Oczy pełne blasku

                             Halina Guzowska

Ksiądz Marek jest pierwszym proboszczem, który stworzył w swoim kościele miejsce pracy dla niewidomego.

 

Od niedawna parafia rzymskokatolicka  pod wezwaniem św. Brata Alberta w Busku Zdroju ma nowego organistę. Jest nim Maciej Piwowarczyk - młody mieszkaniec tego popularnego w całej Polsce uzdrowiska. Dba o oprawę muzyczną mszy świętych i  nabożeństw, daje również niedzielne popołudniowe  koncerty dla parafian i kuracjuszy.   

Pan Maciek jest dobrze znany w małopolskim  środowisku muzycznym. Mieli go okazję podziwiać widzowie festiwali muzycznych „Widzieć muzyką”, organizowanych przez Centrum Kultury Niewidomych. W 2003 roku okrzyknięto go objawieniem kolejnego festiwalu.  A i w Organistowskiej Szkole Muzycznej w Krakowie, gdy zapytać o utalentowanego niewidomego muzyka, można usłyszeć od razu właśnie  o nim.    

Jego zainteresowanie muzyką zaczęło się - jak to często bywa - w dzieciństwie.  Najpierw próbował  grać na małych organkach - miał wtedy pięć lat. - Potem miałem Yamahę większą, potem jeszcze większą, a później  pianino - wspomina po latach.  A dalej była szkoła muzyczna I stopnia przy Specjalnym  Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych  i Słabowidzących w Krakowie. Po jej ukończeniu kontynuował naukę w działającym przy tym ośrodku liceum na kierunku stroiciel pianin i fortepianów.

                 Bez pomocy ani rusz!  

Kolejny etap kształcenia był nieprzypadkowy - oczywiście szkoła muzyczna wyższego stopnia. Wybrał bardzo popularną w Krakowie Archidiecezjalną Szkołę Organistowską. Nauka w niej trwała sześć lat i nie była wcale łatwa. Niewidomy, chcąc nauczyć się gry na organach, musi pracować o wiele więcej niż osoba posługująca się wzrokiem. - Profesor Paweł Szywalski  nagrywał mi  na dyktafon osobno partie, które miałem wykonywać  prawą ręką, lewą ręką i obiema nogami. Potem to pomału, w wolnych tempach, łączył. A ja musiałem się tego wszystkiego nauczyć. Właściwie cała moja szkoła sprowadzała się do pracy z profesorem i z dyktafonem.

Aby nadążyć z programem, już w czasie wakacji przygotowywał  utwory, które jego koledzy przerabiali w ciągu następnego roku nauki. - Było nas kilku niewidomych  organistów w tej szkole, ale wszyscy, oprócz mnie, odpadli, bo nie mieli gdzie ćwiczyć.  Ja miałem organy w domu kupione dzięki dofinansowaniu z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.  Mogłem na nich grać także wieczorami, używałem wtedy słuchawek, by nie przeszkadzać sąsiadom. Inaczej pewnie razem z tymi organami wyrzuciliby mnie z bloku - wspomina pan Maciek.  

Trafił na dobrych kolegów, którzy na początku pomagali na przykład dotrzeć na zajęcia do właściwej sali, i na wspaniałych nauczycieli. Obok wspomnianego już Pawła Szywalskiego były to m.in.: prof. Wanda Falk oraz prof. Teresa Arend z krakowskiej Akademii Muzycznej. Do dziś, choć szkołę ukończył trzy lata temu,  współpracuje z  profesorem  Szywalskim. To właśnie on pomaga niewidomemu muzykowi przygotować kolejne utwory, uczy ich wykonywania, jest z  nim podczas festiwali „Widzieć Muzyką”. Robi to wszystko społecznie.

                  Pierwsza praca  

Jeszcze w trakcie studiów otrzymał propozycję pracy w małej parafii w Oblekoniu koło Szczucina.  Pracował tam pięć lat, ale choć czuł się bardzo dobrze, marzył o tym, by znaleźć zatrudnienie bliżej domu. - Te dojazdy były dla mnie uciążliwe. Tym bardziej, że musiałem korzystać z pomocy ojca. Jeździliśmy więc w każdą niedzielę i święta wiele kilometrów, bym mógł grać do mszy.  

Któregoś dnia zadzwonił ksiądz Marek Podyma, proboszcz parafii św. Alberta w Busku Zdroju - rodzinnym mieście Maćka. Ksiądz Marek szukał nowego organisty, dowiedział się o Maćku i postanowił zaprosić go na rozmowę. - Uważam, że nie było to sprawą przypadku, a Opatrzności. Usłyszałem o młodym zdolnym organiście akurat wtedy, gdy skończyłem współpracę z jego poprzednikiem. A Maciek właśnie szukał pracy blisko domu. Wiedziałem, że doskonale gra utwory klasyczne. Obawiałem się jednak, czy poradzi sobie z oprawą mszy świętej. Okazało się,  że radzi sobie doskonale - mówi ksiądz Marek.  

Do pierwszej niedzielnej mszy świętej w Busku Zdroju Maciek zagrał w lecie tego roku. Rozpoczął wówczas także swoje popołudniowe niedzielne koncerty. Trochę problemów sprawiają mu jeszcze pieśni. Ale i z tym sobie radzi. - Mam w domu auto-lektora i na nim przygotowuję sobie różne teksty. A nuty odsłuchuję z dyktafonu. Ktoś mi musi nagrać pieśń i ja z tego się uczę. To są początki, ale myślę, że będzie dobrze.

 Jego etat dofinansowany jest ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Ksiądz Marek jest pierwszym proboszczem, który zdecydował się stworzyć miejsce pracy dla osoby niewidomej. Dzięki tej inicjatywie i wsparciu Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Busku Zdroju udało się sfinansować znaczną część kosztów związanych z zakupem organów elektronowych. Ksiądz Marek  wierzy, że dzięki sponsorom uda się znaleźć brakującą kwotę. Na razie  przekonał produkującą je firmę, by użyczyła instrumentu nowemu organiście.  

Temu, kto zna księdza Marka, trudno się dziwić - kontynuuje budowę świątyni, zajmuje się pracami wykończeniowymi.... i dba o dobre samopoczucie swoich parafian oraz  kuracjuszy. - To właśnie muzyka organowa  stwarza okazję do tego, by powrócić  do wewnętrznego spokoju. Ona wycisza,  skłania do zadumy, refleksji i rozmowy z Bogiem. Dlatego tak zależy mi, by organy w naszym kościele brzmiały szczególnie pięknie. Maciek to „strzał w dziesiątkę”. Wierzę, że będzie nadal pracował nad sobą i wiele osiągnie. Jestem pełen podziwu dla wszystkich niewidomych artystów. Ich oczy, chociaż nie widzą, pełne są szczególnego blasku.  

Maciej Piwowarczyk udziela się także społecznie - jest sekretarzem zarządu Koła PZN w Busku Zdroju. Oprócz muzyki interesuje się nowinkami motoryzacyjnymi i elektroniką. Cieszy się z tego, że może pracować i realizować się przez muzykę.

Rehabilitacja zawodowa w kościele? To niemożliwe - powie wielu. A jednak przykład parafii w Busku Zdroju pokazuje, że jest ona możliwa. Co więcej - jest to forma przyjazna niewidomym uzdolnionym muzycznie. Liczymy, że ksiądz Marek znajdzie swoich naśladowców.  

     Pochodnia styczeń  2007