Z frontu pracy niewidomych

Zbigniew Skalski

 

Stroiciel instrumentów klawiszowych

 

Kolega Jerzy Kozak urodził się w 1930 roku w Sosnowcu. Wzrok stracił na skutek wypadku, w wieku ośmiu lat. Od 1945 do 1949 przebywał w Zakładzie dla Niewidomych w Laskach Warszawskich, gdzie ukończył szkołę podstawową i kurs gimnazjalny. Tam też uczył się gry na fortepianie pod kierunkiem prof. Witolda Frimana. W 1949 roku rozpoczyna praktykę w zawodzie stroiciela instrumentów klawiszowych w Fabryce Fortepianów i Pianin "Calisia" w Kaliszu i jednocze- śnie uczęszcza do liceum ogólnokształcącego i szkoły muzycznej w Kaliszu. W 1951 kończy praktykę, a naczelny konstruktor fabryki, mistrz budowy fortepianów- Gustaw Fibiger- pisze m. in. w wydanej opinii: "Ob. Jerzy Kozak przeszedł pod moim kierunkiem szkolenie w dziale korekty, strojenia i intonacji, zapoznając się jednocześnie z wiedzą ogólną o budowie fortepianów i pianin- teoria menzur, akustyczne zasady budowy, konstrukcja den rezonansowych, ramy metalowej i szkieletu. Wykazał wybitne zdolności nie tylko jako stroiciel intonator, ale także jako korektor trudnych do opanowania mechanizmów fortepianowych. Wrodzony talent, absolutny słuch i poważny zasób wiedzy teoretycznej oraz umuzykalnienie pozwalają wysunąć obywatela Kozaka na jednego z najlepszych stroicieli- intonatorów w naszym kraju."

Od 1951 do 1954 roku pracuje w tej samej fabryce na stanowisku stroiciela- intonatora, rozszerzając też teoretyczną wiedzę w zakresie budowy fortepianów i pianin oraz zagadnień akustycznych instrumentów muzycznych pod kierunkiem prof. Marka Kwieka, konsultanta państwowego przemysłu muzycznego. Od 1955 roku, czyli już od szesnastu lat, pracuje w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach na stanowisku stroiciela, korektora i konserwatora klawiszowych instrumentów muzycznych. Poza tym jest zatrudniony jako stroiciel w Polskim Radio i w Państwowym Liceum Muzycznym.  

Praca stroiciela polega na ustalaniu wysokości każdego dźwięku w całej skali danego instrumentu. W wypadku fortepianu lub pianina wysokośc dźwięku zależna jest od długości i grubości struny, gęstości masy materiału, z którego jest zrobiona, a także od ciężaru napinającego. Stroiciel posługuje się kluczem do strojenia, którym- obracając kołek stroikowy i nawijając na niego lub odwijając z niego jeden koniec struny, zmienia jej ciężar napinający, przez co zmienia wysokość dźwięku wydawanego przez strunę. W strojeniu takich instrumentów jak akordeon i fisharmonia, wysokośc dźwięku zmienia się przez piłowanie w odpowiednich miejscach drgających piórek metalowych, wydających dźwięk.  

Technika strojenia organów jest bardzo rozbudowana z powodu różnorodności elementów, jak np. piszczałek i głosów języczkowych. Elektronowe instrumenty klawiszowe, organy elektroniczne i organy Hammonda wymagałyby szerszego omówienia.

Praca intonatora polega na wyrównaniu barwy i siły dźwieku dla całej skali instrumentu. Technika intonacji fortepianu polega na nakłuwaniu w odpowiedni sposób młoteczków uderzających w struny. Intonacja akordeonów polega na kształtowaniu drgających języczków.  

Celem pracy korektora fortepianu jest korygowanie i regulacja mechanizmu klawiszowo-młoteczkowego.  

Konserwator zabezpiecza różne części instrumentu przed niszczącym działaniem wilgoci, temperatury, kurzu itp., stosując środki konserwujące i ochronne, w zależności od materiału, z jakiego są dane części wykonane.  

Praca stroiciela w fabryce fortepianów przeważnie ogranicza się do pracy w zakresie jednej specjalności, np. strojenia i intonacji. Natomiast praca poza fabryką polega na wykonywaniu wszystkich czynności niezbędnych w przygotowaniu instrumentu do użytkowania. Są to wszelkiego rodzaju naprawy, korekta, regulacja, strojenie i intonacja.  

Kolega Kozak, poza swoją pracą zawodową, prowadzi dla studentów i pracowników PWSM kursy, rozszerzające wiedzę o budowie, działaniu i konserwacji instrumentów muzycznych oraz wygłasza na ten temat odczyty. Z okazji czterdziestolecia PWSM w Katowicach- pierwszej wyższej uczelni na Śląsku- nasz kolega został odznaczony Srebrną Odznaką dla Zasłużonego  w Rozwoju Województwa.

Posłuchajmy, co mówi o swojej pracy: "Interesowała mnie muzyka i cieszę się, że mogę jej służyć. Praca stroiciela fortepianów jest ważna dla każdego muzyka, ponieważ fortepian i pianino sa podstawowymi instrumentami, na których musi grać nie tylko pianista, ale i każdy muzyk. Jak najbardziej polecam kolegom ten zawód, przyjemny, intratny i dający dużyo zadowolenia. Każdemu zainteresowanemu wyborem zawodu stroiciela, chętnie udzielę informacji. Listy proszę kierować pod adres: Jerzy Kozak, Państwowa Wyższa Szkoła Muzyczna, Katowice, ul. 27 Stycznia 33."

A oto kilka opinii. Mówi rektor PWSM, doc. Wiktor Gadziński: "Sądzę, że utrata wzroku w przypadku pracy zawodowej ob. Jerzego Kozaka nie przeszkadza w jego fachowości i wysokiej specjalizacji. Przykładem może być nie tylko rozróżnienie form fortepianów czy pianin, lecz również określenie, z małym odchyleniem, roku ich budowy. Jego praca w uczelni, charakteryzująca się dobra organizacją, dużym wkładem serca i inicjatywy, zasługuje na jak najwyższa ocenę i prawdziwe uznanie."

Opinia doc. Józefa Stempla, kierownika Katedry Pianistyki w PWSM:

" Z racji zajmowanego stanowiska działalność kolegi Jerzego Kozaka jest mi bardzo bliska. Brak wzroku w żadnym wypadku nie hamuje jego działalności i nie wpływa ujemnie na jego wyniki. Opanowanie, sumienność, uczciwość i wielka kompetencja zawodowa stawiają go w rzędzie czołowych korektorów fortepianów w skali krajowej."

Opinia adiunkta PWSM, Wiesława Szlachty:

" Kolega Kozak jest wyjątkowo uzdolnionym, wybitnym specjalistą w dziedzinie strojenia, korektury i napraw instrumentów klawiszowych. Wyniki jego pracy są niejednokrotnie lepsze od wyników niejednego stroiciela widzącego.  

Opinia mistrza budowy instrumentów dętych, Stanisława Więckowskiego:

"Pracuję w swoim zawodzie 50 lat i jeszcze takiego fenomenalnie uzdolnionego stroiciela i korektora nie spotkałem. Cechuje go wielka sumienność, dokładność i zdolności do ulepszania pracy. M.in. zbudował generator kamertonowy dla Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia oraz przyrządy do lutowania przez niewidomych elementów w urządzeniach radiowo- elektronicznych. Opracował też metodę i wykonał oprzyrządowanie do filcowania przez niewidomych młoteczków fortepianowych."

Zawód stroiciela nie zdobył jeszcze wśród niewidomych tej popularności co zawód masażysty. A przecież niewidomi stroiciele cieszą się wielkim uznaniem wśród społeczeństwa. Niedawno jeden ze znajomych zwierzył mi się , że do swojego fortepianu musiał sprowadzić niewidomego stroiciela z miejscowości oodległej o 100 km, bo tylko on umiał mu ten fortepian nastroić. Warto zainteresować młodzież niewidomą tym zawodem i stworzyć jej warunki do szkolenia, organizując np. w Zakładzie Rehabilitacji Niewidomych w Chorzowie trzyletnią, pomaturalną, półwyższą, zawodową szkołę stroicieli. Z pewnością Jerzy Kozak nie odmówi pomocy w zakresie przekazywania swojej wiedzy, praktyki i wybitnych umiejętności.   

Pochodnia. listopad 1969

 

   Pochylać się  nad  życiem   

 Józef Szczurek   

 

   W  dwudziestym wieku, w krajach   zachodnioeuropejskich  upowszechnił się   wśród niewidomych zawód  stroiciela  instrumentów  muzycznych.  Brak wzroku nie był przeszkodą  w dobrym wykonywaniu tej wysoko cenionej i atrakcyjnej  pracy. Stroicielstwo najbardziej rozwinęło się  w Niemczech, Austrii i Francji.   

W Polsce dopiero w okresie powojennym   niewidomi sięgnęli po  klucz stroicielski.   Zawód ten zdobywali  przede wszystkim w szkołach  istniejących  przy dwu dużych   fabrykach    pianin i fortepianów    w Kaliszu i Legnicy. Pewnie już mało kto pamięta, że   chlubą niewidomych stroicieli  w tamtym czasie   był  wszechstronnie utalentowany  i  znany niemal w całym kraju  muzyk - Jerzy Kozak. Chciałbym opowiedzieć o  jego trudnym życiu,     osiągnięciach i dramatach, zwłaszcza,  że  w bieżącym roku  mija       20 lat, jak na zawsze  rozstał się  z nami.   

 

 Przyjaźń  

Jerzy Kozak urodził się w Sosnowcu  w 1930 roku. Gdy miał  osiem lat, na skutek wypadku, stracił całkowicie  wzrok.  W pierwszych miesiącach po zakończeniu wojny, dostał się do Lasek  .  Tu skończył szkołę podstawową oraz    rozpoczął  przyśpieszony kurs gimnazjalny.  Nauczyciele szybko odkryli  u niego wielkie zdolności muzyczne i   absolutny słuch.  Przez cały czas uczył się muzyki, a jego   mistrzem był prof. Witold Frieman.  Jurek odznaczał się  fenomenalną  techniką gry na fortepianie  i zdolnościami  improwizacyjnymi.   

             W szkole podstawowej   uczyliśmy się w tej samej klasie toteż spędzaliśmy  razem  wiele czasu, zwłaszcza że łączyła nas szczera, młodzieńcza     przyjaźń. W wolne od nauki dni, często  we dwójkę    wypuszczaliśmy się  na dłuższe spacery po pobliskim  lesie, a on z niezwykłą precyzją  określał tonację  śpiewu  i gwizdu  każdego ptaka.   

wtedy też, z przejęciem opowiadał mi  o swej  ukochanej  dziewczynie - Danusi. Co najmniej raz w tygodniu przyjeżdżała do niego z Warszawy.  Była licealistką.  Spotykali się  poza internatem w tajemnicy przed wszystkimi. Była piękna, delikatna,   subtelna i mądra.  Uczyła się również muzyki i  śpiewu. Miała  słodki, łagodny głos, a jej pocałunki   były źródłem    niewypowiedzianej rozkoszy.   

Oczywiście  wiedziałem, że Danusia  jest wytworem  marzeń i wyobraźni Jerzego,  ale nigdy nie dałem mu do zrozumienia,  że znam prawdę o jego ukochanej. Wiedziałem,  że  zraniłbym go boleśnie. Nieraz gubiliśmy  powrotną drogę,  ale  w końcu  zawsze jakoś trafialiśmy do internatu.   

        W czasie wakacji często spotykaliśmy się, gdyż nasze mieszkania dzieliło zaledwie  kilkanaście kilometrów.    W jego domu panowała  wspaniała  atmosfera,  nacechowana tolerancją   i  życzliwością .    Ojciec  pracował na eksponowanym stanowisku , jako      dyrektor sosnowieckiej walcowni  stali. Mama  była   bardzo otwarta, wyrozumiała   i  serdeczna, z dużym poczuciem humoru.   Jerzy, najmłodszy w rodzinie,   miał   siostrę i brata, którzy  szczycili się jego    wszechstronnymi zdolnościami .  Miał  też wśród  rówieśników  oddanych przyjaciół.     

 

 Pierwszy krok w dorosłe  życie   

W czerwcu  1949 roku ,  Jurek opuścił Laski i   wyjechał do Kalisza, gdzie podjął naukę   w szkole strojenia i korekcji instrumentów klawiszowych  istniejącej  przy   wytwórni fortepianów, a także  w miejscowym  liceum ogólnokształcącym .Nauka strojenia trwała dwa lata.   

 O tym  okresie, naczelny konstruktor fabryki, mistrz budowy fortepianów- Gustaw Fibiger- w wydanej opinii, pisze: "Ob. Jerzy Kozak przeszedł pod moim kierunkiem szkolenie w dziale korekty, strojenia i intonacji, zapoznając się jednocześnie z wiedzą ogólną o budowie fortepianów i pianin- teoria menzur, akustyczne zasady budowy, konstrukcja den rezonansowych, ramy metalowej i szkieletu. Wykazał wybitne zdolności nie tylko jako stroiciel intonator, ale także jako korektor trudnych do opanowania mechanizmów fortepianowych. Wrodzony talent, absolutny słuch i poważny zasób wiedzy teoretycznej oraz umuzykalnienie pozwalają wysunąć obywatela Kozaka na jednego z najlepszych stroicieli - intonatorów w naszym kraju".   

Po ukończeniu nauki, z Kaliszem się nie rozstał.  Podjął pracę  w fabryce  fortepianów na stanowisku  stroiciela- intonatora, rozszerzając   stale teoretyczną wiedzę w  dziedzinie budowy muzycznych instrumentów klawiszowych  oraz zagadnień akustycznych fortepianów,  pod kierunkiem prof. Marka Kwieka -  konsultanta państwowego przemysłu muzycznego. W Kaliszu  przebywał pięć lat.   

Jurek cieszył się wielkim powodzeniem u dziewcząt. Niebawem zakochał się  w młodej Jugosłowiance, jednej z uczennic  licealnych   i po kilku miesiącach  wzięli ślub. Wkrótce  urodził  im  się syn.    

 

Sława i kariera   

Pod koniec 1954 roku, Jerzy Kozak   wrócił w rodzinne strony  i wraz ze swą  młodą rodziną    osiedlił się  w Katowicach. Nie miał  problemów z  zatrudnieniem  w swoim zawodzie.   Otrzymał pracę na stanowisku   stroiciela i  konserwatora  fortepianów   w Państwowej Wyższej Szkole  Muzycznej.   Sława  wybitnego fachowca  szybko się  roznosiła, a  konsekwencją były   oferty pracy z   innych  instytucji .Jurek przyjął jeszcze dwie  propozycje -   konserwatora  instrumentów  klawiszowych -  Katowickiej Filharmonii  i Wojewódzkiego Domu Kultury.   

Obowiązków miał niezwykle dużo. Nie dziw więc,  że  musiał odrzucać zaproszenia  właścicieli  fortepianów, niejednokrotnie  bardzo cennych i  zabytkowych,   z innych miast, na przykład - z Krakowa,  Opola czy Wrocławia.   

W 1971 r. Zbigniew Skalski zamieścił w "Pochodni" artykuł   obrazujący jego  działalność  zawodową.  Z tej publikacji  zaczerpnąłem dwie opinie  zwierzchników i współpracowników  Jerzego w Państwowej Wyższej  Szkole Muzycznej  w Katowicach.   

      Doc Wiktor Gadziński: "Sądzę, że utrata wzroku w przypadku pracy zawodowej ob. Jerzego Kozaka,  nie przeszkadza w jego fachowości i wysokiej specjalizacji. Przykładem może być nie tylko rozróżnienie form fortepianów czy pianin, lecz również określenie, z małym odchyleniem, roku ich budowy. Jego praca w uczelni, charakteryzująca się dobrą  organizacją, dużym wkładem serca i inicjatywy, zasługuje na jak najwyższą  ocenę i prawdziwe uznanie".   

   Mistrz budowy instrumentów dętych-  Stanisław Więckowski: "Pracuję w swoim zawodzie 50 lat i jeszcze takiego fenomenalnie uzdolnionego stroiciela i korektora nie spotkałem. Cechuje go wielka sumienność, dokładność i zdolności do ulepszania pracy.   M.in. Jerzy Kozak  zbudował generator kamertonowy dla Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia oraz przyrządy do lutowania przez niewidomych elementów w urządzeniach radiowo- elektronicznych. Opracował też metodę i wykonał oprzyrządowanie do filcowania przez niewidomych młoteczków fortepianowych".   

Tu godzi się przypomnieć,  iż Jurek  otwarty był na współpracę   z Chorzowskim Okręgiem PZN ichętnie pomagał  innym niewidomym  stroicielom. Przy  każdej okazji  zapraszał ich do siebie.  Służył im  swą  wiedzą i doświadczeniem  zawodowym. Można było odnieść  wrażenie,  że  te kontakty  były mu   potrzebne, czekał na nie,  jakby potrącały jakąś   ważną,  nieznaną strunę   w     skomplikowanym  mechanizmie jego bogatej osobowości.      

 

 Dramaty   

Z tego co  dotychczas napisałem, można by  wywnioskować, że życie   Jurka składało się z samych blasków, niestety,  byłby to  obraz   nieprawdziwy. Wciskało się  w nie coraz więcej cieni.   

 Nie układało i z każdym rokiem  się pogarszało  jego współżycie  małżeńskie.  Mówił o tym   niechętnie, zwłaszcza, że   nasze spotkania  zbiegiem czasu   stawały się coraz rzadsze. On mieszkał na Sląsku, a ja -  w Warszawie.  Ponadto  obaj mieliśmy  dni wypełnione   po brzegi obowiązkami  zawodowymi i społecznymi,  a to bardzo utrudnia  bliskość między ludźmi.   

  Jerzy systematycznie,  z przyczyn  sobie tylko znanych,   oddalał się od  swego  domu. Wychodził  przed  siódmą rano i nie wracał  przed  godziną 22. Sprawował przecież  nadzór  konserwatorski i  korekcyjny nad instrumentami trzech  bardzo prestiżowych  instytucji muzycznych.   

 W PWSP, która już w tamtym czasie   przybrała nową nazwę - Akademii Muzycznej,    miał swój gabinet,  w którym spędzał  każdą wolną chwilę.  Wpadali do niego  uczelniani   koledzy, a prawie zawsze  czekał na nich  kieliszekkoniaku. I tak się  zaczęło.    

Alkohol miał być remedium na  rozładowywanie   narastających napięć   wewnętrznych Jurka.   Do tego coraz  częściej dołączały się środki psychotropowe. Na zewnątrz, wobec innych ludzi,  był   niby  pewny siebie, opanowany, nawet pogodny.  Nikt nie domyślał się,  jakie kłębią się w nim  chmury. Może też  dlatego,  jego syn,  wtedy już  doktor medycyny, dostarczał mu  "według zapotrzebowania" leki psychotropowe.     

 

Drugi brzeg   

W jednej z jesiennych nocy w 1988 roku,  dosięgła go  samobójcza śmierć. Prawdziwy szok, poczucie klęski,    głęboka  żałoba  ogarnęły jego  bliskich i znajomych.  W przemówieniu nad grobem,  rektor  katowickiej  Akademii Muzycznej,  powiedział -  Mogło się wydawać, że ma wielu przyjaciół, a tak naprawdę, Jurek był  bardzo  samotny. W tym sensie, wszyscy jesteśmy winni  tej tragicznej śmierci. -  Z poczuciem  tragedii  żegnała go śląska prasa.    

Patrząc na życie Jerzego Kozaka z czasowego dystansu,  można by przypuszczać,  że gdyby na progu swej młodości inaczej  zarządził  swymi losami, gdyby tak wcześnie nie wziął  na swe barki   zbytu dużych zobowiązań  rodzinnych,  gdyby ukończył studia  i połączył je ze swymi    wszechstronnymi talentami - może wszystko ułożyłoby się lepiej,  ale taką refleksję  należałoby odnieść   do każdego człowieka, dlatego  ani mądre, ani pożyteczne  jest tu  wszelkie gdybanie.  

  Można natomiast z dramatu  Jurka wyciągnąć  wnioski, że  powinniśmy   bardziej pochylać się nad życiem swych    bliskich,  starać się lepiej     dostrzegać ich wnętrze i nie dawać się  zwodzić pozorom.  Chciałbym mieć nadzieję,     iż przedstawione tu   fakty i myśli,  spowodują, że     Jerzy Kozak znajdzie  godne miejsce  w naszej  serdecznej pamięci.        

Pochylać się nad życiem

Wspomnienie o Jerzym Kozaku

Józef Szczurek

 

 

 

W XX wieku w krajach zachodnioeuropejskich upowszechnił się wśród niewidomych zawód stroiciela fortepianów. Brak wzroku nie był przeszkodą w dobrym wykonywaniu

tej wysoko cenionej i atrakcyjnej pracy. Fach ten szybko rozwinął się wśród niewidomych w Niemczech, Austrii i Francji, w Polsce zaś dopiero w okresie

powojennym niewidomi sięgnęli po klucz stroicielski. Zawód ten zdobywali przede wszystkim w szkołach istniejących przy dwóch dużych fabrykach pianin i

fortepianów w Kaliszu i Legnicy. Pewnie już mało kto pamięta, że chlubą niewidomych stroicieli w tamtym czasie był wszechstronnie utalentowany i znany

niemal w całym kraju muzyk - Jerzy Kozak. Chciałbym opowiedzieć o jego trudnym życiu, osiągnięciach i dramatach, zwłaszcza że w bieżącym roku mija 20 lat

od chwili, gdy na zawsze rozstał się z nami.  

Przyjaźń

Jerzy Kozak urodził się w Sosnowcu w 1930 roku. Gdy miał osiem lat, na skutek wypadku stracił całkowicie wzrok. W pierwszych miesiącach po zakończeniu wojny

dostał się do Lasek. Tu skończył szkołę podstawową oraz rozpoczął przyśpieszony kurs gimnazjalny. Nauczyciele szybko odkryli u niego wielkie zdolności

muzyczne i słuch absolutny. Przez cały czas uczył się muzyki, a jego mistrzem był prof. Witold Frieman. Jurek odznaczał się fenomenalną techniką gry na

fortepianie i zdolnościami improwizacyjnymi.  

W szkole podstawowej uczyliśmy się w tej samej klasie, toteż spędzaliśmy razem wiele czasu, zwłaszcza że łączyła nas szczera, młodzieńcza przyjaźń. W wolne

od nauki dni często we dwójkę wypuszczaliśmy się na dłuższe spacery po pobliskim lesie, a on z niezwykłą precyzją określał tonację śpiewu i gwizdu każdego

ptaka. Nieraz gubiliśmy powrotną drogę, ale w końcu zawsze jakoś trafialiśmy do internatu.

Podczas tych spacerów Jerzy z przejęciem opowiadał mi o swej ukochanej dziewczynie - licealistce Danusi, która co najmniej raz w tygodniu przyjeżdżała do

niego z Warszawy. Spotykali się poza internatem w tajemnicy przed wszystkimi. Danusia była piękna, delikatna, subtelna i mądra. Uczyła się również muzyki

i śpiewu. Miała słodki, łagodny głos, a jej pocałunki były źródłem niewypowiedzianej rozkoszy. Oczywiście wiedziałem, że Danusia jest wytworem wyobraźni

Jerzego, ale nigdy nie dałem mu do zrozumienia, że znam prawdę o jego ukochanej. Wiedziałem, że zraniłbym go boleśnie.  

W czasie wakacji często spotykaliśmy się, gdyż nasze mieszkania dzieliło zaledwie kilkanaście kilometrów. W jego domu panowała wspaniała atmosfera, nacechowana

tolerancją i życzliwością. Ojciec pracował na eksponowanym stanowisku jako dyrektor sosnowieckiej walcowni stali. Mama była bardzo otwarta, wyrozumiała

i serdeczna, z dużym poczuciem humoru. Starsze rodzeństwo szczyciło się wszechstronnymi zdolnościami brata. Jerzy miał też wśród rówieśników oddanych przyjaciół.

Pierwszy krok w dorosłe życie

W czerwcu 1949 roku Jurek opuścił Laski i wyjechał do Kalisza, gdzie podjął naukę w szkole strojenia i korekty instrumentów klawiszowych, istniejącej przy

wytwórni fortepianów, a także w miejscowym liceum ogólnokształcącym. Nauka strojenia trwała dwa lata.  

Naczelny konstruktor fabryki, mistrz budowy fortepianów Gustaw Fibiger w wydanej o Jerzym Kozaku opinii pisze:

"Ob. Jerzy Kozak przeszedł pod moim kierunkiem szkolenie w dziale korekty, strojenia i intonacji, zapoznając się jednocześnie z wiedzą ogólną o budowie

fortepianów i pianin - teoria menzur, akustyczne zasady budowy, konstrukcja den rezonansowych, ramy metalowej i szkieletu. Wykazał wybitne zdolności nie

tylko jako stroiciel intonator, ale także jako korektor trudnych do opanowania mechanizmów fortepianowych. Wrodzony talent, absolutny słuch i poważny zasób

wiedzy teoretycznej oraz umuzykalnienie pozwalają wysunąć obywatela Kozaka na jednego z najlepszych stroicieli-intonatorów w naszym kraju".  

Po ukończeniu nauki Jerzy nie rozstał się z Kaliszem. Podjął pracę w fabryce fortepianów na stanowisku stroiciela-intonatora, poszerzając stale teoretyczną

wiedzę w dziedzinie budowy instrumentów klawiszowych oraz zagadnień akustycznych pod kierunkiem prof. Marka Kwieka - konsultanta państwowego przemysłu

muzycznego. Przebywał w tym mieście pięć lat.  

Jurek cieszył się wielkim powodzeniem u dziewcząt. Niebawem zakochał się w młodej Jugosłowiance, jednej z uczennic licealnych i po kilku miesiącach wzięli

ślub. Wkrótce urodził im się syn.  

Sława i kariera

Pod koniec 1954 roku Jerzy Kozak wrócił w rodzinne strony i wraz ze swą młodą rodziną osiedlił się w Katowicach. Nie miał problemu z zatrudnieniem. Otrzymał

pracę na stanowisku stroiciela i konserwatora fortepianów w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej. Sława wybitnego fachowca szybko się roznosiła, a konsekwencją

były kolejne oferty pracy z innych instytucji. Jurek przyjął jeszcze dwie propozycje - konserwatora instrumentów klawiszowych Katowickiej Filharmonii i

Wojewódzkiego Domu Kultury.  

Obowiązków miał niezwykle dużo. Nie dziw więc, że musiał odrzucać zaproszenia właścicieli fortepianów, niejednokrotnie bardzo cennych i zabytkowych, z innych

miast.  

W 1971 r. Zbigniew Skalski zamieścił w "Pochodni" artykuł obrazujący jego działalność zawodową. Z tej publikacji zaczerpnąłem dwie opinie zwierzchników

i współpracowników Jerzego w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach.  

Doc. Wiktor Gadziński: "Sądzę, że utrata wzroku w przypadku pracy zawodowej ob. Jerzego Kozaka, nie przeszkadza w jego fachowości i wysokiej specjalizacji.

Przykładem może być nie tylko rozróżnienie form fortepianów czy pianin, lecz również określenie, z małym odchyleniem, roku ich budowy. Jego praca w uczelni,

charakteryzująca się dobrą organizacją, dużym wkładem serca i inicjatywy, zasługuje na jak najwyższą ocenę i prawdziwe uznanie".  

Mistrz budowy instrumentów dętych - Stanisław Więckowski: "Pracuję w swoim zawodzie 50 lat i jeszcze takiego fenomenalnie uzdolnionego stroiciela i korektora

nie spotkałem. Cechuje go wielka sumienność, dokładność i zdolności do ulepszania pracy. M.in. Jerzy Kozak zbudował generator kamertonowy dla Wielkiej

Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia oraz przyrządy do lutowania przez niewidomych elementów w urządzeniach radiowo-elektronicznych. Opracował też metodę

i wykonał oprzyrządowanie do filcowania przez niewidomych młoteczków fortepianowych".  

Tu godzi się przypomnieć, iż Jurek otwarty był na współpracę z Chorzowskim Okręgiem PZN i chętnie pomagał innym niewidomym stroicielom. Przy każdej okazji

zapraszał ich do siebie, służył im swą wiedzą i doświadczeniem zawodowym. Można było odnieść wrażenie, że te kontakty były mu potrzebne. Czekał na nie,

jakby potrącały jakąś ważną, nieznaną strunę w skomplikowanym mechanizmie jego bogatej osobowości.  

Dramaty  

Z tego, co dotychczas napisałem, można by wywnioskować, że życie Jurka składało się z samych blasków. Niestety, byłby to obraz nieprawdziwy - wciskało się

w nie coraz więcej cieni.  

Nie układało się i z każdym rokiem pogarszało jego współżycie małżeńskie. Mówił o tym niechętnie, zwłaszcza że nasze spotkania z biegiem czasu stawały się

coraz rzadsze. On mieszkał na Śląsku, a ja - w Warszawie. Ponadto obaj mieliśmy dni wypełnione po brzegi obowiązkami zawodowymi i społecznymi, a to bardzo

utrudnia bliskość między ludźmi.  

Jerzy systematycznie, z przyczyn sobie tylko znanych, oddalał się od swego domu. Wychodził przed siódmą rano i nie wracał przed godziną 22. Sprawował przecież

nadzór konserwatorski nad instrumentami trzech bardzo prestiżowych instytucji muzycznych.  

W PWSP, która już w tamtym czasie przybrała nową nazwę Akademii Muzycznej, miał swój gabinet, w którym spędzał każdą wolną chwilę. Wpadali do niego uczelniani

koledzy, na których prawie zawsze czekał kieliszek koniaku. I tak się zaczęło. Alkohol miał być remedium na narastające napięcia wewnętrzne Jurka. Do tego

coraz częściej dołączały się środki psychotropowe. Na zewnątrz, wobec innych ludzi, był niby pewny siebie, opanowany, nawet pogodny. Nikt nie domyślał

się, jakie kłębią się w nim chmury. Może też dlatego jego syn, wtedy już doktor medycyny, dostarczał mu "według zapotrzebowania" leki psychotropowe.  

Drugi brzeg

Jednej z jesiennych nocy, w 1988 roku, dosięgła go samobójcza śmierć. Prawdziwy szok, poczucie klęski, głęboka żałoba ogarnęły jego bliskich i znajomych.

W przemówieniu nad grobem rektor katowickiej Akademii Muzycznej powiedział: "Mogło się wydawać, że ma wielu przyjaciół, a tak naprawdę Jurek był bardzo

samotny. W tym sensie wszyscy jesteśmy winni tej tragicznej śmierci". Z poczuciem tragedii żegnała go śląska prasa.  

Patrząc na życie Jerzego Kozaka z czasowego dystansu, można by przypuszczać, że gdyby na progu swej młodości inaczej zarządził swym losem, gdyby tak wcześnie

nie wziął na swe barki zbyt dużych zobowiązań rodzinnych, gdyby ukończył studia i połączył je ze swymi wszechstronnymi talentami, może wszystko ułożyłoby

się lepiej. Taką refleksję można odnieść do każdego człowieka, dlatego ani mądre, ani pożyteczne jest tu wszelkie gdybanie.  

Można natomiast z dramatu Jurka wyciągnąć wnioski, że powinniśmy bardziej pochylać się nad życiem swych bliskich, starać się lepiej dostrzegać ich wnętrze

i nie dawać się zwodzić pozorom. Chciałbym mieć nadzieję, iż przedstawione tu fakty i refleksje spowodują, że Jerzy Kozak znajdzie godne miejsce w naszej

   serdecznej pamięci.

Nowy Magazyn Muzyczny

pAźDZIERNIK - gRUDZIEń 2008