Mogą być w każdym okręgu

W ostatnim dziesięcioleciu kilka okręgów PZN wyspecjalizowało się w niektórych dziedzinach pracy, obejmujących niewidomych z całej Polski. I tak na przykład okręg olsztyński organizuje festiwale muzyczno - wokalne, a także letnie zloty turystyczne, piesze, rowerowe i kajakowe. Okręg w Gdańsku czuwa nad fachowym przygotowaniem niewidomych recytatorów, a okręg bielsko - bialski specjalizuje się w urządzaniu górskich rajdów turystycznych. O imprezach i osiągnięciach wymienionych jednostek związkowych pisaliśmy już niejednokrotnie. Kilka lat temu doszedł do nich bydgoski okręg PZN, który podjął się szkolenia kadr instruktorów orientacji przestrzennej dla niewidomych w całej Polsce.  

 W lecie bieżącego roku zakończył się już czwarty kurs tego rodzaju. 26 lipca odbył się egzamin praktyczny. Każdy z uczestników mając szczelnie zasłonięte oczy, musiał wyjść na ulicę, samodzielnie dotrzeć do określonego miejsca, wykonać polecone mu zadanie, a następnie, korzystając z miejskich autobusów (w jedną i drugą stronę), wrócić do okręgu PZN. Przedtem były również trudne sprawdziany teoretyczne. Egzamin zakończył się uroczystym rozdaniem świadectw, uprawniających do nauczania orientacji przestrzennej.  

Inicjatywa władz okręgu bydgoskiego ma olbrzymie znaczenie w procesie rehabilitacji niewidomych, warto ją więc spopularyzować na łamach naszego czasopisma. Poprosiliśmy zatem o rozmowę kierownika biura okręgu bydgoskiego  - mgr. Stefana Niewiarowskiego i kierownika naukowego organizowanych dotychczas kursów, pedagoga szkoły dla niewidomych - mgr. Ryszarda Jaworskiego. Przekonani jesteśmy, iż temat ten zainteresuje nie tylko związkowych działaczy.  

- Jakie były inspiracje , a także początki Waszego przedsięwzięcia?

Stefan Niewiarowski:  

- Brakowało w kraju instruktorów do nauczania samodzielnego poruszania się niewidomych, przygotowanych według zasad szkoły amerykańskiej i reprezentowanej przez specjalistę w tej dziedzinie - Stanleya Suterko - Amerykanina polskiego pochodzenia. Dwa kolejne kursy (w latach 1980 i 1982), na których wykładał prof. Suterko, zorganizowane w Laskach, a firmowane przed Oddział Doskonalenia Nauczycieli w Warszawie, ukończyło łącznie 42 absolwentów - instruktorów orientacji przestrzennej. Dwu spośród nich - mgr Ryszard Jaworski i mgr Witold Knitter, obydwaj nadzwyczajni członkowie PZN, to nauczyciele z bydgoskiej szkoły dla niewidomych dzieci. A więc na tak duże bydgoskie środowisko (szkoła, spółdzielnia, ośrodek rehabilitacji i okręg) mieliśmy tylko dwóch instruktorów. Przy tak nielicznej kadrze niemożliwe było zaspokojenie naszych potrzeb w dziedzinie nauczania orientacji przestrzennej. Zarząd Główny nie mógł podjąć się zorganizowania kursów o charakterze centralnym. Wystąpiłem zatem do władz Związku z propozycją zrobienia w Bydgoszczy kursów dla instruktorów.  

Pierwszy kurs zorganizowaliśmy zimą w 1984 roku. Wzięło w nim udział dwanaście osób - sześć z Bydgoszczy (przeważnie nauczyciele z ośrodka szkolno - wychowawczego) i sześć z sąsiadujących z nami okręgów. Nauka odbywała się systemem stacjonarno - zaocznym. Na początku marca wszyscy zdali egzamin z dobrymi wynikami. W sumie mieliśmy już ośmiu instruktorów, mogliśmy więc myśleć o przygotowywaniu następnych kadr.  

Na polecenie Zarządu Głównego PZN w sierpniu 1984 roku następny kurs zorganizowaliśmy dla trzydziestu kandydatów c całej Polski. Takie były początki. W ubiegłym roku wyszkoliły się u nas dwadzieścia trzy osoby, a w bieżącym - osiemnaście. Jako ciekawostkę mogę podać, iż w kursie w 1985 roku wzięli również udział wychowawcy więzienni z bydgoskiego Fordonu, gdzie od wielu lat skupia się więźniów z wadami wzroku, których poddaje się rehabilitacji podstawowej i zawodowej. Więziennictwo, dysponując dzięki naszym kursom własną kadrą, ma możliwość zaspokojenia potrzeb niewidomych przebywających w zakładach  karnych.  

Jeszcze jedną ciekawostką niech będzie wiadomość, że również w tym samym roku (1985)w kursie wzięła udział widząca studentka z Nigerii - Roza Akabundi, skierowana przez ambasadę nigeryjską w Polsce. Warto też podkreślić, iż na początku kadrowo wspierały nas ośrodki szkolno - wychowawcze z Lasek i Owińsk. Potem radziliśmy już sobie sami. Nie mamy dobrego rozeznania, jak instruktorzy są wykorzystywani w praktyce, ale może już niedługo będzie okazja sprawdzenia tego, bowiem w przyszłym roku planujemy zorganizowanie zjazdu naszych absolwentów, oczywiście na ich prośbę. Będzie więc możliwość wymiany doświadczeń, upowszechnienia najlepszych form pracy. Mamy już obietnicę Zarządu Głównego, że taki zjazd się odbędzie, oczywiście w Bydgoszczy.  

Począwszy od drugiego kursu, na życzenie uczestników wprowadziliśmy do programu,  na życzenie dla chętnych, naukę brajla. Prawie wszyscy uczestnicy chcą się uczyć pisma punktowego, mimo, że zmniejsza to ich wolny czas.  

Kursy nasze firmuje Odział Doskonalenia Nauczycieli w Bydgoszczy. Absolwenci otrzymują świadectwo uprawniające również do podjęcia pracy rewalidacyjnej w szkołach dla niewidomych. Szkolenia dają pełne kwalifikacje nauczycieli w dziedzinie orientacji przestrzennej. Uprawniają także do ubiegania się o stopnie specjalizacji nauczycielskiej, a więc są uznawane jako kształcenie ustawiczne.  

- Potencjalni kandydaci na pewno chcieliby wiedzieć, jaki jest program kursu.  

Mgr Ryszard Jaworski:

- Kurs rozplanowany jest na dwieście godzin - 140 godzin na zajęcia praktyczne i 60 godzin na zajęcia teoretyczne. Program oparty jest na programie prof. Stanleya Suterko. Musieliśmy jednak wprowadzić pewne modyfikacje, bo zależy to przecież od wielu czynników, między innymi od miejsca. W Warszawie warunki były zupełnie inne niż w Bydgoszczy. Staramy się jednak zmieniać jak najmniej.

W ramach zajęć teoretycznych uczestnicy poznają pojęcia i zasady tyflologiczne. Omawiane są problemy wynikające z utraty wzroku, sytuacja prawna niewidomych, formy organizacyjne Polskiego Związku Niewidomych, urządzenia rehabilitacyjne, przybory tyflotechniczne, sytuacje stresowe i inne zagadnienia, z którymi instruktorzy mogą się zetknąć w swojej późniejszej pracy z niewidomymi. Poszczególne tematy omawiają specjaliści: okulista, prawnik, psycholog.  

Do egzaminu wprowadziliśmy zagadnienia teoretyczne (czego nie było w programie profesora Suterko). Uczestnicy muszą znać odpowiedzi na sześćdziesiąt pytań. Jest to egzamin pisemny. Uważamy, że przyszły instruktor powinien jak najwięcej wiedzieć o niewidomym, znać jego trudności, wskazać możliwości ich pokonania.  

Podczas kursu każdy uczestnik otrzymuje odpowiednią literaturę, na przykład: „Techniki samodzielnego poruszania się” (z angielskiego), „Ślepotę” Corolla, skrypt profesora Suterko i inne książki, które zostały przetłumaczone na język polski. Mamy specjalną biblioteczkę na użytek kursantów. W końcowym egzaminie każdego kursu bierze udział przedstawiciel Zarządu Głównego PZN.  

Uczestnikiem naszych szkoleń są przeważnie pracownicy okręgów PZN lub zatrudnieni na cząstkowych etatach w kołach. Mieliśmy również kilku przedstawicieli w poradni rehabilitacyjnej dla niewidomych z Poznania. Niestety, nie zdarzyło się, aby przyjechał do nas reprezentant spółdzielni niewidomych , a szkoda, bo przecież mają one istotne zadania rehabilitacyjne.  

- Pierwsze kontakty niewidomych z przedstawicielami Związku następują na szczeblu koła. Czy aktyw okręgu bydgoskiego jest przygotowany do takiej roli?  

Stefan Niewiarowski:

- Wiadomo, że nowo ociemniały nie zawsze i nie od razu trafia na kurs rehabilitacji podstawowej. Wynika z tego wniosek, że członkowie zarządu koła, do którego nowo ociemniały przychodzi, powinni umieć im udzielić podstawowej pomocy. Wręczając białą laskę niewidomemu, przewodniczący koła powinien nauczyć go, jak się nią posługiwać. Doskonalenie technik poruszania się przyjdzie potem, na kursie, pod okiem fachowego instruktora, ale pierwsze kroki muszą być dokonane w lokalu koła. Mając to na uwadze, poza kursami centralnymi, organizowanymi na zlecenie Zarządu Głównego, odbyliśmy już dwa kilkudniowe spotkania przewodniczących kół PZN, ich zastępców i sekretarzy zarządów. Program zawierał podstawowe elementy kursu orientacji przestrzennej, mamy więc cały aktyw przygotowany do niesienia pomocy nowo ociemniałym i wstępnego przeszkolenia członków ich rodzin.  

Do rehabilitacji niewidomych w naszym okręgu przywiązuje się dużą wagę. Mamy nie tylko ambicję, ale i realne możliwości, aby tu powstała nowa szkoła rehabilitacji. Dysponujemy bowiem zespołem 21 świetnie przygotowanych instruktorów, z których co najmniej połowa ma również wykształcenie pedagogiczne i tyflopedagogiczne, a także długi staż pracy z niewidomymi.  

Nie każdy nowo ociemniały chce i może wyjechać na kurs rehabilitacji. Dla takich ludzi organizujemy indywidualną naukę samodzielnego poruszania się i rozwiązywania innych problemów, wynikających z utraty wzroku. Na jednego nowo ociemniałego przeznacza się średnio około trzydziestu godzin. W takiej indywidualnej nauce można sobie pozwolić na zaspokojenie potrzeb jednostkowych. Dla jednego człowieka bowiem ważne jest robienie zakupów, dla innego pójście do kościoła, a jeszcze ktoś inny chce trafiać bez przeszkód do swoich sąsiadów lub krewnych. Dowodem, że indywidualne formy rehabilitacji są potrzebne i na taką pomoc ludzie oczekują najbardziej, są spotkania w kołach, gdzie członkowie Związku domagają się, aby jak najwięcej było wspomnianych indywidualnych kursów. Staramy się, aby potrzeby te zaspokajać w miarę możności jak najlepiej. -  

Dziękując za rozmowę działaczom z Bydgoszczy, pragnę wyrazić nadzieję, że choć częściowo udało się przybliżyć Czytelnikom problematykę i ideę centralnych kursów orientacji przestrzennej. Myślę, że do spraw tych będziemy wracać jeszcze niejednokrotnie.  

Rozmawiał i opracował:

Józef Szczurek

-

       P

 

„Grochówka z szyszkami...'

- wspomnienie o Stefanie Niewiarowskim

Krystyna Skiera

 

Jak zacząć? Co napisać?, Przecież minęło tyle lat...

A jednak nie napisać nie można!

Pan Stefan urodził się 18 kwietnia 1938 roku w Lidzie koło Nowogródka. Wzrok stracił robiąc doświadczenia chemiczne w bydgoskim liceum. Na opłacenie swoich studiów, jak mówił, zarabiał przepisywaniem prac magisterskich i dyplomowych. Do pracy w Szkole Dla Dzieci Niewidomych przy ul. Krasińskiego przyszedł w roku1958 i przepracował w niej, jako doskonały matematyk do 1975r. Następnie od 1975 do 1979 roku pracował bydgoskim Oddziale Doskonalenia Nauczycieli jako starszy asystent, co świadczy o jego wysokich kwalifikacjach jako osoby niewidomej. Od 8 lutego 1982r. do 30 kwietnia 1988r. pracował jako kierownik okręgu bydgoskiego.

Pan Stefan miał dwoje dzieci - Grażynę i Piotra. Jego żona Irena była długoletnim pedagogiem w szkoleprzy ul. Krasińskiego - obecnie jest na emeryturze. To właśnie Jej dziesiątki uczniów zawdzięczają zamiłowanie do książek, które przepięknie czytała.

Pana Stefana poznałam w roku krótko po moim przyjściu do szkoły. Był wówczas opiekunem drużyny harcerskiej. Niezrównany gawędziarz, opowiadał nam, małym niewidomym dzieciom o biwakach, o nocach pod namiotami, o grochówce z szyszkami i herbacie z sosnowymi igłami. O ileż łatwiej było przeczekać zimę, gdy w perspektywie były takie biwaki, a co najważniejsze, że rzeczywistość znacznie przewyższała opowiadania pana Stefana. Od czwartej klasy uczył mnie matematyki, i znowu lekcje z nimróżniły się od innych. Miał dar uczenia i mimo, że pozwalał się nam „zagadywać' i naciągać na różne opowieści, to program był zawsze zrealizowany.

Jednak najlepiej poznałam Go, kiedy został naszym wychowawcą. Uczył nas wówczas matematyki i języka rosyjskiego. To dzięki Niemu polubiłam ten język i nigdy nie miałam kłopotu z jego uczeniem się. W tamtych czasach wszyscy jeździli na wycieczki szkolne, ale takich jak nasza klasa nie miał nikt. Wybierał naprawdę ciekawe i nie oklepane miejsca do zwiedzania. Był dla nas najlepszym przyjacielem a my, o czym dowiedziałam się dużo później, Jego najlepszą klasą. Chodził z nami do kawiarni, ucząc nas pić kawę (podejrzewam, że za własne pieniądze). To Jemu zawdzięczam smak pierwszego papierosa, pierwszy łyk wina. On jednak wiedział, co robi. Do końca pobytu w szkole nikt z nas nie próbował palić czy pić, choć innym się to zdarzało. To dzięki Niemu w Szkole Dla Dzieci Niewidomych powstała pierwsza Spółdzielnia Uczniowska, obsługiwana przez młodzież naszej klasy. W sklepiku szkolnym można było kupować potrzebne drobiazgi - a co ważne cukierki na sztuki. Jemu również zawdzięczamy szkolną kawiarnię, otwartą w każdą sobotę, niedzielę i święta. Po ukończeniu przez nas szkoły dalej żywo interesował się naszymi dalszymi losami i utrzymywał z nami kontakt. Dlatego też, mimo upływu czasu nie ma spotkania Jego uczniów, na którym byśmy Go serdecznie nie wspominali. W swoim zbyt krótkim życiu zrobił dużo dla naszego środowiska, szczególnie jako kierownik Okręgu starał się mieć na względzie przede wszystkim dobro niewidomych. Mimo, że był osobą kontro-wersyjną wierzę, że wielu ludzi wspomina Go z ogromną sympatią.

   Odszedł od nas 11 listopada 1999 roku.

"Oko"  czerwiec 2006  

ochodnia Październik 1986