Kazimierz Lemańczyk

działacz społeczny PZN

prezes zarządu spółdzielni  

"Nowa Praca Niewidomych" w Warszawie      

                                     Członek zarządu  

                                     Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi  

 

 

   Cztery pytania do prezesa Lemańczyka

Grażyna Wojtkiewicz

 

W naszym cyklu „Sylwetki działaczy” prezentujemy mgr. Kazimierza Lemańczyka. Od prawie trzydziestu lat stoi on na czele spółdzielni „Nowa Praca Niewidomych” w Warszawie. Pod jego kierownictwem zakład ten stał się przodującą placówką w kraju. Na ostatnim zjeździe delegatów Polskiego Związku Niewidomych w uznaniu jego zasług jako organizatora pracy zawodowej i społecznej, wyborcy obdarzyli Kazimierza Lemańczyka najwyższym zaufaniem  - został członkiem prezydium Zarządu Głównego.  

- Jak Pan, jako wiceprzewodniczący Zarządu Głównego, ocenia pracę trwającej obecnie kadencji władz Polskiego Związku Niewidomych? Co można zaliczyć do największych osiągnięć, co zaś jest minusem tej działalności?

- Rozpoczęta przed trzema laty kadencja władz Polskiego Związku Niewidomych przypadła na bardzo trudny okres. Zaraz po zjeździe ogłoszony został stan wojenny i wszelką tego typu działalność trzeba było zawiesić. Jednak mimo tych wszystkich przeciwności i kryzysowej sytuacji w skali ogólnokrajowej udało się załatwić wiele ważnych spraw i to zaliczam do dużych osiągnięć  naszej organizacji. Wymienię tu tylko te najważniejsze z punktu widzenia potrzeb niewidomych, a mianowicie:

- załatwienie rent dla niewidomych po przepracowaniu pięciu lat, o co od dawna trwały starania

- utworzenie funduszu rehabilitacyjnego, z którego mogą korzystać niewidomi pracownicy Związku

- uzyskanie zgody na prowadzenie przez PZN działalności gospodarczej.

Duży niepokój i rozgoryczenie budzi natomiast problem rozdziału w naszej organizacji wszelkiego rodzaju deficytowych dóbr, zwłaszcza sprzętu domowego i zagranicznych darów. Jest to sprawa bardzo delikatna i taki rozdział powinien być dyktowany rzeczywistymi potrzebami niewidomych i wszyscy sprawiedliwie, w miarę możliwości, powinni być brani pod uwagę. Mamy jednak przykłady, iż nie wszędzie tak jest i że niektórzy działacze wykorzystują swoją pozycję, przydzielając sobie deficytowe dobra w nadmiarze i w pierwszej kolejności. Dlatego tak ważne jest, aby w rozpoczynającej się właśnie akcji wyborczej w terenowych placówkach Związku zwrócić uwagę na wybór do władz odpowiednich ludzi, o wysokim poziomie etyczno - moralnym, działaczy społecznych z prawdziwego zdarzenia, którzy czują potrzeby niewidomych, żyją nimi, potrafią łagodzić konflikty i właściwie je rozwiązywać. Wtedy na pewno te niekorzystne zjawiska, psujące opinię wszystkim niewidomym, zostaną wyeliminowane.  

Inne zagadnienie, też nie dodające nam splendoru, to dość częste występowanie niewidomych ze swymi skargami i pretensjami na zewnątrz - do władz partyjnych i administracyjnych. Pomijając fakt, iż sprawy te i tak wracają do Polskiego Związku Niewidomych w celu dokładniejszego zbadania, robi to wiele zamieszania i złej krwi, świadcząc o niedojrzałości środowiska niewidomych. Wszystkie kontrowersyjne sprawy należy załatwiać najpierw we własnej organizacji, a dopiero jeśli to nie skutkuje - można odwoływać się do innych instancji.  

- Panie Prezesie, wiele rozgoryczenia, zwłaszcza wśród ludzi całkowicie niewidomych, budzi fakt przynależności do Związku ludzi na tyle dobrze widzących, iż mogą prowadzić samochód czy jeździć na rowerze. Jak przeciwdziałać takim przypadkom?

- Wszystkich członków PZN można podzielić na trzy grupy: pierwsza - to osoby całkowicie niewidome, które należy otaczać szczególną opieką, gdyż ich sytuacja jest najtrudniejsza, druga - to ludzie na tyle słabo widzący, iż także powinni należeć do naszej organizacji, i trzecia grupa - tak zwanych pasożytów społecznych, którzy nie powinni być w naszych szeregach i nie wiadomo, jakim prawem otrzymali pierwszą lub drugą grupę inwalidów. Mam nadzieję, że ta grupa jest najmniej liczna, ale istnieje i wywołuje oburzenie przede wszystkim opinii publicznej. Uważam, iż powinna być przeprowadzona weryfikacja przyznanych do tej pory grup inwalidów pod kątem wyeliminowania z naszych szeregów tego rodzaju hochsztaplerów. Przy Polskim Związku Niewidomych powinni działać zaprzysiężeni okuliści i tylko oni powinni mieć prawo zasiadania w Komisjach do Spraw Inwalidztwa i Zatrudniania i wydawania opinii o stanie wzroku.

- W ostatniej kadencji wprowadzono nowy rodzaj członkostwa Polskiego Związku Niewidomych, tak zwane członkowstwo wspierające. Czy ta koncepcja przynosi oczekiwane rezultaty?

- Moim zdaniem sama idea jest dobra i słuszna, niemniej na dziś ta sprawa nie jest do końca rozpracowana i przygotowana. Polega to na tym, iż na przykład jakaś spółdzielnia oszczędza cały rok, aby przyjść z pomocą któremuś z potrzebujących okręgów i przekazuje na jego rzecz pewną sumę, a okręg wydaje nieraz te pieniądze na cele nie najbardziej uzasadnione. Dla przykładu okręg warszawski dostał od naszej spółdzielni pół miliona złotych i do dziś nie rozliczył się z ich wydatkowania. Dlatego też w tych sprawach powinien być większy reżim - trzeba czuwać nad tym, na co te pieniądze się przeznacza,  aby nie było niepotrzebnej rozrzutności. Właśnie dziś trudno jeszcze powiedzieć o wynikach tej akcji, jednak samą ideę uważam za słuszną.  

- Jest Pan jednym z pomysłodawców budowy domu opieki społecznej dla niewidomych w Żułowie. Proszę bliżej zapoznać naszych Czytelników z tą piękną inicjatywą.  

- W Żułowie od czterdziestu lat prowadzony jest przez siostry franciszkanki z Lasek dom opieki społecznej dla samotnych niewidomych kobiet niezdolnych do samodzielnego życia. Dom ten jednak działa w bardzo trudnych warunkach lokalowych. Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach wyszło więc z inicjatywą wybudowania z funduszów społecznych nowego obiektu w Żułowie, tak jak został wybudowany dom im. Henryka Ruszczyca w Laskach. Powołano również komitet budowy, do którego prezydium, oprócz mnie jako przewodniczącego, weszli także: Tadeusz Madzia, Andrzej Adamczyk i Marian Adamczyk, Stanisław Grzelak z Lublina i Zygmunt Wasilewski z Suwałk. Jest już projekt i zatwierdzone plany, a wiosną tego roku ruszyła budowa. Ukończenie obiektu planuje się na rok 1986. Na apel o przekazywanie funduszów na ten cel jako pierwszy odpowiedział Centralny Związek Spółdzielni Niewidomych. Za nim podążyły spółdzielnie. Jest to piękna inicjatywa i sądzę, iż zostanie uwieńczona sukcesem, dlatego też w imieniu komitetu budowlanego gorąco apeluję do wszystkich chętnych o jej poparcie  i przekazywanie na nasze konto (NBP 11110 - 1007 - 132 O/Krasnystaw, poczta Krasiczyn Lubelski) kwot pieniężnych. Każda złotówka stanowić będzie istotny wkład w to humanitarne dzieło, mające służyć ludziom najciężej poszkodowanym. Za wszelką pomoc z góry serdecznie dziękujemy.  

- My także dziękujemy prezesowi Kazimierzowi Lemańczykowi za tę interesującą rozmowę. Mamy nadzieję, iż wyjaśni ona wiele spraw istotnych dla pracy naszej organizacji.  

Pochodnia Wrzesień 1984