Wstęp   

     Prawie każdy poeta

 dokonuje w pewnym momencie życia pierwszej oceny swojego dorobku twórczego i wydaje poezje wybrane. Wybór taki jest zwykle świadectwem osiągnięcia pewnej dojrzałości artystycznej, a zarazem stanowi akt szczególnej nobilitacji pisarskiej. Nie inaczej jest ze Stanisławem Leonem Machowiakiem. Opublikował już kilkanaście tomików wierszy, Więc niniejszym wyborem próbuje podsumować i, być może, zamknąć dotychczasowy etap swojej twórczości.   

Nota bio- bibliograficzna  na okładkach jego kolejnych zbiorków brzmi tak:"Urodził się 8 maja 1935 roku w Luboni, woj. leszczyńskie. Po ukończeniu szkoły podstawowej przeniósł się do Poznania, gdzie pracował jako robotnik w Spółdzielni Inwalidów Niewidomych SINPO. Pracując ukończył szkołę średnią i studia wyższe na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Od 1975 do 1989 roku pracował jako nauczyciel w Ośrodku Szkolno- Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych w Owińskach. Debiutował w 1982 roku w "Czytelniku" tomikiem poetyckim pt. Noce ze słońcem.

Do tej noty trzeba koniecznie dodać ważną i istotną informację, aby czytelnik mógł lepiej zrozumieć czytane wiersze.  Mianowicie autor w dzieciństwie utracił wzrok i wszystkie jego osiągnięcia są dziełem  człowieka ociemniałego.     

Już w tytułach zbiorków Stanisława Machowiaka szczególnie zwraca uwagę  wszechobecny motyw światła. Wymieńmy kilka z nich:  I było światło (1986), Słowem - światłem (1991), Światło zapisane (1993), Światło przed słowem (1994), Światło na rozdrożach (1997). Nic przeto dziwnego, że i wybór wierszy nie mógł się nazywać inaczej, jak właśnie Do światła.   

Tytuł ten chyba najlepiej oddaje klimat poezji Stanisława Machowiaka, wibruje bowiem pewną dyskretną niejednoznacznością, która może oznaczać i apostrofę, i kierunek czy cel drogi poetyckiej autora.   

Ale owo tytułowe światło ma jeszcze inny, bardziej dramatyczny, bo dosłowny wymiar. Oto poeta, pogrążony w bezmiarach niewidzenia, całą mocą osobowości i całą siłą talentu stwarza światło w swojej poezji, gdyż pragnie, jak każdy człowiek, oglądać kolory i kształty, widzieć piękno ziemi i nieba, podziwiać dzieła boskie i ludzkie. Wiersze zmieniają się w pełne ekspresji zaklinania świetlne, które roztaczają przed nami piękne poetyckie obrazy świata zewnętrznego (jak choćby owe jodły miedziane o świcie, jak postać matki pochylonej na skraju światła z szalikiem dla syna, jak panorama gór rozstępujących się przed poetą nadmiarami światła ).  Z drugiej strony równie obrazowo wyczarowują niedostępne dla nas, przedziwne, hipnotyzujące powidoki " widziane palcami"  (jak owa "róża pełna po brzegi i niepodzielna" czy " krzyk milczenia, kąsający ślepą łzą oka" ).   

Po wielu cierpieniach i rozpaczach, depresjach, a nawet myślach samobójczych dochodzi poeta do tego, że rozpromienia się nad nim światło najcenniejsze - zgody na swój los. Znajduje to wyraz w szczęśliwym sformułowaniu: " życie jest dla mnie".   

 W zdobyciu takiej konstruktywnej postawy niewątpliwy udział miały dwie najważniejsze istoty w życiu poety, najpierw matka, potem żona. Im też wyraża autor w wielu wierszach głęboką wdzięczność za troskę i pomoc. Przytoczmy liryk Twoje dłonie:   

gdyby nie twoje dłonie   

kto by mi błogosławił   

czym ogarnąłbym wiatr   

 

a gdyby nie twoje dłonie   

jak zatrzymałbym Ziemię   

czym poznawałbym świat  

   Zupełnie szczególnym bohaterem lirycznym poezji Stanisława Machowiaka jeśli tak można powiedzieć, jest... Bóg, Owo " światło ciemności", jak Go paradoksalnie określa. Ma z Nim poeta spraw bez liku, toczy spory o wszystko - o niepojętość świata i o przemijanie, o piękno życia i grozę śmierci, wreszcie o tragedię osobistą. A czyni to w pełnej skali środków wyrazu i stanu duszy - od dramatycznych sprzeciwów:   

     

jeśli dla Ciebie tylko   

proch znaczę   

to wstając z prochu jeszcze   

zobaczę   

 

   - po dziecięcą ufność:   

światło we mnie jest inne  

spójrz jak ono się spala   

igrałem z Tobą tak niewinnie   

czy to Cię nie zniewala   

 

   Mimo wahań i zwątpień poeta wierzy niezłomnie, że Bóg, który w swojej wszechmocy dopuścił na niego kalectwo, poprowadzi go niezawodnie ku odpowiednim przeznaczeniom. Tylko trzeba Mu zaufać. A najwspanialsze spotkania z Bogiem odbywają się w górach, albowiem - według poety - góry są po to, aby Bóg zstępował na nie do człowieka oraz aby człowiek wspinał się na nie do Boga. Trudno o piękniejszą rację istnienia gór.    

   Stanisław Machowiak, choć ma już stosunkowo obfity dorobek, należy do najbardziej małomównych poetów polski. Swoje wiersze, o rozległych nieraz obrazach poetyckich, szkicuje zazwyczaj kilkunastoma słowami w kilku linijkach. Taka chwalebna oszczędność budulca językowego dowartościowuje... czytelnika, zmusza go bowiem do większej samodzielności interpretacyjnej. Rygor związłości zawdzięcza poeta głównie umiejętnemu korzystaniu z prostej figury stylistycznej, jaką jest antyteza. Zderzone ze sobą przeciwstawne obrazy, sprzeczne pojęcia, wykluczające się sensy eksplodują dynamicznymi, zaskakującymi wizjami o wielowarstwowej wymowie, a jednocześnie pozwalają uniknąć rozwlekłości. Kiedy poeta zwraca się do żony, mówi o" drodze do niej i bezdrożu do siebie", zaś o matce pisze tak:   

 

z Jej milczenia   

uczyłem się słów   

z Jej bezsennych nocy   

zstępował na mnie sen   

z Jej trwogi   

rodził się dla mnie spokój  

 

   Kunsztowne niedomówienia, skróty myślowe, aluzje sprawiają, że poezję Stanisława Machowiaka cechuje jemu tylko właściwa, oryginalna powściągliwość poetycka i takt artystyczny - cenne i rzadkie dzisiaj zjawiska w zalewie agresywnego pustosłowia. Najlepiej widać to w autoironicznej miniaturze, która świadczy również o wysokim poczuciu humoru poety:   

miałem szczęście być w górach   

na szczytach obłoków   

bogowie zamknęli oczy   

widząc mnie nad przepaścią   

 

   Obok wielu podobnie lekkich strof poeta zdobywa się także na żarliwe deklaracje, żeby przytoczyć wiersz Przysięga:   

 

przysięgam na korzenie drzew   

że nigdy cię nie opuszczę   

a moja ziemio   

ostatnia desko ratunku   

 

   Tam zaś gdzie trzeba zająć zdecydowane stanowisko, nie zawaha się autor przed szlachetną jednoznacznością. Mówi o tym wiersz  O wartości słów który można uznać za utwór programowy:   

 

słowom potrzeba   

odkupienia   

w pustym brzmieniu   

potaniały myśli   

a wołam o powrót   

do znaczenia  

 

   Może właśnie przez takie nadawanie słowom pełnego, głęboko osobistego znaczenia udało się poecie, pogrążonemu " w nocy źrenic", zapalić na świecie tyle mężnego światła, że rozjaśnia ono mroki także tym, którzy widzą.   

 Klemens Górski

 

/Wstęp do zbioru  

: "Do światła"  - wydanie 1998 r./

 

 Poezja, czyli mowa serca - Romuald Szura

 

Dotykając palcami kartek zapisanych pismem brajla, czyta swoje wiersze. Bez trudu nawiązuje bezpośredni miły kontakt ze słuchaczami. W sposób barwny opowiada o znaczeniu światła i słowa nie tylko w swoich lirykach, lecz także w życiu codziennym.  

Stanisław Leon Machowiak - poeta, starszy, siwy pan w ciemnych okularach - z czytelnikami z Zielonej Góry spotyka się w Bibliotece Wojewódzkiej im. Cypriana Norwida. - Człowiek to ciekawa istota obdarzona pewnymi darami, np. światłem, mową, pragnieniem spotkania się z drugim człowiekiem - mówi do zgromadzonych na sali i od razu rozwija swą myśl: - Mając kontakt ze znakomitym kapłanem Włodzimierzem Sedlakiem, poznałem jego twórczość. Prof. Sedlak naukowo zajmował się tematem światła. Dotarłem do jego książki "Na początku jednak było światło" i temat ten jakby mnie zdominował. Później więc moje tomiki poetyckie miały tytuły właśnie związane ze światłem. A słowo? Tylko człowiek ma ten dar. Zwierzęta mają jakieś kody, którymi się porozumiewają, a człowiek ma mowę, której nie potrafi do końca wykorzystać... A wśród tej mowy potocznej jest także mowa serca, czyli poezja. I to właśnie jest piękne - opowiada spokojnym, ciepłym głosem poeta.  

Już po kilkunastu minutach od rozpoczęcia spotkanie autorskie Stanisława Machowiaka traci powoli swój tradycyjny charakter. Pod wpływem dociekliwych pytań słuchaczy poeta zaczyna opowiadać o trudnych, często dramatycznych przeżyciach człowieka niewidomego, o swoich zmaganiach wewnętrznych jako autora wierszy i opowiadań. Dr Małgorzata Czerwińska, która na Uniwersytecie Zielonogórskim na co dzień zajmuje się tyflopedagogiką, problematyką niepełnosprawności, skupia się na motywie światła. - Jest rzeczą znamienną, że osoba niewidoma może pisać o świetle. I to jest właśnie interesujące w twórczości Machowiaka. Światłu nadaje on ogromne znaczenie. Jest to nie tylko antynomia światło - ciemność, ale także zestawienie prawda - fałsz, dobro - zło. To ma znacznie głębszy wymiar. W twórczości tego poety światło jest także kojarzone z Bogiem, który zajmuje ważne miejsce w tych wierszach. Znajdujemy tam również trudny być może w potocznym rozumieniu problem istoty ślepoty, niepełnosprawności wzrokowej samego twórcy. A czytelnik musi mierzyć się choćby ze strofami, w których autor tłumaczy, że stanął przed Bogiem będącym światłem i w tym świetle stracił wzrok. Bohater wierszy nie odwrócił się od tej jasności, to boskie światło jest przewodnikiem - opowiada pani doktor.

Na stole, za którym siedzi Stanisław Machowiak, leży kilkanaście harmonijek ustnych. Są one własnością jego przyjaciela Ryszarda Małeckiego, uzdolnionego muzyka, który razem z poetą jeździ po Polsce i wzbogaca jego spotkania intymnym graniem. - Stasia Machowiaka poznałem przeszło 40 lat temu. Pracowaliśmy razem w spółdzielni. Ja prowadziłem kulturalne sprawy, opiekowałem się radiowęzłem, a on pracował jako elektroakustyk - zwierza się przyjaciel poety.

- Czy pisanie wierszy jest dla pana ucieczką od trudów codziennego życia, czy też pisząc, pokonuje Pan swoją niepełnosprawność? - zmieniając temat pytam Stanisława Machowiaka. - Poezja jest dla mnie wszystkim, ucieczką od codzienności, wyzwala mnie wewnętrznie, rozwija marzenia i pobudza nadzieję. - Tak się na ogół dzieje, zwłaszcza u osób, które straciły wzrok, że dla nich bardzo trudny jest pierwszy okres. Możemy to dokładnie prześledzić w twórczości literackiej niewidomych autorów. Tak też było u pana Machowiaka - zauważa Małgorzata Czerwińska i dodaje: - Najczęściej w tomikach debiutanckich autorzy rozliczają się z losem, z Bogiem, ze swoją nową sytuacją. W ten sposób werbalizują poniekąd problem cierpienia, co ma charakter terapeutyczny. Ale wielu z nich, a do tego grona należy Machowiak, kiedy upora się psychicznie z tym problemem, potem już rozszerza zakres tematyczny swojej twórczości.

- Panie Stanisławie, kto Panu pomagał? - starałem się zaspokoić moją ciekawość. - Dwie osoby w moim życiu najbardziej mi pomogły. Moja mama, której wiele zawdzięczam i moja żona, Zofia - odpowiada. - No i wspierali mnie przyjaciele, a wśród nich przede wszystkim Michał Kaziów, Lubuszanin, pisarz. Jako krytyk zajmował się artystycznym dziełem radiowym. Z Michałem wiele lat temu spotykałem się w Poznaniu. Jako student mieszkał tam u swojej babci. Wymienialiśmy poglądy nie tylko na temat literatury. Był dla mnie mistrzem, znawcą literackiego fachu. W trudnym dla mnie psychicznie okresie bardzo mi pomagał - dodaje Machowiak.  

Jednym ze słuchaczy przybyłych do zielonogórskiej biblioteki jest Janusz Koniusz - lubuski poeta, prozaik i publicysta. - Znamy się ze Stasiem dosyć dobrze i pozostajemy w przyjaźni. Zanim go poznałem osobiście, poznałem jego poezję bardzo intymną, przepojoną światłem i zadumą nad ludzkim losem. W tej twórczości jest tęsknota za światłem i za światem widzialnym - opowiada o poezji Machowiaka.  

Nietypowe spotkanie autorskie dobiega końca. Ukradkiem zerkam do tomiku autora "Barwy ciemności", w którym znajdują się jego wiersze w tłumaczeniu na języki: czeski, esperanto, francuski, niemiecki i włoski. We wstępie tej książeczki czytam posłowie pióra Lecha Konopińskiego: "Diogenes zasłynął ongiś z odpowiedzi udzielonej słynnemu Aleksandrowi Wielkiemu. Na pytanie, czego by sobie życzył, prosił jedynie, żeby odsłonić słońce. Staszkowi Machowiakowi nikt słońca już nie odsłoni, za to on swoim światłem i przyjaznym serdecznym stosunkiem do świata i ludzi, potrafi czarem poezji odsłonić nam niedostrzegalne barwy jakże szarej często rzeczywistości".

Pochodnia czerwiec 2009