Niektóre publikacje  

 

Brawo

Halina Kuropatnicka-Salamon

Im większa rozmaitość wydarzeń na naszej drodze, tym bogatsze jest życie, a wśród tych wydarzeń właśnie spotkania z ludźmi są w życiu najlepsze i niepowtarzalne.

Tym razem zafascynowało mnie pięć osób i o każdej z nich chcę trochę opowiedzieć.

Los Marii Głowik już w dzieciństwie zrósł się ze śpiewem. Nuciła sobie samej i bliskim, ubogacała akademie w krakowskiej szkole podstawowej dla dzieci niewidomych,

uświetniała imprezy liceum w Biłgoraju. Po maturze związała się z wokalno-tanecznym zespołem w gminie Harasiuki. Z radością ubarwiała każde gminne święto.

Jednocześnie wykonywała pracę szczotkarki - najpierw chałupniczo, potem na warsztacie zwartym w Przemyślu.

Co roku czeka niecierpliwie na Dzień Niewidomego w kole PZN Przemyśla, bowiem przed jego obchodami zaczynają się cztery tygodnie intensywnych prób niepełnosprawnych artystów z Jackiem Marcińczakiem, pracownikiem Centrum Kultury w Przemyślu. Doskonaląc swój repertuar, Maria przygotowuje się do okolicznościowych występów w różnych kołach PZN i na innych estradach. W czasie listopadowych dni "Widzieć Muzyką" oklaskiwano już liczne talenty. W Busku (2007) przyszedł czas tryumfu Marii Głowik. Jej prezentacja popularnego utworu "Być kobietą" nosiła cechy dobrej piosenki aktorskiej.

Do najmilszych i bardzo oczekiwanych przez Marię imprez należą coroczne warsztaty muzyczne w Horyńcu Zdroju. Ich pomysłodawcą jest Małgorzata Musiałek, dyrektor Podkarpackiego Okręgu PZN. Latem w ciągu 4-5 dni wokaliści i instrumentaliści podnoszą swoje umiejętności pod kierunkiem instruktorów. Święto zamyka koncert finałowy.

- Jak to dobrze, że przede mną ciągle coś pięknego - mówi Maria - Bukowina rumuńska, koncerty na Ukrainie... Zawsze ze śpiewem.

Blisko 14-letnia Zuzanna Osuchowska z Żyrardowa dopiero dąży do spełniania się przez śpiew w dorosłości. Gdy miała 8 lat, wstąpiła do muzycznego zespołu

"Szałaputy". Muzyka wciągnęła ją na dobre. Z czasem Zuzia zaczęła uczestniczyć w festiwalach piosenki: w Tomaszowie Mazowieckim w ramach "Wiosny Tomaszowskiej", w Białołęckim Ośrodku Kultury i in. Niektóre były szczególnie znaczące, np. "Uśmiechniętego Dziecka dla Niepełnosprawnych" w Stambule w 2006 r. czy "Zaczarowana Piosenka" w Krakowie (również w 2006 r.).

Obecnie Zuzia jest uczennicą szkoły podstawowej w Laskach, gdzie też uczęszcza do szkoły muzycznej. Uczy się gry na pianinie. W rodzimym Żyrardowie pobiera

w szkole muzycznej naukę emisji głosu. Zuzia marzy o pięknej przyszłości związanej z muzyką i wierzy, że jej się powiedzie.

Nieoceniona w dostarczaniu informacji Wiesława Buczulińska napisała nam o aplauzie, z jakim spotkała się Zuzia podczas edycji "Widzieć Muzyką" w 2007 r. w Bytomiu Odrzańskim. Podobała się też na koncercie "Niewidomi Poznaniowi i Wielkopolsce". Urzeka wdziękiem subtelnego głosu. Mówiąc o Zuzi, odbiorcy z  rozrzewnieniem wspominają wykonywaną przez nią "Pieśń o złotej krainie", pełną tęsknoty żydowskiego dziecka.

Ola Sobiech wkroczyła w młodość. Swoje pragnienia i optymizm opiera na rozsądnych przewidywaniach. Ma za sobą sporo sukcesów wokalnych, ale opowiada o nich

powściągliwie. Jest uczennicą krakowskiej szkoły dla niewidomych - II kl. Technikum o profilu stroiciel fortepianów oraz II kl. Szkoły muzycznej - wiolonczela

i fortepian. W efekcie zafascynowania muzyką trafiła do stowarzyszenia Studio Integracji w Łodzi, założonego przez Krzysztofa Cwynara. Nauczyła się tam dużo i dotychczas pozostaje ze stowarzyszeniem w kontakcie. Zbierała piękne plony na festiwalach piosenki: "Wygraj Sukces", "Łódzkie Skrzydła" czy "Zaczarowana Piosenka" w 2006 r., kiedy to "Małgośką" i "Dumką na dwa serca" wyśpiewała sobie II miejsce w kategorii do lat 16. Chciałaby studiować śpiew solowy. Jest przekonana, że realizacja tego zamiaru zależy w dużej mierze od jej pracowitości i woli.

Utalentowany, a przecież niezwykle skromny Maciej Piwowarczyk prezentuje przykład zrealizowanych dążeń. Po krakowskim liceum dla niewidomych o kierunku stroiciel fortepianów przybył do Buska i zaczął rozglądać się za pracą. Uzyskał wreszcie posadę organisty w parafii Oblekoń koło Korczyna, dokąd przez 5 lat dojeżdżał z Buska. W lipcu 2006 r. zatrudniono go na etacie organisty w Busku Zdroju w parafii św. Brata Alberta. Prócz codziennej gry na mszach

św. daje w sezonie letnim (maj-październik) niedzielne koncerty w kościele. Kuracjusze wracają na jego występy po kilka razy, żeby zachwycić się od nowa piękną grą.

Ambicją Macieja jest, by nauczyć się jak najwięcej utworów na pamięć. W ramach hobby interesuje się samochodami, ich produkcją, markami itd.

Znów powracam do czujności Wiesławy Buczulińskiej, która w Bytomiu Odrzańskim (2007) zwróciła uwagę na walory głosu Łukasza Barucha-Skonieckiego z Dąbrowy

Górniczej. Śpiew wędrował z nim przez występy przedszkolne i szkolne uroczystości. Uczęszczając do technikum odzieżowego, grał w Rapsodycznym Teatrze Ekspresji.

Czasem komponował okolicznościowe drobiazgi. W roku 1999 zdecydował się wystąpić w "Drodze do gwiazd". Cieszył się życiem, sztuką, pracą, narzeczeństwem.

Dwa lata temu na skutek wypadku utracił wzrok. Trzeba było zbudować nową codzienność. Wnet zawarł planowany ślub. Odnalazł też na nowo znaczenie śpiewu w swoim życiu. Już w roku 2007 oklaskiwano go w Krakowie, gdy w "Zaczarowanej Piosence" wykonał z Eweliną Flintą "Żałuję" oraz solo - "Moja droga".

Z wielkim kunsztem prezentuje własną kompozycję "Uczę się żyć", do której ułożył też tekst. Piosenka ta jest świadectwem zarówno uzdolnień artystycznych

twórcy, jak i jego hierarchii wartości. Utwór ten mogliśmy usłyszeć w Bytomiu Odrzańskim w 2007 r. i Busku podczas "Widzieć Muzyką" tego samego roku.

Niebagatelną przyjemnością jest dla Łukasza doskonalenie talentu wokalnego w klubie Helikon, istniejącym przy Domu Kultury Zagłębie. Uzupełnia tam swoją

wiedzę muzyczną, dzięki czemu staje się coraz bardziej wartościowym artystą.  

Nowy Magazyn Muzyczny  24  

 

 Czas rozczuleń - Halina Kuropatnicka-Salamon

   Pochodnia

 

Kiedy nadchodzi grudzień, uczestnicy kieleckich biesiad wigilijnych zaczynają podlegać wpływom szczególnych emocji. Jest to radosne oczekiwanie z tęsknotą - za bywalcami Centrum Kultury Niewidomych, za wspominaniem wspólnej już Gwiazdki, za niespodzianymi spotkaniami na stacji bądź przystanku autobusowym. Miło jest wsiadać rozweseloną gromadą do busu, dowożącego na miejsce wigiliowania. Tym razem, czyli 17 12 2011 r., był to Wieczernik u o. palotynów w Św. Katarzynie, ogarniający ciepłą gościnnością i troską o wygodę każdego przybysza. Wieczorem zapełniliśmy więc z poczuciem zadomowienia salę udekorowaną płonącymi świecami zapełniliśmy, żeby rozpocząć ulubione godziny wzruszeń. Pierwszą przyjemnością stała się promocja debiutanckiego tomiku poetyckiego Andrzeja Chutkowskiego z Warszawy „Tropem światła”. Andrzej Chutkowski znany był dotychczas jako wyśmienity recytator i wykonawca form aktorskich. Nikt nie podejrzewał, że dojrzewał do wypowiadania się przez słowo pisane. Oklaski wyraziły zadowolenie, iż kolejny z zaprzyjaźnionej grupki znalazł nową ścieżkę przez codzienność. A potem rozsnuła się odświętność wersów. Dyr. Arkadiusz Szostak odczytał na tle kolędowej melodii wiersz o narodzeniu Chrystusa. Za nim w ślad wkraczał uroczyście każdy, kto pragnął zaprezentować tematyczny wiersz bądź zaśpiewać kolędę czy pastorałkę. Słyszało się westchnienia, rwane półszlochy - nieuniknione reakcje poruszonych serc. Przewodnicy, którzy po raz pierwszy uczestniczyli w tym wydarzeniu, nie byli w stanie uwierzyć, że impreza przebiegała bez uprzednich prób i ustaleń, a jednak tak się działo. Kierując się doskonałym wyczuciem przedstawianych sytuacji, wykonawcy dodawali ogniwo do ogniwa logicznego łańcucha treści. Zdrożona Maryja odpoczywała na kamieniu, wreszcie trafiała do przyjaznej szopy następowało rozwiązanie i wybuchała radość aniołów w Betlejem, a pastuszków w stajence. Cieszyły się zwierzęta i cała przyroda. Nadchodziła pora opłatka, choinek i życzeń. Dyskretnie wplatały się refleksje nad wartościami życia. Żal było przerywać urodę tych przeżyć, lecz następny dzień dyktował określone obowiązki. Niedzielę przeglądów i konkursów otworzyły spektakle teatralne. Teatr Espero ze Szczecina przygotował inscenizację „Kolęda grzeje nas w tę noc”. Świetny dobór tekstów, w połączeniu z umiejętnościami interpretatorskimi i prostymi środkami formalnymi, stworzyły zajmującą rzecz o biedzie, bezdomności, nadziei na zwycięstwo humanizmu. Po chwilowej zadumie przyszło śmiać się wśród oklasków, a wszystko za sprawą teatru T3 z Białegostoku. Tytuł „Święty na urlopie” nie zapowiadał kłopotów św. Mikołaja, posądzonego o kradzież i osadzonego w areszcie. Gorzej! Mikołaj nie zamierzał wyjść na wolność, co z kolei zakłopotało czynniki społeczne. Sztuka prezentowała się wspaniale, z łatwością można było dostrzec wielkie uzdolnienia wykonawcze wszystkich aktorów białostockich. Suma tych możliwości dała fascynujące rezultaty. Przerwa w występach zaczęła pulsować niepokojem artystów przystępujących do konkursu „Widzieć muzyką”. Nareszcie rozpoczęło się! Pięknie było - łzawo bądź wesoło, a zawsze z podłączaniem się sali, wciągniętej w rytm i kantylenę. Jakże można było usiedzieć spokojnie przy dynamicznym śpiewie Wiesławy Buczulińskiej ze Szczecina, prezentującej „W Betlejemie dzwony biją”? Który z chłopaków mógł nie solidaryzować się z Grzegorzem Ciecińskim z Wrocławia, przekonującym z werwą, że „Z dziewczynami nigdy nie wie się”? To znów Ola Gudacz z Krakowa zachęcała ogniście, aby „Przetańczyć całą noc”. Przy liryce jednakże wracało uspokojenie. Sprawiły to np. zwrotki Anny Januszewskiej z Krakowa „Jest taki dzień”, Danuty Łuszczek ze Szczecina „Oj, maluśki” czy „Kolęda dla nieobecnych” interesująco podana przez Kasię Mazur z Kielc. Rozrzewniła słuchaczy ogromnie „Brylantowa szopa” wyśpiewana przez Wojtka Ławnikowicza z Wrocławia. Chciałoby się słyszeć bisy, lecz czas mijał, a Wigilia zaczynała się krystalizować. Po obiedzie, wystrojonych i nastrojonych świątecznie artystów przewieziono autokarem do Kielc, gdzie oczekiwał lubiany od dawna Dom Kultury przy ul. Ściegiennego, a tam sala lustrzana. Przekroczywszy jej próg, odczuwało się wigilijność. Na scenie stała szopka z obu stron strzegły jej zdobne lampkami i świecidełkami choinki. Był czas na podejście i dotknięcie. Cichym szmerem odzywał się kolędowy motyw. Samo rozmieszczenie przy stołach cechowało się powagą chwili. Rosło wzruszenie. Młodzież wniosła światło betlejemskie, przekazane pod św. Krzyżem, a przybyłe ze Słowacji. Rozbrzmiała recytatorsko-wokalna kompozycja, wyreżyserowana z nami przez panów Szostaka i Sulimierskiego. Przy opłatku znów powróciło rozczulenie. Trudno inaczej. Ciesząc się bieżącym momentem, każdy trochę oglądał się na dawność i trochę popatrywał w przyszłość. Ujawniały to rozmowy przy wigilijnych daniach. A u nas w domu...- dawało się słyszeć. Jak należy przy Wigilii, Gwiazdka przyniosła upominki, a wśród nich uroczą płytę z wykonaniami artystów Centrum oraz ich przyjaciół. Uwieńczeniem atrakcji stało się ogłoszenie wyników konkursowych. Dwoje wokalistów, Aleksandra Gudacz z Krakowa i Wojciech Ławnikowicz z Wrocławia zostali nagrodzeni równorzędnym pierwszym miejscem. Słabowidzący Józef Faber z Bielska Białej, malarz i grafik, otrzymał zaszczytną nagrodę Romana Piłata. Nadmieńmy, że aktorzy i inni wykonawcy odebrali w formie nagród turnusy sanatoryjne bądź wypoczynkowe, np. w Ciechocinku, Busku i in.Tyle było miłych minut i słów, ale najmilej śpiewało się razem kolędy, te same jak co roku i jak co roku drogie sercom. Pomiędzy kolędami zaś pojawiały się kapela ludowa, młodzieżowy zespół wokalny z krakowskiej szkoły dla niewidomych, zespół taneczny, prezentujący poloneza „Bóg się rodzi”. Kto widział, z zachwytem opisywał to pozostałym. Żal było odchodzić od stołów, opuszczać lustrzaną salę, schodzić w dół znajomymi schodami. Poniedziałkowym rankiem natomiast słychać było najczęściej „Do następnego razu!”. Stara prawda trzeba trochę potęsknić do kolejnego rozczulenia.

Pochodnia styczeń - luty 2012