Adolf Szyszko-  dyrektor do spraw rehabilitacji w ZG PZN.  

"Należy sobie zadać pytanie, dlaczego Józef Stroiński - działacz tak bez reszty oddany sprawie niewidomych, legitymujący się tak wielkimi osiągnięciami na rzecz tej grupy inwalidów,  miał za życia wielu oponentów i przeciwników. Wydaje mi się, że można dać następującą odpowiedź: po pierwsze - w naszym środowisku nie mamy zbyt wielu stanowisk kierowniczych, które zapewniałyby jednocześnie środki utrzymania na odpowiednim poziomie. Z tego tytułu występuje znaczna rywalizacja w zdobywaniu kierowniczych stanowisk pracy. Po drugie - Stroińskiemu wiele osób zazdrościło wyjątkowej umiejętności nawiązywania kontaktów z ludźmi niewidomymi i widzącymi. Wielu zazdrościło mu tego, że wśród niewidomych był człowiekiem powszechnie cenionym i szanowanym, a nawet kochanym. Było to źródłem zawiści u wielu jego rywali. Józef Stroiński był niewątpliwie wybitnym działaczem, o niesłychanej wrażliwości na niedolę innego człowieka. Tym się wyróżniał wśród innych, to mu zapewniało pozycję w aktywie.  

Sam pochodząc ze wsi, potrafił się świetnie dogadać z ludźmi z terenów rolniczych, do jakich należały Białostocczyzna czy Suwalszczyzna. Potrafił z nimi porozmawiać na temat uprawy ziemi, hodowli zwierząt, umiał im wskazać nowe możliwości pracy i działania, potrafił się wczuć w ich sytuację życiową, udzielić im praktycznych rad. Nigdy nie szczędził swego czasu, zdrowia, a nawet swoich środków materialnych.  

Po trzecie - chyba w każdym środowisku ścierają się różne poglądy, dążenia, ambicje i w każdym znajdują  się ludzie, którzy mimo olbrzymich zasług dla innych spotykają się z krzywdzącymi opiniami i niezrozumieniem. Sukcesom często towarzyszę trudności i zawiść". ..  

 

Elżbieta Myśliborska-  pracownik  Centralnego Związku Spółdzielni Niewidomych    

"Pana Józefa Stroińskiego poznałam osobiście w 1965 roku, jednak już wcześniej docierały do mnie dość kontrowersyjne o nim opinie - że nadużywa alkoholu, że czasem nie przestrzega kodeksu obyczajowego w odniesieniu do kobiet. Może fakt, że był w tych kontaktach bardzo bezpośredni, serdeczny, że nie potrafił utrzymać dystansu, że często zwracał się do współpracujących z nim pań: "kochana", "aniołku", przysparzał mu niezbyt pochlebnej opinii, która nie znajdowała potwierdzenia w życiu. Serdeczny i bezpośredni był przecież w kontaktach ze wszystkimi ludźmi.  

Prawdą  jest natomiast, że często nie potrafił się oprzeć spotkaniom, w których programie był alkohol. W moich ośmioletnich kontaktach z panem Stroińskim tylko raz widziałam go nietrzeźwego, gdyż jeśli był w takim stanie, zawsze unikał spotkań z ludźmi.  

Słabość ta, moim zdaniem, nie umniejsza jego olbrzymich zasług. Uważam, iż postawa Józefa Stroińskiego w odniesieniu do ludzi, do pracy, może być wzorem do naśladowania. Zawsze widział człowieka nie jako hasło, ale człowieka autentycznego, z jego problemami, troskami, radościami. Dla każdego niewidomego miał czas, z każdym porozmawiał, doradził, pomógł. Osobiście odwiedzał chałupników, sprawy każdego z nich potrafił właściwie reprezentować wobec władz spółdzielni i władz ZSN. Często krytykowano jego pomysły. Pamiętam na przykład, jak mówiono że Stroiński wpadł na pomysł budowania kiosków dla niewidomych, w których będzie urządzał warsztaty. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, czy rzeczywiście jest to słuszne czy nie.  

Dzisiaj natomiast wiem, że miał rację. Praca chałupnicza dla wielu ludzi była, tak zresztą jak i jest teraz, koniecznością, a warunki mieszkaniowe, w jakich żyli niewidomi, nie  pozwalały na umieszczenie warsztatu w izbach mieszkalnych. Słusznie więc Stroiński domagał się rozwiązania tego problemu i dobudowania jakiegoś pomieszczenia, w którym można by pracować bez szkody dla zdrowia rodziny.  

Wielu ludziom pomagał z własnych środków finansowych których przecież nie miał w nadmiarze. Ofiarność, serdeczność i inne zalety pana Stroińskiego są bardziej widoczne z perspektywy, zwłaszcza kiedy się je zestawi z jego następcami, którzy może także dbają o dokumentację, przepisy, ale nie wkładają w swoją  pracę autentycznego zaangażowania,  serca.  

Józef Stroiński miał czworo dzieci. Jego postawa wobec nich wzbudzała we mnie prawdziwe wzruszenie. Pewnego razu byłam świadkiem jego rozmowy z córeczką , która zatelefonowała, że wychodzi do szkoły i nie może znaleźć klucza, by zamknąć mieszkanie i jest bardzo zdenerwowana. Szczególnie utkwiło mi w pamięci, jak pan Stroiński ciepło przemawiał   do dziecka, uspokajał, że tatuś tam zaraz przyjedzie, że znajdzie się wyjście. Nie wyobrażałam sobie, że można być tak dobrym ojcem, troskliwym, czułym, rozumiejącym rozterki dziecka. Wiem także jak bardzo troszczył się o to, by dzieci miały w domu wszystko, co potrzeba.  

Pana Stroińskiego doceniają ludzie zwłaszcza teraz, kiedy od jego śmierci upłynęło już kilka lat,  kiedy można go porównać z tymi, co przyszli po nim. Był potrzebny taki właśnie, jaki był".  

 

Zofia Sękowska-  profesor  Uniwersytetu Marii  Curie Skłodowskiej  w Lublinie  

"Józefa Stroińskiego poznałam w roku 1949.  Przyjechał tutaj i pracował w lubelskiej spółdzielni niewidomych. Bardzo chciał się kształcić, ale warunki życiowe tak mu się ułożyły, że tego marzenia nie mógł zrealizować, musiał się bowiem opiekować rodzeństwem. Do wykształcenia przywiązywał dużą  wagę. Przyjechał tu ze swoją  najmłodszą siostrą aby też mogła się uczyć.  

Był człowiekiem bardzo inteligentnym, ambitnym. Wkrótce po przyjeździe ujawniły się jego społecznikowskie zamiłowania. Cechowała go ponadto olbrzymia pracowitość i żywotność.  

Tutaj, w środowisku już zorganizowanym nie widział dla siebie miejsca i odpowiedniego pola do działania. Wyjechał więc do Białegostoku, na teren bardzo zaniedbany, gdzie niewidomi żyli przeważnie na wsiach, bez żadnych perspektyw. Tam postanowił zorganizować dla nich warsztaty pracy i stworzyć im warunki normalnego życia. To było zadanie bardzo trudne, ale jednocześnie na miarę jego energii i pasji działania.  

Niedługo po wyjeździe z Lublina Józef Stroiński ożenił się z mgr Zofią Wysocką. Mieli czworo dzieci, utrzymywaliśmy z nimi nadal bliskie kontakty. Zostałam nawet chrzestną matką jednej z córek. Znałam więc dobrze tę rodzinę.  

Ofiarność, zapał do pracy społecznej, całkowita bezinteresowność, opiekuńczość - to najważniejsze cechy Józefa Stroińskiego. Sam dla siebie nie wymagał prawie niczego. Był silną  indywidualnością. Chyba pierwszy spośród działaczy zrozumiał, że trzeba podać rękę niewidomym żyjącym na wsi, dać im pracę i tę ideę zaczął, z pasją realizować. Miał wielkie osiągnięcia, Cieszył się dużym uznaniem środowiska niewidomych.  Szkoda, że tak krótko żył. Mógł jeszcze bardzo wiele zrobić. Kochał swoje dzieci, W gruncie rzeczy Józef Stroiński był człowiekiem bardzo samotnym, miał trudne życie i otoczenie nie zawsze go rozumiało. To prawda, że miał też słabości. Nierzadko szukał zapomnienia w alkoholu, ale trzeba też wiedzieć, że gdy człowiek jest szczęśliwy, nie poszukuje zapomnienia. Bardzo był przywiązany do zakładu w Laskach, często tam jeździł. Miał dużą  łatwość przemawiania, a także nawiązywania kontaktów nie tylko z niewidomymi, ale także z ludźmi widzącymi, czyli mówiąc inaczej - był bardzo zintegrowany, czego nie spotyka się zbyt często. Postać piękna, dobrze że zostanie upamiętniona" ...

 ***q       

       Poznaliśmy  okruchy prawdy o życiu człowieka oddanego bez reszty sprawie ludzi, którzy codziennie przestrzeń i czas przemierzają z białą laską w ręku,  okruchy, bo czyż można ukazać całą  złożoność i bogactwo ludzkiego losu, zwłaszcza w niewielkim szkicu?  

15 listopada 1973 roku - chmurny, jesienny dzień - był ostatnim w życiu Józefa Stroińskiego. Jego dobre serce nagle przestało bić.  

Uroczystość pogrzebowa zgromadziła tłumy ludzi, z całego ówczesnego województwa białostockiego i innych miast. Z bardzo wielu oczu płynęły łzy szczerego bólu. Jak po stracie kogoś najbliższego. Wieńce i wiązanki pokryły mogiłę. Odszedł na zawsze, ale w ludzkiej pamięci Józef Stroiński pozostał nadal ciągle żywy i obecny, a jego dzieło stale się rozwija ku pożytkowi ogółu.  

***

Kalendarz biograficzny  

Józef Stroiński urodził się 5 października 1920 roku, W dziewiątym roku życia stracił wzrok. W 1930 roku przybył do szkoły dla niewidomych w Laskach. Wyjechał z niej po śmierci ojca w 1937 roku. Od tego czasu opiekował się młodszym rodzeństwem.. W 1943 roku, w ramach akcji przesiedleńczej, wraz z rodziną został wywieziony do majątku na roboty w północnych Niemczech.  

W 1946 roku powraca do kraju, do swej rodzinnej wsi w województwie bydgoskim. W 1948 roku znów przyjeżdża na krótko do zakładu w Laskach, a w rok później do spółdzielni dla niewidomych w Lublinie, gdzie podejmuje pracę w zawodzie szczotkarza. Tutaj ujawniają się jego pasje społecznikowskie.  

W 1951 roku wyjeżdża do Białegostoku, gdzie rozpoczął organizowanie oddziału Polskiego Związku Niewidomych i spółdzielni niewidomych. Spółdzielnia powstała w 1951 roku, a oddział PZN - w 1952.  

Józef Stroiński do końca życia pełnił różne kierownicze funkcje w obydwu tych instytucjach. Przez pewien czas, na początku lat pięćdziesiątych, pełnił funkcję kierownika okręgu Polskiego Związku Niewidomych, a potem prezesa spółdzielni niewidomych, zastępcy prezesa do spraw rehabilitacji, kierownika działu nakładztwa, W 1960 roku ukończył roczny kurs masażu leczniczego w Krakowie, nie podjął jednak pracy w nowym zawodzie. Powrócił do Białegostoku, do pracy w spółdzielni. W 1965 roku ukończył wieczorowe technikum ekonomiczne. Zmarł 15 listopada 1973 roku i pochowany jest na cmentarzu w Białymstoku.