Duża sprawa w małym mieście  

                                   ANDRZEJ WOLSKI  

 Kolegi Mieczysława Lawendy nie trzeba nikomu przedstawiać. Znany jest w lokalnym środowisku, a także w społeczności niewidomych byłego siedleckiego okręgu PZN. Swego czasu był przecież przewodniczącym koła Związku w Międzyrzecu Podlaskim i przewodniczącym zarządu okręgu w Siedlcach. Niejednokrotnie pojawiały się też publikacje w prasie brajlowskiej związane z jego pasjami i działalnością.  

Od pewnego czasu jego zainteresowania znacznie się poszerzyły i wykroczyły poza sprawy niewidomych. Jak sam powiada, jeszcze w czasie, gdy pracował społecznie w Związku, przychodzili do niego ludzie o innych rodzajach niepełnosprawności z prośbami o pomoc lub interwencję w sprawach osobistych. Znaleźli się też tacy niepełnosprawni, którzy chcieli wziąć sprawy w swoje ręce. Tak zrodził się pomysł utworzenia Podlaskiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych. Do jego inicjatorów, obok pana Lawendy, należeli: Zbigniew Wasylów, Marek i Jadwiga Platewiczowie (oboje niepełnosprawni), Krystyna Kornacka i obecny burmistrz miasta Międzyrzec Podlaski. 14 maja 1994 r. na posiedzeniu Zarządu Głównego Stowarzyszenia podjęto decyzję o powołaniu jego jednostki terenowej o nazwie "Międzygminne Koło Podlaskiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych w Międzyrzecu Podlaskim". Na czele zarządu koła, jak i Zarządu Głównego stanął właśnie inwalida wzroku, kolega Mietek.  

Samo Stowarzyszenie ma charakter i zasięg działania ogólnopolski, jednakże podstawową swą działalność koncentruje na terenie byłego województwa bialskopodlaskiego, chociaż posiada też koła terenowe (na przykład w Łukowie). Liczy obecnie około 280 członków i należą do niego tylko osoby fizyczne z różnymi rodzajami niepełnosprawności. Organizacja utrzymuje się przede wszystkim ze składek członkowskich oraz dzięki pomocy władz miasta i gminy, a także miejscowych sponsorów. Stowarzyszenie nie ogranicza się tylko do normalnej, statutowej działalności. Dzięki poparciu i pomocy władz miasta i gminy oraz miejscowych parlamentarzystów, takich jak senator Stanisław Jarosz, podjęto starania, które doprowadziły do powstania w ub. roku przy PSON warsztatu terapii zajęciowej. Jego szefem został także pan Lawenda. Musiał więc zrezygnować z przewodnictwa w PSON, ale w dalszym ciągu pozostał w składzie jego zarządu.  

Warsztat zlokalizowany został w pomieszczeniach należących do Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Międzyrzecu Podlaskim. Tam też mieści się obecnie siedziba Stowarzyszenia. To właśnie w dużej mierze dzięki inicjatywie powstała miejska pływalnia, z której raz w tygodniu jego członkowie przez dwie godziny mogą korzystać bezpłatnie.  

Obecnie placówka prowadzi zajęcia dla 22 niepełnosprawnych o różnych rodzajach inwalidztwa. Grupy zajęciowe liczą 6 osób. Są pracownie: plastyczno-hafciarska, krawiecka i gospodarstwa domowego. Placówka dysponuje 8,5 etatami, na których zatrudniono 10 osób. Niektórzy z instruktorów są również ludźmi niepełnosprawnymi, jak choćby instruktorka w pracowni krawieckiej, która porusza się na wózku. Ponieważ w zajęciach uczestniczą ludzie z upośledzeniami umysłowymi, należy niekiedy zabezpieczyć im pomoc psychiatryczną. Świadczy ją nieodpłatnie zaprzyjaźniony lekarz. Z innych usług medycznych korzystają na zasadach ogólnych.  

Uczestnicy warsztatów pochodzą z miasta i okolic. Na zajęcia są dowożeni własnym mikrobusem, a po ich zakończeniu odwożeni do domu. Obiekt, w którym mieszczą się warsztaty, jest w bardzo znacznym stopniu przystosowany do przebywania w nim ludzi niepełnosprawnych. Obok dobrze wyposażonych pracowni znajduje się duża sala rekreacyjno-wypoczynkowa, w której znajduje się podstawowy sprzęt rehabilitacyjny, urządzenia audiowizualne umożliwiające podczas wypoczynku oglądanie programów telewizyjnych i słuchanie radia, a także niezbędny sprzęt do ćwiczeń fizycznych. Codziennie w czasie zajęć uczestnicy warsztatu przeznaczają jedną godzinę na relaks, wypoczynek i ćwiczenia fizyczne. Oprócz tego sala służy do organizowania spotkań i różnych imprez.   

Stowarzyszenie, jak i sam warsztat, nie są tylko konsumentami pomocy. One również świadczą ją na rzecz innych. Jako przykład może posłużyć zorganizowany bal charytatywny, na którym podczas aukcji sprzedano za sumę około 5 000 zł różne wyroby pochodzące z warsztatu terapii zajęciowej. Uzyskane w ten sposób środki zostały przekazane na potrzeby miejscowego domu dziecka. Niewidome dzieci z koła w Białej Podlaskiej na Dzień Dziecka otrzymały także maskotki wykonane przez uczestników międzyrzeckiego warsztatu terapii zajęciowej.   

Spytałem pana Mieczysława o dalsze plany i marzenia. Oto co mi odpowiedział:  

- W Międzyrzecu jest sprzyjający klimat do zorganizowania rehabilitacji niepełnosprawnych na większą skalę. W planach jest wybudowanie sali sportowej przystosowanej do potrzeb niepełnosprawnych, z podjazdami, szatniami, sanitariatami itp. W dalszej perspektywie chcemy podjąć starania o zorganizowanie wojewódzkiego centrum rehabilitacji. Mam nadzieję, że nam się to uda.  

Rzeczywiście na łamach regionalnego czasopisma znalazłem notatkę informującą, że podjęto już starania o budowę takiego centrum, a jego uruchomienie jest planowane na 2001 rok. Zwiedzając warsztat i słuchając opowieści pana Mieczysława o stowarzyszeniu i jego pracy, zadawałem sobie pytanie: dlaczego nie można było robić tego wszystkiego w okręgu PZN? Zadałem je także memu gospodarzowi.  

- W naszym okręgu brakowało sprzyjającego klimatu. Nie było też zainteresowania ze strony działaczy i pracowników, a jeden człowiek niewiele może zrobić - odpowiedział mi pan Mieczysław.  

Na zakończenie pozostało mi życzyć memu gospodarzowi spełnienia choćby części jego marzeń.  

    Pochodnia  luty 2000