Optymiści żyją dłużej

Co to jest szczęście? Napisano o nim mnóstwo książek, istnieją setki recept i definicji dotyczących tego pojęcia. Wydawałoby się, że tylko wystarczy po nie sięgnąć. A jednak tak mało jest wśród nas ludzi szczęśliwych. Zdolność osiągania szczęścia w dużym stopniu zależy od nas samych, od tego czy potrafimy dostrzegać je w sobie i wokół siebie. Powszechnie mówi się, że każdy człowiek ma prawo do szczęścia, musi tylko chcieć i umieć je przeżywać. Tak, może ma prawo. Jednak praktyka codzienna przedstawia zupełnie inny obraz ludzkiego szczęścia, na które mają wpływ rozmaite uwarunkowania, społeczne uprzedzenia.

Czy niewidomi mogą być szczęśliwi? - Każdy z nas ma na to zagadnienie odmienne spojrzenie. Jestem osobą niewidomą. Wzrok straciłam na skutek choroby we wczesnym dzieciństwie, dlatego nigdy nie rozpaczałam z powodu mojej ślepoty. Nie miałam przyjemności poznania świata i dobrodziejstwa, jakie niesie ludziom widzącym wzrok. Przez wiele długich lat wierzyłam, że urodziłam się pod nieszczęśliwą gwiazdą. Moja młodość była raczej smutna - bez nadziei na szczęśliwsze "jutro". Byłam pełna goryczy, obrażona na cały świat i ludzi. Zupełnie dla mnie niespodziewanie przyszedł moment szczęśliwy, który w ogromnym stopniu zmienił moje dotąd beznadziejne, bezwartościowe życie. Na naszym terenie otworzono Koło PZN, na którego przewodniczącą wybrano właśnie mnie. Szybko zrozumiałam, że mam przed sobą ogromną szansę i że tylko ode mnie zależy - czy będę umiała ją mądrze wykorzystać, i zmienić życie na bardziej wartościowe, ciekawsze i szczęśliwsze.

Niezwykle chętnie i miło wspominam tamten okres. Poznałam wielu ciekawych ludzi, ich radości i problemy. Pomagając im - pomagałam sobie samej. Zmieniłam sposób myślenia, stałam się jak gdyby innym człowiekiem, pozytywnie patrzącym na świat. W trudnych życiowych momentach, zamiast zamykać się w czterech ścianach mieszkania - wychodzę do ludzi. Zawsze ktoś doradzi, pomoże. Teraz, gdy przeżyłam już kilkadziesiąt lat i głębiej zastanawiam się nad minionym życiem, mogę powiedzieć, że wcale nie było ono tak całkiem przykre i bezwartościowe. Uważam siebie za osobę raczej szczęśliwą. Założy łam własną rodzinę, mam dorosłego syna, za którego wychowanie nie muszę się wstydzić. Mam męża i urządzone małe, przytulne mieszkanie. Choć nie pracujemy zawodowo, nasza sytuacja materialna nie jest zła. Lubię muzykę (tę spokojniejszą), chętnie czytam brajlem, prowadzę dość szeroką korespondencję i ponownie od roku pracuję społecznie w Kole PZN - pełniąc funkcję jego przewodniczącej. Oczywiście pracuje się w innych warunkach niż dawniej, kiedy nasza organizacja związkowa kwitła ożywioną działalnością i były na wszystko pieniądze.

Muszę przyznać, że obecnie nie omijają mnie niepowodzenia, trudne problemy i porażki, które bardzo bolą. Ten fakt nie załamuje mnie jednak, bo wiem, że nie jestem sama. Życie przynosi każdemu, niezależnie od wieku, stopnia zamożności czy wykształcenia szczęście i ból, zwycięstwa i klęski. Od lat pragnęłam stabilizacji i obecnie chyba już ją mam. Czasem ktoś mi mówi: - tobie to się udało. Wcale nie, ponieważ minęło wiele trudnych, długich lat, zanim zrozumiałam, że najlepiej cieszyć się tym, co się ma, że dobrze jest umieć to cenić. Koncentrowanie się na tym, co inni mają, nie jest dobre. Zrozumiałam, że właśnie lepiej i rozsądniej jest widzieć jasną stronę życia - nie tylko same wady i niedoskonałości, chociaż trzeba sobie zdawać z nich sprawę.

Nauczyłam cieszyć się życiem. Wynajduję w nim wszystko, co piękne, dobre i staram się w najgorszej sytuacji znaleźć jakąś naukę, jakiś sens. Dobrze wiem, że nie zmienię świata, ale tylko ode mnie zależy, co wybiorę - pretensje do życia i ludzi - czy korzyści, jakie daje mi nowa sytuacja. Kolejne problemy traktuję jak wyzwanie. Nie chcę być samotną, zgorzkniałą, godną litości niewidomą, która wszystkich odstrasza. Taka postawa jest wrodzoną zaletą. Często wymaga kolosalnej pracy, wysiłku i woli. Na dłuższą metę jednak się nie opłaca. Ludzie nas akceptują, jesteśmy lubiani. Poszukajmy w sobie pokory, by wyjść naprzeciw z inicjatywą, poprosić o pomoc, wyjaśnić, mieć cierpliwość i tolerancję. Nie każdy wie jak to jest, gdy się nic nie widzi. Z tolerancją będzie łatwiej. Doceńmy dobrym słowem tych, którzy dla nas coś robią. Oni też są ludźmi i także potrzebują słowa zachęty i wdzięczności. Nie oszczędzajmy na słowach: - proszę, dziękuję, przepraszam. One szalenie ułatwiają kontakty z ludźmi. Życzliwość okazana innym wcześniej czy później zaowocuje, może nawet wieloletnią przyjaźnią.

Dobrze mieć przyjaciółkę, przyjaciela, kogoś bliskiego, od serca, komu można się zwierzyć, zaufać i kto jest bezinteresowny. Szukamy przyjaźni nie tylko w dzieciństwie i młodości. Jeśli przyjaciel nas zawiedzie, jest to dla nas bolesnym przeżyciem, ale nie końcem świata. Istnieją przecież inni, wartościowi ludzie. Mam wspaniałą, bardzo wartościową, nowo ociemniałą przyjaciółkę - Teresę Wróblewską, którą sama odnalazłam i pokochałam z wzajemnością. Jest z wykształcenia magistrem ekonomii, już nie może pracować w swoim zawodzie. Obie jesteśmy sobie potrzebne. Ja twardo wprowadzam ją w środowisko niewidomych. Ona, mając jeszcze małe resztki wzroku, sama zaproponowała mi pomoc jako lektorka w biurze zarządu Koła PZN.

Od pewnego czasu zupełnie nieoczekiwanie wtargnęła do naszego domu przykra, ciężka, nieuleczalna choroba. Lekarz szczerze powiedział całą prawdę i jasno uzmysłowił naszą trudną sytuację. Przeżyłam wtedy wielki szok, byłam bliska załamania. Zdawałam sobie sprawę z ogromu czekających mnie obowiązków, trudności i problemów. Z bezgranicznej rozpaczy straciłam grunt pod nogami, myślałam, że już skończyło się dla mnie normalne, ludzkie życie - że szczęście opuściło mnie na zawsze. Oj, jak bardzo się myliłam, jak niepotrzebnie się martwiłam. Życie, chociaż trudniejsze, toczy się nadal. Nie zostałam sama. Otacza mnie mała grupa wypróbowanych osób, na czele z wyżej wymienioną przyjaciółką. Mogę liczyć na ich zrozumienie, pomoc, życzliwość, na miłe słowo otuchy, radę i szczerą, twardą krytykę, z czego się bardzo cieszę.

Napisałam wiele głębokich przemyśleń z moich różnych wieloletnich przeżyć i osobistych doświadczeń. Dzięki nim dużo się nauczyłam i ciągle się uczę. Moje szczęście buduję, nie na uporczywej gonitwie za bogactwami tego świata. Składają się na nie - małe, drobniutkie codzienne radości, uśmiechy, czyjaś życzliwość, miłe słowo, sprawianie sobie i innym drobnych przyjemności, miłe towarzystwo z ciekawymi ludźmi, moja działalność w Polskim Związku Niewidomych, czytanie czasopism brajlowskich i pięknych książek. Mam wielki szacunek dla brajlowskich czasopism i widzę ich ogromną wartość. Nie zawsze są one czytane i należycie doceniane przez nasze środowisko. Szkoda, ponieważ można w nich znaleźć wiele cennych materiałów i rad, ułatwiających nam trudne, codzienne życie.

Na zakończenie rada dla czytelników, których życie płynie często drogami dalekimi od szlaku szczęścia. Starajcie się próbować porzucić swe dotychczasowe pesymistyczne wyobrażenia, smutne myśli. Zapomnijcie o minionych niepowodzeniach, porażkach. Żyjcie teraźniejszością i najbliższą przyszłością. Pozytywne myślenie i optymizm - to pierwszy stopień do szczęścia. Optymiści żyją dłużej i szczęśliwiej!

                                     "MIRELLA"    

Pochodnia styczeń 2000