Chcę być dobra  

   Młoda, ale znana już i wysoko ceniona śpiewaczka  sopranistka -  Jolanta Kaufman mieszka w Warszawie na Saskiej Kępie. W 1984 roku  skończyła sześcioletnie studia w Akademii Muzycznej, na wydziale wokalistyki, w Poznaniu. Od tego czasu występowała dziesiątki razy w Polsce. Ponadto uczestniczyła w licznych  koncertach prawie we wszystkich krajach Europy, a także Australii, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Wszędzie przyjmowano ją  bardzo gorąco.  

Podstawową wiedzę muzyczną i kulturę wokalną pani Jola zdobyła już w szkole w Laskach, w której przebywała od dzieciństwa. Tam też zdała egzamin dojrzałości. Bardzo wiele zawdzięcza siostrze Blance oraz innym nauczycielom i całemu kierownictwu Laskowskiego ośrodka. Dzięki warunkom, jakie jej stworzono i panującej tam atmosferze sprzyjającej umiłowaniu sztuki, mogła osiągnąć sukces i realizować swoje marzenia.  

-Proszę, aby Pani  opowiedziała o swojej drodze artystycznej -na przykład, jak zacząło się koncertowanie.    

-Już podczas studiów, zdając sobie sprawę z tego, że ze względu na brak wzroku, nie ędę mogła występować w operze, zaczęłam szukać takiego gatunku muzyki, w której  czułabym się najlepiej. Razem z moją profesorką - Ireną Winiarską -  doszłyśmy do wniosku, że najbardziej  odpowiednią będzie muzyka kameralna, reczitale z pianistą, czy też muzyka dawna z organami, klawesynem i orkiestrą. Wiedziałam, że w tym rodzaju muzyki poradzę sobie bez problemów.

 Moja działalność koncertowa zaczęła się, na czwartym roku studiów. Właśnie wtedy spotkał mnie wielki zaszczyt.  Studenci Akademii  wykonywali Mszę Koronacyjną Mozarta. Jedna z koleżanek zachorowała, wtedy jej partię solową powierzono mnie . To był mój debiut z orkiestrą i chórem.  Koncert odbył się w auli  akademii.  

Drugie bardzo ważne wydarzenie to mój  udział w festiwalu chórów chłopięcych. Z chórem Katedry Poznańskiej wykonałam w tedy jedną z Mszy Mozarta i Magnifikat Dietricha Buxtechudego który ,    ...  był polską prapremierą.  Koncert odbył się w filharmonii Poznańskiej. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Potem wystąpiłam na dwu koncertach dyplomowych. Tak się rozpoczęło moje śpiewanie na wielkich scenach.

Studia ukończyłam z dobrymi wynikami. Postanowiłam  wrócić do Warszawy, gdyż doszłam do wniosku, że tu będę miała więcej możliwości. I rzeczywiście spotkałam się z ogromną życzliwością wielu ludzi. Zaraz po studiach pani Anna Kociemska zaproponowała mi koncert na Zamku Królewskim. Przy akompaniamencie klawesynistki Urszuli Bartkowiak śpiewałam arie starowłoskie. Występ został bardzo ciepło przyjęty.    

 Propozycji artystycznych otrzymywałam coraz więcej. Moje koncerty na Zamku Królewskim odbywały się co roku. Śpiewałam przeważnie utwory Mozarta, Bacha, i innych kompozytorów muzyki dawnej. Ale były też pieśni współczesne. Po przyjeździe do Warszawy dość szybko nawiązałam kontakty z kilkoma chórami, z którymi wiele koncertowałam. Szczególne znaczenie ma dla mnie bardzo bliska współpraca z chórem archikatedralnym. Z nim przejechałam prawie całą Europę oraz Stany Zjednoczone i Kanadę. Bardzo cenię sobie również koncerty z chórem Akademii Rolniczej. W maju  ubiegłego roku, w Kościele św. Krzyża w Warszawie  wykonaliśmy  pasję  Sebastiana Bacha według św. Jana przy wypełnionym po brzegi kościele.

Mam dużo koncdertów kameralnych. Zaprzyjaźniłam się z wieloma wykonawcami, co ułatwia mi działalność artystyczną.  Często wyjeżdżam za granicę, głównie do Niemiec z zaprzyjaźnionym organistą - Michałem Dąbrowskim. Tam koncertujemy, najcęściej w kościołach katolickich i protestanckich. Wykonujemy przeważnie utwory kompozytorów polskich, niemieckich i włoskich.     

Z chórem katedralnym nagrałam dotychczas trzy płyty kompaktowe -  jedna z muzyką polską i starocerkiewną. Jej tytuł brzmi: "Gloria Tibi Trynidas"  druga,  także z muzyką polską - "Gaude Mater Polonia", na trzeciej znajdują się kolędyz udziałem orkiestry. Można je kupić w księgarni muzycznej, jeśli jeszcze nie zostały sprzedane. Mam również nagrania radiowe między innymi - pieśni  Stanisława Moniuszki i Józefa Elsnera.   

Zawsze staram się być dobra w tym co robię. Może dlatego  otrzymuję ciekawe propozycje i nie śpiewam rzeczy bylejakich   Mam satysfakcję, że to co wykonuję, ma odpowiednią  wartość artystyczną.

Do występu przygotowuję się starannie. Jeśli chodzi o języki obce, to najczęściej śpiewam w angielskim, niemieckim, włoskim, francuskim, i rosyjskim.  Przyjęłam zasadę  , że muszę mieć dobrze przetłumaczony tekst na polski, aby   w każdej chwili wiedzieć co oznacza dane słowo , bo od tego zależy dobra interpretacja. Przywiązuję ogromną rolę do prawidłowej wymowy. Dlatego najpierw nagrywam tekst, potem się go uczę, a następnie konsultuję całość z lingwistą, aby nie było żadnych uchybień. Jest to duża praca, ale i satysfakcja potem  niemała.  Śpiewam bardzo świadomie, cały czas się słucham i kontroluję, myślę o całości. Wymaga to znacznej koncentracji, ale zapewnia powodzenie.        

Mój zawód jest trudny, mimo to bardzo go lubię i nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić coś innego. Obcowanie na co dzień z pięknem i przekazywanie go ludziom to jest wielka radość i prawdziwe posłannictwo.    

           Rozmawiał i opracował Józef Szczurek  

Pochodnia  listopad 1995

.  .