Stanisław Machowiak

literat

 

 

Rozmowa ze Stanisławem Machowiakiem

Kiedy się urodziłem@ miałem lat dwadzieścia@ stwórca złamał mi żebro@ był to mój dzień pierwszy@ czas stworzenia uciekał@ wszystkie dni przeminęły@ siódmego nie widziałem@ własnych źrenic@ teraz uciekam przed zbrodnią@ czarną twarzą wiersza@ jesteście więksi ode mnie@ tylko o światło@

("Więksi o światło")

 niewidomym poetą - Stanisławem Leonem Machowiakiem w Muzeum Tyflologicznym Biblioteki Centralnej P$z$n 19 października br.

 Przecież w jego wierszach jest tyle światła, przyrody, kosmosu, więc widzący nie są więksi. I czy niewidomy ma, czy nie ma poczucia światła? "Światło - jak twierdziła Irena Łowińska - jest kontrastem ciemności. Kontrastu osoba niewidoma nie odbiera, a więc problem jest sztuczny". A poezja?- Ktoś kiedyś powiedział, że poezja jest zetknięciem się dwóch równoległych. Zgadza się Pan z tym?S. L. Machowiak: - Powiedziałem, że poezja to język serca.- Ale poezja bywa czasem intelektualna...- Dla mnie poezja to coś takiego, co czyni człowieka wolnym. Bardziej niż proza czy dramat. Ona pozwala uzewnętrznić siebie, wyjść z siebie.- Może dlatego, że poezja łączy rzeczy, których związku inaczej byśmy się nie domyślili. Pierwszy tomik Pana wierszy ukazał się w roku 1982, nakładem "Czytelnika". W zestawieniu z datą urodzenia to późny debiut, więc chyba był to tylko debiut książkowy?- Zadebiutowałem w 1963 roku w "Weteranie". Byłem wtedy na zlocie inwalidów w Sierakowie. I tam mnie namówiono, bym wystąpił przy ognisku z wierszem. Zainteresował się tym jeden z redaktorów, właśnie z "Weterana". Potem szło to już systematycznie. Publikowałem w różnych czasopismach, najwięcej w "Tygodniku Kulturalnym", gdzie za poezję odpowiadał Tadeusz Nowak. I muszę tu dodać, iż dziwię się, że w wydawanych przez Zakład Nagrań i Wydawnictw książkach mówionych jest tak mało twórczości Nowaka - wspaniałego człowieka i poety.- Czy to Pana mistrz?- Jakiś wzór tak, ale żebym czerpał z jego rad, to nie.- A inne wzory, ulubieni poeci?- Długo lubiłem twórczość Stanisława Grochowiaka... Później znalazłem innych mistrzów, takich jak ksiądz Jan Twardowski, Roman Brandstaetter.- W Pana twórczości jest dużo przyrody, ale traktowanej nie jako piękno, lecz element bytu. Człowiek jest wpleciony w kosmos, w naturę. Tomik "Góry nad górami" może być tu przykładem. Czy to świadome zamierzenie?- Trzy moje tomiki: "Noce ze słońcem", "Było światło" i "Słowem - światłem", jak Pani widzi, mają w tytule światło. I chciałem tym tomem temat "światła" zakończyć, bo boję się przesytu czytelników, ale Włodzimierz Sedlak, któremu ten tom wysłałem, zachęcił mnie jednak, abym coś jeszcze na temat światła powiedział. Więc jeszcze jeden tom napiszę, ale będzie to inne spojrzenie. Teraz frapuje mnie temat gór - to jedno z najwspanialszych miejsc, które otaczają człowieka. Wielka tajemnica, misterium małości człowieka, ale wielkości Boga. Moje góry biblijne w zbiorku "Góry nad górami", kto wie czy nie są w poezji pierwsze i jedyne.- Jest Pan niezwykle aktywnym człowiekiem. Odbywa Pan mnóstwo spotkań z czytelnikami. Wyjaśnia Pan to w wierszu "Dlaczego piszę":sobie?@ ludziom?@ Bogu?@ przed bramą nieba Anioł@ otwiera tom poezji@ boję się czy zrozumie@ są to obrazy ziemi@ wysłane do Boga@ na adres człowieka@- Jak te spotkania z czytelnikami przebiegają, jak przyjmowane są Pana wiersze?- Byłem przecież nauczycielem, zatem potrafię nawiązać kontakt i z dyrektorami szkół i z młodzieżą, bo to z nią się najczęściej spotykam. Są to wspaniałe spotkania, trwające czasem 5_#6 godzin. Kiedy pracowałem jeszcze w Owińskach i miałem mnóstwo pomysłów, zorganizowałem konkurs dla uczniów klas IV - VIII. Chodziło o napisanie wiersza na wybrany temat. Powstały bardzo ciekawe utwory, opublikowane później w warszawskim czasopiśmie "Okolice". Teraz już się mniej w takie rzeczy angażuję, ale podczas spotkań nierzadko przychodzą do mnie słuchacze, którzy już na moich spotkaniach byli i widzę, jak się zmienili, rozwinęli intelektualnie.- A co należałoby robić, aby zwiększyć krąg odbiorców. Poezja jest przecież dość hermetyczna?- Trzeba pisać, zabiegać o słuchaczy i o tej poezji mówić. Kiedy opowiadam małym dzieciom o Św. Franciszku, Maksymilianie Kolbe czy bracie Albercie, którym poświęciłem książkę "Święci wśród nas" - to później recytuję wiersze z innych moich książek, aby im swoją twórczość przybliżyć; napisałem przecież wiersze o matce. Ten temat bliski jest dzieciom. W niektórych miejscowościach często bywam, na przykład w Grodzisku Wielkopolskim jestem niemal nadwornym poetą - od 1982 roku jeżdżę tam prawie rokrocznie. Kiedyś na jakąś rocznicę napisałem im tekst szkolnej pieśni. W latach osiemdziesiątych przy Zarządzie Głównym powstała Rada Kultury i Sztuki. Nie spełniła ona jednak oczekiwań. Dlaczego?- Byłem w grupie jej inicjatorów. Ostatnie spotkanie odbyło się w sierpniu 1991 roku, a więc ponad dwa lata temu. Od tego czasu nic mi nie wiadomo, czy Rada jest, czy jej nie ma. Pisałem w tej sprawie do pana Andrzeja Kaszty, do Andrzeja Bartyńskiego - jej przewodniczącego, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Rada mogła wykorzystać swoje kompetencje i można było pewne rzeczy zrobić. Proponowałem - i to nie tylko Radzie, ale i władzom Związku - powołanie fundacji, gromadzącej pieniądze na wydawanie twórczości niewidomych. Myślałem o pisarzach, ale to również mogłyby być nagrania muzyków. Należałoby zrobić dokumentację oryginalnych nagrań aktorskich. Proponuję to tyle lat i nikt tego nie słyszy...- Miejmy nadzieję, że ktoś jednak usłyszy... Dziękuję Panu za rozmowę.Od redakcjiStanisław Leon Machowiak urodził się w 1935 roku. Po ukończeniu szkoły podstawowej rozpoczął pracę jako robotnik w spółdzielni niewidomych "Sinpo" w Poznaniu. Pracując, ukończył liceum i studia wyższe na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. W latach 1975_#88 pracował jako nauczyciel w Ośrodku Szkolno_Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych w Owińskach.Tomiki poezji: "Noce ze słońcem" (1982), "I było światło" (1986), "Tak ich zapamiętałem" (1988), "Jak krzyk milczenia" (1990), "Słowem - światłem" (1991), "Niech milczą słowa" (1992), "Góry nad górami" (1993). Książki dla dzieci:"W mieście ratuszowych koziołków" (1990), "Święci wśród nas" (1992). W roku 1988 Zakład Nagrań i Wydawnictw P$z$n wydał na kasecie wybór wierszy poety. Utwory S. L. Machowiaka tłumaczone są na język esperanto.

Pochodnia  grudzień 1993

 

Tańczące żywioły

"Moją ojczyzną mowa, która nie kłamie" - pisze Stanisław Leon Machowiak w wierszu "Ojczyzna", otwierającym tomik "Między żywiołami", kolejny, wydany w Białej Serii Biblioteki Poetyckiej pod redakcją Nikosa Chadzinikolau w Poznaniu. Autor dedykuje go sponsorowi, Januszowi Brzezińskiemu, dyrektorowi Zakładu Produkcji Wód Mineralnych "Ralco" w Grodzisku Wlkp. Jest to dwunasty zbiór wierszy Machowiaka.

Teksty są w większości drobnymi ledwo uchwytnymi obrazkami, pełnymi blasków i cieni. Całość, poza kilkoma wierszami wstępnymi, podzielona jest na cztery cykle: Woda, Powietrze, Ogień, Ziemia. Żywioły te pulsują, splatają się i walczą ze sobą. Woda - "dopełnienie nieba" "pulsuje jak nerw", jest "jak matka bez tajemnic", "jej źródła jak ocalenie". Wiersze stają się dynamiczne dzięki animizacjom i personifikacjom: wiatr modli się, biegnie, zatapia dłonie w jutrzni, ziemia tańczy przed słońcem, rzeki krzyczą, wiatr uderza w dzwony, chmury dzwonią deszczem itp.

Teksty erotyczne są świeże, lekkie, z częstymi odniesieniami do antyku: "Zakwitanie", "Tęsknota za rajem", "Pieśń niespełniona". W ostatnim cyklu, "Ziemia", zamieszcza autor kilka wierszy o matce, podobnie jak w wydaniach poprzednich. Jest troskliwa, kochająca, zapamięta się ją do końca dni. To "pieśń życia", "niebo w orlich skrzydłach" ("Matka", "Pamiętam", "W raju"). Wiersze czyta się jednym tchem. Rysunki Józefa Petruka dopełniają treści.

**      **       **Stanisław Leon Machowiak - "Między żywiołami", Biała Seria Biblioteki Poetyckiej Z$l$p, Poznań 1995

Pochodnia  styczeń 1996

 

        Twarze matki i kwiatów

                        Michał Kaziów

aNależy się cieszyć, że wielu naszych niewidomych samorealizacji szuka w różnych formach działalności artystycznej - rzeźbie, muzyce, malarstwie oraz twórczości literackiej. Te dokonania na pewno poszerzają wiedzę społeczną o uzdolnieniach niewidomych, ich możliwościach poszukiwania własnego języka artystycznego. Organizatorzy wystaw, na których eksponowana jest twórczość niepełnosprawnych, zawsze przyciągają sporą publiczność spoza środowiska niewidomych. Ważne to jest szczególnie teraz, kiedy wielu niewidomych utraciło pracę. Dotyczy to również integracji społecznej niewidomego. Nawet lansowany program, by niewidomy uczęszczał do normalnej szkoły, jest bardzo piękny, warty upowszechnienia. Cóż, jeśli ciągle daleki do pełnego zrealizowania. Warto więc przyglądać się z akceptacją tym osobom pozbawionym wzroku, które mimo wszystko w tak trudnej sytuacji nie pozostają w biernym oczekiwaniu, ale jednak poszukują własnej drogi. I nie czekają, by Związek za nich wszystko zrobił.

Do takich osób niewątpliwie należy zaliczyć, mającego na swym koncie wiele publikacji książkowych, Stanisława Leona Machowiaka, poetę z Poznania. On to właśnie często zaskakuje mnie swoją pomysłowością i operatywnością. Swoją postawą zaświadcza, że daleko mu do poddania się determinantom własnego losu. I chwała mu za to. W sposób wytrwały stara się docierać do różnych instytucji i osób prywatnych także, by znaleźć środki na publikację swoich zbiorków poetyckich. Współpracuje też z widzącymi literatami ze środowiska pisarskiego, by móc realizować swoje cele. To właśnie daje konkretne owoce. Wiadomo bowiem, że nawet czysto fizyczna pomoc w tym przypadku jest bardzo potrzebna. Nie mówiąc już o jakiejś konsultacji artystycznej.

Ostatnio ukazały się dwa zbiorki wierszy Machowiaka: "Światła na rozdrożach" i "Matki w kwiatach" 1/. Wystarczy wziąć do ręki obie publikacje, aby przekonać się jak starannie są wydane, obydwie z wstępami Nikona Chadzinikolau. Zwłaszcza zbiorek "Matki w kwiatach" może się spodobać czytelnikom, gdyż na jego urodę mają wpływ liczne kolorowe ilustracje, przedstawiające piękne kwiaty malowane przez Reginę Siwko z Koszalina. Plastyka i poezja współistnieją tu w idealnej symbiozie. Wzajemnie się dopełniają i zachęcają do przeczytania tej książki.

Tematem przewodnim we wszystkich wierszach jest matka. Zapoznana w dzieciństwie, przywoływana z pamięci, ożywiająca wyobraźnię i tęsknotę, ta najpiękniejsza i o wyidealizowanym sercu. Jest odrębna, związana z własnymi przeżyciami, więc może się do niej poeta zwracać bezpośrednio z synowską prośbą: "Mamo, ogrzej zmarznięte ręce, jak przed laty". Ale też może sama myśl o Niej dawać w chwilach trudnych ukojenie, albowiem: "codziennie wraca/ gwiezdnym wozem/ żeby mnie uspokoić/ przed nadchodzącą burzą". To jest też ta matka, której kochający syn chciałby przynieść kwiaty, a wie, że te kwiaty może przynieść tylko jako znak pamięci, na grób. W wierszach Machowiaka jest więc zawarta próba odwzajemnienia się za otrzymaną matczyną dobroć. Poeta poznał dobroć własnej matki, ale też wie, że jest to szersza sprawa. Wierzy i wierzy nienadaremnie, że wszystkie matki "czuwają na kolanach z naręczami dobroci". Pisze więc poeta wiersze-kwiaty. Składa je z wdzięcznością, gdyż "Twoja twarz we mnie nie wygasła". Ulega nastrojowi. Stara się przy pomocy słów najprostszych wypowiedzieć własne uczucia. Myślę, że ta książeczka znajdzie czytelnika. Tomik poetycki "Matki w kwiatach" Stanisława Machowiaka powinien znaleźć się w szkołach specjalnych dla niewidomych jako lektura, służąca w podtrzymywaniu więzi uczuciowej z rodzicami, a zwłaszcza z matką.

1/ Stanisław Leon Machowiak: "Matki w kwiatach", Dom Wydawniczy "Koziołki Poznańskie", 1997,

Pochodnia  wrzesień 1997

 

 

Order za uśmiech

Zbigniew Niesiołowski

`tt

Znany w naszym środowisku poeta STANISŁAW LEON MACHOWIAK 30 maja 2000 roku został Kawalerem Orderu Uśmiechu. Jak wiadomo, jest to jedyne w świecie wyróżnienie nadawane na wniosek dzieci. Z tej okazji udałem się do pana Staszka, by złożyć mu gratulacje we własnym imieniu oraz w imieniu czytelników "Pochodni", a także poprosić o krótki wywiad.

 

- Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedział się pan o przyznaniu orderu?

- W marcu zadzwoniono do mnie z Kapituły Orderu i wówczas dowiedziałem się, że jeszcze w zeszłym roku dzieci ze szkoły nr 33 im. Zdobywców Cytadeli Poznańskiej wystąpiły z wnioskiem w tej sprawie. Była to dla mnie duża niespodzianka. Nigdy nie przypuszczałem, że moje liczne spotkania autorskie zaowocują tak miłą dla mnie inicjatywą.

- Czy domyśla się pan, czym podbił pan serca małych czytelników?

- W czasie spotkań autorskich z dziećmi staram się przekazać te wartości, które budują miłość do człowieka, regionu, kraju czy środowiska, w którym one żyją. Młodszym dzieciom dużo mówię na temat matki, wspaniałej symbolicznej postaci, starszym mówię o człowieku, który powinien nieustannie piąć się w górę. W moich opowieściach, a także wierszach symbolizują to góry biblijne.

- Wspomniał pan o spotkaniach z dziećmi i młodzieżą. Proszę powiedzieć, ile takich spotkań odbywa pan rocznie i jak one przebiegają?

- Spotkań mam bardzo dużo, ponad 60 rocznie. Organizują je nauczyciele i bibliotekarze. Przyjeżdżam do szkoły, gdzie czeka na mnie około 50 dzieci. Najpierw opowiadam o sobie, o swojej drodze życiowej, potem przechodzę do twórczości. Mówię o książkach, które wydałem i o tym, co jest tematem moich wierszy. A jest nim nieustanne poszukiwanie jasności, tej najwyższej, nieprzemijającej. Takie spotkanie trwa 45 minut, ale jeśli trzeba, nauczyciele przedłużają je nawet do godziny. Dzieci oczywiście potem zadają pytania, ja udzielam odpowiedzi, wypisuję dedykacje i składam autografy, jeśli dzieci kupiły książki.

- Panie Staszku, spotyka się pan z około 3000 dzieci i młodzieży rocznie. Czy z pana obserwacji wynika, że młodzież zainteresowana jest tylko grami komputerowymi, kasetami video i telewizją?

- Te wszystkie obiegowe opinie w moim przekonaniu są nieprawdziwe. Młodzież jest bardzo zainteresowana twórczością literacką i naprawdę wrażliwa. To, czy się do niej trafi, zależy od tego, kto i jak potrafi przekazać te wartości, które znajdują się w wierszach czy utworach prozatorskich. Są tacy pisarze i poeci, którzy nie potrafią dotrzeć do młodzieży. Słyszałem o takim literacie, którego szkoły nigdy więcej nie zaproszą, ponieważ obrażał młodzież, używając nieparlamentarnych zwrotów.

- Pan jest bardzo aktywny w kontaktach z czytelnikami. Czy odnosi pan wrażenie, że ci, którzy kupują tomiki pana wierszy, są tym naprawdę zainteresowani i czytają je?

- Jestem przekonany, że czytają, ponieważ mam trzy grube tomy listów od dzieci i młodzieży. Te listy są najczęściej dla mnie bardzo miłe, chociaż czasem zdarzają się również opinie krytyczne. Od ponad dwudziestu lat miewam takie spotkania i wszystko rejestruję, więc nie opieram się tylko na wrażeniach czy zawodnej pamięci, lecz wszystko mam udokumentowane.

- Czy to, że pan nie widzi, jest w centrum zainteresowania dzieci i młodzieży na tych spotkaniach?

- Nie, raczej nie, wiedzą oczywiście, że ja nie widzę, bo o tym mówią nauczyciele. Ja również wspominam o tym w moim wystąpieniu, ale są na tyle delikatni, że tego tematu nie drążą.

- Wydał pan 17 tomików wierszy, ile jest w tym książek dla dzieci?

- Oprócz 17 tomików wierszy wydałem też jeden tom prozy, w tym są trzy tomiki dla dzieci: "W mieście ratuszowych koziołków", wydanie pierwsze, drugie wydanie poszerzone i zmienione, oraz "Święci wśród nas". Pierwszy tytuł, jak słyszę, w szkołach i w księgarniach jest bardzo poszukiwany. Miało się ukazać jego trzecie wydanie, ale wydawnictwo popadło w tarapaty finansowe i na razie sprawa jest zawieszona.

- Panie Staszku, ile książek wydał pan przed 1990 rokiem, a ile po tej dacie?

- Przed rokiem 1990 wydałem 4 tomiki, a w latach 90. co roku ukazuje się jeden, a niekiedy nawet dwa.

- Jak to jest, że wszyscy narzekają na to, że komercja zabija poezję, a panu się udaje?

- Potrafiłem dostosować się do reguł gry rynkowej i nie tylko piszę poezje, ale szukam sponsorów, załatwiam sprawy wydawnicze i rozprowadzam swoje książki. W tej chwili pod moją redakcją ukazały się lub będą się ukazywać trzy antologie poezji: o Gostyniu, Kościanie i Kaliszu. Ta ostatnia w wydaniu bibliofilskim, na pięknym kredowym papierze. Dlatego pod moją redakcją, ponieważ to ja ściągałem poznańskich poetów, którzy pisali o tych miejscowościach i swoim w nich pobycie. Potem doprowadziłem do zebrania tych wierszy, zapewniłem im odpowiednie graficzne oprawy i wydanie. W czerwcu ukażą się "Baśnie w królestwie wichrów", z pięknymi ilustracjami młodej graficzki. Wydanie tego tomiku udało się załatwić w Olsztynie. Na szczęście nie brakuje sponsorów, którzy są zainteresowani tym, by w książce ukazała się o nich wzmianka. W ten sposób i oni zapisują się we wdzięcznej pamięci czytelników.

- Jak to jest, że wśród tylu czasochłonnych zajęć znajduje pan jeszcze chwile na pisanie? Jak przebiega pana proces twórczy?

- Nie wiem, jak ja to robię i kiedy to robię, ale robię. Te moje wiersze powstają wszędzie: w drodze, w hotelu. Wieczorem, gdy kładę się spać, nagle przychodzi natchnienie i trzeba szybko wstać i zapisać, bo to nigdy nie wróci. Tylko raz w życiu udało mi się napisać wiersz, którego nie poprawiałem. Do każdego wiersza zwykle wracam po tygodniu lub dwóch, i coś tam wnoszę nowego. Poza tym jestem nowoczesnym poetą, piszę przy pomocy komputera. Gdyby nie to wspaniałe narzędzie pracy, nie wiem, jak bym dał sobie radę. Dzisiaj nie wyobrażam już sobie pracy z maszyną czarnodrukową czy brajlowską.

- Jeśli dobrze pamiętam, otrzymał pan komputer, mając 58 lat. Doskonale go pan opanował mimo tego, iż ma pan jedną rękę niewładną.

- Radzę sobie jak mogę, chociaż czasami są problemy. Ostatnio program zbuntował się i nie chciał numerować stron. Był u mnie przedstawiciel firmy, która mi ten program sprzedała, ale nie poradził sobie. Mam jednak nadzieję, że coś z tym zrobią. Ja do tego stopnia zrosłem się z komputerem, że nawet koperty adresuję przy pomocy drukarki komputerowej. Bez tego nie dałbym rady prowadzić tak rozległej korespondencji z innymi poetami, sponsorami czy wydawcami, a także czytelnikami. Codziennie wysyłam kilkanaście listów.

- Jak przebiegła uroczystość nadania panu Orderu Uśmiechu?

- Prowadziła ją uczennica. Na początku powitała prominentnych gości z Poznania i województwa. Potem podeszły do mnie dziewczynki i na tacy przyniosły puchar z sokiem z cytryny, który musiałem wypić z miłym uśmiechem na twarzy, a potem miał miejsce akt nadania mi Orderu Uśmiechu. Dokonał tego przedstawiciel kapituły. Uroczystość zakończył program artystyczny w wykonaniu dzieci z tejże szkoły, na który złożyły się piosenki z moimi słowami, wiersze napisane przeze mnie i przez dzieci. Po uroczystości zaprosiłem gości na małe przyjęcie.

- Życzę panu wielu wspaniałych przeżyć związanych z kontaktami z dziećmi i młodzieżą i jeszcze raz gratuluję w imieniu własnym i czytelników "Pochodni".

`rp

Rozmawiał

ZBIGNIEW NIESIOŁOWSKI

`rp

Pochodnia lipiec 2000

 

Upominek dla matki

 nie lękaj się światła

nocą iskrzących gwiazd

bijących serc

słów wypełnionych blaskiem

dobroci

Nie lękaj się ciszy

amilczących kamieni

przyjścia Boga

Druga strona światła

to także On

/Ze zbioru: "Po drugiej stronie światła"/

Niewidomy poeta z Poznania - Stanisław Machowiak - mimo obiektywnych trudności, ciągle jest obecny na rynku wydawniczym.

 w ubiegłym roku Opactwo Benedyktynów w Krakowie w Tyńcu wydało zbiór jego pięciu pieśni kościelnych. Są one  rozpisane na dwa, trzy i cztery głosy.    Muzykę  przygotował Prof. Marian Machura z Krakowa. Wydanie,  jak twierdzą znawcy, jest piękne. Książeczkę można kupić  w księgarniach w całym kraju

. Autor przygotował trzecie, poszerzone wydanie książki dla dzieci: "W mieście ratuszowych koziołków" Książka ukazała się  w kwietniu br. Ilustracje znajdujące się w niej   wykonały dzieci ze szkoły podstawowej i gimnazjum. "Ratuszowe koziołki" wpisują się w obchody 750 lecia lokacji Miasta poznania  .

Stanisław Machowiak jest bardzo popularny wśród młodzieżowych czytelników. Znają go nie tylko z książek, ale i licznych  spotkań autorskich z uczniami szkół podstawowych i średnich. Takich spotkań każdego roku jest około siedemdziesięciu. Tak wielka aktywność twórcza i społeczna zasługuje na podziw i uznanie.   

 Tę optymistyczną informację niech zakończy fragment recenzji zatytułowanej "Kwiaty dla matki" autorstwa Teresy Januchty.

      "Stanisław L Machowiak,  Autor kilkunastu zbiorów poetyckich m.  in. : "Noce ze słońcem",  "I było światło", "Słowem-światłem", "Góry nad górami " -   koncentruje swoje liryczne rozważania wokół szeroko rozumianej miłości, która jest dla niego jak biała laska prowadząca do zrozumienia Boga i człowieka. W tej problematycemieści się także zagadnienie relacji z bliskimiosobami, zwłaszcza z matką. Kilka lat temu Dom Wydawniczy "Koziołki Poznańskie" opublikował zbiór jego wierszy poświęconych matce, zatytułowany: Matki w kwiatach", bogato ilustrowany reprodukcjami obrazów Reginy Siwko. Nakład, niestety, dawno się wyczerpał. Drugiego, poszerzonego wydania tego zbioru, podjęło się Wydawnictwo Wolsztyńskie "Woldruk",  zmieniając tytuł na: "Mamo, wiem że jesteś". Zawarte w nim wiersze są trenami, pełnymi ciepła i optymizmu.  Można śmiało powiedzieć, że cały tomik poetycki to jeden wielki poemat o matce,

Nie tylko o tej jednej, konkretnej, lecz o wszystkich matkach świata. Mechanizmy matczynych zachowań są przecież zawsze i wszędzie takie same, niezależnie od czasu i miejsca, koloru skóry czy wyznania.

Myślę, że taka książka byłaby najmilszym upominkiem dla każdej żyjącej matki. Nie zawsze przecież potrafimy znaleźć słowa dla wyrażenia swoichuczuć. Niekiedy czujemy się zażenowani, wstydzimy się łez wzruszenia i górnolotnych słów. Poeta przychodzi nam z pomocą. Wystarczy, wręczając ten osobliwy upominek, dodać:"ja tak czuję, mamo"..

Pochodnia  czerwiec 2003

 

 Barwy ciemności

Poeta Stanisław Leon Machowiak debiutował w 1982 roku tomikiem wierszy „Noce ze słońcem”. Od tej pory wydał osiemnaście tomików poezji (w tym trzy dla dzieci). Wydał też „Wybór wierszy” na trzech kasetach magnetofonowych. Jego poezja była tłumaczona na język esperanto, niemiecki i ukraiński. Jest on również „Kawalerem Orderu Uśmiechu”. O tym wybitnym niewidomym poecie pisze inny znany poeta i satyryk Lech Konopiński. Poniższy tekst jest wstępem do przygotowywanego do druku nowego tomiku wierszy S. Machowiaka, przetłumaczonego tym razem na pięć języków.

Legenda głosi, że stojący u kolebki literatury europejskiej autor „Iliady” i „Odysei” - Homer był ślepy. Historycy i badacze literatury od dawna próbowali podważyć tę opinię. Czyż najważniejszy poeta starożytności mógłby tworzyć swe arcydzieła, nie widząc świata bożego?! Przecież już Arystoteles uważał, że właśnie Homer jest typowym przykładem twórcy, umiejącego najlepiej odtwarzać blaski i cienie człowieczego losu! To on potrafi najdoskonalej odkrywać i opisywać wszystko co podstawowe, prawdziwe i najważniejsze wokół nas. Czyż niewidomy mógłby być przewodnikiem po świecie bogów, ludzi i herosów, po ścieżkach rzeczywistości tak często niepojętej i niezrozumiałej nawet dla ludzi, dostrzegających bez trudu całą gamę barw ziemskich dni i nocy?! Pytania możemy mnożyć, przykłady przytaczać, ale odnalezienie klucza do świata ociemniałych poetów nie jest łatwe.

Późny wnuk Homera - Stanisław Leon Machowiak - od kilkudziesięciu już lat fascynuje czytelników swymi wierszami - pogodnymi, jasnymi i szczerymi jak podanie ręki. Mówi o sprawach zwykłych i codziennych, a przecież tak bliskich każdemu człowiekowi. Nie tworzy eposów jak jego wielki protoplasta, ale sam wielokrotnie mogłem zaobserwować, z jaką wdzięcznością przyjmowane są perełki poezji, rozsiewane przez Staszka w różnych środowiskach. Jego wiersze, dobywane słowem-światłem z ciemności, skrzą się wszystkimi barwami codzienności. Kochają go dzieci, które prowadzi za rękę po mieście ratuszowych koziołków, Poznaniu. Cenią Machowiaka dorośli za piękne i mądre wiersze o rodzinie, o sprawach najbliższych i ostatecznych, a także za stawianie mostów między światem widzących i niewidomych.

Grecki filozof, Diogenes z Synopy, wsławił się tym, że w biały dzień chodził z zapaloną latarnią i wszystkich zaintrygowanych tym ludzi przekonywał, że szuka Człowieka. Stanisław Machowiak, dzięki wewnętrznemu światłu, Człowieka odnalazł w sobie i potrafi się z nami swoim widzeniem świata podzielić. Jest w nim tyle ciepła, radości życia i pogodnego uśmiechu, że wystarczy dla wszystkich!

Diogenes zasłynął ongiś z odpowiedzi udzielonej słynnemu Aleksandrowi Wielkiemu. Na pytanie, czego by sobie życzył, prosił jedynie, żeby odsłonić słońce. Staszkowi Machowiakowi nikt słońca już nie odsłoni, za to on - swoim światłem i przyjaznym, serdecznym stosunkiem do świata i ludzi potrafi czarem poezji odsłonić nam niedostrzegalne barwy jakże szarej często rzeczywistości.

Walory wierszy Machowiaka potrafili docenić tłumacze jego utworów. Czytajmy i zachwycajmy się utworami Poety, który potrafi nam pokazać wspaniały koloryt ludzkiego bytowania. Zobaczmy, jak pięknie rozkwitają te wiersze w blasku cudzoziemskich słów!

Podobno aż siedem miast-państw greckich toczyło spór o to, które z nich jest naprawdę ojczyzną Homera. Nikt nie będzie prowadził takich sporów o Stanisława Machowiaka. On sam swoją twórczością zaświadcza, że jego ojczyzną jest Wielkopolska, a w niej „niepodła całkiem” wieś - Lubonia. Tutaj Staszek ujrzał światło dzienne i tutaj je w latach wojny na zawsze utracił. A mała Lubonia, która jest dumna, że w 1831 roku gościła Adama Mickiewicza, może się też poszczycić tym, że dała Wielkopolsce zakochanego w Poznaniu i w Ziemi Nadobrzańskiej poetę, Stanisława Machowiaka. To on - za miłość okazywaną bliźnim, a szczególnie tym najmłodszym, odznaczony został przez nich Orderem Uśmiechu. To najwspanialsze wyróżnienie, jakie może spotkać poetę, który - sam żyjąc w ciemności - potrafi nam pokazać barwy świata.

Lech Konopiński

Pochodnia  grudzień 2003

 

fWstęp  

     Prawie każdy poeta

 dokonuje w pewnym momencie życia pierwszej oceny swojego dorobku twórczego i wydaje poezje wybrane. Wybór taki jest zwykle świadectwem osiągnięcia pewnej dojrzałości artystycznej, a zarazem stanowi akt szczególnej nobilitacji pisarskiej. Nie inaczej jest ze Stanisławem Leonem Machowiakiem. Opublikował już kilkanaście tomików wierszy, Więc niniejszym wyborem próbuje podsumować i, być może, zamknąć dotychczasowy etap swojej twórczości.  

Nota bio- bibliograficzna  na okładkach jego kolejnych zbiorków brzmi tak:"Urodził się 8 maja 1935 roku w Luboni, woj. leszczyńskie. Po ukończeniu szkoły podstawowej przeniósł się do Poznania, gdzie pracował jako robotnik w Spółdzielni Inwalidów Niewidomych SINPO. Pracując ukończył szkołę średnią i studia wyższe na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Od 1975 do 1989 roku pracował jako nauczyciel w Ośrodku Szkolno- Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych w Owińskach. Debiutował w 1982 roku w "Czytelniku" tomikiem poetyckim pt. Noce ze słońcem.

Do tej noty trzeba koniecznie dodać ważną i istotną informację, aby czytelnik mógł lepiej zrozumieć czytane wiersze.  Mianowicie autor w dzieciństwie utracił wzrok i wszystkie jego osiągnięcia są dziełem  człowieka ociemniałego.    

Już w tytułach zbiorków Stanisława Machowiaka szczególnie zwraca uwagę  wszechobecny motyw światła. Wymieńmy kilka z nich:  I było światło (1986), Słowem - światłem (1991), Światło zapisane (1993), Światło przed słowem (1994), Światło na rozdrożach (1997). Nic przeto dziwnego, że i wybór wierszy nie mógł się nazywać inaczej, jak właśnie Do światła.  

Tytuł ten chyba najlepiej oddaje klimat poezji Stanisława Machowiaka, wibruje bowiem pewną dyskretną niejednoznacznością, która może oznaczać i apostrofę,i kierunek czy cel drogi poetyckiej autora.  

Ale owo tytułowe światło ma jeszcze inny, bardziej dramatyczny, bo dosłowny wymiar. Oto poeta, pogrążony w bezmiarach niewidzenia, całą mocą osobowości i całą siłą talentu stwarza światło w swojej poezji, gdyż pragnie, jak każdy człowiek, oglądać kolory i kształty, widzieć piękno ziemi i nieba, podziwiać dzieła boskie i ludzkie. Wiersze zmieniają się w pełne ekspresji zaklinania świetlne, które roztaczają przed nami piękne poetyckie obrazy świata zewnętrznego (jak choćby owe jodły miedziane o świcie, jak postać matki pochylonej na skraju światła z szalikiem dla syna, jak panorama gór rozstępujących się przed poetą nadmiarami światła ).  Z drugiej strony równie obrazowo wyczarowują niedostępne dla nas, przedziwne, hipnotyzujące powidoki " widziane palcami"  (jak owa "róża pełna po brzegi i niepodzielna" czy " krzyk milczenia, kąsający ślepą łzą oka" ).  

Po wielu cierpieniach i rozpaczach, depresjach, a nawet myślach samobójczych dochodzi poeta do tego, że rozpromienia się nad nim światło najcenniejsze - zgody na swój los. Znajduje to wyraz w szczęśliwym sformułowaniu: " życie jest dla mnie".  

 W zdobyciu takiej konstruktywnej postawy niewątpliwy udział miały dwie najważniejsze istoty w życiu poety, najpierw matka, potem żona. Im też wyraża autor w wielu wierszach głęboką wdzięczność za troskę i pomoc. Przytoczmy liryk Twoje dłonie:  

gdyby nie twoje dłonie  

kto by mi błogosławił  

czym ogarnąłbym wiatr  

 

agdyby nie twoje dłonie  

jak zatrzymałbym Ziemię  

czym poznawałbym świat

   Zupełnie szcególnym bohaterem lirycznym poezji Stanisława Machowiaka jeśli tak można powiedzieć, jest... Bóg, Owo " światło ciemności", jak Go paradoksalnie określa. Ma z Nim poeta spraw bez liku, toczy spory o wszystko - o niepojętość świata i o przemijanie, o piękno życia i grozę śmierci, wreszcie o tragedię osobistą. A czyni to w pełnej skali środków wyrazu i stanu duszy - od dramatycznych sprzeciwów:  

    

jeśli dla Ciebie tylko  

proch znaczę  

to wstając z prochu jeszcze  

zobaczę  

 

   - po dziecięcą ufność:  

światło we mnie jest inne

spójrz jak ono się spala  

igrałem z Tobą tak niewinnie  

czy to Cię nie zniewala  

 

   Mimo wahań i zwątpień poeta wierzy niezłomnie, że Bóg, który w swojej wszechmocy dopuścił na niego kalectwo, poprowadzi go niezawodnie ku odpowiednim przeznaczeniom. Tylko trzeba Mu zaufać. A najwspanialsze spotkania z Bogiem odbywają się w górach, albowiem - według poety - góry są po to, aby Bóg zstępował na nie do człowieka oraz aby człowiek wspinał się na nie do Boga. Trudno o piękniejszą rację istnienia gór.   

   Stanisław Machowiak, choć ma już stosunkowo obfity dorobek, należy do najbardziej małomównych poetów polski. Swoje wiersze, o rozległych nieraz obrazach poetyckich, szkicuje zazwyczaj kilkunastoma słowami w kilku linijkach. Taka chwalebna oszczędność budulca językowego dowartościowuje... czytelnika, zmusza go bowiem do większej samodzielności interpretacyjnej. Rygor związłości zawdzięcza poeta głównie umiejętnemu korzystaniu z prostej figury stylistycznej, jaką jest antyteza. Zderzone ze sobą przeciwstawne obrazy, sprzeczne pojęcia, wykluczające się sensy eksplodują dynamicznymi, zaskakującymi wizjami o wielowarstwowej wymowie, a jednocześnie pozwalają uniknąć rozwlekłości. Kiedy poeta zwraca się do żony, mówi o" drodze do niej i bezdrożu do siebie", zaś o matce pisze tak:  

 

z Jej milczenia  

uczyłem się słów  

z Jej bezsennych nocy  

zstępował na mnie sen  

z Jej trwogi  

rodził się dla mnie spokój

 

   Kunsztowne niedomówienia, skróty myślowe, aluzje sprawiają, że poezję Stanisława Machowiaka cechuje jemu tylko właściwa, oryginalna powściągliwość poetycka i takt artystyczny - cenne i rzadkie dzisiaj zjawiska w zalewie agresywnego pustosłowia. Najlepiej widać to w autoironicznej miniaturze, która świadczy również o wysokim poczuciu humoru poety:  

miałem szczęście być w górach  

na szczytach obłoków  

bogowie zamknęli oczy  

widząc mnie nad przepaścią  

 

   Obok wielu podobnie lekkich strof poeta zdobywa się także na żarliwe deklaracje, żeby przytoczyć wiersz Przysięga:  

 

przysięgam na korzenie drzew  

że nigdy cię nie opuszczę  

amoja ziemio  

ostatnia desko ratunku  

 

   Tam zaś gdzie trzeba zająć zdecydowane stanowisko, nie zawaha się autor przed szlachetną jednoznacznością. Mówi o tym wiersz  O wartości słów który można uznać za utwór programowy:  

 

słowom potrzeba  

odkupienia  

w pustym brzmieniu  

potaniały myśli  

awołam o powrót  

do znaczenia

 

   Może właśnie przez takie nadawanie słowom pełnego, głęboko osobistego znaczenia udało się poecie, pogrążonemu " w nocy źrenic", zapalić na świecie tyle mężnego światła, że rozjaśnia ono mroki także tym, którzy widzą.  

 Klemens Górski

 Order za uśmiech

Znany w naszym środowisku poeta Stanisław Leon Machowiak 30 maja 2000 roku został Kawalerem Orderu Uśmiechu. Jak wiadomo jest to jedyne w świecie wyróżnienie nadawane  na wniosek dzieci. Z tej okazji udałem się do pana Staszka, by złożyć mu gratulacje we własnym imieniu oraz w imieniu czytelników "Pochodni", a także poprosić o krótki wywiad.

- Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedział się pan o przyznaniu orderu?

- W marcu zadzwoniono do mnie z Kapituły Orderu i wówczas dowiedziałem się, że jeszcze w zeszłym roku dzieci ze szkoły nr 33 im. Zdobywców Cytadeli Poznańskiej wystąpiły z wnioskiem w tej sprawie. Była to dla mnie duża niespodzianka. Nigdy nie przypuszczałem, że moje liczne spotkania autorskie zaowocują tak miłą dla mnie inicjatywą.

- Czy domyśla się pan, czym podbił pan serca małych czytelników?

- W czasie spotkań autorskich z dziećmi staram się przekazać te wartości, które budują miłość do człowieka, regionu, kraju czy środowiska, w którym one żyją. Młodszym dzieciom dużo mówię na temat matki, wspaniałej symbolicznej postaci, starszym mówię o człowieku, który powinien nieustannie piąć się w górę. W moich opowieściach, a także wierszach symbolizują to góry biblijne.

- Wspomniał pan o spotkaniach z dziećmi i młodzieżą. Proszę powiedzieć, ile takich spotkań odbywa pan rocznie i jak one przebiegają?

- Spotkań mam bardzo dużo, ponad 60 rocznie. Organizują je nauczyciele i bibliotekarze. Przyjeżdżam do szkoły, gdzie czeka na mnie około 50 dzieci. Najpierw opowiadam o sobie, o swojej drodze życiowej, potem przechodzę do twórczości. Mówię o książkach, które wydałem i o tym, co jest tematem moich wierszy. A jest nim  nieustanne poszukiwanie jasności, tej najwyższej, nieprzemijającej. Takie spotkanie trwa 45 minut, ale jak trzeba, to nauczyciele przedłużają je nawet do godziny. Dzieci oczywiście potem pytają mnie, ja udzielam odpowiedzi, wypisuję dedykacje i składam autografy, jeśli dzieci kupiły książki.

- Panie Staszku, spotyka się pan z około 3000 dzieci i młodzieży rocznie. Czy z pana obserwacji wynika, że młodzież zainteresowana jest tylko grami komputerowymi, kasetami video i telewizją?

- Te wszystkie obiegowe opinie w moim przekonaniu są nieprawdziwe. Młodzież jest bardzo zainteresowana twórczością literacką i naprawdę wrażliwa. To, czy się do niej trafi, zależy od tego, kto i jak potrafi przekazać te wartości, które znajdują się w wierszach czy utworach prozatorskich. Są tacy pisarze i poeci, którzy nie potrafią dotrzeć do młodzieży. Słyszałem o takim literacie, którego szkoły nigdy więcej nie zaproszą, ponieważ obrażał młodzież, używając nieparlamentarnych zwrotów.

- Pan jest bardzo aktywny w kontaktach z czytelnikami. Czy odnosi pan wrażenie, że ci, którzy kupują tomiki pana wierszy, są tym naprawdę zainteresowani i czytają je?

- Jestem przekonanym że czytają, ponieważ mam trzy grube tomy listów od dzieci i młodzieży. Najczęściej listy te są dla mnie bardzo miłe, chociaż czasem zdarzają się również opinie krytyczne. Od ponad dwudziestu lat miewam takie spotkania i wszystko rejestruję. Tak, że nie opieram się tylko na wrażeniach czy zawodnej pamięci, lecz wszystko mam udokumentowane.

- Czy to, że pan nie widzi, jest w centrum zainteresowania dzieci i młodzieży na tych spotkaniach?

- Nie, raczej nie, wiedzą oczywiście, że ja nie widzę, bo o tym mówią nauczyciele. Ja również wspominam o tym w moim wstępnym wystąpieniu, ale są na tyle delikatni, że tego tematu nie drążą.

- Wydał pan 17 tomików wierszy, ile jest w tym książek dla dzieci?

- Wydałem 17 tomików wierszy oraz jeden tom prozy, w tym są trzy tomiki dla dzieci: "W mieście ratuszowych koziołków", wydanie pierwsze, drugie wydanie poszerzone i zmienione, oraz "Święci wśród nas". Pierwszy tytuł, jak słyszę, w szkołach i w księgarniach jest bardzo poszukiwany. Miało się ukazać jego trzecie wydanie, ale wydawnictwo popadło w tarapaty finansowe i na razie sprawa jest zawieszona.

- Panie Staszku, ile książek wydał pan przed 1990 rokiem, a ile po tej dacie?

- Przed rokiem 1990 wydałem 4 tomiki, a w latach 90 co roku ukazuje się jeden, a niekiedy nawet dwa.

- Jak to jest, że wszyscy narzekają na to, że komercja zabija poezję, a panu się udaje?

- Potrafiłem dostosować się do reguł gry rynkowej i nie tylko piszę poezje, ale szukam sponsorów, załatwiam sprawy wydawnicze i rozprowadzam swoje książki. W tej chwili pod moją redakcją ukazały się lub będą ukazywać się trzy antologie poezji: o Gostyniu, Kościanie i Kaliszu. Ta ostatnia w wydaniu bibliofilskim na pięknym kredowym papierze. Dlatego pod moją redakcją, ponieważ to ja ściągałem poznańskich poetów, którzy pisali o tych miejscowościach i swoim w nich pobycie. Potem doprowadziłem do zebrania tych wierszy, zapewniłem im odpowiednie graficzne oprawy i wydanie. W czerwcu ukażą się "Baśnie w królestwie wichrów" z pięknymi ilustracjami młodej graficzki. Wydanie tego tomiku udało się załatwić w Olsztynie. Na szczęście nie brakuje sponsorów, którzy są zainteresowani tym, by w książce ukazała się o nich wzmianka. W ten sposób i oni zapisują się we wdzięcznej pamięci czytelników.

- Jak to jest, że wśród tylu czasochłonnych zajęć znajduje pan jeszcze chwile na pisanie? Jak przebiega pana proces twórczy?

- Nie wiem, jak ja to robię i kiedy to robię, ale robię. Te moje wiersze powstają wszędzie: w drodze, w hotelu. Wieczorem, gdy kładę się spać, nagle przychodzi natchnienie i trzeba szybko wstać i zapisać, bo to nigdy nie wróci. Tylko raz w życiu udało mi się napisać wiersz, którego nie poprawiałem. Do każdego wiersza zwykle wracam, po tygodniu lub dwóch, i coś tam wnoszę nowego. Poza tym jestem nowoczesnym poetą, piszę przy pomocy komputera. Gdyby nie to wspaniałe narzędzie pracy, nie wiem, jakbym dał sobie radę. Dzisiaj nie wyobrażam już sobie pracy z maszyną czarnodrukową czy brajlowską.

- Jeśli dobrze pamiętam, otrzymał pan komputer, mając 58 lat. Doskonale go pan opanował mimo tego, iż ma pan jedną rękę niewładną.

- Radzę sobie jak mogę, chociaż czasami są problemy. Ostatnio program zbuntował się i nie chciał numerować stron. Był u mnie przedstawiciel firmy, która mi ten program sprzedała, ale sobie nie poradził. Mam jednak nadzieję, że coś z tym zrobią. Ja do tego stopnia zrosłem się z komputerem, że nawet koperty adresuję przy pomocy drukarki komputerowej. Bez tego nie dałbym rady prowadzić tak rozległej korespondencji z innymi poetami, sponsorami czy wydawcami, a także czytelnikami. Listów wysyłam kilkanaście codziennie.

- Jak przebiegła uroczystość nadania panu Orderu Uśmiechu?

- Tę uroczystość prowadziła uczennica. Na początku powitała prominentnych gości z Poznania i województwa. Potem podeszły do mnie dziewczynki i na tacy przyniosły puchar z sokiem z cytryny, który musiałem wypić z miłym uśmiechem na twarzy, a potem miał miejsce akt nadania mi Orderu Uśmiechu. Dokonał tego przedstawiciel Kapituły. Uroczystość zakończył program artystyczny w wykonaniu dzieci z tejże szkoły, na który złożyły się piosenki z moimi słowami, wiersze napisane przeze mnie i przez dzieci. Po uroczystości zaprosiłem gości na małe przyjęcie na stojąco.

- Życzę panu wielu wspaniałych przeżyć związanych z kontaktami z dziećmi i młodzieżą i jeszcze raz gratuluję w imieniu własnym i czytelników "Pochodni".

Iwona Różewicz

/Wstęp do zbioru

: "Do światła"  - wydanie 1998 r./

 Poezja, czyli mowa serca - Romuald Szura

 

Dotykając palcami kartek zapisanych pismem brajla, czyta swoje wiersze. Bez trudu nawiązuje bezpośredni miły kontakt ze słuchaczami. W sposób barwny opowiada o znaczeniu światła i słowa nie tylko w swoich lirykach, lecz także w życiu codziennym.

Stanisław Leon Machowiak - poeta, starszy, siwy pan w ciemnych okularach - z czytelnikami z Zielonej Góry spotyka się w Bibliotece Wojewódzkiej im. Cypriana Norwida. - Człowiek to ciekawa istota obdarzona pewnymi darami, np. światłem, mową, pragnieniem spotkania się z drugim człowiekiem - mówi do zgromadzonych na sali i od razu rozwija swą myśl: - Mając kontakt ze znakomitym kapłanem Włodzimierzem Sedlakiem, poznałem jego twórczość. Prof. Sedlak naukowo zajmował się tematem światła. Dotarłem do jego książki "Na początku jednak było światło" i temat ten jakby mnie zdominował. Później więc moje tomiki poetyckie miały tytuły właśnie związane ze światłem. A słowo? Tylko człowiek ma ten dar. Zwierzęta mają jakieś kody, którymi się porozumiewają, a człowiek ma mowę, której nie potrafi do końca wykorzystać... A wśród tej mowy potocznej jest także mowa serca, czyli poezja. I to właśnie jest piękne - opowiada spokojnym, ciepłym głosem poeta.

Już po kilkunastu minutach od rozpoczęcia spotkanie autorskie Stanisława Machowiaka traci powoli swój tradycyjny charakter. Pod wpływem dociekliwych pytań słuchaczy poeta zaczyna opowiadać o trudnych, często dramatycznych przeżyciach człowieka niewidomego, o swoich zmaganiach wewnętrznych jako autora wierszy i opowiadań. Dr Małgorzata Czerwińska, która na Uniwersytecie Zielonogórskim na co dzień zajmuje się tyflopedagogiką, problematyką niepełnosprawności, skupia się na motywie światła. - Jest rzeczą znamienną, że osoba niewidoma może pisać o świetle. I to jest właśnie interesujące w twórczości Machowiaka. Światłu nadaje on ogromne znaczenie. Jest to nie tylko antynomia światło - ciemność, ale także zestawienie prawda - fałsz, dobro - zło. To ma znacznie głębszy wymiar. W twórczości tego poety światło jest także kojarzone z Bogiem, który zajmuje ważne miejsce w tych wierszach. Znajdujemy tam również trudny być może w potocznym rozumieniu problem istoty ślepoty, niepełnosprawności wzrokowej samego twórcy. A czytelnik musi mierzyć się choćby ze strofami, w których autor tłumaczy, że stanął przed Bogiem będącym światłem i w tym świetle stracił wzrok. Bohater wierszy nie odwrócił się od tej jasności, to boskie światło jest przewodnikiem - opowiada pani doktor.

Na stole, za którym siedzi Stanisław Machowiak, leży kilkanaście harmonijek ustnych. Są one własnością jego przyjaciela Ryszarda Małeckiego, uzdolnionego muzyka, który razem z poetą jeździ po Polsce i wzbogaca jego spotkania intymnym graniem. - Stasia Machowiaka poznałem przeszło 40 lat temu. Pracowaliśmy razem w spółdzielni. Ja prowadziłem kulturalne sprawy, opiekowałem się radiowęzłem, a on pracował jako elektroakustyk - zwierza się przyjaciel poety.

- Czy pisanie wierszy jest dla pana ucieczką od trudów codziennego życia, czy też pisząc, pokonuje Pan swoją niepełnosprawność? - zmieniając temat pytam Stanisława Machowiaka. - Poezja jest dla mnie wszystkim, ucieczką od codzienności, wyzwala mnie wewnętrznie, rozwija marzenia i pobudza nadzieję. - Tak się na ogół dzieje, zwłaszcza u osób, które straciły wzrok, że dla nich bardzo trudny jest pierwszy okres. Możemy to dokładnie prześledzić w twórczości literackiej niewidomych autorów. Tak też było u pana Machowiaka - zauważa Małgorzata Czerwińska i dodaje: - Najczęściej w tomikach debiutanckich autorzy rozliczają się z losem, z Bogiem, ze swoją nową sytuacją. W ten sposób werbalizują poniekąd problem cierpienia, co ma charakter terapeutyczny. Ale wielu z nich, a do tego grona należy Machowiak, kiedy upora się psychicznie z tym problemem, potem już rozszerza zakres tematyczny swojej twórczości.

- Panie Stanisławie, kto Panu pomagał? - starałem się zaspokoić moją ciekawość. - Dwie osoby w moim życiu najbardziej mi pomogły. Moja mama, której wiele zawdzięczam i moja żona, Zofia - odpowiada. - No i wspierali mnie przyjaciele, a wśród nich przede wszystkim Michał Kaziów, Lubuszanin, pisarz. Jako krytyk zajmował się artystycznym dziełem radiowym. Z Michałem wiele lat temu spotykałem się w Poznaniu. Jako student mieszkał tam u swojej babci. Wymienialiśmy poglądy nie tylko na temat literatury. Był dla mnie mistrzem, znawcą literackiego fachu. W trudnym dla mnie psychicznie okresie bardzo mi pomagał - dodaje Machowiak.

Jednym ze słuchaczy przybyłych do zielonogórskiej biblioteki jest Janusz Koniusz - lubuski poeta, prozaik i publicysta. - Znamy się ze Stasiem dosyć dobrze i pozostajemy w przyjaźni. Zanim go poznałem osobiście, poznałem jego poezję bardzo intymną, przepojoną światłem i zadumą nad ludzkim losem. W tej twórczości jest tęsknota za światłem i za światem widzialnym - opowiada o poezji Machowiaka.

Nietypowe spotkanie autorskie dobiega końca. Ukradkiem zerkam do tomiku autora "Barwy ciemności", w którym znajdują się jego wiersze w tłumaczeniu na języki: czeski, esperanto, francuski, niemiecki i włoski. We wstępie tej książeczki czytam posłowie pióra Lecha Konopińskiego: "Diogenes zasłynął ongiś z odpowiedzi udzielonej słynnemu Aleksandrowi Wielkiemu. Na pytanie, czego by sobie życzył, prosił jedynie, żeby odsłonić słońce. Staszkowi Machowiakowi nikt słońca już nie odsłoni, za to on swoim światłem i przyjaznym serdecznym stosunkiem do świata i ludzi, potrafi czarem poezji odsłonić nam niedostrzegalne barwy jakże szarej często rzeczywistości".

Stanisław Machowiak urodził się w 1935 roku w Luboni koło Leszna. W wieku 8 lat, na skutek działań wojennych stracił wzrok. Po szkole podstawowej pracował w poznańskiej Spółdzielni Niewidomych jako robotnik. Potem, po ukończeniu szkoły średniej i studiów zaocznych na Uniwersytecie imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu, w latach 1975-1989, dał się poznać jako zdolny i lubiany nauczyciel w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych w Owińskach.

Poeta ma znaczący dorobek twórczy. Jest autorem 26 tomików wierszy, czterech książek dla dzieci (najbardziej znana "W mieście ratuszowych koziołków" doczekała się aż trzech wydań), a także tomu prozy "Listy

bez odpowiedzi".

Pochodnia czerwiec 2009