Biografia prasowa  

 

Przemysław Kiszkowski  

Niewidomy  pracownik naukowy Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu  

Doktor fizyki  

 

naukowiec i przyjaciel  

 Henryk Lubawy

 

Doktor Przemysław Kiszkowski, niewidomy naukowiec z Poznańskiego Uniwersytetu jest mało znany   w środowisku niewidomych w Polsce,   ale dla mnie   stał się  bardzo ważną postacią,  należy bowiem do ludzi,  którym zawdzięczam  wiele dobrego.  Zdarzyło mi się być z nim, a nawet nocować w miejscach, do których przeciętny śmiertelnik ma znacznie ograniczony dostęp. Takim miejscem jest ścisły rezerwat archeologiczny na Ostrowie Lednickim niedaleko Gniezna. Byłem tam kilka razy na studenckich obozach naukowych prowadzonych przez Przemka Kiszkowskiego. Zresztą nie była to tylko Lednica, ale i kilka innych bardzo ciekawych archeologicznie miejsc.  

Przemka poznałem jeszcze przed studiami na  Uniwersytecie Poznańskim.  Zajmował się wówczas badaniem zjawiska radiestezji, próbą wyjaśnienia czy wykrywanie tak zwanych żył wodnych ma jakiekolwiek podstawy fizyczne. Podczas roku akademickiego prowadził prace w laboratorium i nadzorował powstające pod jego kierunkiem prace magisterskie. Jednak do dogłębnego wyjaśnienia zjawiska potrzebne były badania terenowe. Odbywały się one właśnie na obozach naukowych. Badania trwały przez kilka lat, więc i tych letnich wyjazdów było sporo.  

Po około 10 latach badań i napisaniu książki na ten temat, Przemek zajął się stosowaniem, a raczej dopracowywaniem jednej z metod, jakie wówczas stosował w badaniach archeologicznych. Stąd to uczestnictwo w kilku ekspedycjach archeologicznych.  

Z grubsza wyglądało to tak, że kilkoro studentów przenosiło i wbijało w ziemnie elektrody. Jedna osoba obsługiwała przyrządy pomiarowe i zapisywała uzyskany wynik. Potem trzeba było wprowadzić do komputera kilkaset liczb i poczekać kilkadziesiąt minut, aż powstanie mapka pokazująca, co może się znajdować pod ziemią. Na grodzisku w Grzybowie koło Wrześni, a jest to największy wczesnośredniowieczny gród w Wielkopolsce, wskazaliśmy archeologom miejsca, które oni musieliby odkopując ziemię penetrować przez wiele, wiele lat. Obszar ten bowiem obejmuje prawie 3 i pół hektara i jest otoczony wałem ziemnym wzmocnionym dziesiątkami tysięcy dębowych bali.Taką właśnie działalność rozwijał    

 niewidomy   naukowiec.  Przemek zawsze uczestniczył w badaniach. Gdy coś nie było w porządku z aparaturą pomiarową, to on się nią zajmował. Oczywiście, ktoś ze studentów odczytywał wartości z przyrządów pomiarowych, ale on (niewidomy) wiedział, jak wszystkie kable połączyć i zawsze znajdował usterkę.

 Przemek Kiszkowski nie porusza się samodzielnie nie chodził z białą laską ,  a dotarł wszędzie , gdzie zamierzał, nawet do miejsc  bardzo nietypowych. Byłem świadkiem, jak dyktował studentowi piątego roku fizyki teoretycznej wzory teorii, nad którą właśnie rozmyślał. Prowadził wszystkie przekształcenia w pamięci, a student nie mógł nadążyć z ich zapisywaniem.  

Jeszcze jedną niezwykle ważną umiejętność posiada mój "idol" - umiejętność otaczania się ludźmi, z którymi współpracuje. Przecież to on był inicjatorem i opiekunem wyjazdów studenckich. Słynne były organizowane przez cały rok, zawsze w czwartki, w jego mieszkaniu, spotkania przedobozowe i poobozowe. Do dziś utrzymujemy kontakt. Gdy miewam kłopoty ze zrozumieniem zawiłości świata akademickiego, dzwonię do Przemka. Na początek kilka kawałów, potem anegdota o tym, jak to pewien profesor przed laty zrobił to czy tamto. I jeszcze kilka innych anegdoti i  okazuje się, że mój problem został rozwiązany.  

Kiszkowski przepracował na Uniwersytecie ponad 50 lat. Obecnie już niewiele lat zostało mu do setki, mimo to ciągle sporo młodych ludzi, no może już takich nieco starszych go odwiedza.  

Fragment pierwszego odcinka  "Rozmowy miesiąca" zamieszczonej  w "Wiedzy i Życiu " w grudniu 2013 roku    

 

 *  *  *