Józef Mendruń

00-714 Warszawa

ul. Czerniakowska 36 m.106

tel. (22) 841 41 00

kom. 606 75 75 85 Warszawa, dnia 7.11.2003rok   

 

Prezydia Zarządów Okręgów

Dyrektorzy jednostek PZN posiadający osobowość prawną i osobowości tej nie posiadający

Redakcje czasopism Związkowych

Autorytety w środowisku niewidomych i słabowidzących

List otwarty

 

Zdecydowałem się napisać ten list, ponieważ nie chciałbym, żeby moje blisko 35 lat zawodowej  pracy w Polskim Związku Niewidomych było skwitowane dyskredytującymi mnie  szeptanymi argumentami lub krzykiem w miejsce rzeczowych argumentów. Najpierw dla przypomnienia kilka faktów. 17 października 2003 roku Zarząd Główny PZN na wniosek GKR odwołał mnie ze stanowiska dyrektora Związku. GKR uzasadniając wniosek w swojej uchwale z dnia 10 października 2003 roku pisze:

„Główna Komisja Rewizyjna, w wyniku przeprowadzonej kontroli oraz po zapoznaniu się z wnioskami komisji specjalnej, powołanej przez Zarząd Główny do rozpatrzenia i sprzedaży Spółki „Dianina” i nieruchomości w Lubczy, a także po zapoznaniu się z innymi okolicznościami i działaniami członków kierownictwa Związku, wnioskuje do Plenum Zarządu Głównego o:

 1) zawieszenie Sylwestra Peryta w pełnieniu funkcji przewodniczącego Zarządu Głównego PZN,

2) odwołanie Józefa Mendrunia ze stanowiska Dyrektora Związku.

Uzasadnieniem tych wniosków jest szczególnie negatywna rola jaką wymienione osoby odegrały w procesie prowadzenia spraw związanych ze sprzedażą Spółki „Dianina” i nieruchomości w Lubczy, a tym samym doprowadzenia do znacznej szkody majątkowej Związku, co nosi znamiona rażącego niedopełnienia obowiązków dbania o sprawy majątkowe i finansowe PZN, a ponadto ....”.   

W dalszej części uchwały znajduje się dziewięć zarzutów kierowanych przeciwko przewodniczącemu ZG PZN panu Sylwestrowi Perytowi. Na mój temat poza cytowanym wyżej wnioskiem i uzasadnieniem wniosku, uchwała nie mówi ani słowa.  

I jeszcze dla przypomnienia:

- wzmiankowana w uchwale sprzedaż udziałów w spółce  „Dianina” miała miejsce 8 grudnia 1998 r.,

- sprzedaży nieruchomości w Lubczy dokonano 14 grudnia 2001 roku,

- kontrolę działań związanych z obiema transakcjami GKR zdecydowała się przeprowadzić 19-20 maja 2003 roku,

- protokół z kontroli bez wniosków GKR wniosła pod obrady Zarządu Głównego 27 czerwca 2003 roku,

- na posiedzeniu tym ZG powołał specjalną komisję do zbadania zarzutów zawartych w protokóle GKR z kontroli przeprowadzonej 19-20 maja 2003 roku,

- komisja w dniu 4 września 2003 roku materiał zawierający dorobek jej działalności rozesłała do członków ZG i przekazała go GKR (wypracowanie komisji zamieszczone jest wraz z komentarzem w październikowym numerze Biuletynu Informacyjnego).  

Na tej podstawie GKR zażądała zwołania nadzwyczajnego zebrania ZG, które odbyło się 17 października 2003 roku.

Żeby było jasne -  Zarząd Główny ma prawo powołać i odwołać dyrektora Związku nawet bez podawania powodów. Tak mówi statut.

Natomiast wydaje mi się, że po 35 latach pracy, w czasie której nie szczędziłem ani czasu, ani często i zdrowia i w czasie której, nieskromnie mówiąc coś dla niewidomych i słabowidzących udało mi się zrobić, dawało mi prawo do tego, żeby inicjatorzy mego odwołania przedyskutowali ze mną powody, które zmuszają ich do postawienia wniosku o odwołanie.

Myślę też, że nie byłoby rzeczą niewłaściwą, gdyby w trakcie takiej rozmowy uczciwie omówili  ze mną moje „przestępstwa”, wykroczenia, błędy czy zaniedbania, które zmuszają ich do takiego stawiania sprawy. Przykro mi, ale nic takiego nie miało miejsca.

Powody podawane przez Główną Komisję Rewizyjną są oględnie mówiąc niepoważne. Zarzut, że na skutek mojej działalności Związek poniósł straty, sprzedając udziały w Spółce „Dianina” w Ostrowcu Świętokrzyskim i sprzedając nieruchomość w Lubczy, jest po prostu poszukiwaniem uzasadnienia wniosku o odwołanie mnie, gdyż decyzja w tej sprawie zapadła wcześniej i wynikała z zupełnie innych powodów.  

Dlaczego niepoważne są oficjalne argumenty. Otóż  sprzedaż udziałów w „Dianinie” i sprzedaż nieruchomości w Lubczy była dokonana na podstawie stosownych uchwał Zarządu Głównego i Prezydium Zarządu Głównego. Aktu notarialnego w sprawie Lubczy, ja nawet nie podpisywałem.  

Słyszę także zarzuty, że to ja wnioskowałem pod adresem Prezydium i Zarządu Głównego, czyli ja byłem konstruktorem tych rozwiązań, a Prezydium i ZG tylko zatwierdziło moje pomysły. Myślę, że jest to obraźliwe wobec członków Prezydium i członków Zarządu Głównego, bo znaczyłoby to tyle, że ludzie Ci bezmyślnie akceptują wszystko, co im ktoś zaproponuje.  

Ponadto na każdym zebraniu Zarządu Głównego i Prezydium Zarządu Głównego składane były informacje o podstawowych sprawach wykonywanych między posiedzeniami. O jednej i drugiej sprzedaży informowany był Zarząd Główny i Prezydium ZG.  

Wreszcie sprzedaż udziałów w Spółce „Dianina” miała miejsce w grudniu 1998 roku, a nieruchomości w Lubczy w grudniu 2001 roku.  O transakcjach tych i warunkach na jakich zostały dokonane, wiedział nie tylko Zarząd Główny i jego Prezydium, ale również przewodniczący GKR. Dlaczego więc dopiero w jednym wypadku po blisko pięciu latach a w drugim po półtora roku GKR zdecydowała się przeprowadzić kontrolę, napisać protokół bez wniosków, a potem podjąć uchwałę i postawić wnioski - jest rzeczą niezrozumiałą, chyba że  chodzi o kampanię przedzjazdową i o argumenty inne „szeptane”.  

W moim przekonaniu prawdziwe powody dążenia do odwołania mnie ze stanowiska dyrektora Związku polegają na tym, że przeszkadzałem kilku „działaczom” w realizowaniu ich pomysłów kadrowych, organizacyjnych, finansowych i majątkowych.  

Mówiąc konkretniej chodzi o różne „małe interesiki i duże interesy” (zainteresowanym służę przykładami). Nawiązując do „szeptanek”, że to ja byłem konstruktorem wszelkich pomysłów to oczywiście inspirowałem określone decyzje Prezydium ZG, ale nie jestem, aż tak zarozumiały, by twierdzić, że zawsze. Poza tym  członkowie Prezydium naprawdę nie są  ludźmi bezmyślnymi i bezwolnymi.  

Niestety sposób załatwienia sprawy zastosowany 17.10. br.  przypomina mi mroczne dzieje z okresu stalinowskich procesów. Najpierw  wyrok, a potem trzeba  przeprowadzić proces i znaleźć argumenty wyrok uzasadniające.

Jest to dla środowiska niewidomych i nie tylko dla naszego środowiska metoda wysoce niebezpieczna. Jest jednak także inne, kto wie czy nie groźniejsze zjawisko. Wydaje mi się, że kilku „głośnym działaczom” najbardziej odpowiadałaby zasada: „Rób co chcesz, ja będę na to przymykał oko, ale ty pozwól, żebym ja robił co będę chciał”.  

Skutków takiego myślenia doznawaliśmy przez 10 lat, do końca maja 1998 roku - doznajemy  dziś i niestety możemy jeszcze doznawać w przyszłości. I to jest w mojej ocenie najgroźniejsze.  

Na koniec chciałem serdecznie podziękować wszystkim, którzy przez często długie lata ze mną współpracowali, wspierali w różnych działaniach, podpowiadali mi dobre rozwiązania, odradzali posunięcia nietrafne wszystkim, którzy swoją pracą przyczynili się do tego, że  kilka istotnych dla środowiska przedsięwzięć zostało opracowanych, wdrożonych, służyły przez wiele lat i służą do dziś wielu niewidomym i słabowidzącym.  

Dziękuję życzliwie współpracującym i konstruktywnie krytykującym. Wszystkim niewidomym i widzącym działaczom, pracownikom, współpracownikom a także sobie życzę, żeby Związek miał dużo osiągnięć, które służyłyby jego członkom, przysparzały Związkowi prestiżu w kraju i za granicą a poszczególnym osobom niosły satysfakcję z ich zaangażowania i pracy.

Pozdrawiam Józef Mendruń