Biografia prasowa  

 

Jerzy Jagiello

Masażysta fizjoterapeuta

 

 

  Bliżej człowieka   

     Anna Wojciechowska-Sobczyk   

O Jerzym Jagielle można powiedzieć, że pęd do wiedzy i zdobywanie nowych kwalifikacji stanowią sens jego życia. Ten absolwent szkoły w Laskach podjął pracę w spółdzielni w Białymstoku, jednocześnie rozpoczynając systemem zaocznym naukę w liceum. Po trzech latach przeniósł się do Krakowa, gdzie dalej ucząc się w szkole średniej, uczęszczał na kurs masażu. Kiedy go skończył, podjął pracę w Warszawie jako masażysta. Zdawał na psychologię, ale bez rezultatu. Za rok ponowił próbę - tym razem wybrał Wydział Prawa i Administracji. Powiodło się.

 Cały czas pracował jako masażysta. Po pierwszym roku studiów już tylko na pół etatu, żeby mieć więcej czasu na naukę. W 1980 roku skończył studia, ale to mu nie wystarczyło. Rozpoczął naukę w podyplomowym studium religioznawstwa i kultury światopoglądowej, tym razem wspólnie z żoną, która skończyła polonistykę. Ale i na tym edukacji nie skończył. Poszedł za ciosem - ukończył 3_letnie studium teologii katolickiej dla świeckich. Była to kontynuacja wcześniejszych zainteresowań, bo na studiach zajmował się historią doktryn polityczno-prawnych

. Pan Jerzy Jagiełło cały czas pracuje jako masażysta w tej samej placówce - przychodni rehabilitacyjnej na Dragonów w Warszawie. W 1984 roku zakład w Laskach zaproponował mu współpracę. Kończył wtedy naukę pierwszy rocznik absolwentów liceum zawodowego kształcącego masażystów. Właśnie do pana Jerzego uczniowie ci trafili na 2_tygodniową praktykę. Potem zaproponowano mu naukę zawodu w szkole w Laskach. Robi to społecznie do dziś. Po lekcjach, również społecznie, wykonuje masaże w laskowskim szpitaliku. Zawodowo nigdy nie korzystał ze swoich kwalifikacji administracyjno-prawniczych, tylko w okresie działania w "Solidarności". Był współzałożycielem tego związku w swojej placówce, a także członkiem komisji w ZOZ Warszawa-Śródmieście. Zapytany, czy jako masażysta wykorzystuje inne zdobyte wiadomości, Jerzy Jagiełło powiedział: "W pracy zawodowej - nie, ale mając kontakt z młodymi ludźmi, poruszam z nimi wiele takich tematów. Mam świadomość, jak niski jest poziom kultury filozoficznej młodzieży, która kończy liceum. A powinno się na to zwracać większą uwagę.

 Z uczniami miałem kontakt także w internacie - prowadziłem koła szachowe i esperanckie. Wiem, że trzeba z nimi dużo rozmawiać, by w ten sposób oddziaływać na ich postawę.

" Od grudnia ubiegłego roku pan Jerzy jest sekretarzem zarządu Krajowej Sekcji Niewidomych Masażystów. Przez trzy lata pracował w spółdzielni, a masażystą jest od 18 lat, ma więc skalę porównawczą. Pracę masażysty uważa za wielką szansę życiową dla niewidomych. Jej podstawowym atutem jest kontakt z człowiekiem. Stwierdza z własnego doświadczenia, że przez umiejętną konwersację można od pacjenta wiele uzyskać. Dobrze też, jeżeli poza usługą zawodową masażysta ma coś do dania choremu. Masaż zawiera w sobie elementy psychoterapii. Przychodzą ludzie załamani, znękani chorobą, którzy niejednokrotnie mają problemy życiowe. W gabinecie niewidomego masażysty pacjenci chętnie zwierzają się ze spraw osobistych.

 Pan Jerzy mówi, że te 18 lat pracy masażysty to odrębne studium psycho-socjologiczne. Poznaje się bliżej człowieka. Na Zachodzie, do którego przecież zmierzamy, nie ma niewidomych masażystów, są fizjoterapeuci ze specjalnością masażu. Większość polskich lekarzy i magistrów fizjoterapii nie wyobraża sobie pracy niewidomych masażystów jako fizjoterapeutów czy kinezyterapeutów i na pewno będzie się temu sprzeciwiać. W Europie Zachodniej jest specjalne oprzyrządowanie aparatów obsługiwanych przez niewidomych fizjoterapeutów. Urządzenia zasilane bateryjnie są dla nich bezpieczne. W Polsce tego brak. Ale u nas jest już pozytywny precedens pracy inwalidy wzroku jako fizjoterapeuty. Janusz Farcinkiewicz z Warszawy udowodnił, że nawet całkowicie niewidomy może wykonywać ten zawód.

 Są różne propozycje, aby przybliżyć go inwalidom wzroku. Można rozszerzyć program w już istniejących szkołach, poprzez specjalne kursy dla techników. Na przykład w szkole krakowskiej jest dużo godzin gimnastyki leczniczej oraz przedmiot "fizykoterapia". W Laskach od początku kształcenia masażystów jest tendencja, by absolwenci tej szkoły zapoznali się z pracą rehabilitanta, umieli stosować podwieszkę, odciążenia. Duży nacisk kładzie się też na gimnastykę leczniczą trzeba wiedzieć, przy jakich jednostkach chorobowych jakie zestawy ćwiczeń stosować.

 Jerzy Jagiełło mówi, że w Laskach niewiele należałoby zrobić, aby rozszerzyć kwalifikacje, aby absolwenci szkoły otrzymywali dyplom fizjoterapeuty ze specjalnością masażu. Problem niewidomych fizjoterapeutów jest skomplikowany. Inna jest sytuacja niewidomych z I, a inna z II grupą inwalidzką. Oprócz możliwości widzenia, trzeba brać pod uwagę stopień zrehabilitowania. Pan Jerzy Jagiełło jest zdania, że prędzej czy później niewidomi masażyści czy fizjoterapeuci staną przed problemem zatrudnienia. W tej chwili setki stanowisk pracy w całym kraju zajmują masażyści, którzy ukończyli kursy formalnie nie uprawniające do wykonywania zawodu. Kierownicy placówek medycznych zatrudniają ich na swoją odpowiedzialność, chociaż zdają sobie sprawę, że absolwent szkoły krakowskiej czy laskowskiej byłby lepszym fachowcem. Nie wnika się jednak w jakość zabiegu. Inwalida wzroku to bardziej kłopotliwy pracownik niż widzący. Poza tym nie ma możliwości zatrudnienia niewidomego masażysty na innym stanowisku

 pracy. Kiedyś był obowiązek posiadania prawa wykonywania zawodu. Teraz ten przepis nie istnieje i dlatego w wielu placówkach medycznych pracują ludzie bez odpowiednich kwalifikacji. Krajowa Sekcja Niewidomych Masażystów stara się, by ponownie wprowadzić to prawo i w ten sposób dokonać weryfikacji już zatrudnionych masażystów. Jest szansa, że to się uda. Średni personel medyczny też jest zainteresowany wprowadzeniem prawa wykonywania zawodu. Organizują się Izby Techników, Izby Pielęgniarek. Masażyści powinni sprzymierzyć z nimi swoje siły i włączyć się do działania. Wykorzystując autorytet Izby Techników, mogą osiągnąć własne cele.

 Zakład w Laskach ma kontakty z zagranicą. Gościł już masażystów z Chin, Czechosłowacji, NRD. Kiedy Jerzy Jagiełło patrzy na pozycję polskiego niewidomego masażysty na tym tle, dochodzi do wniosku, że jest ona wyjątkowo dobra. Dyrektor szkoły fizjoterapeutów i masażystów z Paryża, który też odwiedził Laski, powiedział, że niewidomi masażyści w Polsce będą musieli zrezygnować z niektórych przywilejów, jeśli będą chcieli wytrzymać konkurencję na rynku pracy. I to prawda. W Warszawie już są kłopoty z zatrudnieniem niewidomych masażystów, bo likwiduje się etaty, a bardziej atrakcyjne stanowiska są zajęte często przez ludzi, którzy nie mają odpowiednich kwalifikacji. Dyrektor ośrodka z Paryża dużo mówił o możliwościach szkoły, aparaturze dostosowanej dla niewidomych fizjoterapeutów. Ale gdy pan Jagiełło spytał go, jaki procent absolwentów ośrodka podejmuje pracę w zawodzie, okazało się, że większość woli przyjmować świadczenie, które stanowi 95 procent przeciętnej krajowej płacy i pracą zawodową się nie zajmuje. Trudno mówić o dorobku, gdy zatrudnienie podejmują tylko nieliczni. W Chinach dzień pracy niewidomego masażysty trwa 8 godzin, premię można dostać dopiero wtedy, gdy pracuje się dziewiątą godzinę. Nie ma wolnych sobót. Pracodawcy są zadowoleni, gdy masażyści w ogóle nie biorą urlopu. W Czechosłowacji masażysta ma status niższego personelu medycznego, na równi z salową.

 "Wracając do spraw zatrudnienia - mówi Jerzy Jagiełło - podział na masażystów widzących i niewidomych uważam za niezręczny. Wcześniej czy później życie zmusi nas do tego, żeby masażystów dzielić na dobrych i marnych. Nie można starać się o przywileje tylko dlatego, że jest się niewidomym. Uważam, że najważniejszą rzeczą jest sumienność w wykonywaniu obowiązków. Jeżeli dam z siebie wszystko, przekażę uczniowi swoje teorie i umiejętności, będzie świetnym fachowcem, ale jeżeli sam nie wykaże dobrej woli przy wykonywaniu obowiązków, to wszystko pójdzie na marne. Tworzy się klimat mobilizujący do tego, żeby być lepszym. Masażystów będzie dużo, ale dobrych nigdy zbyt wielu. Każdy, kto będzie się chciał utrzymać na rynku pracy, będzie musiał podnosić kwalifikacje i sumiennie wykonywać swoje obowiązki zawodowe. Przyjdzie czas, że pacjenci będą  mogli wybierać lekarzy i masażystów. Dobrzy obronią się sami."   

Pochodnia czerwiec 1991