Muzyk jazzowy

Zbigniew Skalski

 

Brak wzroku zwiększa wrażliwość słuchową, sprzyja skupieniu wewnętrznemu, czyni świat dźwięków bliższym i realniejszym. Muzyka już od dawna jest dziedziną sztuki, w której niewidomi, obdarzeni zdolnościami muzycznymi, pomimo trudności w posługiwaniu się nutami, mogą osiągnąć bardzo dobre wyniki.  

Dzisiaj składam wizytę Mieczysławowi Koszowi, niejednokrotnie wyróżnionemu w kraju i za granicą za swoje osiągnięcia w muzyce jazzowej, która wymaga nieprzeciętnego umuzykalnienia i umiejętności wirtuozowskich. Mieczysław Kosz urodził się w 1944 roku w Antoniówce, powiat Tomaszów Lubelski. Wzrok stracił z powodu jaskry przebytej w dzieciństwie. Do czternastego roku życia częściowo widział, lecz potem nastąpiło pogorszenie i stracił wzrok całkowicie.  

Od pierwszych lat życia jest oczarowany muzyką. W wieku czterech - pięciu lat, podobnie jak sienkiewiczowski Janko Muzykant, wymyka się z domu, by w ukryciu, gdzieś w kącie, z przejęciem słuchać kapeli ludowych, przygrywających na wiejskich zabawach i uroczystościach. Nie pomagają kary. Muzyka jest silniejsza. Jeszcze przed nauką czytania i pisania sam uczy się grać na ustnej harmonijce i próba udaje się doskonale.  

W roku 1949 zostaje przyjęty do przedszkola w Zakładzie dla Niewidomych w Laskach Warszawskich. Będąc uczniem pierwszej klasy szkoły podstawowej, zostaje zbadany przez komisję kwalifikującą dzieci do Podstawowej Szkoły Muzycznej dla Niewidomych w Krakowie i przyjęty do tej szkoły. Początkowo uczy się gry na skrzypcach, ale wyniki nauki są słabe i profesorowie poważnie się zastanawiają, czy komisja się nie pomyliła. Przenoszą go do klasy fortepianu i po jakimś czasie muszą zmienić swoje zdanie. Okazuje się uczniem wyjątkowo zdolnym i kończy szkołę, otrzymując oceny bardzo dobre ze wszystkich przedmiotów muzycznych. Następnie zdaje egzamin do Państwowej Średniej Szkoły Muzycznej (dla widzących) w Krakowie, którą kończy z wyróżnieniem w roku 1964. Zajęła się nim tam szczególnie troskliwie prof. Romana Witeszczakowa, która prowadziła klasę fortepianu i której bardzo dużo zawdzięcza.  

Już po szkole podstawowej wykazywał zainteresowanie muzyką rozrywkową. Pomimo przeciwwskazań nauczycieli, uczył się grać usłyszane melodie, a nawet usiłował improwizować. Gdy w szkole średniej poznał bliżej muzykę jazzową, postanowił zostać muzykiem jazzowym. Ponieważ w wyższych szkołach muzycznych nie ma jazzu, zrezygnował ze studiów i w roku 1964 po zdaniu w Polskim Związku Pracowników Kultury i Sztuki w Krakowie egzaminu uprawniającego do wykonywania zawodu muzyka rozrywkowego - solisty - pianisty, rozpoczyna pracę na pełnym etacie w Zakładach Gastronomicznych w Krakowie. Gra w kawiarniach Krakowa, Zakopanego, Bytomia i innych miast.  

Ważnym wydarzeniem w jego życiu jest przeniesienie się w roku 1967 do Warszawy. Występującym w kawiarni „Nowy Świat” niewidomym pianistą zajął się prezes Polskiej Federacji Jazzowej, Jan Byrczek, który zaproponował mu udział w Jazz Jamboree. Debiut przeszedł wszelkie oczekiwania, co zadecydowało o porzuceniu pracy w zakładach gastronomicznych i całkowitym poświęceniu się pasjonującej muzyce jazzowej.  

Od roku 1967, czyli już cztery lata, jest członkiem i współpracownikiem Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego (obecna nazwa Polskiej Federacji Jazzowej). Współpracuje również z polskim Radiem, Telewizją i Polską Agencją Artystyczną „Pagart”.  

Praca w kawiarniach nie dawała Mieczysławowi Koszowi pełnego zadowolenia, ponieważ musiał liczyć się z wymaganiami kierownictwa i klientów, którzy na ogół chcieli słuchać pozbawionej elementów improwizacji muzyki lekkiej, jak na przykład melodii operetkowych i przebojów w rodzaju starych walców, tang i to najczęściej tych najmniej wartościowych. Buntował się przeciw temu, grając utwory poważniejsze, jazzowe, co często doprowadzało do konfliktów z kierownictwem.  

Jego obecna praca polega na koncertach i recitalach, organizowanych w filharmoniach, teatrach, klubach (przeważnie studenckich) i przed kamerami telewizji. Dla Polskiego Radia nagrywa cykliczne audycje, między innymi nagrał szereg własnych kompozycji, na przykład: „Wspomnienie”, „Bajka”, „Odejście”, „Dla Ciebie”, parafrazy jazzowe tematów z muzyki poważnej (Chopin, Schumanna, Liszta), parafrazy przebojów, na przykład zespołu Skaldów, Beatlesów. Pagart umożliwia mu występy za granicą, między innymi Mieczysław Kosz występował solo i z francuską sekcją rytmiczną w czołowym paryskim klubie „Kameleon”, brał udział w festiwalu jazzowym na Węgrzech i w koncercie interkamer w Berlinie, gdzie występował wraz ze swoim trio (fortepian, kontrabas, perkusja) oraz jako akompaniator śpiewaczki Marianny Wróblewskiej. W najpoważniejszym w Europie festiwalu jazzowych radiofonii europejskich, organizowanym w Szwajcarii, zajął trzecie miejsce jako solista i w występie zespołowym. Na konkursie pianistów jazzowych w Niemczech Zachodnich zajął drugie miejsce, a na międzynarodowym konkursie zespołów jazzowych w Wiedniu jego trio zdobyło pierwsze miejsce.  

Wprawdzie same występy trwają krótko, ale przygotowanie do nich jest bardzo staranne i zajmuje dużo czasu, zwłaszcza przygotowanie nowego programu. Trzeba przez wiele godzin ćwiczyć na fortepianie. Są to ćwiczenia techniczne, jak na przykład palcówki i ćwiczenia improwizacyjne, szukanie i rozwiązywanie nowych pomysłów kompozytorskich i improwizacyjnych. Ponieważ nie posługuje się nutami, kontroluje i analizuje swoją twórczość muzyczną w ten sposób, że nagrywa ją na taśmie magnetofonowej i potem ją odtwarza. Wiele czasu pochłaniają próby z zespołem oraz konfrontacje i dyskusje z muzykami. Nie zawsze dotyczą one tematów muzycznych, a nieraz również problemów kulturalnych, psychologicznych i filozoficznych.  

W czasie swojej dotychczasowej pracy nie spotkał się jeszcze z tym, by ktoś, zasugerowany jego inwalidztwem, kwestionował jego kwalifikacje zawodowe, ale nie u wszystkich zasłużył sobie na uznanie. Ten wybitny muzyk nie ma dotychczas odpowiednich warunków mieszkaniowych do pracy twórczej. Nie ma nawet własnego mieszkania. Wynajmuje maleńki pokoik sublokatorski, a władze miejskie jeszcze nie uznały, że zasłużył na stałe zameldowanie w Warszawie.  

Oto, co powiedział Mieczysław Kosz o swojej pracy:  

„Daje mi ona dużo satysfakcji i zadowolenia, ale jest szalenie trudna. Poza uzdolnieniami wymaga samozaparcia i wiary we własne siły.  Najwięcej radości dają mi nowe osiągnięcia, które są wynikiem przede wszystkim żmudnej, wytrwałej pracy. Muzyk nawet najlepiej przygotowany do występu, nigdy nie jest pewny, jak zareaguje publiczność i zawsze musi się liczyć z tym, że krytyka może być różna. Ten, kto chciałby wybrać zawód muzyka jazzowego, powinien się poważnie przedtem zastanowić, ponieważ niewidomy ma tu o wiele więcej trudności, niż widzący. Nie może posługiwać się nutami i musi polegać na słuchu oraz pamięci muzycznej. Poza tym dotychczas nie ma podręczników, które mogłyby mu pomóc w zdobyciu tego zawodu”.

Prezes Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego - Jan Byrczek wydał następującą opinię:

„Mieczysław Kosz zalicza się obecnie do najwybitniejszych muzyków jazzowych w Europie. Byłem świadkiem jego młodzieńczych sukcesów w Warszawie, Wiedniu, Szwajcarii i jestem przekonany, że będzie miał ich w życiu więcej. Jeżeli będzie dalej pogłębiał swoją wiedze i doskonalił umiejętności, to stanie się jednym z najbardziej znanych muzyków jazzowych na świecie”.  

Pochodnia  Listopad 1971