Mietek zostanie muzykiem

 

  Pod tym tytułem ukazał się w krakowskim "Dzienniku Polskim" nr 157 z dnia 2 lipca tego roku artykuł o niewidomym kandydacie do szkoły muzycznej dla niewidomych dzieci w Krakowie -  Mietku Koszu.

Dotychczas Komisja Egzaminacyjna zakwalifikowała do szkoły dziesięcioro dzieci niewidomych, w ich liczbie i Mietka. Jednocześnie komunikujemy, że jesienią zostanie przeprowadzomy dodatkowy egzamin do wyżej wymienionej szkoły.  

Posłuchajmy, co pisze o małym Mietku Maciej Rudziński, autor artykułu pt. "Mały Mietek zostanie muzykiem":

Mietek Kosz urodził się w 1944 roku w Antoniówce pod Lublinem. Od niemowlęcia był niewidomy. Po śmierci ojca matka Mietka oddała chłopca do podwarszawskich Lasek- jednego z ówczesnych sześciu zakładów dla niewidomych dzieci. Wkrótce Mietkowi nie wystarczają zwykłe zajęcia szkolne. Gdy nadchodzi wieczór, siada w najdalszym kącie  i na swej harmonijce, przywiezionej z rodzinnej chaty, wygrywa jakieś melodie- stare, nie wiadomo gdzie i kiedy zasłyszane, i nowe- swoje własne. - Chłopak ma talent, warto go uczyć muzyki- mówią nauczyciele toteż gdy ukazuje się okólnik Ministerstwa Oświaty: wszystkie muzykalne niewidome dzieci skierować na egzamin wstępny do podstawowej szkoły muzycznej- zapada w Laskach decyzja- wyślemy Kosza, niech pokaże, co potrafi. -

I tak oto ośmioletni Mietek znalazł się 23 czerwca w sali egzaminacyjnej. Długi stół, w rogu pokoju zamiast tablicy- czarny, błyszczący fortepian. Profesor Weber- przewodniczący komisji egzaminacyjnej, podprowadza chłopca do instrumentu. Egzamin trwa krótko: sprawdzenie pamięci słuchowej- powtórzenie melodii granej na fortepianie i próba poczucia rytmu- kilka klaśnięć w dłoń, które trzeba dokładnie powtórzyć. Profesorowie uśmiechają się z życzliwą aprobatą: dobrze, bardzo dobrze. Mietek zaś, nie wstając od fortepianu, pyta z niepokojem w głosie:- czy zdałem?- a gdy pada odpowiedź potwierdzająca, chłopiec z wrodzoną sobie bezpośredniością reaguje na radosną wiadomość: podskakuje, obejmuje profesora Weber za szyję, zachowuje się tak, jak chyba nie zachowywał się żaden zdający podczas egzaminu. Jeszcze od drzwi odwraca się i upewnia:- to znaczy, że we wrześniu mogę przyjechać? Przywiozę swoją harmonijkę, dobrze?-

Fakt zapisania Mietka do szkoły muzycznej był dla niego nie lada wydarzeniem: oto otwarły się jego życiu zupełnie nowe możliwości. Najpierw zdobywania trudnych, postawowych umiejętności technicznych, a potem przez zdolność odczytania skomplikowanych nut brajlowskich- możność dotarcia do zamkniętego dotąd świata dźwięków: utworów Bacha, Mozarta, Chopina...

Zapewne nie wszyscy z kolegów Mietka, uczniowie podstawowej szkoły dla niewidomych, zostaną wielkimi skrzypkami czy pianistami tej miary, co niewidomy pianista węgierski Imre Ungar. Ale poza karierą wirtuoza czy kompozytora istnieją jeszcze inne zawody: recenzenta muzycznego, pedagoga w szkole muzycznej, stroiciela. Badania naukowe wykazały, że wrażliwość muzyczna u niewidomych dzieci jest wyjątkowo rozwinięta i że 15% niewidomych dzieci nadaje się do studiów muzycznych, podczas gdy wśród dzieci widzących- około 5%. Fakt ten wpłynął na decyzję Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz Ministerstwa Oświaty: nie możemy rezygnować z cennych, choć pokrzywdzonych przez naturę ludzi: otwieramy szkołę muzyczną dla niewidomych jako oddział krakowskiej podstawowej szkoły muzycznej.  

I tak od września bieżącego roku otwarta zostanie pierwsza w Polsce, jedna z bardzo nielicznych w świecie, szkoła muzyczna dla niewidomych. Będzie to szkoła rozwojowa, z latami rozrastająca się ilościowo. Dlatego też Mietek  i jego dziewięcioro kolegów z pierwszej klasy to właśnie zalążek tej szkoły. Program szkoły ułożony jest podobnie jak  w szkole ogólnokształcącej, z tym oczywiście, że specjalny nacisk położony jest na przedmioty muzyczne.  

Młodzież niewidoma, która pod kierunkiem fachowców zdobędzie początkowe wiadomości w siedmiu klasach szkoły podstawowej, będzie mogła zapisać się do zwyczajnej szkoły muzycznej, aby równorzędnie z innymi uczniami zdobywać swój  piękny i wdzięczny zawód.

Pochodnia, sierpień 1952