Fragmenty wypowiedzi uczestników narady w Jachrance

 Adolf Szyszko  

Ja ze wzruszeniem słuchałem przeprosin kolegi Trznadla. A dlaczego ze wzruszeniem? Bo do tej pory nie wiedziałem, że on był winien. Prawda wyglądała w ten sposób, że przyjechała do Łodzi dyrektor Centrali Spółdzielni Inwalidów, pani Żerańska i zobaczyła, że członek zarządu spółdzielni, której ja byłem prezesem prowadzi dziewczęta niewidome do kościoła, a ponieważ było mało przewodników, to pewnie szły gęsiego z piętnaście dziewcząt. I to jej się nie spodobało i po powrocie zainterweniowała i wymogła na władzach spółdzielczości inwalidzkiej, żeby ją zwolnić. Drugi członek Zarządu, pani Bobrowska, była masażystką, nie chciała przejść do spółdzielni, czyli powołany drugi już w 50 roku zarząd był właściwie zarządem sztucznym. Mnie CSI proponowali, żebym nadal został prezesem, ale żebym postawił wniosek o zwolnienie tych dwóch pań z Zarządu. Ja wyszedłem z założenia, że to byłoby niemoralne i i złożyliśmy wszyscy rezygnację i odeszliśmy. Oczywiście koledzy niewidomi, których miesiąc wcześniej przyjęliśmy do spółdzielni byli zawiedzeni, bo przygotowywali już pewnie do podkopywania nas, a tu raptem tak wszystko gładko poszło. I to tak wyglądała sprawa, zresztą ja to kiedyś na zebraniu walnym Spółdzielni "19 stycznia" w Łodzi wyjaśniałem. Więc naprawdę jestem wzruszony, ale winien, Jasiu, nie jesteś. Nigdy do Ciebie żalu o to nie miałem.