20 lat pracy dla niewidomych i  dla siebie

 Z Markiem Kalbarczykiem rozmawia Stanisław Kotowski  

        

15 października 2009 r. został Pan odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Pozwoli Pan, że powtórzę wcześniejsze gratulacje. Myślę, że przyłącza się do nich wielu czytelników "Wiedzy i Myśli". Życzę też dalszych sukcesów we wszystkich formach Pańskiej działalności i w życiu osobistym.  

 

Dziękuję. Tak wysokie odznaczenie jest wielkim zaszczytem, ale również zobowiązaniem do dalszej pracy. Tak je traktuję. Kiedyś kwestia odznaczeń była dla mnie nie tylko obca, ale wręcz niestosowna. Gdy się jest młodym, nie chce się tego rodzaju wyróżnień. Z biegiem czasu przychodzi zrozumienie, że jednak coś w tym jest - mam na myśli coś ważnego. Reprezentuje się przecież jakieś idee i instytucje, a dla nich istotne jest odznaczanie ludzi, którzy za nimi stoją. Moje odznaczenie to potwierdza, że Fundacja Szansa dla Niewidomych jest potrzebna i ważna, że nowoczesna rehabilitacja to coś, o co warto walczyć.  

 

Jest Pan informatykiem, przedsiębiorcą, autorem publikacji i kim jeszcze?  

 

Jestem przede wszystkim zwyczajnym gościem, który lubi pracować i pomagać. Nudzę się, gdy nie pracuję lub komuś czegoś nie załatwiam. Mam rozległe zainteresowania, więc w swoim towarzystwie na szczęście się nie odczuwam nudy. Człowiek powinien starać się być ciekawy dla innych, ale wręcz musi być interesujący dla samego siebie. Sam tego nie osiągnie, toteż ważne jest, by ktoś mu w tym od początku życia pomagał. Ja właśnie tak miałem. Dzięki mamie, nauczycielom w ośrodkach w Warszawie przy Koźmińskiej i w Laskach, w zwyczajnym warszawskim liceum, przyjaciołom na UW, wielu niewidomym i niedowidzącym, których wszyscy znają, oraz przedstawicielom mediów, polityki i gospodarki stałem się kompetentny w wielu dziedzinach. Kiedyś chciałem być muzykiem. Gdy miałem 7 lat, wybito mi to z głowy, ale już wtedy marzyłem, by opowiadać o znanym mi świecie poprzez muzykę. Miałem i mam za mało do tego talentu, ale muzykiem amatorem jestem i bardzo mnie to cieszy. Potem zmieniłem zainteresowania na matematyczne. Tu mi poszło lepiej, ale w związku z tym, że w tej dziedzinie byłem zdolny, więcej czasu poświęcałem na inne rzeczy. Uwielbiałem się uczyć geografii i historii. To były moje prawdziwe pasje w szkole. Są zresztą do dzisiaj. Jesteśmy z żoną obłożeni książkami o tej tematyce. Potem doszła do tego religia i kuchnie świata. Ostatnio widać dorosłem, bo nie muszę opowiadać o moim świecie przy pomocy muzyki, lecz mam odwagę mówić o tym bezpośrednio. Jak się okazało, potrafię pisać i sprawia mi to mnóstwo przyjemności.  

Tylko jedno szło mi średnio. Nie wysilałem się podczas pracy w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej, co do dzisiaj sobie wyrzucam. A pracowałem tam aż 7 lat, przed założeniem firmy Altix i już po jej założeniu, od roku 1986. Przedtem studiowałem, a potem mozolnie szukałem zatrudnienia. Pomimo świetnych referencji nie mogłem go znaleźć, bo niewidomych właściwie nigdzie nie chciano.  

 

Pańska firma, jako pierwsza w Polsce, podjęła pracę nad opracowaniem programu udźwiękowiającego komputer, co umożliwia posługiwanie się nim przez niewidomych. Czy tak było? Czy Altix jako pierwszy wyprodukował taki program? Jeżeli tak, kto był jego twórcą? Czy obejmuje to również pierwszą polską mowę syntetyczną? Kto był jej twórcą?  

 

Gdy zająłem się syntezą mowy, nikt nie oferował na rynku syntezatora mówiącego po polsku. Nasz syntezator był pierwszy. Jego twórcą oraz autorem pierwszego programu odczytującego tekst wyświetlony na ekranie komputera byłem ja. Należy jednak przypomnieć, że istniały już inne syntezatory, tyle że jedynie w postaci prototypów. Nie mogliśmy się na nie doczekać.  

Kiedy podjąłem pracę w IMGW i miałem tworzyć programy na komputerze IBM PC, nie było żadnych narzędzi dla niewidomych umożliwiających wykonywanie tego zawodu. Syntezatory mowy były drogie i mówiły tylko po angielsku. Nie ma problemu z tym językiem poza jednym: gdy taki syntezator napotyka polski znak diakrytyczny, to się obraża i odmawia posłuszeństwa. Zacząłem więc poszukiwać rozwiązania na własną rękę. Znalazłem. Zaprzyjaźniłem się z Janem Grembeckim, którego przekonałem do zrobienia prostego syntezatora mowy, byle tylko czytał tekst z ekranu. Okazało się, że właśnie to jest tematem mojego życia. On dał się przekonać i nagrał stosowne dźwięki, a ja ułożyłem listę fonemów, algorytm mowy, intonacji, odczytywania liczb. Potem z pomocą Igora Busłowicza napisałem program odczytujący treść z ekranu o nazwie Readboard. Nie wiedziałem jeszcze, co to dla mnie i dla moich bliskich oznacza, ale gdy ten syntezator został zamknięty w idiotycznej szafie jednej z fundacji, stworzyłem firmę.  

 

Altix działa już ponad 20 lat. Obecnie jest największą firmą tyfloinformatyczną w kraju, a był pierwszą o tym profilu. Proszę poinformować naszych Czytelników, czym dokładnie zajmuje się Altix, jak jest rozbudowany, ilu zatrudnia pracowników?  

 

Altix jest firmą tyfloinformatyczną i nie zamierzamy zmieniać jej profilu. Przez 20 lat wygrywamy konkurencję, bo nam na tym zależy. Zysk nie stanowi dla nas najważniejszego celu. Zadowoleni klienci i tak dbają o naszą kondycję. To tak jak z dobrym lekarzem, który nie myśli o zarobku, lecz o leczeniu. My chcemy jak najlepiej doradzić, jak żyć i w jaki sposób zniwelować skutki inwalidztwa.  

Od dłuższego czasu Altix zatrudnia około 55 osób, w tym stale około 20 niewidomych i słabowidzących. Mamy 16 biur i sklepów w kraju, żeby być bliżej naszych klientów. Sprzedajemy wszystko, co służy nowoczesnej rehabilitacji inwalidów wzroku. Jesteśmy reprezentantem światowych potentatów w tej dziedzinie, takich jak Freedom /Scientific, Dolphin, Optelec, Index, View Plus itd. Generalnie mamy się dobrze, a nawet coraz lepiej. Nasza oferta jest niezrównana, co przysparza nam sympatii klientów i antypatii konkurentów. Nie zamierzamy być firmą dużą, bo obecna wielkość nam odpowiada. Zatrudniamy bardzo ciekawych ludzi aż przyjemnie z nimi porozmawiać i ich poznać.  

 

Obecnie Altix ma wielki dorobek, ale chyba zajmuje się przede wszystkim handlem i spolszczaniem zagranicznych programów komputerowych dla niewidomych?  

 

Głównie tak, ale cały czas sprzedajemy syntezator mowy Speak, który jest windowsowską wersją Readboarda. Do tego dochodzi znakomity program Igora Busłowicza Brajl, świetnie formatujący brajlowski tekst do wydruku i używany w polskich drukarniach brajlowskich. Mamy też dwa nowe produkty programistyczne. Euler to program matematyczny dla niewidomych, który w obiektywnym głosowaniu wygrał statuetkę Idola na Reha for the Blind in Poland 2008. Natomiast Magni to symulator magnetofonu, który odczytuje pliki tekstowe, pokazuje je w brajlu i tworzy ich wersję mp3. Teraz czekamy na całą gamę mówiących urządzeń codziennego użytku, które wytwarzamy daleko stąd. Z kolei na tegorocznej Reha zademonstrujemy mówiącą mikrofalówkę udźwiękowioną w Polsce.  

 

Nie mogę pominąć pytania dotyczącego wielu kontrowersyjnych wypowiedzi na temat Altixu na środowiskowych listach dyskusyjnych. Często są one niekorzystne dla Pańskiej firmy, wyrażają niepochlebne opinie. Żadna inna firma nie budzi takich emocji jak Altix. Czy może Pan wyjaśnić to zjawisko?  

 

Nie wiem, czy mi się to uda, ale spróbuję. W każdej dziedzinie najwięksi są najmniej lubiani oraz najskrupulatniej oceniani. Do tego dochodzi fakt, że jesteśmy - i zależy nam na tym - wyraziści. Nie owijamy niczego w bawełnę, lecz mamy mocno skrystalizowane poglądy. Uważamy na przykład, że rehabilitacja to dziedzina medycyny i nie zgadzamy się, aby rehabilitacją niewidomych zajmowały się zwykłe firmy komputerowe. Pytam: z jakiej racji i po co? Dla kasy oczywiście robi się różne rzeczy, ale gdyby czytelnicy wiedzieli, jakie ja słyszałem w tej sprawie teksty, to by się już do tych firm nie udawali. Uważamy, że tytuł programu dofinansowań "Komputer dla Homera" to ogromny błąd. Co to ma do rehabilitacji? Niewidomych i niedowidzących nie rehabilitują komputery ani Homer, lecz urządzenia dające nam dostęp do informacji. Trzeba się na nich znać, bo są mocno specyficzne. Wtedy ważny jest prawdziwy specjalista, a nie facecik ze sklepu komputerowego, który może wystawić fikcyjną albo częściowo fikcyjną fakturkę. Poza tym, czy fakt naszego pierwszeństwa niemal we wszystkim da się lubić? Nasza merytoryczna przewaga jest tak duża, że jednych to denerwuje, a inni nie wierzą, że w ogóle jest ona możliwa! Oczywiście, poza Altixem też robi się dużo dobrego. Z tymi, którzy się starają, chętnie współpracujemy. Omijamy jednak innych, którzy udają, że coś robią, i odcinają kupony od swojej nieciekawej działalności. Jesteśmy ustawicznie przeciwni procederowi wrzucania na nasz rynek idiotycznych produktów za wysokie ceny i marketingowego nabierania klientów. Oni wierzą, że kupują dobre produkty i nie rozumieją naszych opinii. Dopiero poniewczasie przychodzi zrozumienie. Wcześniej jednak dostajemy lanie w postaci krytycznych listów o nas.  

 

Jest Pan osobą całkowicie niewidomą. Jaki wpływ na Pańską działalność wywiera ta niepełnosprawność?  

 

Po pierwsze, gdybym nie był niewidomy, pewnie nie miałbym okazji zająć się tyflorehabilitacją i tyfloinformatyką. Po drugie, udało mi się tak zorganizować sobie życie, że brak wzroku nie ma tu znaczenia.  

 

Co uważa Pan za swoje największe osiągnięcie w pracy na rzecz niewidomych i słabowidzących?  

 

To, że mam ciekawe życie i nie pamiętam nieciekawej rozmowy, którą bym toczył.  

 

Jakie przedsięwzięcia planuje Pan w najbliższej i dalszej przyszłości? Na co jeszcze mogą liczyć osoby z uszkodzonym wzrokiem?  

 

Bardzo lubię pracę społeczną dla fundacji Szansa dla Niewidomych. Lubię też pisać i czekam na wolny czas, by napisać coś, co i mnie pozytywnie zaskoczy. A w firmie chcę pokonać następną barierę i doprowadzić do obniżki cen ważnych towarów.  

 

Od czasów studenckich, a może i wcześniejszych, angażował się Pan w działalność społeczną w Polskim Związku Niewidomych. Nie zawsze był Pan zadowolony z własnej działalności? czy tego, co się działo w Związku? i nie zawsze zyskiwał uznanie. O Pańskim zaangażowaniu społecznym jednak świadczy działalność poza PZN-em. Powołał Pan Fundację Szansa dla Niewidomych, która wspólnie z Altixem podejmuje różnorodną działalność, m.in. organizuje tyflokonferencje, wystawy sprzętu rehabilitacyjnego dla niewidomych i słabowidzących, organizuje konkursy "Idol roku". Proszę opowiedzieć o Pańskich doświadczeniach w Polskim Związku Niewidomych i osiągnięciach poza nim. Jak ocenia Pan stan organizacyjny i świadomościowy środowiska niewidomych i słabowidzących? Czy zgadza się Pan, że środowisko to przeżywa kryzys? Jeżeli tak, czy uważa Pan, że kryzys ten da się przezwyciężyć? Co należy zrobić, żeby zainteresować osoby z uszkodzonym wzrokiem działalnością PZN-u i innych stowarzyszeń?  

 

Fundacja działa po swojemu i nie lubi współdziałać z moją firmą, bo ja nie chcę jej łączyć ze swoją firmą. To dla mnie dwa zupełnie osobne obszary zainteresowań.  

W Polskim Związku Niewidomych byłem nieustannie naiwnym działaczem. Dużo zrobiłem, a Związek niemal nigdy nie był dla mnie łaskaw. Byłem szefem ruchu młodzieżowego, potem doradcą prezesa Włodzimierza Kopydłowskiego w sprawach młodzieżowych, a następnie doradcą sekretarza generalnego Tadeusza Madzi w sprawach technologicznych. Zawsze była to działalność społeczna. Zamiast jednak otrzymać podziękowania, byłem widziany źle lub tak sobie. Oczywiście ci, dla których działałem, cenili mnie, ale mieli swoich wrogów, którzy niszcząc ich, dokuczali i mnie. Na przykład, gdy pomagałem panu Kopydłowskiemu, nie podobałem się jego konkurentom. Podobnie później. Gdy zająłem się firmą, bardzo szkodził mi pan Madzia, który wcześniej korzystał z mojej pomocy. Może jestem po prostu urodzonym opozycjonistą? Gdy spotykam słabych ludzi, to ta opozycyjność mi pasuje. A wiedzą Państwo, jak trudno być lubianym, gdy ciągle coś się chce robić?  

 

Założył Pan sporą firmę gospodarczą, jest Pan jej właścicielem i szefem. Jest Pan też mężem i ojcem. Ma Pan czworo dzieci. Jak niewidomy przedsiębiorca i działacz społeczny radzi sobie w życiu rodzinnym? Czy ma Pan czas zajmować się rodziną? Czy wykonuje Pan jakieś prace domowe? Jeżeli tak, jakie?  

 

Bywa, że nie mam na nic czasu, ale bywa też, że mam sporo wolnych chwil. Bardzo lubię życie rodzinne, gotowanie, gry z dziećmi, piłkę nożną, ping-pong dla niewidomych, książki, teatr w telewizji i w radio, wyjazdy, zwiedzanie, pływanie i wiele innych rzeczy. Nie wchodzę jednak do samolotu, a nawet do innych zamkniętych przestrzeni. Od lat nie chodzę z laską, choć byłem w tym bardzo dobry. Kiedyś robiłem zakupy dla całej rodziny. Lubię świat obrazów i przekazywane mi informacje na ich temat. Dlatego chętnie chodzę do muzeum. Moja główna umiejętność to działanie szybkie i sprytne. Wtedy w ciągu tego samego czasu robię więcej niż inni. Potem mogę zająć się hobby. Na przykład pisanie nie zabiera mi dużo czasu. Siadam i piszę w ogromnym tempie, a co ważniejsze, nie robię wiele błędów.  

To wielki dar, że przyszło mi żyć teraz, gdy inwalidztwo wzroku już nie jest tragedią. Ja tego nie odczuwam. Po prostu żyję i działam. Chciałbym, aby i inni niewidomi tak myśleli. Niepotrzebne są duże pieniądze, lecz dobrze spędzany czas. Tego życzę wszystkim czytelnikom i Panu.  

 

Dziękuję za rozmowę.  

   Stanisław Kotowski  

Wiedza i MyśL  styczeń 2010   

 

 Marek Kalbarczyk - Człowiekiem bez barier 2010 Tomasz Przybyszewski  

 

Źródło: www.niepelnosprawni.pl  

Data opublikowania: 2010-11-04  

 

 Z ponad 50 zgłoszeń, które nadesłano z całej Polski, jury konkursu "Człowiek bez barier" wybrało pięcioro finalistów. Zwycięzcą został Marek Kalbarczyk - twórca pierwszego polskiego syntezatora mowy, założyciel Fundacji "Szansa dla niewidomych", aktywny działacz społeczny. Jego dziełem jest pierwszy mówiący po polsku syntezator mowy.  

Marek Kalbarczyk stworzył go w 1988 r. we współpracy z Janem Grębeckim. Oprogramowanie otworzyło w Polsce drogę do rozwoju tyfloinformatyki, czyli informatyki dla osób niewidomych, z którą Marek Kalbarczyk związał swoje życie.  

W wyniku choroby genetycznej stracił resztki wzroku w wieku 12 lat. Brak wzroku to, jego zdaniem, tylko utrudnienie. Uważa nawet, że sprzyja ono pracowitości, sumienności i efektywności, czego sam daje przykład na co dzień.  

Jako najlepszy uczeń jednego z warszawskich liceów dostał się bez egzaminów na Wydział Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego. Po studiach pracował w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej, gdzie stworzył oprogramowanie przetwarzające dane o stanie wód w kraju. W 1989 r. został współzałożycielem, a w 1991 - prezesem spółki Altix, krajowego lidera dystrybucji sprzętu elektronicznego dla osób z dysfunkcją wzroku. Spośród 57 pracowników firmy 22 to osoby z niepełnosprawnością.  

Altix co roku organizuje dla setek chętnych szkolenia komputerowe. Spółka jest głównym sponsorem przedsięwzięć Fundacji "Szansa dla Niewidomych", założonej przez Marka Kalbarczyka w 1992 r. , dzięki której przekazano już ponad 3 mln zł na rzecz środowiska osób nie-widomych. Ostatnio, dzięki Markowi Kalbarczykowi i jego Fundacji, udało się zebrać około 300 tys. zł na pracownie i specjalistyczny sprzęt dla Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie, który ucierpiał podczas tegorocznej powodzi.  

Dlaczego Marek Kalbarczyk wspiera innych? Jego zdaniem, nie pomaga ten, kto jest złym człowiekiem. Poza tym, zło generuje zło, a dobro - dobro. - Jestem przekonany, że jak zrobię coś złego, to kto inny też zrobi komuś coś złego, i odwrotnie, jak zrobię coś dobrego, to i inni zrobią coś dobrego - wyjaśnia. - Tak jak grupa przestępcza rośnie i rośnie, tak i zło się rozprzestrzenia, rozmnaża. Na szczęście tak samo mnoży się dobro.  

Marek Kalbarczyk po utracie wzroku korzystał z pomocy wielu osób - w domu, szkole, na studiach. Dziś, ile może, tyle robi dla innych. Uważa jednak, że aby pomagać skutecznie, trzeba się. . . kształcić. - Kształcić się trzeba codziennie i przez całe życie, to jest najlepsza recepta na skuteczne pomaganie i działanie - podkreśla. - Człowiek wykształcony ma większe szanse na to, że - jak sobie wszystko przemyśli, poukłada - to mu się uda. Im więcej się umie, tym większe jest prawdopodobieństwo, że się coś naprawdę skutecznie, sensownie zrobi  

. 53-letni Marek Kalbarczyk ma żonę i czterech synów. W latach 1994-1995 prowadził w TVP program "Razem czy osobno". Jest pomysłodawcą cyklicznej konferencji "Reha for the Blind in Poland", a także ogólnopolskiej akcji "Tyflobus - zobacz świat niewidomych".  

Jako autor wielu publikacji dla osób niewidomych dostał medal "W służbie polskiej oświaty". W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.  

Wśród pozostałych laureatów znajdują się: Emilia Kotarska - pielęgniarka poruszająca się na wózku, która pomaga osobom potrzebującym znajdującym się w podobnej sytuacji  

Jacek Ryng - wolontariusz dobrych słów, twórca stron internetowych Fundacji Arka, Stowarzyszenia Elpis, Oazy Diecezji Opolskiej oraz grupy wolontariuszy "Iskierka Nadziei" choruje na rdzeniowy zanik mięśni, który spowodował niedowład kończyn  

Krzysztof Wostal - Mistrz Polski w warcabach, od 10 lat prowadzi kursy komputerowe dla osób z dysfunkcją wzroku, słuchu oraz głuchoniewidomych, współinicjator Regionalnego Klubu Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym cierpi na głuchoślepotę  

Sebastian Mankiewicz - swoją niepełnosprawność traktuje jako atut, dzięki któremu w salonie marki Toyota doradza klientom zakup dostosowanego samochodu, aktywnie działa społecznie nie chodzi w wyniku przepukliny oponowo-rdzeniowej.  

Ogłoszenie wyników odbyło się 4 listopada podczas uroczystej gali w Mazowieckim Centrum Kultury i Sztuki. Podczas wydarzenia byli obecni, m.in.: Jarosław Duda - pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych, Marek Plura - poseł na Sejm RP, Wojciech Skiba - prezes PFRON, Karolina Malczyk-Rokicińska - pełnomocnik prezydenta m.st. Warszawy ds. równego traktowania.  

Uroczystość prowadziła Anna Popek. Patronat merytoryczny nad konkursem objęła Pani prof. Irena Lipowicz - rzecznik praw obywatelskich, a instytucjonalny - Pan Jarosław Duda - pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych.  

"Człowiek bez barier" - konkurs magazynu "Integracja" - ma na celu promocję osób z niepełnosprawnością, które odniosły sukces w biznesie, są uznanymi artystami, wybitnymi sportowcami, liderami społeczności lokalnych, cenionymi specjalistami lub znakomitymi organizatorami życia publicznego. Tegoroczna edycja ukierunkowana była na osoby, które udzielają się społecznie i poprzez swoją działalność pomagają innym.  

 

 ***  

 

Redakcja "Wiedzy i Myśli" serdecznie gratuluje wszystkim laureatom tegorocznej edycji konkursu "Człowiek bez barier". To duże wyróżnienie znaleźć się wśród pięciu osób z całego kraju, których dokonania zostały zauważone i docenione.  

Wielkim wyróżnieniem jest zajęcie pierwszego miejsca na tej krótkiej liście. Dlatego szczególnie gorąco gratulujemy Panu Markowi Kalbarczykowi.  

Cieszy nas ogromnie, że wśród pięciu laureatów znalazły się aż dwie osoby z naszego środowiska. Drugą osobą, poza Markiem Kalbarczykiem, jest Krzysztof Wostal. W tym przypadku na podkreślenie zasługuje fakt, że jest on osobą ze złożoną niepełnosprawnością, osobą głuchoniewidomą oraz naszym współpracownikiem. Jest to dodatkowy powód naszego zadowolenia. Panie Krzysztofie! Serdecznie gratulujemy.  

   Wszystkim wyróżnionym życzymy dalszych sukcesów w ich działalności, zdrowia i wszelkiego powodzenia.

Wiedza  i myśl grudzień 2010