Elżbieta Myśliborska-  pracownik  Centralnego Związku Spółdzielni Niewidomych    

"Pana Józefa Stroińskiego poznałam osobiście w 1965 roku, jednak już wcześniej docierały do mnie dość kontrowersyjne o nim opinie - że nadużywa alkoholu, że czasem nie przestrzega kodeksu obyczajowego w odniesieniu do kobiet. Może fakt, że był w tych kontaktach bardzo bezpośredni, serdeczny, że nie potrafił utrzymać dystansu, że często zwracał się do współpracujących z nim pań: "kochana", "aniołku", przysparzał mu niezbyt pochlebnej opinii, która nie znajdowała potwierdzenia w życiu. Serdeczny i bezpośredni był przecież w kontaktach ze wszystkimi ludźmi.  

Prawdą  jest natomiast, że często nie potrafił się oprzeć spotkaniom, w których programie był alkohol. W moich ośmioletnich kontaktach z panem Stroińskim tylko raz widziałam go nietrzeźwego, gdyż jeśli był w takim stanie, zawsze unikał spotkań z ludźmi.  

Słabość ta, moim zdaniem, nie umniejsza jego olbrzymich zasług. Uważam, iż postawa Józefa Stroińskiego w odniesieniu do ludzi, do pracy, może być wzorem do naśladowania. Zawsze widział człowieka nie jako hasło, ale człowieka autentycznego, z jego problemami, troskami, radościami. Dla każdego niewidomego miał czas, z każdym porozmawiał, doradził, pomógł. Osobiście odwiedzał chałupników, sprawy każdego z nich potrafił właściwie reprezentować wobec władz spółdzielni i władz ZSN. Często krytykowano jego pomysły. Pamiętam na przykład, jak mówiono że Stroiński wpadł na pomysł budowania kiosków dla niewidomych, w których będzie urządzał warsztaty. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, czy rzeczywiście jest to słuszne czy nie.  

Dzisiaj natomiast wiem, że miał rację. Praca chałupnicza dla wielu ludzi była, tak zresztą jak i jest teraz, koniecznością, a warunki mieszkaniowe, w jakich żyli niewidomi, nie  pozwalały na umieszczenie warsztatu w izbach mieszkalnych. Słusznie więc Stroiński domagał się rozwiązania tego problemu i dobudowania jakiegoś pomieszczenia, w którym można by pracować bez szkody dla zdrowia rodziny.  

Wielu ludziom pomagał z własnych środków finansowych których przecież nie miał w nadmiarze. Ofiarność, serdeczność i inne zalety pana Stroińskiego są bardziej widoczne z perspektywy, zwłaszcza kiedy się je zestawi z jego następcami, którzy może także dbają o dokumentację, przepisy, ale nie wkładają w swoją  pracę autentycznego zaangażowania,  serca.  

Józef Stroiński miał czworo dzieci. Jego postawa wobec nich wzbudzała we mnie prawdziwe wzruszenie. Pewnego razu byłam świadkiem jego rozmowy z córeczką , która zatelefonowała, że wychodzi do szkoły i nie może znaleźć klucza, by zamknąć mieszkanie i jest bardzo zdenerwowana. Szczególnie utkwiło mi w pamięci, jak pan Stroiński ciepło przemawiał   do dziecka, uspokajał, że tatuś tam zaraz przyjedzie, że znajdzie się wyjście. Nie wyobrażałam sobie, że można być tak dobrym ojcem, troskliwym, czułym, rozumiejącym rozterki dziecka. Wiem także jak bardzo troszczył się o to, by dzieci miały w domu wszystko, co potrzeba.  

Pana Stroińskiego doceniają ludzie zwłaszcza teraz, kiedy od jego śmierci upłynęło już kilka lat,  kiedy można go porównać z tymi, co przyszli po nim. Był potrzebny taki właśnie, jaki był".