Wypowiedzi  

Dr Tadeusz Majewski - Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej:

- Na wstępie chciałbym przekazać kilka uwag dotyczących polityki zatrudnienia inwalidów, stosowanej przez resort zdrowia i opieki społecznej. Posłużę się przy tym danymi liczbowymi z 1979 roku, gdyż danych za roku 1980 nie mamy jeszcze w komplecie. W 1979 roku zatrudniliśmy ogółem sześćdziesiąt tysięcy inwalidów pierwszej, drugiej i trzeciej grupy. Z tej liczby 65 proc. czyli   20132 osób, zwłaszcza ciężej poszkodowanych, otrzymał pracę w spółdzielniach inwalidów. Reszta, a więc 35proc. -    25489 nwalidów, skierowana została do zwykłych zakładów produkcyjnych i usługowych. Warto podkreślić, iż zatrudnienie w tych zakładach jest łatwiejsze, jeśli inwalida ma odpowiednie przygotowanie, kwalifikacje zdobyte jeszcze w szkołach zawodowych.  

Dużą wagę resort zdrowia i opieki społecznej przywiązuje do zatrudniania inwalidów mieszkających na wsi i w małych miasteczkach w miejscu ich stałego pobytu. Dzisiejsza wieś wygląda zupełnie inaczej niż dwadzieścia lat temu. Powstało tam wiele instytucji produkcyjnych i usługowych pracujących na rzecz rolnictwa. One to właśnie stanowią dużą szansę zatrudnienia dla ludzi niepełnosprawnych.  

Przechodząc po tych kilku wstępnych uwagach do oceny stanu spółdzielczości niewidomych, a więc do zasadniczego tematu naszej dyskusji, chciałbym podkreślić, iż moim zdaniem dotychczasowa sieć spółdzielni i ich zakładów filialnych jest niewystarczająca. Należy więc pomyśleć o dalszym rozwoju ilościowym. Są całe połacie kraju, gdzie takich zakładów nie ma, jak na przykład województwa: siedleckie, ostrołęckie, łomżyńskie, ciechanowskie, olsztyńskie, bialsko - podlaskie, zamojskie. W tych rejonach problem zatrudnienia niewidomych jest nadal bardzo trudny do rozwiązania.  

Powszechnie wiadomo, że zatrudnienie niewidomych w tak zwanych spółdzielniach ogólnoinwalidzkich napotyka na duże opory, toteż bardziej równomierne objęcie całego kraju siecią zakładów należących do ZSN uważamy za bardzo ważne. Starania zmierzające w tym kierunku powinny chyba być bardziej intensywne.  

Za bardzo ważną uważam sprawę rodzaju produkcji. Jak wiadomo, w naszych spółdzielniach ciągle jeszcze dominującą rolę odgrywa szeroko pojęte szczotkarstwo. W ubiegłym roku przebywałem dwukrotnie w Bułgarii i miałem okazję przyjrzeć się produkcji zakładów Bułgarskiego Związku Niewidomych. Ciągle jeszcze jestem pod wrażeniem tego, co tam widziałem. I tak na przykład w Sofii i Płowdiw są zakłady prowadzone na wysokim poziomie i produkcja w nich jest bardzo trafnie dobrana do możliwości niewidomych. Podobnie przedstawia się sytuacja w zakładach w innych miastach. W żadnym z nich nie prowadzi się szczotkarstwa. Przeważa natomiast produkcja takich wyrobów, jak: filtry powietrza do różnych typów samochodów, rozmaite części i podzespoły do różnych urządzeń mechanicznych, elektrycznych i elektronicznych, a także szeroki asortyment walizek, toreb i aktówek. Praca oparta na montażu odbywa się w bardzo dobrych warunkach. Z informacji, jakie ma nasz resort wynika, że analogicznie przedstawia się sytuacja w Związku Radzieckim. Nie chodzi przy tym o stronę organizacyjną, lecz o dobór asortymentów produkcji.  

Wydaje mi się, że mówiąc o reformach i bardziej perspektywicznych przemianach w spółdzielniach niewidomych, powinniśmy iść w tym właśnie kierunku. Szczotkarstwo, nie mówiąc o tym, że nie jest atrakcyjne, ma w wielu wypadkach ujemny wpływ na zdrowie niewidomych. Jest to o tyle ważne, że coraz więcej mamy niewidomych w resztkami wzroku, którzy mogą podejmować prace bardziej skomplikowane i dające więcej satysfakcji.  

 

Trzecią sprawą, bardzo niepokojącą w spółdzielniach niewidomych, jest zatrudnienie w systemie nakładczym. Tak jak to się dzieje dotychczas, praca wykonywana w domu, najczęściej w niewłaściwych warunkach, nie sprzyja rehabilitacji, która przecież jest głównym celem zatrudnienia. Zdaję sobie sprawę z tego, że rezygnacja z chałupnictwa w naszych warunkach długo jeszcze nie będzie możliwa, a często i niecelowa, ale w ramach tego systemu trzeba i musimy szukać możliwości udoskonalenia pracy i coraz lepszego spełniania wymagań rehabilitacji.

Wróćmy jeszcze do zatrudnienia niewidomych w sensie bardziej ogólnym. W 1979 roku sekcje rehabilitacji zawodowej zespołów opieki zdrowotnej zatrudniły 3981 inwalidów wzroku pierwszej, drugiej i trzeciej grupy. Tych ostatnich było najwięcej. Z liczby tej 2400 pracuje w spółdzielniach niewidomych. Choć z roku na rok tak procentowo, jak i w liczbach bezwzględnych wzrasta zatrudnienie inwalidów w zakładach zwykłych, to jednak trzeba powiedzieć, że ciągle jeszcze spotykamy się z postawami negatywnymi jeśli chodzi o przyjmowanie do pracy ludzi niepełnosprawnych. W dalszym ciągu funkcjonuje w społeczeństwie, a szczególnie w umysłach kierowników zakładów, stereotyp inwalidy, a zwłaszcza niewidomego, jako człowieka o ograniczonych zdolnościach do pracy. Pomimo znacznej popularyzacji tych spraw w prasie i radiu, takie poglądy mają negatywny wpływ na zatrudnianie niewidomych w zwykłych zakładach. Jest jeszcze drugi powód. Analiza statystyk wykazuje, że liczba ta z roku na rok bardzo szybko wzrasta. W 1979 roku 425 tysięcy ludzi w wieku produkcyjnym uzyskało grupę inwalidzką. Oczywiście znaczna ich część pozostała nadal w swym dotychczasowym zakładzie pracy. Dyrekcje tych zakładów twierdzą więc, że mają sowich inwalidów i dostatecznie dużo problemów z zapewnieniem im stanowisk pracy i możliwości rehabilitacji. Nie chcą wiec przyjmować ludzi z defektami zdrowotnymi z zewnątrz.  

I to jest drugi istotny powód utrudniający przyjmowanie do pracy inwalidów z zakładach zwykłych.  

Omówione zjawiska szczególnie duży wpływ mają na zatrudnienie niewidomych, ale z drugiej strony musimy powiedzieć, że oni sami wolą iść do pracy w spółdzielniach, gdyż tu mają na ogół określone przywileje, a często nawet lepsze zarobki. Działają tu również argumenty psychologiczne. Istnieje jednak jeszcze inna przyczyna i to jest już zagadnienie szersze. Otóż musimy sobie powiedzieć, że aby zatrudnić niewidomego w zwykłym zakładzie pracy, musi on mieć określone kwalifikacje, gdyż trzeba mu dać konkretne stanowisko pracy. I to jest problem, bo czy niewidomi garną się do zdobywania kwalifikacji, do szkolenia zawodowego? Wiemy, jakie mamy kłopoty z naborem do ośrodków rehabilitacyjnych w Chorzowie i Bydgoszczy. A więc powstaje problem odpowiedniego przygotowania niewidomych do pracy. Kiedy jesteśmy już przy naborze do ośrodków rehabilitacyjnych, to powinniśmy sobie powiedzieć szczerze, że spółdzielnie bardzo często zatrudniają niewidomych bez przygotowania, oferując im jedynie podstawowe przeszkolenie przywarsztatowe i zatrudnienie. Nie jest to z punktu rehabilitacyjnego korzystne na ogół dla nowo ociemniałych.  

 Pochodnia marzec 1981