Żeby żyć godnie  

     Jan Sideł

Corocznie w pierwszą niedzielę wiosny obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Inwalidów. W roku bieżącym w Polsce obchody uwzględniały zaistniałą sytuację osób niepełnosprawnych, wynikającą z sytuacji kryzysowej. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z trudności, spowodowanych koniecznością przekształcenia gospodarki na nowy system, które wymagają od ludzi wielu wyrzeczeń. Jak łatwo sobie wyobrazić, największe konsekwencje mają dla jednostek najuboższych, czyli niepełnosprawnych. Dziś nie wystarczy powiedzieć, jak żyć, ale często należy znać odpowiedź na pytanie: za co żyć? Dla wielu z nas koszty utrzymania są kilkakrotnie większe od renty lub emerytury. Najbliższa rodzina często jest również w trudnej sytuacji materialnej i nie można na nią liczyć. Życie charakteryzuje się jednak tym, że musi trwać bez przerwy i nie może poczekać na lepsze czasy. Jak więc poradzić sobie samemu z piętrzącymi się trudnościami, skoro bloki mieszkalne, domy użyteczności publicznej, chodniki i środki komunikacji nie są dostosowane do użytku dla niepełnosprawnych? Żeby osoba z dysfunkcjami zdrowia mogła samodzielnie korzystać z dobrodziejstw cywilizacji, należałoby wiele zmienić i wprowadzić liczne udogodnienia. A na to znowu nikt nie ma pieniędzy, bo choć wszyscy mówią, że to ważne i społecznie głęboko uzasadnione, to przecież niepełnosprawni powinni zrozumieć aktualną sytuację i poczekać na lepsze czasy. Pomoc społeczna obwarowana jest również bardzo sztywnymi postanowieniami Ustawy i traktowana jednakowo dla wszystkich ludzi, niezależnie od ich zdolności do samodzielnego życia i pracy zarobkowej, a przecież oczywistym jest, że osoby o ograniczonych zdolnościach mają znacznie zmniejszone możliwości poprawienia swojej sytuacji materialnej i bytowej. Uzyskanie pracy zarobkowej w zawodzie odpowiadającym kwalifikacjom i zainteresowaniom to też niełatwa sprawa, a nawet dość często niemożliwa. Mówi się wprawdzie o dużych możliwościach tworzenia nowych stanowisk pracy dla niepełnosprawnych, wynikających z Ustawy o rehabilitacji i zatrudnieniu, ale naprawdę możliwości te mają osoby posiadające grupy inwalidzkie i jednocześnie duże sprawności manualne do pracy. Inwalidzi o większych ograniczeniach zdrowotnych jednak takich możliwości nie mają. Urzędy zatrudnienia również nie mają fachowców, którzy wiedzieliby, gdzie można zatrudnić ciężej poszkodowanego inwalidę. Spółdzielnie inwalidów, nazywane przez niektórych teoretyków gettami dla osób niepełnosprawnych, przeżywają aktualnie trudności ekonomiczne i ograniczają stan zatrudnienia niepełnosprawnych. Pomoc finansowa dla inwalidów na gospodarcze usamodzielnienie jest obwarowana utrudnieniami, ograniczającymi możliwości skorzystania z niej. Jeśli popatrzymy na sytuację i możliwości wyrównania szans dla młodzieży oraz dzieci specjalnej troski, to spostrzeżemy wielkie obszary z dużą ilością białych plam. Weźmy dla przykładu takie dziedziny, jak: problem wykrywania defektów zdrowia i wczesnej interwencji, przystosowanie dzieci niepełnosprawnych do nauki, nauczanie integracyjne, kształcenie dzieci ze sprzężonym kalectwem, przygotowanie do nowoczesnych zawodów. Co powinni w tej sytuacji uczynić niepełnosprawni i ich sympatycy? Odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama. Zresztą reakcja ta stała się rzeczywistością. W Polsce powstał ruch na rzecz osób niepełnosprawnych w postaci sejmików, który stawia sobie za cel walkę o równe prawa dla wszystkich, niezależnie od tego, czy są sprawni, czy niepełnosprawni. O to, aby dla wszystkich szczęście znaczyło to samo. W takim oto duchu organizowane były w tym roku spotkania z okazji Światowego Dnia Inwalidów. W naszym województwie takie spotkania miały podobny charakter i mamy nadzieję, że wielu decydentów zrozumie, że aby uczynić życie łatwiejszym dla ludzi z ograniczeniami zdrowia, nie trzeba aż tak wielkich nakładów finansowych. Trzeba     tylko trochę serca i ludzkiego zrozumienia.

Pochodnia czerwiec 1993