Tłumacz języka rosyjskiego

 i francuskiego

Jerzy Ogonowski   należy do tych osób, które wzrok straciły jeszcze we wczesnym dzieciństwie i swą drogę życiową przebywają jako niewidomi. Jest zatem absolwentem szkoły specjalnej. Był to Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych we Wrocławiu, gdyż pan Jerzy pochodzi z Cieplic, znajdujących się na terenie województwa dolnośląskiego. Do liceum ogólnokształcącego uczęszczał w rodzinnych Cieplicach. Gdy był już w przedostatniej klasie, jego rodzice przeprowadzili się do Wrocławia. Jurek jednak, nie chcąc zmieniać szkoły, pozostaje w Cieplicach, lecz musi zamieszkać w internacie. Była to jego pierwsza wielka próba samodzielności i życia w pełnej integracji z widzącymi kolegami.  

Swoje zainteresowania świeżo upieczony maturzysta rozwija, wybierając Wyższe Studium Języków Obcych na Uniwersytecie Warszawskim (obecnie Instytut Lingwistyki Stosowanej). Wymagane były dwa języki. Jurek kontynuował te, których uczył się w liceum, a mianowicie rosyjski i francuski. Zamieszkał w akademiku przy ulicy Kickiego. Bardzo mu się wówczas przydały zdobyte wcześniej doświadczenia samodzielnego życia.  

Po uzyskaniu dyplomu przeniósł się do Wrocławia. Tu prawie natychmiast udało mu się uzyskać pracę w Wielobranżowej Spółdzielni Nauczycielskiej. Jego pensja była zależna wyłącznie od ilości i objętości wykonanych tłumaczeń. Z kolei od jakości tej pracy zależało, czy klienci będą się do niego zgłaszali.  

`Obrałem zasadę działania jako tłumacz uniwersalny - mówi pan Jerzy - co oznacza przyjmowanie do przetłumaczenia każdego tekstu, z jakim zgłoszą się klienci. Między innymi dlatego odbyłem studia filozoficzne i religioznawcze. Filozofia jest tą dziedziną wiedzy, która opiera się na osiągnięciach wielu dyscyplin naukowych, toteż umożliwia znaczne rozszerzenie horyzontów myślowych. Studia te bez wątpienia przyczyniły się do podniesienia poziomu moich tłumaczeń'.  

W ciągu lat Spółdzielnia zmieniała swą nazwę i strukturę, pan Jerzy jednak pracował na tym samym stanowisku, aż nadszedł rok 1982, kiedy to wszyscy tłumacze z jego zakładu pracy postanowili założyć własną spółdzielnię.  

`Przez pierwsze trzy lata - opowiada pan Jerzy - prosperowaliśmy świetnie, ale z czasem zaczęło nam się wieść coraz gorzej. W 1989 roku z dwoma innymi tłumaczami założyłem spółkę cywilną, dając się zwieść nadziei, że zmiana ustroju społeczno-politycznego naszego państwa otworzy nowe kontakty zagraniczne i wywoła nową falę zapotrzebowań na naszą pracę. Stało się jednak zupełnie odwrotnie. Tłumaczeń prawie wcale nie było'.  

Wychodząc naprzeciw pytaniom swych klientów, czy jest tłumaczem przysięgłym, postanowił uzyskać takie uprawnienia. Natrafił jednak na przeszkody. Najpierw Sąd Wojewódzki odpowiedział mu, że nie ma zapotrzebowania na usługi tłumacza przysięgłego. Jego sprawa została przekazana do Ministerstwa Sprawiedliwości. Kiedy wykazał, iż urzędnicy są w błędzie, zastosowali nowy wybieg. Mianowicie stwierdzili w  odmownym piśmie, że jako niewidomy nie daje gwarancji dobrego wykonywania tłumaczeń. Pan Jerzy odpowiedział, że posiada aparat do czytania pod nazwą Optacon, co umożliwia mu bezpośrednie i samodzielne czytanie dowolnego tekstu. Tym argumentem skruszył wszelki opór.  

FI oto dotykamy kwestii warsztatu tłumacza. `W swej niemal 30-letniej działalności - mówi pan Jerzy - dwukrotnie uzyskałem narzędzia, które zrewolucjonizowały moje metody pracy, a tym samym niebywale zwiększyły moją wydajność i szanse na rynku pracy. Pierwszym takim wynalazkiem był wspomniany już  Optacon, a drugim - komputer w zestawie z syntezatorem mowy i drukarką. Najpierw jednak pracowałem w sposób tradycyjny: lektor nagrywał tekst na taśmę magnetofonową, a ja jednocześnie notowałem słowa, które w późniejszym tłumaczeniu mogłyby mi sprawić jakieś problemy. Potem zasiadałem do maszyny do pisania i, nie mając żadnej kontroli nad tworzonym tekstem, tłumaczyłem. Z czasem udało mi się zdobyć maszynę z rosyjską czcionką. Praca w oparciu o taką metodę była możliwa, ale posiadała szereg wad ograniczających wydajność i obniżających jakość tłumaczenia. Najlepszy nawet lektor nie jest w stanie dokładnie opisać wyglądu oryginalnego tekstu, a zwłaszcza tekstu technicznego, który zawiera dużą ilość symboli, rysunków i tabel. Dlatego przygotowane przeze mnie tłumaczenie pod względem wyglądu i szaty graficznej nie zawsze odpowiadało oryginałowi. W roku 1979 PZN wypożyczył mi Optacon i zostałem przeszkolony w jego używaniu. Dopiero ten aparat do czytania zwykłego pisma pozwolił mi zorientować się, jak naprawdę wygląda tłumaczony tekst i jakie są specyficzne cechy jego układu graficznego. Po zastosowaniu do pracy Optaconu bardzo podskoczyły moje akcje, gdyż mogłem swojemu tłumaczeniu zapewnić dokładnie taki sam wygląd, jaki miał tekst oryginalny'. Poza tym Optacon daje, wprawdzie dość wolny, ale jednak samodzielny dostęp do wszelkich słowników w zwykłym druku, które stanowią podstawę warsztatu tłumacza. Wcześniej panu Jerzemu nie zawsze udawało się przewidzieć i wyszukać z lektorem nieznane słowa. Mając narzędzie do samodzielnego wertowania słowników, ograniczył znacznie pomoc widzącego lektora i zaprzestał w czasie nagrywania tekstu sporządzania notatek. Zdarzało się, że pewnych słów szukałem z lektorem niepotrzebnie, bo i tak wyniknęłyby one z kontekstu, a nie zwróciłem uwagi na słowa niezbędne. Dlatego musiałem w maszynopisie zostawiać puste miejsca i później je uzupełniać. Z chwilą zastosowania Optaconu problemy te przestały istnieć.  

`Aparat ten stosuję do dzisiaj i uważam, że komputer ze skanerem nigdy nie zastąpią Optaconu w kwestii zapoznania się z szatą graficzną tekstu i jego nietypowymi symbolami'. Optacon poza tym pomagał panu  Jerzemu przekonać klienta, że tłumaczenie będzie wykonane szybko i poprawnie. Fakt, że mimo braku wzroku mógł przy osobie zainteresowanej odczytać fragmenty tekstu i zwrócić uwagę na jego specyfikę, pozwalał mu na zdobycie całkowitego zaufania klienta.

Drugą rewolucję w zakresie warsztatu tłumacza stanowił dla pana Jerzego komputer z syntezatorem mowy Apollo 2, programem Window-Eyes i drukarką. Edytor Word umożliwia w pełni elastyczną pracę z tekstem. Bardzo przydałby mu się monitor brajlowski. Obydwie maszyny do pisania, jedna z rosyjską, a druga - z francuską czcionką, przestały mu być potrzebne.  Niewielki pożytek jest na razie ze skanera, gdyż do niedawna nie było programów rozpoznających teksty rosyjskie. Pierwszy jednak kontakt z tekstem pan Jerzy nawiązuje za pomocą Optaconu. Pozwala mu to później zwrócić uwagę lektora na szczególne miejsca i zapewnić właściwe nagranie nie tylko treści, ale również informacji dodatkowych o graficznej stronie tekstu.   

Do czynności pana Jerzego należą również konsekutywne tłumaczenia ustne. Na przykład: podczas zawierania międzynarodowych umów w biurze notarialnym potrzebna jest obecność tłumacza przysięgłego. Notariusz odczytuje tekst umowy, a pan Jerzy tłumaczy go `na żywo' obcokrajowcom. Po zakończeniu tych czynności składa swój podpis i stawia pieczęć. Niepotrzebny jest wówczas lektor, a w razie wątpliwości co do terminologii, można zatrzymać bieg tłumaczenia i wyjaśnić wszelkie nieścisłości w rozumieniu tekstu.  

Niełatwą dziedzinę stanowią tłumaczenia sądowe. Przy pomocy lektora pan Jerzy nagrywa tekst oskarżenia na kasetę i jeszcze przed rozprawą dokonuje tłumaczenia, które utrwala pismem brajla. W czasie rozprawy równocześnie z sędzią odczytuje głośno zainteresowanemu przetłumaczony na francuski lub rosyjski akt oskarżenia z tekstu brajlowskiego.  

Ważne dla każdego tłumacza jest utrzymywanie wysokiej formy oraz nieustanne pogłębianie znajomości języka obcego i ojczystego. Dlatego, uważa pan Jerzy, nie należy tłumaczyć tylko w jedną stronę, np. wyłącznie na polski. Trzeba także koniecznie przekładać teksty polskie na język obcy i to bez względu na nakład pracy. Niewątpliwą pomocą w podtrzymywaniu kontaktu z językiem jest od kilku lat telewizja kablowa. Świetną okazję do doskonalenia języka są kontakty z ludźmi, które dzięki funkcji tłumacza przysięgłego znacznie się nasiliły w porównaniu do czasów, kiedy pan Jerzy pracował wyłącznie z tekstami.  

`Już dawno doszedłem do wniosku - stwierdza pan Jerzy - że przy tłumaczeniu nie zawsze jest najważniejszy przekład słowo w słowo, ale również istotną rolę odgrywa poznanie okoliczności wydarzeń'.  

Rozliczenia finansowe swojej firmy pan Jerzy przeprowadza z pomocą widzących lektorów, czasem nawet osób przypadkowych. Myśli jednak poważnie o przejściu na księgowość skomputeryzowaną. Unowocześnianie swego warsztatu pracy uważa, obok podnoszenia kwalfikacji, za najważniejsze środki do osiągnięcia sukcesu zawodowego.

Zeszyty Tyflologiczne 19  

 Warszawa PZN 2001