Niektóre publikacje  

 

 Warszawski Dziadek

Małgorzata Pacholec  

We wtorkowe wieczory w czwartym programie Polskiego Radia na chwilę milknie hałaśliwa muzyka i wita się ze słuchaczami Warszawski Dziadek. W ciągu kilku minut trwania audycji opowiada, i to jak opowiada, o zapomnianych i mało znanych zakątkach Warszawy, o wydarzeniach z tymi miejscami związanymi i ludziach, o których wiedzieć i pamiętać należy. Na swych przechadzkach z radiowymi wnukami pokazuje zabytki, uwrażliwia na piękno i uczy szacunku dla tradycji. Najlepiej znają go dzieci przewlekle chore i niepełnosprawne. Warszawski Dziadek ze swym kukiełkowym teatrzykiem wędruje bowiem po szpitalach, przedszkolach, domach dziecka, szkołach, niosąc radość dzieciom.Pan Bohdan Grzymała_$siedlecki, bo o nim to mowa, jest człowiekiem o niespotykanej osobowości, wyjątkowej wrażliwości i wszechstronnej wiedzy. Niezwykle aktywny społecznie: przewodniczy Towarzystwu Przyjaciół Łazienek Królewskich, zainicjował powstanie klubu "Pro Musica - Łazienki", w którym działa teatrzyk kukiełkowy. Do tradycji można już zaliczyć koncerty pt. "Dzieci Dzieciom", odbywające się cyklicznie w Starej Pomarańczarni. W koncertach tych biorą udział dzieci specjalnej troski, jako wykonawcy i słuchacze. Duże uznanie publiczności zdobył zespół "Dzieci Papy" z Ośrodka Szkolno_$wychowawczego dla Dzieci Niewidomych w Owińskach.Pan Grzymała_$siedlecki jest wielkim rzecznikiem integracji. W czasie ostatnich wakacji był współorganizatorem obozów harcerskich na Mazurach, w których uczestniczyły niepełnosprawne dzieci, także niewidome i słabowidzące, wraz ze zdrowymi kolegami. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Turystyczno_$krajoznawczego, laureatem konkursów krasomówczych dla przewodników, odbywających się corocznie w Golubiu_$dobrzyniu. Również i w tej działalności szczególne miejsce zajmują dzieci. Wśród grup oprowadzanych przez pana Grzymałę_$siedleckiego są również dzieci niepełnosprawne. Za swą działalność upowszechniającą wiedzę został odznaczony przez: ministra kultury i sztuki, ministra oświaty i wychowania i prezydenta Warszawy. Jest literatem, autorem serii książeczek, opowiadających o zabytkach stolicy, opatrzonych wspólnym tytułem "Warszawskie przechadzki z wnukiem".Bohdan Grzymała_$siedlecki nie jest pedagogiem z wykształcenia, lecz ma ogromną łatwość nawiązywania kontaktu z dziećmi. Poznałam go zaledwie półtora roku temu, mam jednak uczucie, jakbyśmy znali się od lat. Subtelny dowcip, otwartość, szczerość, a przede wszystkim wielka życzliwość sprawiają, że Bohdan Grzymała_$siedlecki ma wielu oddanych przyjaciół wśród dorosłych i dzieci. Ten szarmancki, o nienagannych manierach starszy pan wywiera silny wpływ na otoczenie. To nie tylko dzieci w jego obecności zachowują się grzeczniej niż zwykle, ale także dorośli chcą być lepsi.Jest również częstym gościem w szkołach dla niewidomych dzieci. W dowód uznania i wdzięczności za jego pracę 15 listopada 1991 r. z rąk pre

   zesa Zarządu Głównego P$z$n otrzymał Złotą Honorową Odznakę naszej organizacji.

Pochodnia  luty 1992-

 

 Razem czy osobno

     Małgorzata Pacholec

 Od wielu lat teoretycy i praktycy, odpowiedzialni za nauczanie niewidomych i słabowidzących dzieci, polemizują między sobą na temat pozytywnych i negatywnych efektów kształcenia w dwóch typach szkół: masowych i specjalnych. Ciekawe doświadczenia w tym zakresie mają kraje (landy) Zachodnich Niemiec. Po okresie próby uczenia w tych samych szkołach dzieci pełnosprawnych i niepełnosprawnych rezultaty były na tyle niezadowalające, że wrócono do systemu szkolenia specjalnego. A jak wygląda ten system?Przykładowo w kraju liczącym 10 milionów mieszkańców jest co najmniej 10 ośrodków kształcenia specjalnego. Szkoły te są równomiernie rozlokowane, tak że każda z nich swoim zasięgiem obejmuje ludność zamieszkałą na terenie o promieniu do 50 km. Nie ma w nich internatów, a uczniowie przywożeni są codziennie na lekcje. Jeżeli rodzice dziecka nie mają samochodu, a dojazd do szkoły jest trudny, uczeń dowożony jest na koszt szkoły taksówką.  

 Szkoły są niewielkie, mają osobne klasy dla niewidomych i słabowidzących.Dużo szersze, w porównaniu z naszym, jest kryterium kierowania dzieci słabowidzących do szkół specjalnych. Właściwie każde dziecko, mające jakiekolwiek trudności szkolne, spowodowane dysfunkcją wzroku, może uczyć się w warunkach specjalnych. Uczniowie, którzy z powodu dodatkowych chorób (np. paraliżu) nie mogą codziennie dojeżdżać do szkoły, uczeni są indywidualnie w domach przez wykwalifikowaną kadrę nauczycielską z najbliższej szkoły specjalnej. System ten wydaje się być niemal idealnym.  

 Z jednej strony odpowiednie pomoce dydaktyczne i rehabilitacyjne, nauczyciele specjaliści, z drugiej - dom rodzinny, zapewniający poczucie bezpieczeństwa, przynależności do rodziny i uczucia rodzicielskie, tak niezbędne dla prawidłowego rozwoju emocjonalnego dziecka.A jak jest u nas? W 38_milionowej Polsce jest zaledwie 10 szkół specjalnych dla dzieci niewidomych i niedowidzących. Tak więc nierzadko miejscowości rodzinne wychowanków są oddalone od szkoły o kilkadziesiąt, a nawet kilkaset kilometrów. Z tego też powodu większość niewidomych i słabowidzących dzieci, uczących się w ośrodkach szkolno_wychowawczych, z konieczności, a nie z wyboru, mieszka w internacie. Rodzice nie są w stanie zbyt często ich odwiedzać. Pobyt dzieci w domu ogranicza się do ferii świątecznych i wakacji.  

Dzieci różnie reagują na rozłąkę z domem. Najtrudniej adaptują się do życia internatowego małe dzieci, spragnione matczynej miłości. Dla większości pełnosprawnych siedmiolatków pójście do szkoły jest niejako świętem rodzinnym. Cała rodzina uczestniczy wraz z dzieckiem w jego pierwszych dobrych i złych doświadczeniach szkolnych. Jeżeli szkoła budzi lęk i wywołuje stres, to dom rodzinny jest azylem, dającym poczucie bezpieczeństwa. Równowaga pomiędzy negatywnymi i pozytywnymi emocjami hartuje dziecko w pokonywaniu trudności.  

 Dla niewidomych i słabowidzących siedmiolatków rozpoczęcie nauki w szkołach specjalnych poza miejscem zamieszkania niesie ze sobą nieporównywalnie więcej przykrych doświadczeń. Konieczność rozstania się z domem, rodzicami i rodzeństwem dziecko łączy bezpośrednio ze swym kalectwem. Trudno mu bowiem zrozumieć, dlaczego nie może uczyć się blisko domu. Każde dziecko powinno mieć prawo do wychowywania się w rodzinie, tym bardziej dziecko niepełnosprawne.  

 Coraz więcej rodziców podejmuje starania o umieszczenie swych dzieci w szkołach masowych w pobliżu domu. Starania te są często prawdziwą walką, bowiem niestety szkoły masowe przeważnie nie są przygotowane do nauczania niepełnosprawnych, a już w ogóle niewidomych dzieci.Nie można dać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy lepiej jest, gdy niepełnosprawne dzieci uczą się razem z pełnosprawnymi rówieśnikami, czy też, gdy uczą się osobno w szkołach specjalnych. Podobają mi się założenia niemieckiego systemu kształcenia niewidomych i słabowidzących, ponieważ w optymalny sposób uwzględniają potrzeby niepełnosprawnego dziecka. Gęsta sieć tego typu placówek umożliwia szeroki dostęp do nich dzieci dotkniętych w różnym stopniu dysfunkcją wzroku. Przez to, że jest tych szkół stosunkowo dużo, przestają być czymś niezwykłym. Zapewniają komfortowe warunki kształcenia, nie zmuszając dziecka do rozstania z rodziną. A co najdziwniejsze - policzono, że Niemcy wydają obecnie mniej pieniędzy na ten, jakby się zdawało, luksusowy system, aniżeli kiedyś na utrzymywanie szkół z internatem oraz pokrywanie kosztów wyposażenia każdego dziecka uczącego się w szkołach masowych w pomoce dydaktyczne, rehabilitacyjne i dokształcanie uczących ich nauczycieli.

Pochodnia  grudzień 1991