dwu organizacji  zajmujących się problematyką niewidomych. Uważam, że wszystkie spółdzielnie powinny należeć do Polskiego Związku Niewidomych, który obok zagadnień społecznych prowadziłby działalność gospodarczą. Chciałbym, żeby nie było dwu instytucji ( chodzi o ówczesny Związek Spółdzielni Niewidomych - przyp. red.), które się między sobą kłócą, rozpraszają swą energię i potencjał twórczy. Gdyby  spółdzielnie były zakładami PZN, mielibyśmy bardzo mocną bazę ekonomiczną, a wypracowane środki można byłoby przeznaczać na potrzeby wszystkich niewidomych, a nie tylko członków spółdzielni. Marzę również, aby jak najwięcej niewidomych kończyło szkoły średnie i wyższe. Ciągle brakuje rąk do pracy, a to stwarza inwalidom duże szanse zatrudnienia. Gdy zdobędą odpowiednie wykształcenie i kwalifikacje - nie będą mieli trudności w znalezieniu pracy wśród ludzi widzących.   

 Zdobycie wyższego wykształcenia nie przekracza możliwości niewidomych. Ja sam, opierając się na warunkach stworzonych przez spółdzielnię, skończyłem szkołę średnią, studia na wyższej uczelni i studium podyplomowe.”     

                       Społecznik   

Warto jeszcze dodać, że prezes Poleski, poza bardzo aktywną pracą na stanowisku szefa spółdzielni, podejmował inne odpowiedzialne zadania. Przez ponad trzydzieści lat pełnił funkcję przewodniczącego krakowskiego okręgu PZN i należał do Zarządu Głównego tej organizacji. Niezmiennie wybierano go także do Rady Centralnego Związku Spółdzielni Niewidomych, a wszędzie, zgodnie ze swą naturą, był bardzo aktywny.   

                         Wykreślony   

 Na koniec mała refleksja. Do połowy lat 80. Władysław Poleski był najjaśniejszą gwiazdą na firmamencie krakowskiego środowiska niewidomych. Prawie nic nie działo się tam bez jego wiedzy, udziału i uznania. Należał do najbardziej znanych postaci wśród inwalidów wzroku w całym kraju. Jego osiągnięcia opisywano nie tylko w naszej prasie, ale także w gazetach przeznaczonych dla ludzi widzących. Teraz pamiętają o nim jeszcze tylko najstarsi. Człowiek, który w ogromnej mierze kształtował losy niewidomych w powojennej Polsce, z którego owoców pracy w jakiejś mierze wszyscy nadal korzystamy, został niemal całkowicie zapomniany. Czy to nie jest smutne?     

  Pochodnia  luty 2005