Razem raźniej

HANNA PRACHARCZYK    

Pomysł utworzenia klubu sportowo-turystycznego błąkał się nam po głowach od kilku lat. Wcześniej działaliśmy w Kole PTTK i "START". Po rozpadzie tych organizacji czegoś zaczęło brakować. Spotykaliśmy się w dalszym ciągu na imieninach, sylwestrach. Ale to nie to. Brakowało wspólnych wędrówek, ognisk, śpiewów.

Postanowiliśmy, za aprobatą warszawskiego CROSS-u, powołać Wielkopolski Klub Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących. Zebranie komitetu założycielskiego odbyło się w styczniu 98 r. w mieszkaniu Lidii i Pawła Piechowiczów - małżeństwa niewidomych, którym od lat towarzyszy turystyka i śpiew przy gitarze. Później były trzy miesiące biegania po sądach i urzędach, aż w połowie kwietnia nastąpił ten ważny moment - klub został zarejestrowany.

Przyjęta nazwa wydawała nam się zbyt długa, więc na walnym zebraniu długo trwała dyskusja nad jej krótszą wersją. W końcu prawie jednogłośnie wybrano nazwę "RAZEM", która najlepiej odzwierciedla założenia klubu. Jest to bowiem klub integracyjny, skupiający niewidomych, słabowidzących i ich pełnosprawnych przewodników.

Od pracowników biura CROSS otrzymaliśmy wskazówki, jak planować imprezy i jak je rozliczać. Na początek zostały powołane 3 sekcje: turystyki pieszej (nizinnej i górskiej), tandemowa i pływacka. Ilość członków rosła w szalonym tempie: po miesiącu działalności było nas 40, a po trzech - już 60. Obecnie klub liczy 85 członków i stale przybywa nowych.  

Na zainteresowanie naszą działalnością zapewne niemały wpływ ma ilość i atrakcyjność organizowanych imprez. Od marca ub. roku na wynajmowanym basenie raz w tygodniu członkowie uczą się pływać lub doskonalą formę. W czerwcu zorganizowaliśmy wycieczkę autokarową do Czech. Trzydziestokilkuosobowa grupa zwiedzała miasteczko Broumov z zabytkowym rynkiem oraz Adrszpaskie Skały. Są to góry o unikalnych kształtach przypominające nasze Góry Stołowe. Maszerując wzdłuż rzeczki Metuji, obejrzeliśmy te fantastyczne twory skalne, pływaliśmy tratwą po górskim jeziorku, do którego trzeba było wdrapać się po metalowej drabince.  

W lipcu wybraliśmy się na 2-tygodniową wędrówkę w Bieszczady. Piękna, słoneczna pogoda pozwoliła na codzienne przemierzanie górskich szlaków. Spaliśmy kolejno w trzech bazach. Niezapomniane pozostały wieczory w bacówce pod Małą Rawką, szczególnie przy ogniskach pod rozgwieżdżonym niebem. Następnych 5 noclegów to "Piotrowa Polana" w Wetlinie, z oryginalnym gospodarzem nazwanym przez nas "Psiakrew Niedźwiedziem". Zmachani kilkugodzinnym dreptaniem po szlakach schodziliśmy z gór wprost na piękny kryty basen w Smereku, aby zrelaksować w wodzie i saunie umęczone ciała. Dalej była Cisna, do której można dotrzeć kolejką wąskotorową - bieszczadzką atrakcją. Prócz okolicznych górek, muzeum i pomnika w Jabłonkach, upamiętniającego śmierć gen. Świerczewskiego często odwiedzaliśmy oryginalną knajpkę pn. "Siekierezada".

W Bieszczadach byliśmy drugi raz, wrócimy tam znów w lipcu tego roku. Mamy w Bieszczadach grupę zaprzyjaźnionych już przewodników PTTK i ratowników GOPR, którzy zawsze zabezpieczają nas na trasie oraz sprawdzonego lekarza-chirurga, gotowego szyć rannych na szlaku.

Następnie w sierpniu 98 r., grupa 24 entuzjastów czaru dwu kółek przepłynęła promem Bałtyk, by poznać urok tzw. Skandynawii w pigułce czyli Wyspę Bornholm. Noclegi zarezerwowaliśmy w niedrogim ośrodku z basenem w 6-osobowych bungalowach o pow. 45?7:mó;. Jedzenie przygotowywaliśmy samodzielnie z produktów przywiezionych z Polski. Świetnie wyposażone kuchenki dawały możliwość przygotowania całkiem wymyślnych potraw. Największe jednak wrażenie zrobiły na nas "cykelvej", czyli drogi rowerowe, których na wyspie jest 250 kilometrów. Dzięki nim można dotrzeć bezpośrednio do uskoków tektonicznych, wodospadów, fiordów, wrzosowisk czy ruin XII-wiecznego zamku warownego. Każda szosa, po której samochody jeżdżą z szybkością 40-50 ?7km87h:, jest również poszerzona o pas dla rowerzystów. Drogi mają swe nazwy, a mapy oznaczają odległości pomiędzy miejscowościami. Zewsząd widać wypożyczalnie rowerów i przyczepek, którymi można przewozić małe dzieci. Osobne drogi są dla koni, na których można zwiedzać wyspę w jeździe wierzchem. Najistotniejszy jest tam stosunek do samych rowerzystów. Cyklistów traktuje się jak przysłowiowe hinduskie "święte krowy". Żaden kierowca nie trąbi, nie spycha na skraj szosy, nie pokazuje wymownego kółka na czole. Z przyjemnością mija się grupki rowerzystów w różnym wieku (również po 70.). W naszej grupie, prócz jednego tandemu, który przyjechał szlifować formę na Tour de Pologne, nastawieni byliśmy na zwiedzanie. A więc dzienne trasy pedałowania nie były aż tak imponujące, bo zaledwie 40-65?7:km. Za to przywieźliśmy dużo wrażeń, fotografii i 2-godzinny film video. Jeden cały dzień spędziliśmy w wesołym miasteczku, z agua-parkiem i mnóstwem atrakcji. Przez 8 dni nie zdołaliśmy zobaczyć wszystkich ciekawych miejsc, jak chociażby 4 okrągłych kościołów. Dlatego wybieramy się tam ponownie w tym roku na 15 dni z noclegami w dwóch różnych miejscowościach. Do tej eskapady (tym razem dla 30 osób) przygotowujemy się już od wiosny poprzez 1-3_dniowe rajdy rowerowe. Ze sprzętem nie jest jeszcze u nas najlepiej, ale i to powinno się zmienić.

W ciągu całego 1999 r. planujemy również osiem 1-2-dniowych rajdów pieszych oraz 4-dniową wycieczkę do Krakowa, Wieliczki i Ojcowa. Od PKP otrzymamy wagon socjalny, który będzie nam służył za bazę noclegową. W czerwcu zapraszamy na 2-etapowy wyścig międzynarodowy na tandemach. Naszą działalność przedstawiła regionalna T$v. Mamy własne logo i stronę w internecie. Jak na 8-miesięczną działalność jest to już jakiś dorobek i dziwi nas bardzo fakt, że prezydium i Rada Krajowa CROSS uznała, iż nie zasługujemy na przyjęcie do grona klubów turystyczno-sportowych niewidomych i słabowidzących. Zadziałała tu charakterystyczna dla Polaków zawiść oraz wpływy działaczy drugiego poznańskiego klubu, który zamiast rywalizować z nami na programy, gdzie może, kopie pod nami dołki. Między innymi za zapisanie się do naszego klubu czołowemu tandemiście odebrano rower.

Czy to się będzie komuś podobało, czy nie, klub zamierza dalej się rozwijać. Nie zabiegamy na siłę o członków, sami się do nas zgłaszają. Nie możemy wprawdzie liczyć na stałą dotację z Warszawy, ale staramy się o pozyskanie jak największej ilości środków, tak aby odpłatność za udział w imprezie nie przekraczała 40 procent.

Zapraszamy do klubu "RAZEM" wszystkich inwalidów wzroku i ich przyjaciół - ludzi, którym zmęczenie fizyczne przynosi satysfakcję, a alkohol nie jest treścią życia. Telefon kontaktowy: 0_61, 82_00_512, poczta elektroniczna: e-mail razem topnet.pl internet:  

   www.razem.topnet.pl

Pochodnia luty 1999