Książka sercem pisana   

"...Kondukt pogrzebowy był niezwykle długi. Czy ktoś miał głowę i serce do zliczenia osób. Szły poczty sztandarowe, księża, delegacje z kwiatami. Niezwykły był ten pochód, droga miłości. Delegacje najczęściej szły trójkami, dwie osoby niewidome prowadziła, idąca w środku, osoba widząca. Szli też niezależnie od siebie, samotni w swej ciemności niewidomi, wsparci na białych laskach. Szły oparte o ramiona sióstr zakonnych dzieci i młodzież niepełnosprawna. Nikt się nie spieszył. Nie mógł i nie chciał."   

  Tak w październikowy dzień 1987 roku środowisko polskich niewidomych żegnało swego ukochanego duszpasterza - franciszkanina ojca Brunona. Powyższy cytat pochodzi z książki Aleksandry Słowik pt. "Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Bruno Zygmunt Pawłowicz (1942-1987)", która ukazała się nakładem Wydawnictwa Ojców Niepokalanów. Tytuł książki został zaczerpnięty z jednego z najpiękniejszych dzieł literatury światowej - "Małego księcia" A.de Saint-Exuperyego, opowieści o przyjaźni, miłości i tolerancji. Ojciec Brunon przez całe życie udowadniał, że "dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". Ta literacka, metaforyczna interpretacja misji, jaką pełnił wśród niewidomych, stanowi trafne podsumowanie pracy duszpasterskiej Zygmunta Pawłowicza.   

Ten "szczupły kleryk za okularami" już w młodości patrzył przez serca na świat i ludzkie zmagania z losem. Dlatego dla wszystkich z którymi się zetknął był taki "dobry, uśmiechnięty, bliski". Posiadał szczególną wrażliwość na ludzką niedolę, otwartość na wszystkie biedy. Zdawał się rozumieć, że zwłaszcza niewidomy człowiek potrzebuje dużo miłości i uśmiechu. Nie był to jednak tylko odruch serca ze strony duszpasterza. Ojciec Bruno do swej pracy z niewidomymi przygotowywał się niezwykle starannie, poznając ich psychikę, sposób percepcji świata, szczególny rodzaj wewnętrznego skupienia spowodowany inwalidztwem. Nauczył się też brajla. Tak przygotowany, pochylał się nad każdym niewidomym, który wymagał pomocy czy pocieszenia. Prowadził duszpasterstwo, organizował pielgrzymki, wędrował z niewidomymi po kraju. Jak pisze pani Emilia Święcicka -" był taki w sam raz dla człowieka. Pośmiał się, pożartował. Z tym swoim akordeonem śpiewał różne piosenki, świeckie też."   

Życie ojca Brunona składało się z przyjazdów i odjazdów. Oczekiwali na Niego niewidomi w różnych częściach Polski - wysłużonym samochodem przemierzał więc kraj wzdłuż i wszerz, pokonując setki kilometrów. Zawsze się gdzieś spieszył, coś załatwiał, przywoził. Czynił to nierzadko kosztem własnego zdrowia, wielokrotnie też narażał życie, albowiem był bezbronny wobec wszelkich urządzeń mechanicznych, a zwłaszcza samochodów. Nie zawsze też starczało czasu, a może i pieniędzy na ich remont.   

Ojciec Pawłowicz swoje przygody traktował z przymrużeniem oka, relacjonował je "na wesoło", a przecież każda z nich groziła katastrofą. Tak, jak to się stało 13 października 1987 roku.   

Z książki wyłania się postać franciszkanina - człowieka żyjącego tylko dla innych ludzi, ofiarującego im niemal wszystko z własnego życia. Do takiego opiekuna wracają myślami i wspomnieniami niewidomi, za takim tęsknią. Książka jest pisana sercem, prosta w formie, jak proste i pełne miłości było życie jej bohatera. Układ publikacji wyznaczają wydarzenia z życia Zygmunta Pawłowicza i związane z nimi wspomnienia osób, do których dotarła autorka. Jednak sporo faktów z biografii ojca Brunona zostało tylko zasygnalizowanych i właśnie one czekają na pełniejsze opracowanie, a niektóre informacje wymagają sprostowania, jak np. taka, iż podczas uroczystości pogrzebowych przemawiał "...przewodniczący związku Niewidomych, p. Adolf Szyszko..." (str. 275).   

Ojciec Bruno Pawłowicz był człowiekiem niezwykłym i tego typu praca nie może w pełni ukazać istoty Jego posłannictwa. Czy zdajemy sobie np. sprawę z wielkiej determinacji, jaka musiała towarzyszyć pielgrzymkom ojca Brunona na Białoruś, kiedy przekraczał granicę jako osoba świecka po to, by gdzieś w kołchozach spowiadać czy udzielać sakramentów? ten rozdział życia księdza jest prawie nieznany. Zresztą autorka książki - pani Aleksandra Słowik - oddając do rąk czytelników swą publikację, pisze w posłowiu, że...ta książka dopiero otwiera temat pt. "O. Bruno Pawłowicz".   

                                 Wanda Opala-Wiśniewska   

Pochodnia 12-95