Biografia prasowa  

 

Tadeusz Milewski   

 Dyrektor   Warmijsko-Mazurskiego Okręgu  PZN  

  Przewodniczący zarządu  Stowarzyszenia  Sportu Niewidomych i Słabo Widzących "Cross"

Założyciel  Ośrodka Rehabilitacyjno-Leczniczego w Olsztynie  

 

                          Ciągle  w biegu

                                              Andrzej Szymański

  „Potrafiłem się dogadać i z księdzem, pierwszym sekretarzem, burmistrzem czy generałem.”

Pierwszy raz zobaczyłem go w „akcji” ze 20 lat temu w Olsztynie. Tadeusz Milewski, ówczesny kierownik okręgu, był szefem organizacyjnym kolejnego festiwalu muzycznego niewidomych. Zabiegany, spocony, starał się trzymać wszystkie nici tej imprezy w swoich rękach. Ta wszechobecność i totalne kierownictwo pozostały mu do dziś. Piotr Łożyński, przewodniczący okręgu warmińsko-mazurskiego, zna Milewskiego od 1978 roku.

- Ten człowiek bierze na siebie za dużo spraw. Dyryguje i nadzoruje. Robi to i podczas imprez sportowo-turystycznych, i w pracy społecznej w PZN. Lubi być liderem. Nieustannie drzemie w nim dusza aktywnego sportowca. Mimo upływu lat nie zwalnia tempa.

                  Białostocki „śledzik”

Rok przed drugą wojną w rodzinie białostockiego kolejarza i gospodyni domowej przyszedł na świat drugi chłopak. Dostał na imię Tadeusz. W styczniu 1945 roku kolejarza Milewskiego skierowano do zabezpieczania transportów w dopiero co zdobytym przez Armię Czerwoną Olsztynie. Wkrótce ściągnął z Białegostoku rodzinę.  

- Sportem zainteresował mnie ojciec - mówi Tadeusz Milewski. - Jako młokosa zabierał na imprezy organizowane na jedynym w mieście Stadionie Leśnym. Systematyczne treningi zacząłem w wieku 16 lat. Byłem wtedy uczniem liceum im. Adama Mickiewicza.

Któregoś dnia razem z kolegą udali się do klubu „Budowlani”. Trener biegaczy z niechęcią spojrzał na młodego Milewskiego. To było chuchro, mierzące 150 cm i ważące 45 kilogramów. Westchnął i powiedział: „Dajcie i jemu dresy.”

- Szczęście moje nie miało granic - wspomina Milewski. - Dostałem nie tylko dresy, ale i spodenki, koszulkę, trampki, kolce.  

Zaczęło się bieganie. Najpierw po przepięknych warmińskich lasach, potem treningi na bieżni Stadionu Leśnego, wyjazdy na zgrupowania sportowe. Do biegania przykładał się solidnie i właściwie dobre wyniki przyszły dzięki ciężkiej pracy, a nie talentowi. Powołano go do reprezentacji klubu, potem województwa i do kadry narodowej juniorów. Jego trener klubowy Janusz Malinowski mógł się czuć zadowolony.

To były czasy wspaniałego lekkoatletycznego wunderteamu (cudowna drużyna, zdobywająca medale na mistrzostwach Europy, olimpiadach) prowadzonego przez Jana Mulaka. Na zgrupowaniu w Wałczu przed mistrzostwami Europy w Sztokhomie junior Milewski poznał sportowe gwiazdy: Krzyszkowiaka, Zimnego, Chromika, Jochmana, Piątkowskiego, Szmidta. Grupę juniorów trenowali tacy fachowcy jak Potrzebowski i Orywał. Tadeusz wyspecjalizował się w średnich dystansach: 800, 1500 m. Mając 24 lata, na Memoriale Kusocińskiego osiągnął swój najlepszy czas na 1,5 km - 3.47,2 min. i powołano go na mecz Polska - Grecja w Sosnowcu. W sumie reprezentował Polskę dziewięć razy w spotkaniach międzynarodowych. Ukoronowaniem kariery było zdobycie brązowego medalu w biegu na 5 km na mistrzostwach Polski w Poznaniu w 1966 roku.

Biegając, nie zapomniał o edukacji. W 1962 roku ukończył warszawską AWF. W latach władzy ludowej sport był przypisany poszczególnym resortom: budownictwu, górnictwu, kolejnictwu, wojsku, milicji. Milicyjna „Gwardia”, w której znalazł się w 1957 roku, zapewniła zasłużonemu sportowcowi z Olsztyna etat instruktora do spraw wyszkolenia sportowego i bojowego. Zwalniano go na obozy, szkolenia, treningi, zawody. Obowiązkowo jednak pierwszego każdego miesiąca musiał zjawić się w kasie i podpisać listę płac.

               17 kwietnia 1972 roku

Tego dnia miał poprowadzić w Nidzicy kurs dla nauczycieli wf. Prowadził volkswagena „garbusa”, czyli autko marzenie tamtych lat. Kupił go z profitów, które dawało uprawianie sportu. Nie było wtedy takich korzyści finansowych jak obecnie, więc po cichu wszyscy: działacze, trenerzy, zawodnicy, dorabiali handlem. No więc jechał Tadeusz do tej Nidzicy i na którymś skrzyżowaniu wjechał mu pod koła obywatel na wfm-ce. Obywatel wyszedł z wypadku z nieznacznymi obrażeniami, a kierowca volkswagena wylądował w szpitalu. Półtora miesiąca nic nie widział. Kolejne operacje przywróciły mu resztkę wzroku w jednym oku. Wkrótce potem rozpadło się jego 8-letnie małżeństwo. Druga żona urodziła mu synów: Miłosza i Przemka (dziś to dorosłe chłopy).  

Do PZN zapisał się w 1972 roku, by, jak mówi, jeździć za darmo. W 1975 roku prezes związku Włodzimierz Kopydłowski zaproponował mu objęcie funkcji kierownika okręgu po starszej już działaczce Marii Kolendo. Wygląda więc na to, że jest najdłużej „panującym” szefem okręgu w Polsce.  

W roku 1976 wystartował w paraolimpiadzie w Toronto i zdążył zdobyć brąz w rzucie dyskiem. - Po kilku dniach nasza ekipa wraz z bratnimi krajami socjalistycznymi wycofała się z igrzysk na znak protestu przeciw dyskryminacji rasowej w RPA. Troszkę byliśmy tym zaskoczeni, gdyż w ekipie południowoafrykańskiej 70 proc. zawodników stanowili czarnoskórzy - śmieje się Milewski.

Zamiłowania sportowe, wykształcenie i niespokojny duch - te atuty Milewskiego pozwoliły mu wystartować na szeroką skalę z imprezami turystyczo-rekreacyjnymi dla inwalidów wzroku. W 1977 roku zorganizował I Gwiaździsty Zlot Niewidomych na Warmii i Mazurach. W ciągu kilkunastu lat trasy piesze, wodne i rowerowe pokonały setki inwalidów wzroku z całego kraju. Jego pomysł podchwycili inni, jak choćby działacze z Bielska-Białej. Łatwiej mu było organizować rajdy, festiwale muzyczne, gdyż w mieście znało go wielu prominentnych towarzyszy.        

- Potrafiłem się dogadać i z księdzem, i z pierwszym sekretarzem, burmistrzem czy generałem - mówi Tadeusz. - Z kolejnymi władzami staram się żyć dobrze. Jestem apolityczny.

Nauki nie poprzestał na AWF. W roku 1981 skończył  podyplomowe studia - tyflopedagogikę na Uniwersytecie im. M.C. Skłodowskiej w Lublinie.

                 Sukcesy i porażki

Za swoje największe osiągnięcie uważa stworzenie Ośrodka Rehabilitacyjno-Mieszkalnego w Olsztynie. Dzięki życzliwości władz Związku, jak również urzędu miasta, w ciągu kilku lat wybudowano ten potrzebny dla niewidomych dom. A działo to się w niełatwych latach 80. Realny socjalizm rozłaził się już jak stare gacie i wszystkiego brakowało. Milewski zdobywał deficytowe materiały, wyszukiwał tanich i robotnych wykonawców. I udało się. Nie wyszedł natomiast pomysł budowy związkowego ośrodka nad jeziorem Gim w Nowej Kaletce. Popierał tę inwestycję prezes Kopydłowski, ale po jego śmierci storpedował tę inicjatywę kolejny szef ZG PZN Tadeusz Madzia. Tak mówi Milewski: - Ja naprawdę tęsknię do tamtych czasów i nie dlatego, że byłem w prezydium ZG, ale że łatwiej i w terminie zdobywało się pieniądze, rozsądniej planowało. Wtedy Związkiem kierowali prawdziwi społecznicy. Pracowali nie dla kasy, ale dla dobra niewidomych, jak choćby Św. Pamięci Włodek.

Trudne chwile przeżył przewodniczący Milewski na przełomie lat 80. i 90. Posądzano go o malwersacje w prowadzonym przez okręg sklepie. Niepochlebnie pisano o nim w prasie lokalnej, zamierzano wyrzucić ze Związku. Kontrolerzy NIK jednak nie wykryli rażących uchybień. Sprawę wyjaśniono i umorzono. Milewski zaczerpnął powietrza i ruszył do biegu. W 1991 roku, dzięki jego staraniom, powołano Stowarzyszenie Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących „Cross”. Został jego pierwszym prezesem. W grudniu 1999 roku delegaci zebrani w Ustroniu dziękują mu za pracę i wybierają Piotra Dukaczewskiego. Antoni Szczuciński, działacz,  turysta, recytator z Bielska Białej, tak wspomina tamte chwile:

- Odchodząc z „Crossa”, mógł to zrobić z większym honorem. Wtedy nie zdobył się na taki gest, pozostawił po sobie niesmak. Według mnie jest to człowiek impulsywny i niezbyt zrównoważony w działaniach metodycznych. Szarżuje, idzie na żywioł. Podejmuje bardzo odpowiedzialne zadania organizacyjne, wymagające w wielu wypadkach spokoju i rozwagi. Jednak jako kompan do wypraw, jako kolega, to bardzo serdeczny, fajny chłop. Ale szaławiła!

Ten szaławiła w 2001 roku za osiągnięcia w pracy społecznej i zawodowej otrzymał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.

Sam Tadeusz Milewski uważa, że jego słabą stroną jest nadmierne zaufanie do ludzi. - Wiele razy to wykorzystano. Mogę przegrać w walce na argumenty, ale nie w rozgrywkach zakulisowych, jak w „Crossie” - mówi rozgoryczony.

Mimo 66 lat trzyma się dobrze. Przed dwoma laty na MP w kajakach zdobył I miejsce w mixcie. Jest założycielem i prezesem Warmińsko-Mazurskiego Sejmiku Osób Niepełnosprawnych, do którego należy 36 organizacji. Najnowszy cel, jaki Sejmik przed sobą postawił, to rekonstrukcja zdewastowanego Stadionu Leśnego, na którym jego preses zaczynał karierę zawodniczą i na którym 13 sierpnia 1960 roku Józef Szmidt ustanowił rekord świata w trójskoku - 17,03 m.  

- Gdyby to przedsięwzięcie się udało, przywrócilibyśmy przepiękny obiekt sportowy z boiskami, bieżnią, strzelnicami - mówi Tadeusz Milewski.

Czy zrealizuje kolejne marzenie? W grę wchodzą dziesiątki milionów złotych, a potrzeby miasta są wielkie.    

  Pochodnia  wrzesień 2004

    

  * * *

Tadeusz Milewski, rocznik 1938. Karierę sportową zaczął w 1955 r. w "Budowlanych", w 1957 r. przeszedł do "Gwardii". Specjalizował się w biegach średnich, głównie 1500 m, w których był reprezentantem Polski. Na mistrzostwach Polski w Poznaniu był trzeci na 5000 m. Powrót do sportu po utracie wzroku zaczął od pięcioboju. Był dobry zwłaszcza w rzucie dyskiem i oszczepem.  

W 2001 r. otrzymał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Od 35 lat dyrektor Zarządu Okręgu Warmińsko-Mazurskiego PZN. Inicjator założenia stowarzyszenia "Cross". Współtwórca i prezes Warmińsko-Mazurskiego Sejmiku Osób Niepełnosprawnych od ponad 15 lat. Propagator odbudowy Stadionu Leśnego w Olsztynie. Organizator wielu     imprez dla niepełnosprawnych.

              Tadeusz Milewski  w lutym 2013 roku, z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego otrzymał    Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.