Nie znoszę stagnacji

   Rozmowa ze Zdzisławem Kamińskim - przewodniczącym Głównej Komisji Rewizyjnej

- Przyszło Panu kierować GKR w burzliwym dla PZN okresie. Został Pan jej przewodniczącym jeszcze za rządów prezesa Madzi. Potem był nadzwyczajny zjazd delegatów i nowe władze Związku. Jak ocenia Pan współpracę ze starymi i nowymi władzami?

- Wolałbym starych władz nie oceniać, gdyż była to grupa ludzi, którzy nie mieli cywilnej odwagi, aby przeciwstawić się panu Madzi. Wielu z nich cechował wręcz służalczy stosunek do pana przewodniczącego i to było niestety najważniejszą przyczyną nieprawidłowości, do których doszło.

 Z nowymi władzami współpracuje mi się dobrze, chociaż   wiele podejmowanych przez nie decyzji budzi mój sprzeciw.

- Jakie to  decyzje?

- Między innymi niektóre, dotyczące spraw gospodarczych.

- A konkretnie?

- Choćby niedawne umorzenie olsztyńskiej fundacji "Niewidomym podaj rękę" jej długu w kwocie 135 tys. zł, bez wcześniejszych prób odzyskania tej należności choćby na drodze sądowej. Przy obecnej bardzo trudnej sytuacji finansowej Związku taka decyzja nie powinna mieć miejsca.

Byłem również przeciwnikiem zlikwidowania Centralnej Przychodni Rehabilitacyjnej w Warszawie. W tej sprawie odwołałem się nawet do zjazdu i na szczęście udało się powstrzymać proces likwidacji. Takich drobnych spraw jest więcej.

- Sam Pan mówi, że są to drobne sprawy, więc jaka jest ogólna ocena tych wybranych władz?

- Na pewno mają one dobrą wolę i determinację, by rozwiązywać trudne problemy, które pozostawiły nam w spadku poprzednie władze, niemniej jednak uważam, iż w niektórych sytuacjach działania są spóźnione. Mam tu na myśli AmerBank. W lipcu 1998 roku był zupełnie inny klimat do podjęcia negocjacji o unieważnienie poręczenia majątkiem Związku ogromnego kredytu. Zrobiono to jednak dopiero pod koniec ubiegłego roku i teraz sprawę trzeba rozwiązywać poprzez sąd.

Nie jest też chyba najlepszy obecny układ, kiedy trzy najważniejsze osoby w PZN - przewodniczący, sekretarz i skarbnik - są z Warszawy. To więcej niż połowa składu prezydium, więc może zachodzić obawa, że te osoby mają decydujący wpływ na podejmowane decyzje. Bardziej klarowna byłaby sytuacja, gdyby ktoś  był spoza stolicy.  

- Ale chyba jest to na bieżąco kontrolowane. Czy zdarzają się takie sytuacje, że można podejrzewać, iż o najważniejszych sprawach nie decyduje całe prezydium?

- Kiedy władza uchwałodawcza i wykonawcza jest niejako w jednych rękach, mogą zachodzić, i podejrzewam, że zachodzą, pewne nieporozumienia dotyczące sposobu kierowania PZN. To jest wyłącznie moja ocena. I jeszcze jedna uwaga pod adresem wszystkich tych, którzy sprawują władzę. Muszą oni mieć świadomość, iż krytyka organu kontrolnego nie jest atakiem pod ich adresem, lecz ma im pomagać uczciwie i należycie sprawować swoje funkcje. Jeśli nie będzie krytyki, to mogą się powtórzyć się dawne błędy.  

- W związku z nadużyciami poprzednich władz bardzo ostrej ocenie została poddana Główna Komisja Rewizyjna, która w porę nie alarmowała o nieprawidłowościach. Czy pod Pana kierownictwem byłoby to możliwe?

- Nie mogę oceniać poprzedniej komisji rewizyjnej, bo w niej nie pracowałem. Krytykowałem jedynie jej brak wnikliwości i nieinformowanie o  faktycznym stanie finansowym Związku. Ale skoro jej przewodniczący był jednocześnie szefem rad nadzorczych dwóch związkowych spółek (między innymi Centrum Gospodarczego) i brał za to pieniądze, to nie dziwi mnie jego uległość wobec władzy.

- Protokóły dawnej GKR zawsze były utajnione i nigdy nie udostępniono ich przedstawicielom redakcji...

- Tego zupełnie nie jestem w staniej pojąć. Wracając jednak do pani poprzedniego pytania chcę powiedzieć, że w komisji, którą ja kieruję, praca jest kolektywna. Gdybym tylko ja był bardzo dociekliwy, a pozostali członkowie ulegli wobec władzy, niewiele mógłym zdziałać. Wszyscy obecni członkowie GKR mają świadomość trudnej sytuacji Związku i wiedzą, że tylko kontrolą, krytykowaniem decyzji władz i wytykaniem błędów będzie można coś poprawić. Dzięki temu mamy chyba znaczący udział w uzdrawianiu sytuacji w PZN. Chciałbym im wszystkim podziękować za wspólną pracę, a szczególnie sekretarzowi GKR pani Elżbiecie Więckowskiej.

- Co zmieniło się w pracach obecnej GKR? Czym konkretnie różni się ona od poprzedniej?

- Nasza praca to kontrola, opracowywanie zaleceń oraz twarde egzekwowanie ich wykonania. Tu nie ma żadnych kompromisów. Cały czas czuwamy, aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli, bo taka jest nasza rola.

- A czy władze realizują wasze zalecenia? Członkowie poprzedniej GKR, broniąc się przed zarzutami pod ich adresem, tłumaczyli, że oni także wytykali błędy, ale władze  nie przejmowały się ich zaleceniami.  

- Obecnie nie byłoby to możliwe, gdyż, aby już nigdy nie mogła się powtórzyć taka sytuacja jak przedtem, wprowadzono radykalne zmiany w statucie Związku, zresztą na wniosek obecnej GKR. Te zmiany przeorientowały usytuowanie komisji rewizyjnej w Związku. Nie jest więc możliwe, że prezydium raczy lub nie raczy przyjąć zalecenia GKR, ale ma obowiązek je przyjąć i realizować. A jeśli się z nimi nie zgadza, to odwołuje się do plenum. Tylko ten organ może je zmienić lub wycofać. Poprzednio, jeśli prezydium nie chciało, to nie musiało realizować zaleceń GKR. Trzeba uczciwie powiedzieć, że również i nowe władze, dopóki nie było takiego zapisu w statucie (wprowadzonego w drugiej turze nadzwyczajnego zjazdu), też pewnych zaleceń nie realizowały.

- Jakie dziedziny działalności Związku podlegają szczególnej kontroli i co już udało się załatwić?

- Przede wszystkim działalność finansowa i gospodarcza. Kiedy GKR rozpoczynała swoją pracę, najpierw trzeba było ustalić  faktyczną sytuację finansową Związku. Bilans okazał się tragiczny. Pusta kasa i ogromne zadłużenie, grożące odcięciem energii i zablokowaniem telefonów. Zaczęliśmy od uporządkowania spraw związanych z czynszami za wynajmowane pomieszczenia, które, jako pośrednik, przejmowało Centrum Gospodarcze. Spowodowaliśmy więc, by czynsze z wynajmu wpływały bezpośrednio do kasy Związku. Dzięki temu można było przetrwać najtrudniejszy okres.

W następnej kolejności zajęliśmy się analizą działalności gospopdarczej związkowych spółek. Te, które przynosiły straty, zaczęto sprzedawać i spłacać najpilniejsze długi. Aktualnie domagamy się jak najszybszej likwidacji tych spółek, które w ogóle nie działają, na przykład w Poznaniu. Na bieżąco sygnalizujemy także władzom zagrożenia wynikające z długów i poręczeń. Te problemy będą Związek jeszcze długo gnębić, chociaż zrobiono już bardzo wiele.  

 GKR przyczyniła się również do tego, że usunięto z kierownictwa ludzi, którzy nadużywali tej organizacji do prywatnych interesów. Chcieliśmy uświadomić tym, którzy sprawują władzę, że skończyły się czasy, kiedy na kierowniczych stanowiskach można robić wszystko bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji.

 - A czy są takie sprawy, które spędzają sen z powiek przewodniczącego?

- Nie udały nam się regularne szkolenia instruktażowe członków komisji rewizyjnych w terenie. Szczególnie obecnie, gdy okręgi mogą się starać o osobowość prawną, działalność kontrolna w całej naszej organizacji musi być wzmożona.

Moje obawy budzi także fakt, iż Związek nie dopracował się dobrych regulaminów wynagradzania, ale i karania pracowników za niewłaściwe wykonywanie swoich funkcji. Uwidoczniło się to zwłaszcza przy restrukturyzacji. Niektórzy kierownicy proces likwidacji przeprowadzali niezbyt sprawnie, powodując duże finansowe straty, jednak do tej pory nikt z tego powodu nie poniósł konsekwencji.

 W najbliższej przyszłości GKR powinna się zająć skontrolowaniem podstawowych dziedzin działania takiej organizacji jak PZN, czyli wypełnianiem zadań rehabilitacyjnych, pomaganiem najsłabszym oraz racjonalnym wykorzystaniem majątku Związku. Muszą też powstać sposoby wypracowywania własnych środków na prasę, rehabilitację, książki.  

- Jest Pan znany z bezkompromisowości w działaniu i ze szczególnej dociekliwości, jeśli chodzi o badane sprawy. To między innymi Pana zasługa, iż wykrył Pan sfałszowane dokumenty złożone przez byłego prezesa w bankach jako poręczenia. Chociaż bezkompromisowość jest cenną zaletą przewodniczącego organu kontrolującego, ale panuje też opinia, iż nieraz ponoszą Pana emocje, a to przeszkadza w obiektywnej ocenie, która powinna uwzględniać także szersze społecznie aspekty. Co Pan na to?

- W sytuacji głębokiego kryzysu trzeba być bezkompromisowym. Każdy z nas nie powinien tolerować przekrętów, złodziejstwa i ludzi, którzy kosztem niewidomych robią takie rzeczy, jakie robił pan Madzia i jego ekipa. Jednak trzeba też realnie patrzeć na życie i nie czepiać się wszystkiego, bo wiadomo, że tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędów. Zadaniem kontroli jest przede wszystkim pobudzanie,  inspirowanie i instruktaż. Wcale się nie cieszę, jeśli mi ktoś mówi, że jestem nieraz ostry w swych sformułowaniach, ale taka już moja natura, że lubię stawiać sprawy jasno,  zdecydowanie  i we wszystko, co robię, angażuję się emocjonalnie. Chciałbym jednak szczególnie podkreślić, iż nigdy ustalenia GKR nie były podejmowane w stanie emocji, gdyż są to decyzje kolektywne.  I jeszcze jedno. Chociaż jestem z natury uparty, to jednak zawsze uważnie słucham argumentów przeciwnika. Jeśli zdoła mnie przekonać, wtedy bez osobistej urazy przyznam, że nie miałem racji. Ja żyję sprawami tej naszej wspólnej przecież organizacji, utożsamiam się z nią i stąd moje zaangażowanie emecjonalne.  

- Kiedy na początku Pana pracy na stanowisku GKR poprosiłam o wywiad, powiedział Pan, iż przyjdzie na to czas. Teraz taki czas chyba już przyszedł, gdyż dobiega końca skrócona kadencja nowych władz. Jak podsumowałby Pan działania obecnych władz. Czy była to dobra, efektywna kadencja? Na czym powinny się skupić przyszłe władze Związku, by naszej organizacji przywrócić inne oblicze?

 - Ta kadencja  była niesamowita szarpaniną i chciałbym tu podziękować wszystkim członkom GKR, który włożyli ogromny wysiłek, by rozwikłać te niezwykle trudne sprawy. Także pracownicy biura ZG mieli ogrom pracy i życzyłbym sobie w swoim zakładzie pracy mieć takich pracowników, jak ma biuro ZG. W tym czasie reorganizowano strukturę Związku. Przy okazji rozwiązano okręgowe komisje rewizyjne przed przyjęciem bilansów likwidowanych okręgów, co było błędną decyzją. Są nowe władze samorządowe, które dopiero poznają naszą problematykę. To wszystko potęgowało trudności. Najtrudniejsza jednak jest zmiana mentalności ludzi. Przykre, że na niektórych zjazdach okręgowych wybierano ludzi, którzy w znacznej mierze przyczynili się do obecnej zapaści Związku.  Mam nadzieję, że życie powoli to uporządkuje. Mamy też wiele nowych twarzy, inaczej już wygląda skład ciał statutowych. Mam tu na myśli plenum, w którym nie ma  pracowników etatowych.

- I na zakończenie pytanie natury osobistej. Kim prywatnie jest przewodniczący GKR pan Zdzisław Kamiński?

- Jestem kustoszem muzeum. Ukończyłem Akademię Rolniczą w Poznaniu, a później  podyplomowe studia bibliotekarskie na Uniwersytecie Wrocławskim. Pracowałem na różnych stanowiskach, między innymi kierowałem produkcją spożywczą, zdobyłem uprawnienia lustratorskie w spółdzielczości i pracowałem w kontroli, więc w tej dziedzinie mam doświadczenie. Działałem też społecznie w różnych organizacjach. Mieszkam w Pile, mam  dwóch synów.  Jeden studiuje prawo w Warszawie, drugi medycynę w Szczecinie. Zaś mój pupilek, rudy kocur, latem na działce łapie myszy. Bardzo lubię turystykę oraz czytanie, nie znoszę natomiast stagnacji i utartych schematów w działaniu.

- Dziękuję za rozmowę.

                       Rozmawiała Katarzyna Kwiatkowska

Pochodnia 2000