Biografia prasowa  

 Bronisław Kruczko  

 Ociemniały żołnierz, prawnik, działacz PZN i ZOŻ   

 

Bronisław Kruczko  nie żyje  

Władysław Gołąb  

„Bronek pochodził z Polesia - opowiada przyjaciel i towarzysz broni - Ryszard Kamiński. - Ta cudowna kraina jezior i lasów wycisnęła na nim swoje piętno. Był człowiekiem prostym, otwartym i spontanicznym w reakcjach. Nic nie czynił połowicznie, wszędzie chciał być pierwszym, zarówno w pracy, jak i w walce. Był moim wielkim wyrzutem sumienia, bo to właśnie ja prowadziłem go do walki w ów pamiętny, kwietniowy wieczór, kiedy to zły los odebrał mu wzrok. Dziś po wielu latach zrozumiałem, że tacy ludzie jak Bronek zawsze znajdą się w czołówce”.   

Ryszard Kamiński, pseudonim Bokser, widział się z Bronkiem w sierpniu 1982 roku, a już 31 października jego towarzysz broni już nie żył. Zmarł po dwutygodniowych cierpieniach w szpitalu poznańskim. Pogrzeb 10 listopada zgromadził rzesze przyjaciół. Pochowany został na cmentarzu komunalnym na Junikowie. Nad grobem pożegnali go: przedstawiciel Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych Czesław Kryjom, przedstawiciel spółdzielni , w której pełnił funkcję radcy prawnego, koleżanka adwokat, z która razem odbywał aplikację adwokacką, i piszący te słowa, w imieniu Zarządu Głównego Związku Ociemniałych żołnierzy PRL.   

Bronisław Kruczko urodził się 25 października 1921 roku we wsi Wielkie Dworce, położonej na Zarzeczu o siedemnaście kilometrów od Pińska. Gdy miał trzy lata, utracił matkę. Woda i las były jego żywiołem. Szkołę powszechną ukończył w Pińsku. Nie chciał jednak powracać na wieś, bo w tym czasie ojciec powtórnie ożenił się. Wybrał zatem karierę wojskową. Dzięki poparciu księdza Jana Ziei, katechety szkolnego, dostał się do Oficerskiej Szkoły dla Nieletnich w Lubawie, w byłym województwie pomorskim. Tu zastała go wojna i dla niego krótka kampania wrześniowa zakończyła się internowaniem, niewolą niemiecką i wreszcie ucieczką i dotarciem w sierpniu 1940 roku do Warszawy. Dziewiętnastoletni chłopiec, z niewielką walizeczką, znalazł się bez dachu nad głową, bez bliskich, bez jakichkolwiek środków do życia. Wtedy to przyszła mu na pamięć postać księdza Jana Ziei, o którym wiedział, że przebywa w zakładzie dla niewidomych. Postanowił go odszukać. Szczęście, jak widać, mu dopisywało. W Laskach znalazł księdza Zieję, znalazł też pracę i ludzi, którzy chętnie dzielili się z nim i chlebem,  i sercem. Już jesienią 1940 roku Bronisław Kruczko złożył przysięgę żołnierską formacji Związku Walki Zbrojnej (późniejszej Armii Krajowej) przed kapelanem wojskowym Janem Zieją i podporucznikiem Marianem Grobelnym, pseudonim „Macher”. Otrzymał pseudonim Gruby”, co było o tyle dowcipne, że nie był ani wysoki, ani gruby.   

Z tego też okresu datuje się także pierwsza miłość do siedemnastoletniej Zofii Szkalik. Miłość ta po latach odżyła i doprowadziła Zosię i Bronka do ołtarza w laskowskiej kaplicy 30 września 1951 roku. Zosia dała mu dwie córki: Aleksandrę i Danutę oraz ofiarną miłość w różnych próbach życiowych.   

Lata 1941 - 1943 Bronisław Kruczko dzielił pomiędzy pracę na rzecz zakładu oraz walkę z okupantem. Tak było aż do pamiętnej nocy w połowie kwietnia 1943 roku. Przyszedł rozkaz likwidacji volkschdeutscha w Izabelinie, który współpracując z gestapo, skutecznie penetrował polskie podziemie.   

„Dwóch chłopców z Izabelina przeznaczyłem do obstawy - relacjonuje Kamiński - ze sobą wziąłem chyba sześciu żołnierzy, a wśród nich i Bronka. Dom był tak zabezpieczony, że trzeba było szturmować go przez taras na piętrze. Po wyłamaniu drzwi tarasowych przyszło nam zdobywać pokój za pokojem. W jednym z pokojów wyłamaliśmy jedynie drzwi i Bronek, jako najszczuplejszy, pierwszy się przez wyłamane drzwi przecisnął, przebiegł przez  następny pokój, i wtedy przez niewielki w nich otwór volksdeutsch chlusnął mu w twarz jakimś płynem. Bronek krzyknął przeraźliwie, a któryś z żołnierzy, pozostających jeszcze w poprzednim pokoju, nie wiedząc, co się dzieje, bezwiednie dał ognia w stronę drzwi. Jak się później okazało, kula przebiła dwoje drzwi i za tymi drugimi zabiła na miejscu volksdeutscha. Po stwierdzeniu wykonania rozkazu zgładzenia niebezpiecznego konfidenta, wycofaliśmy się, zabierając ze sobą Bronka. Pierwszej pomocy udzielił mu w Laskach dr Kazimierz Cebertowicz”.   

Owym tragicznym płynem był kwas solny. Bronka następnego dnia przewieziono do instytutu oftalmicznego w Warszawie przy ulicy Smolnej, niestety, wzroku nie dało się uratować. Nastały dla Bronka straszne dni. Cała jego młoda natura broniła się przeciwko akceptacji kalectwa. Modlił się o śmierć. Z pomocą przyszedł mu ksiądz Zieja. Przekonał go, że żyć nie tylko można, ale nawet trzeba i bez wzroku. Ze szpitala przeniesiono go do schroniska na Pragę przy ulicy Floriańskiej. Tam wśród innych inwalidów wojennych doczekał się roku 1944. W roku 1945 pojechał do Surchowa, gdzie Henryk Ruszczyc zorganizował zakład rehabilitacji ociemniałych inwalidów wojennych. Stamtąd przeniesiono go pod Poznań do nowego zakładu, mającego siedzibę w Jarogniewicach i Głuchowie. Nauczył się zawodu dziewiarza i należał do grona członków założycieli poznańskiej spółdzielni dziewiarskiej.   

Bronisław Kruczko nie lubił pozostawać w tyle lub poprzestawać na małym. Pracując ukończył szkołę średnią, a następnie podjął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dyplom uzyskał w roku 1960. W rok później rozpoczął aplikację zakończoną pomyślnie zdanym egzaminem adwokackim w roku 1964. Nie powrócił już do warsztatu dziewiarskiego, ale podjął pracę radcy prawnego w spółdzielniach inwalidów. Parę lat temu przeszedł na wcześniejszą emeryturę.   

Tak przebiegała praca zawodowa Bronisława Kruczki. Był on również dużej klasy działaczem społecznym. W Polskim Związku Niewidomych był członkiem Głównego Sądu Koleżeńskiego w latach sześćdziesiątych -  członkiem zarządu ZOŻ, przez jedną kadencję przewodniczącym Głównej Komisji Rewizyjnej ZOŻ, a ostatnio przez dwie kadencje przewodniczącym Sądu Koleżeńskiego ZOŻ.  

 Jego wielką pasją od najmłodszych lat były różne dziedziny sportu. W pływaniu wielokrotnie zdobywał złote medale w rozgrywkach krajowych. Dwukrotnie przywiózł złote medale z zagranicy: z Austrii i Wielkiej Brytanii. Swój talent w pływaniu zawdzięczał przypuszczalnie jeszcze poleskim wyprawom nad jeziora. Udzielał się także w pracach organizacyjnych sportu inwalidów, pełniąc funkcję zastępcy przewodniczącego „Startu” w Poznaniu. Nasi Czytelnicy znają go także z „Pochodni”, gdzie zamieszczał wspomnienia z zawodów sportowych.   

Za swe zasługi Bronisław Kruczko był odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz wieloma odznaczeniami państwowymi i społecznymi.   

„Śmierć przyszła jak złodziej, zabrała Cię spośród nas - powiedziałem nad trumną Bronka. - Pozostawiłeś kochającą żonę, córki i wnuczkę, której nie będzie dane zachowanie w pamięci obrazu swego dziadka. Odszedłeś w pełni sił twórczych. W sercach naszych pozostał głęboki żal…”   

Ten żal nie był udziałem tylko tych mu najbliższych. Za trumną szli ludzie różnych środowisk. Obrządek pogrzebowy sprawowało trzech księży, a współmieszkańcy z bloku zamówili intencję mszalną. Tak żegna się tylko człowieka, który zdobył świat, który przełamał wszelkie bariery i zintegrował się na gruncie otwartego serca.   

Pochodnia styczeń 1983