O problemie niewidomego w społeczeństwie  pisał na początku lat 30. ubiegłego wieku

Antoni Marylski1, bliski współpracownik Matki Elżbiety Czackiej

Dla pełnego zrozumienia miejsca, jakie dziś zajmuje niewidomy w społeczeństwie, musimy sobie postawić pytanie, czy i jakie zmiany powoduje brak wzroku w człowieku, który go utracił. Rozważając to zagadnienie, musimy przede wszystkim zdać sobie sprawę z tego, że człowiek - istota złożona z duszy i ciała - może być rozpatrywany jednocześnie jako jednostka i osoba. Jako jednostka stanowi część całości gatunku człowieka, którego prawom podlega i którego celom

służy. "Osobowość" to forma istnienia właściwa tylko istotom, posiadającym rozum i wolę, posiadającym własne cele, z których płyną swoiste i niezależne prawa. Jako osobowość człowiek wznosi się ponad życie gatunku, jako indywiduum jest mu podporządkowany. Jako osoba - człowiek realizuje własne życie jemu tylko właściwe i życie społeczne świadomie i dobrowolnie przyjęte, jako indywiduum - służy gatunkowi z konieczności, dlatego, że jest mu podporządkowany. Przez fakt samego kalectwa niewidomy jest pomniejszony w swojej wartości tylko jako indywiduum, nie zatracając żadnych wartości, składających się na jego osobowość. W tej płaszczyźnie jedynie może być zrozumiany w pełni problemat niewidomego, a wszystkie inne próby rozwiązania tej sprawy uniemożliwiają jej ujęcie, wprowadzając koncepcje cząstkowe, fałszywe i jednostronne. Na osobowość człowieka składa się rozum i wolna wola. Żadna z tych władz bezpośrednio nie jest dotknięta ślepotą. Umysł zachowuje sprawność i nie zatraca żadnej ze swoich zasadniczych funkcji. Najbogatsza jego dziedzina, pojęcia, które otrzymuje drogą abstrakcji, nic nie traci ze swej pełni i choć wielkość pola doświadczalnego, z którego niewidomy czerpie wrażenia zmysłowe, zwęża się przez brak wzroku, znajduje jednak ono dostateczną rekompensatę w lepszym użyciu innych zmysłów: słuchu, dotyku i powonienia. Wyobraźnia, zasilana przez inne zmysły, lub u tych, którzy kiedyś widzieli, przez wspomnienia wzrokowe, działa prawidłowo i twórczo. Sztuka, poza dziedziną ściśle związaną ze wzrokiem, spełnia w życiu niewidomego tę samą rolę, co u widzących. Poza tym konieczność zastąpienia wzroku stwarza w niewidomym predyspozycje do większego ćwiczenia się w uwadze, do skoncentrowania władz umysłowych, do ciągłego sprawdzania przez rozum tego, co mu świat zewnętrzny przynosi, a czego mu dostarczyć nie może wzrok. Cała dziedzina uczuciowa, przy należytym rozwoju i kształceniu, zachowuje świeżość i bogactwo wszystkich form uczuć najszlachetniejszych i najgłębszych. Życie moralne, niezależnie od ilości zmysłów, ma pole do rozwoju pełnego charakteru. Napotykane i dobrze przezwyciężone przeszkody przyczyniają się do wyrobienia często niepospolitych jednostek wśród niewidomych. Pewne predyspozycje do nieufności, płynące z braku sprawdzianów, które daje wzrok, miłość własna i wielka drażliwość, wywołana często niedocenianiem wartości niewidomych przez widzących, egoizm u tych niewidomych, którym wszystko ułatwiono, - zarozumiałość, będą raczej  cechami ogólnoludzkimi, spotęgowanymi złym wychowaniem i niezrozumieniem przez otoczenie niewidomego, a nie są spowodowane samym faktem ślepoty. Jednak wszystkie naturalne władze moralne mogą działać sprawnie, budując pełnowartościowe życie moralne człowieka, o tyle tylko, o ile sam fakt ślepoty został dobrze przyjęty. Dlatego tak niesłychanie ważną rolę w życiu niewidomego odgrywa religia i filozoficzny pogląd na świat. Cierpienie dobrze zrozumiane zbliża do Boga, a wiara w wartość cierpienia odbiera mu to, na co się człowiekowi najtrudniej zgodzić - jego bezsensowność i nieużyteczność. Niewidomemu w szczególniejszy sposób dostępne jest życie wiary, gdyż codzienne cierpienie uświadamia mu moment zależności od czegoś, co go przerasta i niewystarczalności życia, w którym nie byłoby miejsca dla Mądrości i Dobroci Bożej. Tylko oparcie o taką wiarę może dać siły do pogodnego zniesienia skutków płynących z cierpienia, które w zupełności niczym nie mogą być wyrównane. Pełnowartościowa filozofia da inteligentnym ociemniałym prócz radości, która płynie z poznania prawdy, szerokie horyzonty myślowe i wzbogaci ich życie duchowe, strzegąc od egocentryzmu.

Z tych krótkich spostrzeżeń widzimy, jakie bogactwa kryją się w osobowości niewidomego, jak naturalnym predyspozycjom do ich rozwinięcia i pogłębienia sprzyja brak wzroku, obficie kompensując jego utratę w dziedzinie duchowej, która jest źródłem najgłębszego życia człowieka. Ze względu na to, że ściślejsza więź społeczna między ludźmi polega na współżyciu ze sobą osobowości, niewidomi mogą wzbogacić całokształt kultury wartościami nieosiągalnymi dla przeciętnego widzącego człowieka.

Jeżeli teraz zastanowimy się, jakie skutki fizyczne powoduje utrata wzroku w osobistym życiu niewidomego, to stwierdzić musimy, że wzrok, mający funkcje regulujące w stosunku do innych zmysłów, których pracę ułatwia, da się przez nie zastąpić, ale z wielkim wysiłkiem i zmęczeniem dla niewidomego.

Pod względem społecznym w stosunku do widzących niewidomy ma mniejszą niezależność osobistą i ograniczoną swobodę, utrudnioną adaptację do środowiska widzących: ślepota obciąża każdy czyn większym wysiłkiem i uniedostępnia mu pewne dziedziny życia. Nie są to jednak absolutne przeszkody, tylko trudności, poza pewnymi dziedzinami, gdzie wzrok niczym zastąpiony być nie może. Wartość społeczna człowieka mierzy się jego użytecznością, którą stanowią wartości kulturalne, oraz jakością pracy, którą wykonuje w organizmie społecznym. Oczywiste jest, że na ogół praca niewidomego będzie powolniejsza i że dziedziny pracy, w

których wzrok odgrywa główną rolę, przestają praktycznie istnieć dla niego. Ale im bardziej niewidomy uświadamia sobie wewnętrznie swoją możność przystosowania się do życia i im lepiej jest do niego przygotowany, tym pole jego pracy bardziej się rozszerza, zwłaszcza gdy spotyka się on z życzliwym stanowiskiem widzących, świadomych swego obowiązku w stosunku do niewidomych.

Niewidomi więcej niż widzący, ale znów tylko więcej - potrzebują pomocy, będącej elementem wyrównawczym ślepoty, gdyż bez tej pomocy nie może być mowy o wytrzymaniu życiowej konkurencji niewidomego z widzącym na dostępnych mu odcinkach pracy zawodowej. To utrudnienie funkcji społecznych niewidomego w jego walce o byt i brania udziału w możliwie najpełniejszym życiu społecznym tworzy specjalną więź widzących z niewidomymi. Więź ta opiera się na obowiązku, jaki ma społeczeństwo widzących przyjścia z pomocą niewidomym i czyni ze sprawy niewidomych problemat specyficznie socjalny. Nie chodzi tu ani o zastąpienie

niewidomego przez widzącego, ani o wyłącznie charytatywny moment doraźnej pomocy czy jałmużny, chodzi o umożliwienie niewidomemu jak najpełniejszego życia w społeczności ludzi widzących i wydobycie ukrytych w nim możliwości. Społeczność ludzka wtedy tylko dobrze realizuje swój ogólny cel, gdy wszystkie organa wypełniają prawidłowo swoje bliższe cele. Społeczność ludzka, mająca na celu dobro ogólne, nie może dobrze funkcjonować, gdy poszczególnym członkom źle się dzieje. Stąd obowiązek nie tylko dla społeczeństwa, ale i dla państwa, jako regulującego życie społeczne, ujęcia sprawy niewidomych pod kątem widzenia

sprawiedliwości i promulgowania słusznych praw wyrównujących trudności, które nieuchronnie płyną ze ślepoty. Ten obowiązek wzmacnia się jeszcze tym, że, jak widzieliśmy wyżej, niczym nietknięta osobowość niewidomego może wnieść do całokształtu bogactwa społecznego najwyższe wartości religijne, moralne, umysłowe i kulturalne. Ze struktury człowieka wynika, że osiągnięcie pełni nie może być zdobyte przez samą jednostkę. Czerpie ona z całego bogactwa życia społecznego, zasila je i jest przez nie zasilana. Stąd rodzą się prawa i obowiązki wzajemne: społeczeństwo np. ma prawo żądać naszej ofiary z życia, ale ma również obowiązek obrony wyższych wartości człowieka, związanych z jego własnym celem i ostatecznym przeznaczeniem.   

Promocje i Kariery  Nr7 2007.  

Władysław Gołąb