Biografia prasowa  

 

 

 Stanisław Machowiak  

literat  poeta  

działacz społeczny na niwie oświaty  

 

 

 Poezja podniosła mnie z kolan - Kamil Andrzej Misiak

„Jako mały chłopiec długo nie chciałem się przyznać do mojej wówczas częściowej ślepoty i niedowładu lewej ręki. W szkole udawałem, że jestem pełnosprawny, taki jak inni i spisywałem, co trzeba było z tablicy. Faktycznie pisałem zmyślone zdania. Trwało to udawanie przez wszystkie lata szkoły podstawowej. Zapamiętywałem jedynie to, co słyszałem i mogłem opanować pamięciowo. Udawanie, że nie jestem gorszy od innych skończyło się po ukończeniu podstawówki.” Te słowa zapisał w swoim tomiku prozy niewidomy poznański poeta Stanisław Leon Machowiak.  

Jak zostałem poetą. Dom rodzinny, uśmiech i dobroć matki, babka od strony ojca, która zafascynowała chłopca literaturą, tajemniczym gawędziarskimi opowieściami - to ważne elementy wczesnego dzieciństwa, które wyryły się głęboko w pamięci Leona Stanisława Machowiaka. Znajdują one również odzwierciedlenie w jego poezji. Kiedy wybuchła II wojna światowa miał cztery lata. Był małym chłopcem, ale nie zamierzał kłaniać się miejscowemu Niemcowi Baronowi von Leisenowi członkowi NSDAP. Podczas okupacji czuł się on panem i władcą w rodzimej miejscowości poety, Luboni w powiecie leszczyńskim. Ośmioletniego bezbronnego chłopca spotkała za to dotkliwa kara. Został brutalnie pobity w szkole przez bojówkarzy Hitlerjugend. Zaczął poważnie chorować. W wyniku pobicia uszkodzony został nerw, co doprowadziło do niedowładu lewej ręki. Doszło też do uszkodzenia wzroku, który z czasem pogarszał się coraz bardziej aż do całkowitej ślepoty. - Nie poddaję się przeciwnościom i nie utyskuję na swój los. Nikomu nie jest łatwo - mówi Stanisław Leon Machowiak. Odwiedzam niewidomego poetę w domu. Obserwuję go przy pracy. Widzę jak zapisuje swoje wiersze: powoli, cierpliwie, mozolnie, na komputerze. Poeta korzysta z syntezatora mowy. Nie wyobraża sobie pracy w innych warunkach. Zaczął posługiwać się komputerem przed 60. rokiem życia. Wcześniej używał do pisania maszyny czarnodrukowej i brajlowskiej. W pokoju gościnnym na stole herbata i ciasto, które upiekła żona - Zofia. Państwo Machowiakowie są małżeństwem już ponad 50 lat. Nadal trzymają się za ręce. A pani Zofia nakłada mężowi na talerzyk kawałek ciasta. - Zasługa żony w moich zmaganiach jest niewątpliwa. Na mojej drodze jest ona światłem, semaforem. Zdaję sobie sprawę, że są to tylko słowa, ale w tym wszystkim jest również miłość, a ta jest najważniejsza. Żona traktuje moją niepełnosprawność bardzo zwyczajnie i naturalnie. Mam wrażenie, że ona potrafi to robić najlepiej, najzwyczajniej i najdoskonalej - opowiada poeta. - Kiedy napisał pan pierwszy wiersz? - pytam. - Chodziłem do siódmej klasy szkoły podstawowej. Miałem jeszcze w miarę dobry wzrok. Ten utwór to był obrazek z pieszej wędrówki do szkoły - odpowiada z uśmiechem. Poeto, radź sobie sam Po skończeniu podstawówki Stanisław Machowiak przeniósł się do Poznania. Rozpoczął pracę w spółdzielni dla osób niedowidzących i niewidomych SINPO. Pracował przy wyrobie siatki na ogrodzenia i na prostych maszynach tłocznych, przy produkcji kapsli do butelek. - Gdyby mógł pan zobaczyć warunki tej pracy… Byłem zatrudniony przez dziesięć lat, jako robotnik w dziale metalowym. To nie była praca zmechanizowana. Gdyby pan zobaczył te maszyny, trudno sobie dziś wyobrazić, że działo się to w połowie XX wieku - opowiada poeta. Pracując ciężko fizycznie w spółdzielni SINPO, rozpoczął naukę w liceum wieczorowym im. Marcinkowskiego. O tym okresie swojego życia powiedział tak w jednym z wywiadów: „Zamieszkałem w czymś, co nieudolnie przypominało pokój. Tak naprawdę sypiałem w korytarzu, a uczyłem się we wspólnej kuchni. Wówczas nie było komputerów i prawie nie było podręczników w brajlu. Korzystałem głównie z pomocy lektorów i magnetofonu marki Tonette”. Po maturze Machowiak nadal pracował w spółdzielni jako robotnik. Podjął jednak studia zaoczne na wydziale polonistyki Uniwersytetu Poznańskiego. „Panie Staszku, po co się pan tak uczy, po co to panu?” - życzliwie pytał nadany z partyjnej linii długoletni kierownik poznańskiej spółdzielni SINPO. Obawiał się ambitnego, konsekwentnie dążącego do celu młodego człowieka, który chciał zdobyć wyższe wykształcenie. - Myślał, że będę chciał zostać prezesem. Nigdy nie przyszło mi to do głowy. Studiowałem polonistykę. Chciałem się rozwijać, czułem, że poezja to moja pasja. Wewnętrzna siła - mówi pan Stanisław. Pyta też od razu: - Myśli Pan, że miałem jakieś ulgi z tego powodu, że studiowałem, że chciałem się rozwijać? Absolutnie żadnych. Nadal ciężko pracowałem na dwie zmiany po 8 godzin - opowiada poeta. Na studiach spotyka Machowiak wielu, jak sam mówi, wspaniałych wykładowców i ludzi. Ma to wielki wpływ na jego rozwój literacki. Pracę magisterską pisze zaś o strukturze radiowej audycji poetyckiej. Przez dwa lata słucha wszystkich audycji poetyckich w polskim radiu. Wreszcie też udaje mu się zmienić pracę. Zostaje kierownikiem do spraw kultury w okręgu poznańskim Polskiego Związku Niewidomych. Zatrudnia się też na pół etatu w Rozgłośni Polskiego Radia w Poznaniu. Wreszcie, w 1976 roku, Stanisław Machowiak rozpoczyna pracę jako nauczyciel w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla niewidomych w Owińskach k. Poznania. Spędzi tam 17 lat swojego bardzo aktywnego życia. Uczy dzieci pisania na maszynach brajlowskich i czarnodrukowych. Odpowiada również za bibliotekę. Organizuje dla młodzieży spotkania z pisarzami, dziennikarzami, filmowcami. Drogą poezji  

 Stanisław Machowiak nie zapomina przez ten cały czas o poezji. Nawet gdy pracuje fizycznie, ma świadomość tej wewnętrznej wielkiej siły, która pozwala stać mu się kimś. - Wszyscy mamy w sobie jakiś talent. Nieliczni jednak czują ten przysłowiowy palec Boga, doświadczają daru świadomości odczuwania pasji każdą komórką ciała i mają upór, by realizować marzenia pomimo trudności - tłumaczy poeta. Debiut przypada ostatecznie na 1963 rok, a stało się to w czasopiśmie „Weteran”. Od tej pory jego wiersze publikowane były w różnych tytułach prasowych. Najwięcej pojawiło się ich na łamach „Tygodnika Kulturalnego”. W wierszach porusza najważniejsze tematy. Pisze o Bogu, przemijaniu, matce. W jego poezji bardzo ważną rolę odgrywa przy tym symbolika światła. W środowisku literackim PRL w latach 60. nie każdemu takie tematy przypadały do gustu. Doświadczył tego i pan Stanisław. W roku 1965 zaniósł do Wydawnictwa Poznańskiego maszynopis tomiku wierszy. Czekał 10 lat na opinię. Nie doczekał się. Później udał się do Ludowej Spółdzielni Wydawniczej. Obiecali, że tomik się ukaże… Na oceny, recenzję Machowiak czekał trzy lata. Oddali mu maszynopis. Nie załamał się. Zdecydował się wysłać próbkę poezji do najbardziej znanego w PRL wydawnictwa „Czytelnik”. I Coś się ruszyło…Wierszami Stanisława Machowiaka zainteresował się ówczesny redaktor działu poezji Klemens Górski. W 1982 roku, po piętnastu latach oczekiwania, wydawnictwo Czytelnik wydało pierwszy tomik poezji Machowiaka: „Noce ze słońcem”. - Pokonywanie przeszkód nastraja mnie optymistycznie i dodaje sił. A praca jest szczęściem i błogosławieństwem - mówi pan Machowiak. Odtąd czuje się już pełnoprawnym poetą. Odnosi niewątpliwy sukces. Czytelnik wydaje kolejne jego tomiki: „I było światło” (1986), „Tak ich zapamiętałem” (1988). Obecnie w Bibliotece Narodowej w Warszawie znajduje się 28 opublikowanych tytułów Stanisława Leona Machowiaka. Są to głównie tomiki poezji. Autor wydał również książki dla dzieci i krótkie formy prozatorskie. Wybrane wiersze zostały przetłumaczone na język czeski, ukraiński, esperanto, francuski, niemiecki i włoski. Stanisław Machowiak potrafił również dostosować się do reguł współczesnego rynku wydawniczego. Samodzielnie szuka sponsorów, różnych instytucji, które mogłyby mu pomóc. Załatwia sprawy formalne. Pisze, wydaje i sprzedaje swoje tomiki. W 2010 roku wydawnictwo Św. Wojciech wydało wybór jego wierszy: „Ze światłem”. -Satysfakcja ogromna, bowiem wydawnictwo duże, prestiżowe i znane - mówi poeta. - Zarobił Pan na tym tomiku jakieś pieniądze? - pytam, nieco naiwnie. Stanisław Machowiak uśmiecha się do mnie przyjaźnie. - Proszę Pana, wydawnictwo nie sprzedało żadnego egzemplarza. Dostałem od nich 200 egzemplarzy, żeby samodzielnie je dystrybuować. Od każdej sztuki, otrzymuję 80 groszy. Mam do nich pewien żal, mogliby przynajmniej mi pomóc w organizacji autorskiego spotkania z czytelnikami w księgarni Św. Wojciecha. Myślę, że ludzie byliby zainteresowani. Nikt nie wyszedł z taką propozycją do mnie do tej pory. Chyba nie ma tam osoby, która potrafiłaby to zrobić - opowiada. Tropem światła„Na początku było jednak światło” to tytuł książki wybitnego naukowca profesora Włodzimierza Sedlaka - twórcy polskiej szkoły bioelektroniki, elektromagnetycznej teorii życia oraz pojęcia wszechpróżni. Warto w tym miejscu jeszcze dodać, że Włodzimierz Sedlak był również osobą duchowną - katolickim księdzem. W swojej książce naukowiec wprowadził termin wszechpróżni, opisujący pierwotną, nieskończoną próżnię, która istniała przed powstaniem świata. - Czytałem książkę księdza profesora Włodzimierza Sedlaka. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Stała się dla mnie bardzo bliska, bowiem motyw światła w mojej poezji przeważał od samego początku. Tej tematyce poświęciłem pierwsze trzy moje tomiki. Jeden z nich wysłałem księdzu profesorowi. Chciałem zakończyć już ten temat. Nawiązałem kontakt korespondencyjny z księdzem. Duchowny zachęcił mnie, żebym kontynuował ten motyw - opowiada Stanisław Leon Machowiak. Ksiądz profesor Włodzimierz Sedlak zmarł w roku 1993. W niecały rok później Stanisław Machowiak opublikował tomik „Światło przed słowem” z dedykacją dla przyjaciela światła ks. prof. Włodzimierza Sedlaka. Znalazł się w nim między innymi taki wiersz: Otwarcie światło błysnęło życiem w sercu wezbrała fala buntu jak trudno zrozumieć cierpienie i radość drugiego człowieka moje światło jak niebo zamyka się milczeniem Twórczością Stanisława Machowiaka zainteresowała się dr Małgorzata Czerwińska, pracownik naukowy Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zajmuje się ona na co dzień tyflopedagogiką i problematyką niepełnosprawności. Jej naukowy obszar badań dotyczy również uczestnictwa osób niewidomych w kulturze. Małgorzata Czerwińska należy do grona dwudziestu kilku niewidomych pracowników naukowych z tytułem doktora w Polsce. Na temat twórczości Stanisława Machowiaka napisała jedną ze swoich prac naukowych: „Słowem - światłem. Niewidomy jako podmiot zapisu poetyckiego”. Na łamach „Pochodni” Małgorzata Czerwińska o twórczości tego poety wypowiedziała się w następujący sposób. „Jest rzeczą znamienną, że osoba niewidoma może pisać o świetle. I to jest właśnie interesujące w twórczości Machowiaka. Światłu nadaje on ogromne znaczenie. Jest to nie tylko antynomia światło-ciemność, ale także zestawienie prawda-fałsz, dobro-zło. To ma znacznie głębszy wymiar. W twórczości tego poety światło jest także kojarzone z Bogiem, który zajmuje ważne miejsce w jego wierszach. Znajdujemy tam również trudny, być może, w potocznym rozumieniu problem istoty ślepoty, niepełnosprawności wzrokowej samego twórcy. A czytelnik musi mierzyć się choćby ze strofami, w których autor tłumaczy, że stanął przed Bogiem będącym światłem i w tym świetle stracił wzrok. Bohater wierszy nie odwrócił się od tej jasności to boskie światło jest przewodnikiem”. W życiu codziennym dla Stanisława Machowiaka takim światłem jest jego małżonka Zofia. Poświęcił tej wielkiej, długotrwałej miłości - wiele swoich wierszy. Poeta docenia również najbliższych przyjaciół. Jednemu z nich, Ryszardowi Małeckiemu zadedykował swój tomik prozy. Poeta bardzo lubi kontakt z najmłodszymi. Jeszcze kilka lat temu brał w ciągu roku udział w około 70 spotkaniach z dziećmi i młodzieżą w szkołach. Jego książka dla najmłodszych: „W mieście ratuszowych koziołków” - doczekała się 3 wydań. Ukazała się w nakładzie 13 tysięcy egzemplarzy. Ciepło i życzliwość poety doceniły dzieci. 30 maja 2000 roku Stanisław Leon Machowiak stał się drugą niewidomą osobą, która została Kawalerem Orderu Uśmiechu. Przy opisywaniu tak bogatego dorobku czyjegoś życia zawsze pozostanie niedosyt. Taki niedosyt twórczy odczuwa wciąż sam poeta. Pomimo wielu przeciwności cały czas tworzy. Szuka wydawcy dla kolejnej książki dla dzieci: „Miasto w Trójzębie Neptuna”. Maszynopis od kilku lat już czeka na wydanie. Poeta również przymierza się do napisania książki autobiograficznej o spotkaniach z czytelnikami. - Proszę zobaczyć, to zbiór listów, które otrzymałem od czytelników - Stanisław Machowiak pokazuje wydrukowaną korespondencję. W listach przeważają opinie bardzo miłe dla mnie. Są jednak i krytyczne. Zawsze starałem się, żeby moje spotkania były interesujące i nie miały nic z rutyny. Na swojej drodze spotkałem wielu wspaniałych ludzi. To świetny temat na książkę - mówi z uśmiechem poeta.

 Kamil Andrzej Misiak  

Pochodnia wrzesień październik 2012