Wiele zostało do zrobienia...

Małgorzata Czerwińska

 "Praca jest dążeniem człowieka do człowieka. Zawsze wiąże nas z ludźmi, jeśli nie wprost, to przynajmniej pośrednio". Skąd w samym środku polskich poplątanych czasów, w tym bałaganie myśli, słów i czynów - powrót do aforyzmów Prymasa Tysiąclecia? Może to tęsknota za prawdą, mądrością, etyką, prawem moralnym... Człowiek, pokora, nadzieja, wiara, praca, służenie bliźnim... Czy uwikłani w codzienność, żyjący tu i teraz, zauważamy te wartości? Czy ktoś kieruje się jeszcze takimi zasadami? Szum marcowego deszczu miesza się z odgłosami wielkiego miasta. Siedzimy naprzeciw siebie. Wokół nas zielone lasy, tonące w kwiatach łąki, łany dojrzewających zbóż, ptaki witające dzień, wieczorne koncerty słowików. Nie widzieć poza to, czy to już poezja? W pokoju obok toczy się zwyczajny dzień wrocławskiego okręgu PZN. Dzień jak co dzień. Ludzkie losy, życiowe kłopoty, potrzeby większe od możliwości - sprawy małe i duże, wszystkie ważne. Niektóre z nich czekają na mądrą myśl mojego rozmówcy. Za chwilę... Za kilka minut pan Czesław Juźwik zakończy swą pisaną bogatym życiem opowieść. Omówi z panią Iwoną zasady rekrutacji na majowy kurs rehabilitacyjny, a potem wyruszy w miasto, do głuchoniewidomych, by poznać ich warunki bytowe, ustalić zakres pomocy, porozmawiać, pocieszyć. Wie, jak dotrzeć do tych ludzi, rozumie ich problemy. On sam... Czterdziesty piąty... Rozminowywanie... Wybuch... Oczy... Słuch... Załamanie... Myśli samobójcze... Miał wówczas osiemnaście lat. Ze świata oszalałego wolnością - prosto w czarny, głuchy tunel. Nagle światełko - Laski, Matka Elżbieta Czacka, ks. Aleksander Fedorowicz, pan Stefan Rakoczy, powolne "stawanie na nogi" i jeszcze bunt - "(...) ucieknę we wszystkie barwy, blaski, kolory - od napiętej uwagą ciemności, od czujnego zasłuchania, od głosów zgrzytliwych jak szkło, groźnych jak uciski, raniących jak nóż". Coraz więcej spokoju, pokory, wiary, Trzy i pół roku zmagania się ze sobą, z własnym kalectwem, czas dojrzewania do samodzielnego życia, w cieple prawdy o człowieczeństwie: "(...) to stąd, już mocni, z podniesionymi czołami, życiu naprzeciw idą..."Los wskazał na Wrocław. Czterdziesty dziewiąty. Fabryka cukierków - pierwsza zawodowa praca i gorzkie rozczarowanie. Atmosfera niechęci i niedowierzania - niewidomy w akordzie, wykonujący normy... Konieczność mozolnego udowadniania swojej przydatności. Nie była to "słodka praca", a przy tym ogłupiająco nudna. Dla chłopca z biednej przedwojennej kieleckiej wsi była jednak ona bardzo ważna, zapewniała bowiem samodzielne utrzymanie. I wreszcie to, co miało się stać sensem i treścią życia - spółdzielnia niewidomych "Dolsin", praca "wśród swoich i dla swoich". Wielość funkcji zawodowych i społecznych. Od szczotkarza przy warsztacie, po kierownika działu pracy nakładczej i jeszcze przewodniczenie radzie spółdzielni, udział w pracach zarządu, kierowanie kołem PZN w Leśnicy. Zawsze z ludźmi i dla ludzi, pamiętając, że warto służyć każdemu człowiekowi. I służył. Wprowadzał do zawodu, uczył brajla, słuchał, radził, pomagał w rozwiązywaniu trudnych życiowych spraw, kojarzył małżeństwa, nosił do chrztu dzieci. Oddawał swój czas i serce. A gdy ono przestało bić miarowo, gdy nakazało wybierać między pracą a życiem - zrodziło się uczucie żalu, tęsknoty, może niespełnienia...Czy zrozumieją to młodzi, dla których praca to nie ludzie, lecz przede wszystkim pieniądze? Co w ogóle zapamiętają z tej, pisanej krótkimi zdaniami, opowieści o zwyczajnym życiu? Czy rzeczywiście jest ono takie całkiem zwyczajne? Zza ściany dobiegają strzępy codziennego dialogu Polaków - ...brak pieniędzy na wszystko... może jakiś sponsor, może rzuci czymś Ministerstwo... jak pomóc niewidomym dzieciom... gdzie wyżebrać środki na majowy kurs...Pan Czesław - wspomnieniem, ja - wyobraźnią - uciekamy na chwilę do czasów odległych, lecz także trudnych. Przedwojenna Kielecczyzna. Niebogata wieś. Wielodzietna rodzina, w której nie każdego dnia jadło się chleb. Ale te pola, łąki, lasy... Dzisiaj zamknięte w strofach wierszy, odżywające zapachem i dotykiem podczas letnich wakacji u siostry. Wojna, okupacja, przynależność do AK? O czym tu mówić? Mały partyzant, łącznik, jakich wielu, przenoszenie "bibuły". Zdaniem Pana Czesława - żadne bohaterstwo. A przecież - igranie ze śmiercią. Nie wiedzieć kiedy, z kieleckiej wsi powróciliśmy na Dolny Śląsk, by kamienistą drogą powędrować nad tajemniczą Ślęzę i dalej, do Czechosłowacji, Rumunii, Bułgarii, Jugosławii, Austrii, Turcji, Grecji. Akropol - spełnione marzenie o stąpaniu po ziemi wielkich filozofów, podsycane przez lata lekturą ulubionej beletrystyki historycznej. Może miejsce, w którym córka, jedynaczka, odkryła bogactwo zainteresowań i dużą wiedzę historyczną Taty? Może Tata, zabierając córkę na turystyczne szlaki, starał się wynagrodzić czas, kiedy, zdobywając maturę na wieczorowych kursach, był gościem w domu? Dom... Żona, dzieląca trudy życia "po niewidomemu". Córka, jedyna troska i nadzieja - dziś technik dentystyczny. Dobry zięć, dwie małe wnuczki. Dom... Od niedawna - duży, ośmiopokojowy, w ogródku wśród owocowych drzewek, kwiatów i grządek z warzywami. Wzniesiony wspólnym wysiłkiem, ciężką pracą - z miłości i wzajemnego szacunku. "Życie może być piękne" - mówi Pan Czesław. - "Trzeba kochać ludzi, przyrodę, wszystko, co nas otacza. Wtedy szczęście samo przyjdzie. Tak, jestem szczęśliwy. Czym jest dla mnie szczęście? Przede wszystkim umiejętnością trafienia do ludzi, życia wśród nich, z nimi". Żyć tak, by zasłużyć na szacunek, by nie mieć wrogów. Nie wymagać od innych, lecz od siebie. Słuchać, by być słuchanym. Recepta na życie, poświadczona konkretnym ludzkim istnieniem? Nie zdążyłam głośno podzielić się tą myślą. Pan Czesław wyjął z teczki kasetę. Po jednej stronie kilka wierszy mojego rozmówcy, po drugiej - myśli i aforyzmy z kazań, przemówień i rozważań kardynała Stefana Wyszyńskiego. Cel istnienia, sens życia, relacje "dawania i brania" w kontaktach z ludźmi? Nie pytam...A rozmiłowanie w poezji, własne wiersze, kilka opowiadań? Skąd się to bierze? Ciekawość świata? Bogactwo wyobraźni? Romantyczna dusza? Miłość do ludzi i chęć podzielenia się z nimi ogromem przeżyć, doznań i myśli? Muzyka? Raczej rozrywka. Operetka. Walce, tanga i upodobanie do tańca. I jeszcze Anna German, jej przejmujący "Człowieczy los". Niekiedy jakieś nagranie muzyki organowej, na przykład Bacha. Pan Czesław poznał sens nieco banalnego stwierdzenia, że "człowieczy los nie jest bajką ani snem". Doskonale wie, że życie to konieczność nieustannego wyboru, to pasmo nagród i kar, nie całkiem sprawiedliwie rozdzielanych przez los. Czego zatem żal, co się nie spełniło? Chyba ta pedagogika... Wówczas, jeszcze bez aparatu słuchowego, było to niemożliwe. Potem było za późno na studia. Pozostał ogromny szacunek dla zawodu nauczycielskiego i ludzi go uprawiających oraz... kursy rehabilitacyjne, chociaż częściowe spełnienie marzeń o pracy pedagogicznej. A plany? Nadal pomagać ludziom. Czuć się potrzebnym w rodzinie, w Związku, w środowisku. Wyposażyć naszych głuchoniewidomych w aparaty słuchowe. I może jeszcze... zwiedzić Louvre, bo Akropol i Ermitaż to jednak za mało. Dopijam w milczeniu herbatę. Pan Czesław ustala z przewodnikiem trasę swojej kolejnej wędrówki po ludzkich tragediach. Jeszcze dziś w różnych punktach Wrocławia spotyka się z ludźmi zamkniętymi w swoim kalectwie. Czy uda się im pomóc? Czy będzie można wyposażyć ich w aparaty, przywracając świat dźwięku? Czy znajdą się środki na ich rehabilitację, skoro tak trudno się przełamać i wyciągać ręce do sponsorów? Być może łatwiej przyjdzie to czynić, pokrzepiając się myślą Wielkiego Prymasa: "Gdy chcesz, aby ci coś zrobiono, idź do człowieka, który ma dużo pracy. Bo taki człowiek, będący w nieustannej mobilizacji energii na rzecz innych - nigdy ci niczego nie odmówi.  „Jeszcze jeden człowieczy los. Jeszcze jedna historia ludzkiego życia. Radości i smutki. Wyobraźnia i rzeczywistość. Poezja marzeń i proza życia. Dom i praca. Noce i dnie wśród ludzi i dla ludzi, zgodnie z przekonaniem, że nigdy nie można powiedzieć - już wszystko zrobione. Dla nas jeszcze wiele zostało do zrobienia. Nigdy nie można powiedzieć - już dostatecznie dobrze miłowano. Dla nas i w tej dziedzinie zostało bardzo wiele, abyśmy jeszcze większą miłość posiedli i z serc swoich wykrzesali, dając ją bliźnim i światu.

P5-92