Moim zdaniem....

Pan Józef Mendruń przez 11 lat był dyrektorem do spraw rehabilitacji w Zarządzie Głównym Polskiego Związku Niewidomych. Po ostatnim nadzwyczajnym zjeździe delegatów w czerwcu br. powierzono mu funkcję sekretarza generalnego oraz kierownika Związku. Dziś dla czytelników "Pochodni" komentuje aktualne wydarzenia w PZN.

- Jakie Pana zdaniem  przyczyny doprowadziły do obecnej sytuacji?

-  Jest kilka przyczyn tego stanu rzeczy, które od lat się nawarstwiały. Pierwsza to przemiany społeczno-ekonomiczne w kraju, w wyniku których dawne mechanizmy, zwłaszcza finansowe, przestały działać, zaś PZN nie umiał się w porę przystosować do nowych warunków.  

Druga przyczyna jest niejako subiektywna, czyli niezależna od przemian ogólnokrajowych. Członkowie najwyższych władz PZN, którzy formalnie mieli wiele do powiedzenia, byli zbyt ufni albo za mało krytyczni w stosunku do swojego szefa i akceptowali każdą jego decyzję, nie wnikając, czy jest ona uzasadniona ekonomicznie, społecznie czy merytorycznie. Jak się później okazało, wiele z tych decyzji było jawnym łamaniem prawa.

- Czy jest możliwość wyjścia PZN z ogromnego zadłużenia ? - Na to pytanie będzie można odpowiedzieć po przeprowadzeniu dokładnej inwentaryzacji majątku Związku, gdyż dziś nikt nie wie, co posiadamy i ile komu jesteśmy winni. Od tego trzeba zacząć.

Druga linia postępowania to gruntowna reorganizacja Związku. W całym kraju przewidywane są rewolucyjne zmiany nie tylko jeśli chodzi o liczbę województw, ale i o kompetencje. Dziś jeszcze nie do końca wiadomo, co będą miały w swojej gestii powiaty, gminy, województwa czy centrum. Kiedy już to się zdecyduje, ważne by jak najlepiej dostosować strukturę i program działania PZN do struktur krajowych. Z pewnością więcej i dużo bardziej odpowiedzialnej, wymagającej znacznych kwalifikacji pracy przejdzie na koła i okręgi. Działacze i pracownicy tych ogniw będą musieli nauczyć się pozyskiwać pieniądze od władz lokalnych, umiejętnie je wykorzystywać i rozliczać. Koła PZN staną się zatem fundamentem Związku, nie tylko z nazwy. Na nich bowiem spocznie obowiązek organizowania, a często prowadzenia kompleksowej działalności na rzecz niewidomych, także rehabilitacyjnej. Okręgi i Zarząd Główny będą przede wszystkim miały za zadanie wspieranie pracy kół. Tylko w wybranych dziedzinach będą świadczyć bezpośrednie usługi na rzecz poszczególnych członków Związku.

 Często spotykam się z opinią, że niepotrzebny jest Zarząd Główny, bo osobowość prawna okręgów załatwi wszystkie problemy. Chociaż zdaję sobie sprawę, że to co powiem, nie będzie popularne, to jednak sądzę, że dużym błędem naszego środowiska byłoby wplątanie się w to, co z pewnością niesie ze sobą  osobowość prawna, to znaczy w targi o własność. Jeśli zaczniemy się kłócić, czy na przykład ośrodek w Ciechocinku powinien być własnością Zarządu Głównego, czy może nie wiadomo jeszcze jakiego okręgu, nie będziemy mogli skupić się na sprawach istotnych, czyli na tym, jak znaleźć swoje miejsce w nowych strukturach państwa.  

Na tym etapie nie rozważałbym sprawy, czy okręgi powinny mieć osobowość prawną lub czy Związek ma mieć strukturę federacyjną. Myślę, że dziś okręgi i koła powinny otrzymać jak najdalej idące potrzebne im pełnomocnictwa, z wyłączeniem problemów własności. Obecnie powinniśmy się skupić na ustaleniu kompetencji poszczególnych ogniw związkowych, co zresztą zapisano w uchwale grudniowego zjazdu delegatów.  

Zarząd Główny, jako ciało samorządowe i pracownicze, powinien być w przyszłych strukturach po pierwsze swoistym lobby, które miałoby wpływ na kształt rozwiązań prawnych dotyczących inwalidów wzroku w skali całego kraju.   

Drugi aspekt jest równie ważny. Obecnie jeszcze nie wszystkie okręgi (choć nie chcę tu nikogo obrazić), a tym bardziej koła są już na tyle dojrzałe, żeby na własną rękę prowadzić negocjacje o pieniądze na rehabilitację i różnorodną pomoc niewidomym. I tu następna rola Zarządu Głównego - powinien on szkolić ludzi, obserwować, co się dzieje w kraju i upowszechniać najbardziej wartościowe rozwiązania, dotyczące inwalidów wzroku.

Trzecia znacząca rola Zarządu Głównego to działalność wydawnicza. Trudno sobie wyobrazić, by Małopolska, Mazury czy Wielkopolska wydawały czasopisma ogólnokrajowe. Mogą wydawać lokalne gazety, jeśli znajdą na nie pieniądze. Ale jedynie centralnie wydawana prasa, integrująca terenowe ogniwa Związku, może zapewnić organizacyjną spójność.

Kolejne zadanie, które powinno być w kompetencji Zarządu Głównego, to opracowywanie i wdrażanie nowych programów rehabilitacji, na przykład dla dzieci niewidomych z porażeniem mózgowym. Nie jest w stanie robić tego każdy z osobna okręg czy koło choćby z tej prostej przyczyny, że takich dzieci jest zbyt mało na terenie ich działania. Dlatego pewne sprawy muszą i powinny być robione na skalę ogólnokrajową. Trzeba mieć kontakty z uczelniami, naukowcami i ze sponsorami, którzy dadzą na to pieniądze.

I wreszcie sprawy międzynarodowe. Nie jest możliwe dziś funkcjonowanie środowiska niewidomych ( odchodzę od terminu Związek Niewidomych, bo organizacja środowiska może przyjąć inną nazwę) bez jakiejś jednolitej struktury. Podam tu przykład Francji i Czech. We Francji swego czasu powstało kilkadziesiąt różnych związków - masażystów, informatyków itp., które zaczęły się kłócić o  partykularne interesy. Dziś zbierają tego przykre żniwo. Kiedy chcą coś załatwić u jakiegoś ministra, ten radzi, by najpierw dogadali się między sobą, a do niego przyszli z uzgodnionym problemem.

W dzisiejszych Czechach, a dawnej Czechosłowacji, utworzono dwie organizacje niewidomych. Kiedy chciały one przystąpić do Europejskiej Unii Niewidomych, ta zarządziła, by wystąpili jako jedna organizacja jednego państwa i wtedy będzie można z nimi rozmawiać.  

Jeśli dziś podzielimy się na kilkadziesiąt drobnych organizacji, nikt z nami na zewnątrz nie będzie rozmawiał. Zastanówmy się więc póki czas, czy warto.

Powinniśmy bacznie obserwować i umiejętnie przenosić na nasz grunt to wszystko, co dzieje się w świecie, zwłaszcza w sytuacji, kiedy według wszelkiego prawdopodobieństwa za kilka lat będziemy w Unii Europejskiej. Musimy i tam znaleźć swoje miejsce, a nie znajdzie go tam żadne koło czy okręg i dlatego trzeba patrzeć perspektywicznie.

- Porozmawialiśmy obszernie o przyszłej najbardziej optymalnej strukturze Związku, co jest bardzo ważną dyskusją na etapie jej tworzenia. Wróćmy jednak do teraźniejszości. Jakie według Pana powinny powstać mechanizmy zabezpieczające w przyszłości przed taką sytuacją, jaka jest obecnie?

- Już w roku 1981, współpracując z panami: Stanisławem Kotowskim, Zbigniewem Niesiołowskim i Władysławem Gołąbem, wymyśliliśmy takie rozwiązania statutowe, które do dziś w podstawowej swojej części obowiązują. W statucie tylko w odniesieniu do sekretarzy w zarządach okręgów i do sekretarza generalnego Związku jest zapis, że musi to być zwyczajny członek PZN. Wtedy była inna sytuacja polityczna i trzeba się było statutowo zabezpieczyć przed dopływem na kierownicze stanowiska w Związku ludzi usuwanych z komitetów partii. Chodziło także o to, by społeczni prezesi i wiceprezesi nadzorowali pracę sekretarzy w zarządach okręgu, a sekretarza generalnego w Zarządzie Głównym. Innymi słowy: zarządy i prezydia zarządów miały być rodzajem organów stanowiących i nadzorujących, sekretarze zaś organami wykonawczymi rozliczającymi się przed społecznym zarządem, prezesem i wiceprezesami. Zasada ta została niestety złamana. Prezes Zarządu Głównego i wielu prezesów zarządu okręgów stali się jednocześnie kierownikami biur. Parafrazując, prezes był sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem.  Mówiąc bardziej obrazowo -łączył w jednej osobie funkcje sędziego i obrońcy. To trzeba zmienić, gdyż między innymi w efekcie tych deformacji jeszcze przez długie lata niewidomi będą musieli pracować nad odzyskaniem autorytetu w społeczeństwie, bowiem obecnie jesteśmy odbierani bardzo źle, jako środowisko niewiarygodne. I trzeba uczciwie powiedzieć, że w znacznym stopniu sami sobie na to zapracowaliśmy, bo jedni to robili, inni przyklaskiwali, a jeszcze inni udawali, że nic nie wiedzą. Choć rzeczywiście ogromna większość naprawdę nie wiedziała i wierzyła.

Podsumowując, chciałbym jeszcze raz podkreślić, że jeśli każdy na własną rękę zacznie załatwiać swoje sprawy, w konsekwencji obróci się to przeciwko nam wszystkim. Jeśli nie wzniesiemy się ponad podziały i nienawiści, i będziemy uprawiać własną, zaściankową politykę, to za kilka lat obudzimy się w tym samym miejscu.

- Dziękuję za rozmowę.

                 Rozmawiała Katarzyna Kwiatkowska  

Pochodnia sierpień 1998