"Oni tylko nie widzą..."

Grażyna Wojtkiewicz

Głuchoniewidoma Amerykanka - Helena Keller, dzięki swej cudownej opiekunce Annie Sullivan, nieprzeciętnym zdolnościom i uporowi w dążeniu do celu udowodniła światu, że człowiek może wiele. Swe zmagania z losem opisała w słynnej w całym świecie książce "Historia mojego życia". Taka nieprzeciętna dziewczyna żyje także w Polsce. Jej zachłanność w zdobywaniu wiedzy, mimo okrutnego kalectwa, i poznawanie wszelkimi możliwymi sposobami otaczającego świata są doprawdy imponujące.  

Elwira Jagiełło mieszkała wraz z rodzicami i siostrą w Łasku. Była dzieckiem zdrowym, dobrze rozwijającym się, nie sprawiającym większych kłopotów. Razem tworzyli szczęśliwą, kochającą się rodzinę. W 1980 roku rozpoczęła naukę w szkole podstawowej. I wtedy przyszła tragedia, najokrutniejsza z możliwych - nagle zaczęła tracić wzrok i słuch. Prawdopodobnie jej przyczyną była straszna choroba - mononukleoza. Po długim leczeniu dalszą naukę kontynuowała już w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niedosłyszących w Łodzi. Tam jej wzrok jeszcze bardziej się pogorszył, zachowała jedynie niewielkie poczucie światła.  

Po ukończeniu szkoły podstawowej wróciła do domu i tu w samotności, otoczona troskliwą opieką kochających rodziców, przeżywała swą tragedię. Najboleśniejszy był brak kontaktu z rówieśnikami, którzy nagle odsunęli się, nie wiedząc jak nawiązać z nią kontakt. Elwira zawsze była osobą towarzyską, garnącą się do ludzi Rodzice rozpaczliwie szukali możliwości złagodzenia jej losu. I tak trafili do Polskiego Związku Niewidomych. Od tej pory życie Elwiry zmieniło się radykalnie.  

 Pojechała na kurs rehabilitacji głuchoniewidomych. Nauczyła się czytać mowę przez dotykanie krtani mówiącego. Zachowała też sama zdolność mowy. Dziś potrafi porozumieć się z każdym. Z niewidomymi poprzez alfabet brajla pisany na palcach, jak na klawiszach brajlowskiej maszyny, z widzącymi zaś za pomocą własnej mowy lub też odczytywania mowy z krtani.Teraz świat stoi dla niej otworem, tym bardziej, iż obecnie jest uczennicą pierwszej klasy liceum ogólnokształcącego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych w Bydgoszczy. A było to tak...  

 Mówi wychowawczyni Elwiry - Izabela Jezierska:" Gdy Elwira miała przyjść do naszej szkoły, dyrektor zrobią zebranie z nauczycielami i zapytał, czy zechcą uczyć głuchoniewidomą dziewczynkę. Wszyscy wyrazili zgodę, tym bardziej iż w naszej szkole już od ośmiu lat uczą się dzieci głuchoniewidome. Elwira ma jednak w bardzo dużym stopniu upośledzony słuch i wzrok. Takiej uczennicy jeszcze nigdy u nas nie było.  

 Dziewczynka rozpoczęła naukę w 1991 roku. Przyjechała z asystentką z Warszawy, która pokazała nam, jak można porozumiewać się z Elwirą. Przez kilka dni była też z nią w klasie na wszystkich lekcjach. Potem wyjechała. Było to jakby rzucenie jej na głębokie wody. Od tej pory musiała radzić sobie sama. Próba wypadła pomyślnie. Pomagała w tym niezwykła pracowitość Elwiry i wprost zachłanność wiedzy. Klasa ją zaakceptowała, ona także odnalazła się w tej grupie i poczuła szczęśliwa.  

Powoli uczyliśmy się siebie wzajemnie. Nauczyciele musieli opracować koncepcję jej pobytu w szkole. Młodzież, by nawiązać z nią kontakt, zaczęła uczyć się daktylografii. Także wszyscy jej nauczyciele opanowali tę umiejętność. Elwira ma nauczanie indywidualne. Jedynie na niektóre lekcje chodzi razem z całą klasą. I znów okrutna choroba dała znać o sobie. W ubiegłym roku dziewczynka zaczęła tracić czucie w palcach, nie mogła więc posługiwać się brajlem. Miała też kłopoty z chodzeniem. Przerwa w nauce, spowodowana nawrotem choroby, opóźniła ukończenie przez nią I klasy liceum. Teraz ma to już za sobą. Wszystkie egzaminy zdała wspaniale, a polski i geografię zaliczyła już na poziomie drugiej klasy. Ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z nauczaniem dziecka głuchoniewidomego, nawet nie wyobraża sobie, jakie stwarza to problemy.  

 Elwira chodziła do szkoły dla niedosłyszących. Jej zasób słów był bardzo ubogi. Duże kłopoty sprawiała jej n przykład lektura tekstów średniowiecznych, często trudno zrozumiałych dla osoby pełnosprawnej, a cóż dopiero dla niej. Ma kłopoty ze zrozumieniem takich na przykład pojęć, jak: "pozytywny" - "negatywny", "dialog" - "katalog" (podobne brzmienie). Język polski jest dla niej tak samo trudny, jak język obcy. Inny problem to wolne tempo pracy. Na szczęście Elwira ma na stałe zatrudnioną asystentkę - niedowidzącą Anię Molewską - absolwentkę bydgoskiego liceum. Zaprzyjaźniły się. Ania przebywa z Elwirą po kilka godzin dziennie, przekazując jej słowa po literkach.  

 Fenomenalnym zjawiskiem jest fakt, iż Elwira w ogóle nie robi ortograficznych błędów. Początkowo nauczyciele nie byli w stanie stwierdzić, jaki jest stan jej wiedzy. Okazywało się na przykład, iż lekcja polskiego z konieczności przekształcała się w lekcję biologii czy matematyki. Program nauczania jest opracowany w ten sposób, by uwzględniał potrzeby, ale i możliwości głuchoniewidomej uczennicy. By jej mowa była bardziej zrozumiała, dziewczynka uczy się czytania z krtani, a także wykorzystywania resztek wzroku. Ma ćwiczenia logopedyczne, zajęcia z techniki - rozkręca żelazko, przy okazji ucząc się fizyki i chemii. Lubi lepić z gliny i plasteliny. Żeby bogacić jej słownictwo, nauczyciele przekazują sobie, z jakimi słowami Elwira ma kłopoty. Dziewczynka chłonie wiedzę jak gąbka. Jest autentycznie szczęśliwa, że może uczyć się, przebywać z rówieśnikami. Sama też potrafi szukać sobie przyjaciół - pisze do czasopism, koresponduje z rówieśnikami. W ten sposób znalazła przyjaciółkę blisko swego miejsca zamieszkania. Od tej pory i w rodzinnym Łasku nie będzie samotna. Ma dobrą orientację w przestrzeni, błyskawicznie rozpoznaje ludzi. Jest poza tym śliczną, miłą, sympatyczną dziewczyną. Zaprzyjaźniła się z innymi głuchoniewidomymi dziećmi. Wszyscy ją lubią - i młodzież, i nauczyciele. Elwira oddziałuje bowiem pozytywnie na klasę - swoją postawą mobilizuje innych do wysiłku i pracy nad sobą.  

Zabawna historia z jej życia. Jej idolem jest Michael Jackson - zna wszystkie jego utwory i liczne ciekawostki z jego życia. Muzyki słucha bardzo głośno, dotykając głośnika. Kiedyś chciała kupić kasetę z nagraniami swego ulubionego piosenkarza, nie była jednak pewna, czy nie ma jej już w swojej taśmotece. Poprosiła więc sprzedawcę, by włączył głośno kasetę. Położyła rękę na głośniku i stwierdziła, że tę kasetę już ma.  

Jej szczęściem jest troskliwa rodzina, w której Elwira w pełni jest akceptowana. Z siostrą chodzi do kina. Treść filmu siostra pisze jej do ręki. O czym Elwira marzy? Chciałaby w przyszłości być komuś potrzebna, pracować z ludźmi niepełnosprawnymi. Potrafi pięknie pisać, mogłaby pisać nawet artykuły czy też pamiętnik o swoim życiu, załatwiać korespondencję. Jej marzeniem jest też rzeźba. Ma naturę otwartą, sama wychodzi z inicjatywą, nie czeka, aż inni ją dostrzegą. Jedno jest pewne - Elwira musi być wśród ludzi. Jest typową humanistką i te jej umiejętności można by wykorzystać w jej przyszłej pracy.  

 Odnalazł ją Polski Związek Niewidomych, więc ta instytucja powinna pomóc jej także po ukończeniu szkoły. Elwira w pełni na to zasługuje. Mogłaby na przykład studiować pedagogikę specjalną. Jej miejsce jest wśród ludzi niewidomych, a nie głuchych. "Jestem bardzo szczęśliwa, że chodzę do szkoły. Lubię nawet matematykę i fizykę. Mam tu dużo przyjaciół. Jacy oni wszyscy są szczęśliwi - oni tylko nie widzą" - to słowa Elwiry. Tkwi w nich głęboka prawda życiowa. Iluż to ludzi wyolbrzymia swoje problemy, przeżywając z tego powodu wieczne frustracje. Nie potrafią wokół siebie dostrzec szczęścia, cieszyć się tym, że żyją i są zdrowi. Elwira czuje szczęście. Stara się dorównać innym, na miarę swych bardzo ograniczonych możliwości. Udowodniła już, że potrafi wiele.

Pochodnia kwiecień 1993