Biografia prasowa  

 

  Edwin Kowalik  

 

 

Podróż za ocean   

Zdzisław Silecki    

 

W sierpniu bieżącego roku Brazylia organizuje konkurs muzyczny, konkurs szopenowski. Dotychczas tego rodzaju imprezy artystyczne organizowała wyłącznie Polska. Do jury konkursu został zaproszony również  polski pedagog - pianista Stanisław Szpinalski. Liczne państwa zgłaszają już swoich kandydatów, a sfery muzyczne z zaciekawieniem oczekują jego przebiegu. W pierwszej połowie marca odbyły się eliminacje do tego konkursu. Komisja, w której skład weszli nasi wybitni pedagodzy oraz przedstawiciele Ministerstwa Kultury i Sztuki, zakwalifikowała na konkurs w Brazylii tylko jednego pianistę. Jest nim  znany nam wszystkich.   

         

                   * * *  

   

    Kilka miesięcy temu ukazał się na łamach „Pochodni” mój artykuł, omawiający wyjazd Edwina Kowalika na Międzynarodowy Konkurs Szopenowski, zorganizowany po raz pierwszy poza granicami naszego kraju.   

Konkurs Szopenowski w Brazylii trwał przez cały sierpień bieżącego roku. Rozpoczęło go w dniu 1 sierpnia przyjęcie, wydane przez prezydenta Brazylii dla uczestników konkursu. Na 2 i 3 sierpnia przewidziane były koncerty i dodatkowe przyjęcia w Rio de Janeiro. Od 3 do 8 trwała pierwsza eliminacja, w której musieli wziąć udział wszyscy, nie mający dotąd osiągnięć międzynarodowych. Edwina Kowalika, jako laureata  konkursu muzycznego w Bukareszcie i Międzynarodowego Konkursu Szopenowskiego w Warszawie, eliminacja ta nie obowiązywała.   

 Od 8 do 25 sierpnia trwał etap pierwszy, a od 25 do 30 etap drugi, w którym wzięli udział już tylko artyści wyróżnieni w etapie pierwszym. 31 sierpnia odbyło się rozdanie nagród i zakończenie konkursu.    

    Edwin Kowalik zajął szóste miejsce. Biorąc pod uwagę wysoki poziom konkursu oraz dużą liczbę uczestników, rezultat ten jest bardzo dobry. Należą się więc naszemu pianiście serdeczne gratulacje.   

       Pochodnia październik 1957  

         

               * * *  

 

  Po kilkumiesięcznej nieobecności Edwin Kowalik powrócił do kraju. Przypomnę, że pod koniec lipca wyjechał do Brazylii na konkurs szopenowski. Kowalik był tam jedynym przedstawicielem Polski.   

  Będąc dobrze przygotowanym, wyjeżdżał w jak najlepszym nastroju. Niestety, tuż po wyjeździe z Polski, zdarzyła mu się przykra przygoda. Z samolotu skradziono mu bagaż. Został więc tylko w tym, co miał na sobie, bez fraka do występów i bez najpotrzebniejszych przedmiotów codziennego użytku.   

 Polskie Linie Lotnicze, do których zwrócił się o zwrot kosztów za utracone rzeczy, odmówiły mu, twierdząc, że bagaż może się jeszcze odnaleźć, w przeciwnym razie - sprawę tę miały załatwić po jego powrocie. Wypadek ten, jak i choroba, którą przebył w Brazylii, nie przeszkodziły mu jednak w zajęciu jednego z czołowych miejsc w konkursie, bo przecież szóste miejsce, jakie zdobył, przy doskonałym doborze pianistów, uważać należy za bardzo dobre.    

    W konkursie brało udział około 120 osób, poziom jego był bardzo wysoki. Pierwsze miejsce zajął Austriak - Jener, zdobywca kilku międzynarodowych nagród. W konkursie brali też udział uczestnicy V Międzynarodowego Konkursu Szopenowskiego w Warszawie.  

a Poważnym mankamentem był brak dobrych fortepianów, potrzebnych uczestnikom do ćwiczeń oraz duże przestrzenie, które musieli codziennie przebywać, udając się ze swych kwater do sali koncertowej, na ćwiczenia lub posiłki.    

    Grę Edwina Kowalika publiczność brazylijska przyjmowała z entuzjazmem. Jak stwierdził profesor Sztompka , będący w jury konkursu, po jego występie sala po prostu szalała z zachwytu.    

    Po zakończeniu konkursu Kowalik rozpoczął      działalność koncertową na terenie Brazylii. Występował w Rio de Janeiro, Kurytybie, Sao Paulo i innych miastach. Niejednokrotnie inicjatorami koncertów byli tamtejsi Polacy. Zapraszali oni również artystę do swych prywatnych mieszkań, gdzie grywał na specjalnych przyjęciach. Zwykle po takich koncertach - przy jego akompaniamencie - śpiewano wspólnie polskie piosenki. W ogóle atmosfera była bardzo serdeczna, nic więc  dziwnego, że pobyt w Brazylii wspomina pianista bardzo mile.   

    W drodze powrotnej zatrzymał się we Francji i Belgii, dając tam wiele koncertów. Do Polski przybył w końcu listopada. Zatrzymał się na krótko w Łodzi, skąd 25 listopada wyruszył samochodem do Warszawy. Niestety, samo zakończenie podróży było nieszczęśliwe.   

 Na drodze między Łodzią a Łowiczem na skutek defektu koła oraz śliskiej szosy auto zarzuciło i uderzyło w drzewo. Siedzący z tyłu Kowalik i jego żona - Danuta- ucierpieli najwięcej - Kowalik doznał pęknięcia podstawy czaszki, a żona potłuczenia głowy. Jadący wraz z nimi brat i siostra żony Kowalika zostali również mocno potłuczeni.   

 Przejeżdżający samochód zabrał rannych do szpitala. Dzięki troskliwej opiece lekarskiej chorzy czują się dobrze. Potrzebują dużo spokoju i wypoczynku, toteż na pewno pozostaną w szpitalu jeszcze kilka tygodni.    

   Stanem chorych zainteresowało się Ministerstwo Zdrowia, a prasa przeprowadziła wywiad z nimi, umieszczając na swych łamach zarówno wiadomość o wypadku, jak i przebieg rozmowy.   

     Pochodnia styczeń 1958