Pokażmy, co możemy

   /Głos w dyskusji o zatrudnieniu niewidomych/  

Andrzej Rusocki

Bardzo zaciekawił mnie artykuł ze stycznia bieżącego roku "W poszukiwaniu nowych dróg" Zygmunta Stepka. Autor artykułu skarży się, na pewno słusznie, na biurokratyzm i bezduszność kierownictwa spółdzielczości inwalidzkiej i organóww produktywizacyjnych przy Radach Narodowych . W związku z tym nasuwają mi się pewne wnioski, jak zaradzić złu, jak z nim walczyć. Ta biurokracja i bezduszność nie wynika na pewno z niczyjej złej woli, lecz z nieświadomości i braku wiedzy o niewidomych.  

W mojej pracy zawodowej stykam się z bardzo wieloma ludźmi z różnych środowisk. Zauważyłem, że społeczeństwo nic o nas nie wie i zupełnie nie zna naszych możliwości. Tak prosta, zdawałoby się, rzecz, jak umiejętność posługiwania się zegarkiem brajlowskim, jest dla wielu widzących zupełnie niezrozumiała. Książka brajlowska to sensacja! Wykonana przeze mnie figurka budzi nie tylko podziw, ale wręcz niedowierzanie. Nie jestem nawet tak bardzo dumny z tej figurki, bo wiem, że nie jest to tylko zachwyt nad moją pracą, lecz zdumienie, że niewidomy w ogóle potrafi coś zrobić. Wielu ludzi widzących tylko tyle o nas wie, co angielska autorka Barclay, która poświęciła kilka swoich nieudanych powieści niewidomym. Jej niewidomi to nieszczęśliwe istoty, ofiary, nad którymi trzeba tylko się litować.  

Z takim światopoglądem trzeba walczyć, walczyć przez jak najdalej idącą popularyzację naszych osiągnięć i możliwości. Bardzo ucieszyłem się, że na wystawie wrocławskiej było kilka wynalazków, skonstruowanych przez niewidomych. Także w Warszawie ma być zainicjowana wystawa pracy niewidomych. Na wystawę tę daję kilka figurek z gliny i parafiny. Czynię to nie tylko dla własnej korzyści, chociaż cenię swoją pracę i chciałbym, aby społeczeństwo także ją ceniło, ale nie tylko o to mi chodzi. Chciałbym zainteresować jak najwięcej ludzi naszymi- niewidomych- osiągnięciami i wskazać możliwości zatrudnienia niewidomych w garncarstwie. Warsztaty garncarskie są stosunkowo proste i niedrogie.  

Ale o tym nie wystarczy pisać i mówić. Państwo nasze nie może sobie pozwolić na finansowanie niepewnych eksperymentów. Tylko realne próby mogą przekonać ludzi widzących o możliwościach zatrudnienia niewidomych w tym zawodzie. Wtedy dopiero będziemy mogli spodziewać się pomocy z Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej oraz kredytów na ten cel. Proponuję ponadto założenie specjalnego muzeum, które miałoby za zadanie zbliżyć społeczeństwo do nas. Pokazać niewidomych jako ludzi pod jednym tylko względem upośledzonych, pod innymi względami pełnowartościowych, równych widzącym. W muzeum takim znajdowałyby się przedmioty codziennego użytku dla niewidomych, jak zegarki, książki brajlowskie, mapy plastyczne, pomoce szkolne, tabliczki do pisania, itd. Byłyby tam także przedmioty, wykonane przez niewidomych, począwszy od zwykłej szczotki, skończywszy na skomplikowanych wyrobach.  

Zdaję sobie sprawę, że założenie takiego muzeum może okazać się nierealne w najbliższej przyszłości. Na razie musimy się starać o popularyzację naszych spraw poprzez wystawę. Powinniśmy zaprosić na nią przedstawicieli prasy, delegatów spółdzielczości inwalidzkiej i organów produktywizacji niewidomych. Wierzę, że wielu kolegów  

wystąpi, podobnie jak ja, z pomysłami racjonalizatorskimi.  

P4-1955