1. 2. 3. 4. 5.

 

6. Społeczne funkcjonowanie niewidomych i słabowidzących

 

Funkcjonowanie osób z uszkodzonym wzrokiem w środowisku społecznym jest chyba nawet trudniejsze od funkcjonowania w środowisku fizycznym, gdyż więcej zależy tu od innych ludzi. Dla zilustrowania postawionej tezy, warto zastanowić się nad kilkoma zagadnieniami, które ułatwią zrozumienie trudności:

- osobom z uszkodzonym wzrokiem w kontaktach z ludźmi widzącymi,

- osobom widzącym w kontaktach z niewidomymi i słabowidzącymi.

 

6.1. Postrzeganie ludzi przez niewidomych i słabowidzących

 

W podrozdziałach rozdziału 5. możesz przeczytać o poznawaniu otaczającego świata przez niewidomych. Zostały tam wykazane różnice w poznaniu wzrokowym i bezwzrokowym. Człowiek jest jednak istotą społeczną. Nie może żyć bez kontaktów z ludźmi. Ważne jest więc poznawanie ludzi, reagowanie na ich zachowania, przekazywanie i odbieranie informacji. Nie chodzi tu wyłącznie o informacje słowne. Są one bardzo ważne, ale nie jedyne. W życiu każdego człowieka ogromną rolę odgrywają pozasłowne sygnały przekazywane przez ludzi i odbierane przy pomocy różnych zmysłów.

W kontaktach ludzi widzących, oprócz słownego przekazu, istotną rolę odgrywają sygnały odbierane przy pomocy wzroku. Pomyślmy tylko, ile informacji może zawierać uśmiech czy wyraz oczu. Uśmiech może być uroczy, miły, przyjazny, ironiczny, kpiący, smutny, radosny, sarkastyczny, sardoniczny, drwiący, figlarny i jeszcze jaki? Tak samo wyraz oczu i wzrokowy przekaz może mieć różne odcienie i różne znaczenia. Wzrokiem można się porozumiewać, można przekazać zachętę, zaproszenie, można odpychać, coś wskazać, ostrzec. Wyraz oczu może być smutny, radosny, szczery, zimny, twardy, łagodny, zdziwiony, nienawistny, bolesny, triumfujący, przenikliwy, roztargniony. Oczy mogą być maślane, lśniące, zamglone, nieobecne i jakie jeszcze?

Można również łatwo znaleźć różne przymiotniki określające wyraz twarzy. Zwróćmy uwagę na fakt, że nie ma tu mowy nawet o jednym wypowiedzianym słowie, a ile informacji można odczytać z wyrazu twarzy, uśmiechu i wyrazu oczu. Jedno spojrzenie wystarczy, by wiedzieć, że spotkana osoba jest kobietą lub mężczyzną i mniej więcej, ile ma lat.

Znawcy mówią o języku ciała. W języku tym niemal wszystko ma znaczenie - pochylenie głowy, pochylenie tułowia ku przodowi, podniesienie głowy wysoko, ustawienie nóg, ruchliwe ręce i wiele innych obrazów ciała odbieranych przy pomocy wzroku. Wszystko coś znaczy, coś mówi, coś przekazuje.

Odrębnym zagadnieniem jest gestykulacja. W czasie rozmowy ważne jest skinienie lub pokręcenie głową, machnięcie ręką, wzruszenie ramionami, zmarszczenie brwi, "pomaganie sobie" rękami. Gesty te coś podkreślają, wyrażają uczucia itd. Wszystko to nie jest dostępne dla niewidomych.

Osoby słabowidzące w kontaktach z ludźmi wykorzystują pozostałe możliwości widzenia i korzystają z pozasłownych informacji odbieranych wzrokiem. Zakres korzystania jest tym większy, im wzrok jest mniej uszkodzony, im lepsza jest jego ostrość i szersze pole widzenia.

Są też informacje odbierane innymi zmysłami, np. zapachy. Odgrywają one jednak mniejszą rolę.

W kontaktach niewidomych z ludźmi ogromną rolę odgrywa słuch. Przy jego pomocy można poznawać i interpretować barwę i brzmienie głosu. W głosie człowieka można rozpoznać jego stan emocjonalny - smutek, rozpacz, radość. Niewidomi uczą się rozpoznawania i interpretacji głosów ludzkich. Pamiętajmy jednak, że nie zastąpi to sygnałów odbieranych przy pomocy wzroku.

Ludzie widzący również mają tę zdolność. Dla nich jednak słuch jest mniej ważny. Wzrokiem mogą skorygować sygnał odebrany przy pomocy słuchu. W niektórych sytuacjach jednak nie mogą liczyć na taką kontrolę. Przykładem może być chociażby rozmowa telefoniczna. Tu możliwości niewidomego i widzącego są równe. Można nawet stwierdzić, że ze względu na dominującą rolę słuchu, niewidomy "więcej słyszy" i lepiej to interpretuje. Niestety, niekiedy słuchowe rozpoznanie i interpretacja są całkowicie błędne. Każdy niewidomy ma w pamięci przypadki, kiedy mężczyzna miał żeński głos, uznał go za kobietę i zwracał się do niego "proszę pani". Bywa też odwrotnie. Zna również przypadki, kiedy rozmówca miał głos nijaki i nie mógł rozpoznać jego płci lub ocenić wieku.

Odrębnym problemem jest sposób mówienia osoby niewidomej. Przeczytasz o tym w podrozdziale 6.2. Teraz warto zwrócić uwagę, że warunkiem w miarę bezstresowych kontaktów z ludźmi jest gromadzenie przez niewidomych doświadczeń, wyciąganie wniosków i stosowanie ich w życiu. Ważne są też rozmowy z innymi niewidomymi na podobne tematy. Poszerzają one własne doświadczenia i ułatwiają radzenie sobie w różnych sytuacjach. Osoby widzące również powinny gromadzić doświadczenia w kontaktach z niewidomymi, obserwować, porównywać i zbyt łatwo nie uogólniać. Niewidomi, słabowidzący oraz osoby z dobrym wzrokiem, które częściej kontaktują się z niewidomymi, powinny też czytać prasę przeznaczoną dla osób z uszkodzonym wzrokiem oraz popularną literaturę tyflologiczną.

 

6.2. Rozmowy z ludźmi widzącymi

 

Wielu uważa, że porozumiewanie się słowne z ludźmi nie stanowi dla niewidomych trudności. Tak jednak nie jest. W podrozdziale 6.1. czytaliśmy, że mimika, gestykulacja, wyraz twarzy i oczu oraz "mowa ciała" odgrywają ważną rolę w komunikowaniu się. Jeżeli więc niewidomy nie odbiera tych sygnałów, jego porozumienie z ludźmi jest utrudnione i wymaga wypracowania specjalnych metod, wzmożonej uwagi i dodatkowego wysiłku. Pewien problem stanowią również wypowiedzi niewidomego kierowane do rozmówców.

Język, którym się posługujemy, w znacznej mierze odnosi się do pojęć, które nie istnieją w świadomości osoby niewidomej w postaci dokładnych wyobrażeń. W każdym naturalnym języku funkcjonuje mnóstwo pojęć i określeń odnoszących się do światła, barw, odcieni, przestrzennych relacji między różnymi obiektami, do obiektów, które nie poddają się oglądowi bezwzrokowemu.

Niewidomi również posługują się takimi pojęciami i określeniami, ale można by powiedzieć, że niekiedy bez właściwego ich zrozumienia. Jest to dla nich czysta abstrakcja. Mówimy tu o tak zwanym werbalizmie niewidomych. Stanowi on pewną trudność w porozumiewaniu się z ludźmi, gdyż nie ma pewności, czy osoby komunikujące się przy pomocy słów jednakowo rozumieją ich treść.

Dodać należy, że i bez tego utrudnienia zdarza się, że wypowiedzi są rozumiane niezgodnie z intencjami osoby wypowiadającej się. Konieczne są uściślenia, wyjaśnienia, uzupełnienia, wprowadzanie ograniczeń niektórych pojęć i definiowanie innych. Na te powszechnie występujące trudności, w przypadku gdy jednym z rozmówców jest osoba niewidoma, nakładają się trudności wynikające z werbalizmu.

Jednym z problemów jest ograniczona możliwość stosowania gestykulacji i ogólnie "mowy ciała". Niewidomy nie może opanowywać wszystkich form zachowania społecznego przez naśladownictwo. Nie może w łatwy sposób opanować form zachowania, których nie postrzega lub postrzega częściowo albo w odmienny sposób. Stąd ma trudności w opanowaniu mimiki. Nie może przekazywać żadnych informacji przy pomocy wzroku. Nie może też rozpoczynać swej wypowiedzi wówczas, gdy rozmówca patrzy na niego wyczekująco, czy któryś ze współrozmówców spojrzeniem prosi o wsparcie w dyskusji.

Gestykulacja niewidomego wiąże się z niebezpieczeństwem potrącenia rozmówcy, innych osób lub przedmiotów. Dlatego niewidomy nie może swobodnie wzbogacać gestami swoich wypowiedzi. Poza tym nie zawsze może wskazać na przedmiot, o którym mówi, określić odległości, podać, gdzie znajduje się dany przedmiot.

Kolejną trudność stanowi bezpośrednie zwracanie się do rozmówcy. Często, zwłaszcza w czasie spotkań towarzyskich, uczestnicy podchodzą do innych osób, przesiadają się do innych stolików itd. Wówczas niewidomy może tracić orientację i mówić do osoby nieobecnej, lub do której odwrócony jest bokiem albo tyłem.

Niektórzy niewidomi mają poważne trudności w rozpoznawaniu ludzi po głosie. Prawie dla wszystkich jest to bardzo trudne w przypadku kontaktów z osobami niedawno poznanymi lub rzadko spotykanymi. Wówczas łatwo o pomyłkę, skierowanie słów do osoby, dla której nie były przeznaczone.

Są to sytuacje deprymujące i nie ułatwiają swobodnych rozmów. Zdarza się, że dla uniknięcia czy ograniczenia tych trudności, niewidomy mówi głosem wypełniającym pokój, nieskierowanym bezpośrednio do nikogo, "głosem radiowym". Tego rodzaju sposób mówienia jest nieco dziwaczny i nie jest dobrze odbierany przez otoczenie.

Ostatnią sprawą, na którą należy zwrócić uwagę jest nagłośnienie. Osoba widząca patrzy na mówcę. Jak już wiemy, wzrok jest cenzorem innych zmysłów. Wzrok więc koryguje bodźce odbierane zmysłem słuchu i osoba ta słyszy mówcę z właściwego kierunku, a nie z głośnika. W przypadku chęci zadania pytania lub udzielenia odpowiedzi, zwróci się we właściwym kierunku. Inaczej jest z niewidomymi. Musi on ustalić, gdzie jest mównica i świadomie zwracać się w jej kierunku. Gorzej jest wówczas, gdy używany jest przenośny mikrofon.

Trudności te powodują, że niekiedy niewidomy zwraca się w kierunku głośnika i do niego przemawia. Jest to poważny problem, zwłaszcza w dużych pomieszczeniach. Przykładem może być niewidomy kibic na stadionie piłkarskim. Udzielił mu się entuzjastyczny nastrój i przyłączył się do wznoszonych okrzyków. W tym ferworze zerwał się na nogi, odwrócił się tyłem do graczy i wykrzykiwał do nich zachęty. Często niewidomy, jeżeli nie siądzie w ławie, ma podobne problemy w kościele. Słyszy najbliższy głośnik i traci rozeznanie, gdzie znajduje się ołtarz.

Opisane i nie opisane trudności mają wpływ na zachowania niewidomych, na ich odbiór przez otoczenie, na zawieranie i utrzymywanie znajomości. Trudności tych nie da się przezwyciężyć jednorazowym wysiłkiem. Nie da się łatwo opanować wszystkich sposobów orientacji w sytuacjach społecznych i unikania dziwacznych form zachowania. Konieczne jest uświadomienie sobie występujących trudności i ograniczeń oraz potrzeby stałego uzupełniania wiedzy na ten temat. Niezbędna jest determinacja w przełamywaniu trudności, odporność psychiczna na stres i przede wszystkim gromadzenie doświadczeń, analizowanie składników różnych sytuacji i wyciąganie wniosków. Konieczne też jest korzystanie z doświadczeń innych niewidomych oraz doświadczeń zawartych w literaturze tyflologicznej.

Są to wskazania dla osób z uszkodzonym wzrokiem. Trudności jednak mają również osoby widzące w kontaktach z niewidomymi. Zachowania osób z uszkodzonym wzrokiem, z powodu wyżej omówionych trudności, mogą okazać się niezrozumiałe, dziwaczne, chociażby to zwracanie się do głośnika w czasie słuchania i wypowiedzi, czy trudności z mimiką. Osoby widzące powinny wiedzieć, skąd biorą się tego rodzaju zachowania. Wówczas staną się one zrozumiałe i nie będą aż tak rażące.

 

6.3. W towarzystwie

 

Na kontakty międzyludzkie, oprócz rozmów, wymiany myśli, pytań i odpowiedzi, składają się również zabawy, przyjęcia, wspólny śpiew, dowcipy, radość z przebywania w gronie przyjaciół. W czasie spotkań towarzyskich występują wszystkie trudności i ograniczenia opisane w podrozdziałach 6.1. oraz 6.2. Pojawiają się też nowe, np. kłopoty z orientacją na stole. Lokalizacja naczyń i sztućców oraz operowanie nimi może być uciążliwe. Niełatwo też nakładać potrawy z półmisków. Wymaga to uwagi, stałego czuwania, żeby czegoś nie potrącić, nie rozlać, nie sięgnąć po kieliszek sąsiada. A wszystko to odbywa się w gwarze rozmów, śmiechu, w rozbawieniu.

Nie we wszystkich zabawach i zajęciach towarzyskich niewidomi mogą uczestniczyć. Niedostępne jest oglądanie zdjęć, albumów z dziełami sztuki, filmów z wojaży uczestników spotkania itp.

Jeżeli towarzystwo jest znane, sprawa nie wygląda groźnie. Jeżeli jednak niewidomy lub słabowidzący znajdzie się w gronie osób, o których niewiele wie i uczestnicy spotkania o nim niewiele wiedzą, trudno mu jest w pełni uczestniczyć w biesiadnej atmosferze. Trudno wówczas wymieniać uwagi, przerzucać się dowcipami, uczestniczyć w zabawach.

Na szczególne trudności narażone są w podobnych sytuacjach osoby słabowidzące. Niewidomy na ogół zna swoje ograniczenia i zachowuje ostrożność. Jeżeli potrafi wyzbyć się skrępowania i niepełnosprawność traktować jak coś naturalnego, poprosić o podanie cukru, sosu czy ciasta oraz zgrabnie odmówić udziału z zajęciach, które nie są dla niego dostępne, może być pełnoprawnym uczestnikiem spotkania. Jeżeli jednak nie przezwycięży oporów psychicznych, skrępowania i będzie udawał osobę widzącą, z pewnością nic dobrego z tego nie wyniknie. Gdy zaakceptuje niepełnosprawność i nauczy się z nią żyć, będzie nadal miał różne trudności, ale nie spowodują one nadmiernych stresów i komplikacji.

Słabowidzącym natomiast, trudniej jest zaakceptować niepełnosprawność. W podrozdziale 4.1. możesz przeczytać, że osoby te w wielu sytuacjach życiowych funkcjonują zupełnie dobrze. W innych natomiast mają poważne trudności związane chociażby ze zmieniającym się oświetleniem, mało kontrastową kolorystyką otoczenia itp. Słabowidzący mają tendencję do ukrywania niepełnosprawności i wierzą, że im się to uda. W towarzystwie bardzo często starają się zachowywać tak, by nikt nie zorientował się, że mają osłabiony wzrok. Takie zachowanie prowadzi do nieporozumień, gaf towarzyskich i przykrych przygód. To słabowidzącym zdarza się do mężczyzny zwracać się per pani, bo światło jest przyciemnione, a goście zmieniają miejsce pobytu. To słabowidzącemu może zdarzyć się poprosić krzesło do tańca, bo kolorowe światła migają, a przed chwilą siedziała tam znajoma kobieta. Słabowidzącym zdarza się włożyć rękaw w tort, wylać barszcz czy posolić herbatę. Oczywiście, różne przygody trafiają się i osobom pełnosprawnym. Nie są one jednak odbierane jako coś bardzo przykrego.

Jak zawsze, niewidomy czy słabowidzący może sobie poradzić. Jednak wymaga to od niego wysiłku, opanowania bezwzrokowych technik życia codziennego czy wykorzystywania resztek wzroku w sposób gwarantujący bezstresowe kontakty z ludźmi. W każdym przypadku konieczna jest akceptacja niepełnosprawności i rezygnacja z udawania, że jej nie ma.

W wielu sytuacjach niewidomi i słabowidzący mogą czuć się zupełnie swobodnie. Należą do nich wspólne śpiewanie pieśni biesiadnych czy turystycznych, opowiadanie dykteryjek itp. W innych nie mogą w pełni uczestniczyć, np. w oglądaniu tańca artystycznego, skoków narciarskich, w zabawach z rysowaniem karykatur, robieniu zdjęć, w niektórych grach zręcznościowych.

Reasumując można powiedzieć, że uszkodzony wzrok nie eliminuje niewidomych i słabowidzących z życia towarzyskiego. Jak wszędzie i tu mają oni więcej trudności niż inni ludzie, ale mogą je z powodzeniem pokonywać. Muszą tylko chcieć wyzbyć się obaw, skrępowania i zaakceptować ograniczenia.

W towarzystwie i innych kontaktach z ludźmi, osoby z uszkodzonym wzrokiem potrzebują zrozumienia, a dość często również pomocy. Ty możesz przyczynić się również do tego, że osoba taka będzie dobrze czuła się w towarzystwie, w którym i Ty się znajdujesz. Postaraj się tylko zwrócić na nią uwagę, coś podać, coś usunąć z zasięgu jej ręki, nie komentować drobnych niezręczności i gaf wynikających z niepełnosprawności. To Ciebie nic nie kosztuje, a niewidomemu czy słabowidzącemu może ułatwić pełne uczestnictwo w spotkaniu towarzyskim.

 

6.4. Orientacja w środowisku społecznym

 

Człowiek jest istotą społeczną. Nie może żyć bez udziału w życiu grupy społecznej, najczęściej kilku grup. Czytaliśmy już o kontaktach z ludźmi i trudnościach, jakie w nich mogą występować. Opisywane sytuacje przeważnie miały charakter obiektywny. Obecnie należy zwrócić uwagę na subiektywne przyczyny trudności. Zauważyć trzeba, że kontakty międzyludzkie są delikatną i bardzo złożoną materią. Łatwo tu o pomyłki, nieporozumienia, wzajemne urazy i pretensje. Dobra orientacja w środowisku społecznym jest warunkiem funkcjonowania w nim. Orientacja ta jest szczególnie trudna dla osób z uszkodzonym wzrokiem.

Bardzo często ludzie porozumiewają się bez słów, przy pomocy gestów, wzroku, uśmiechu itd. Niewidomi nie mogą brać udziału w tego rodzaju porozumieniach. Dlatego bywa, że nie orientują się, co dzieje się w ich otoczeniu. Mogą wówczas czuć się wykluczeni, pomijani, niezauważani, pokrzywdzeni.

Niektórzy niewidomi są bardzo wrażliwi, niekiedy przewrażliwieni, a nawet podejrzliwi. Mogą oni wszystkie niezrozumiałe sytuacje odnosić do siebie. Mogą uważać, że śmiech z czegoś, o czym oni nie wiedzą, ich dotyczy.

Niekiedy faktycznie osoby widzące porozumiewają się w obecności niewidomego na jego temat, w sposób dla niego niedostępny. Czasem pokiwanie głową wystarcza za negatywny komentarz. Dobrze byłoby, żeby osoby widzące w obecności niewidomych porozumiewały się wyłącznie przy pomocy mowy. Nie jest to jednak możliwe. Niełatwo bowiem zmieniać życiowe nawyki, mechanizmy społecznego bytowania, utrwalone w ciągu dziesiątek lat życia człowieka i w toku wielu tysięcy lat rozwoju sposobów porozumiewania się.

Dlatego niewidomi, którzy usiłują egzekwować swoje "prawa", skazani są na niepowodzenie i na pogorszenie kontaktów z ludźmi, zamiast ich poprawy. Powinni o tym wiedzieć i godzić się z tym, co nieuniknione. Osoby widzące natomiast, w obecności niewidomych, powinny starać się unikać gestów odnoszących się do niewidomych, których oni nie mogą odbierać.

I jeszcze jeden problem. Ludzie spotykają się w ośrodkach wypoczynkowych, na spotkaniach towarzyskich, naukowych, zjazdach koleżeńskich. Osoba widząca, kiedy wejdzie do sali recepcyjnej czy do jadalni i spojrzy, od razu wie, czy jest ktoś ze znajomych, do kogo należy podejść i przywitać się. Bez trudu spotka znajomych w kawiarni, na plaży, na molo czy promenadzie. Łatwo też oceni, czy wśród zgromadzonych osób znajduje się taka, z którą chciałby nawiązać znajomość. Wszystko to nie jest dostępne dla niewidomych. Jeżeli nawet w takiej sytuacji znajdzie się z przewodnikiem, który nie zna jego znajomych, niewiele może mu pomóc. Jeszcze gorzej sprawa wygląda, gdy mogłyby spotkać się dwie niewidome osoby. Zdarza się, że w jakimś ośrodku przebywa dwoje przyjaciół, którzy spotkają się dopiero pod koniec turnusu.

Jeżeli znalazłbyś się w sytuacji, w której byłby niewidomy, podejdź, przedstaw się, porozmawiaj chwilę. Być może, przypadniecie sobie do gustu, bliżej się poznacie, może zaprzyjaźnicie. Może będziesz mógł pomóc w jakichś drobnych sprawach. Ciebie nie będzie to wiele kosztowało, a dla niewidomego może okazać się bardzo ważne.

 

6.5.  Niewidomi - grupa mniejszościowa

 

Rozpatrując społeczne funkcjonowanie osób z uszkodzonym wzrokiem, jako grupy mniejszościowej, rzeczywiście można znaleźć wiele podobieństw. Dotyczą one głównie całkowicie niewidomych. Osoby słabowidzące bowiem mniej wyróżniają się, są mniej zauważalne, są postrzegane jako osoby widzące, tyle że nieco gorzej. Łatwiej jest im wtopić się w tło społeczne i identyfikować się z ludźmi widzącymi.

Sytuacja osób słabowidzących podobna jest do imigrantów z sąsiedniego kraju, w którym żyją ludzie o podobnych cechach fizycznych. Imigrant taki nie jest zauważany na ulicy. Zdradza go tylko sposób mówienia, akcent i inne drobiazgi.

Całkowicie niewidomy natomiast podobny jest do imigranta odmiennej rasy. Jest on doskonale widoczny. Nie może zmienić swoich cech fizycznych, koloru skóry i nie może udawać tubylca.

Ludzie często postrzegają mniejszości etniczne i rasowe jako grupy odrębne, charakteryzujące się odmiennymi cechami. W zależności od nastawienia, skłonni są przypisywać im cechy pozytywne lub negatywne, częściej te drugie. Zauważają niewłaściwe zachowania u niektórych przedstawicieli danej grupy mniejszościowej i przypisują je całej grupie.

Grupy mniejszościowe z kolei mają tendencję do izolowania się, kultywowania swojej tradycji, zawierania małżeństw w obrębie grupy. Utrudnia to ich integrację ze społeczeństwem, w którym żyją. Podobne cechy i tendencje zauważyć można u niewidomych. Posiadają oni własne przedszkola, szkoły, zakłady pracy, duszpasterstwo, stowarzyszenia, organizacje sportowe, instytucje kultury, wydawnictwa, prasę. Wymienione czynniki utrudniają integrację, chociaż również ją ułatwiają. Zależy to od tego, jak poszczególne osoby potrafią wykorzystywać tę specjalną infrastrukturę.

A więc niewątpliwie są tu istotne podobieństwa, ale są też różnice. Niewidomi, a zwłaszcza ociemniali, w przeciwieństwie do etnicznych czy rasowych grup mniejszościowych, nie odczuwają tak silnej więzi wewnątrzgrupowej. Mimo to są oni jak imigranci w pierwszym pokoleniu. Żyją sprawami "starego kraju", czyli ludzi widzących, którymi już nie są. Ich rodzice, rodzeństwo, członkowie dalszej rodziny i znajomi są osobami widzącymi. Zwykle nie mają "przodków", z dokonań których mogliby być dumni. Najczęściej nie znają wybitnych niewidomych, nic albo niewiele o nich wiedzą i nie chcą wiedzieć. Nie są oni im bliscy kulturowo, rasowo, etnicznie. Nie chlubią się więc nimi i przez to nie podnoszą poczucia własnej wartości. Nie ma tu czegoś takiego, jak wielka duma Polaków z Jana Pawła II czy mieszkańców Wisły z Adama Małysza.

Oczywiście, od każdej zasady są jakieś wyjątki, każde uogólnienie pozostawia margines, który nie mieści się w jego ramach. Tak jest i w tym przypadku. Trafiają się niewidomi, którzy potrafią się integrować, a jednocześnie odczuwać dumę z osiągnięć chociażby Stanisława Bukowieckiego czy sukcesów na paraolimpiadzie sportowców z uszkodzonym wzrokiem. Jednak stanowią oni mniejszość. Większość nic nie wie ani o tym ociemniałym polityku, ani o rekordach niewidomych sportowców.

Podobieństwo niewidomych do grup mniejszościowych, ich tendencje do izolacji społecznej, tworzenie mikrokultury itp. powinno być uwzględniane w programach i metodach rehabilitacji. Jest to wielkie zadanie dla teoretyków i praktyków rehabilitacji niewidomych. Wszyscy natomiast powinni wiedzieć, że są takie problemy, i że mogą one rzutować na zachowanie niewidomych i słabowidzących.

 

6.6.  Inne utrudnienia w kontaktach z ludźmi widzącymi

 

W podrozdziale 6.2. możesz przeczytać o utrudnieniach występujących w rozmowach osób niewidomych z widzącymi. Wzajemne kontakty nie ograniczają się jednak wyłącznie do rozmów. Przypadkowe spotkania, wymiana uśmiechów, ukłonów stanowią normę w kontaktach międzyludzkich. Tymczasem te proste formy zachowania sprawiają trudności niewidomym. Dopiero po nawiązaniu słownego kontaktu, niewidomy może właściwie reagować, chociaż i wówczas występują ograniczenia. Zwykłe podanie ręki, a jakże może być stresujące. Niewidomy nie widzi, czy osoba, którą spotkał, podaje mu rękę na przywitanie. Może nie podjąć wyciągniętej ręki lub wyciągnąć swoją do osoby, która na niego nie patrzy. Koledzy żartowali sobie z niewidomego studenta, że jest bardzo ważny i bez kija lepiej do niego nie podchodzić. Bo i jak tu postępować z takim, który rektorowi uniwersytetu ręki podać nie chciał. Nie podał, bo nie wiedział, że pan rektor chce się z nim przywitać.

Jeżeli niewidomy jest zwolennikiem tradycyjnej grzeczności i galanterii, przy powitaniu może mężczyznę w rękę pocałować. Pomyłka taka może nastąpić z powodu nieprawidłowego rozpoznania płci po głosie lub w sytuacji, w której wita się kilka osób. Wówczas może przypuszczać, że podana ręka należy do kobiety, gdy tymczasem może to być dziecko lub mężczyzna. Wśród niewidomych krąży dowcip, jak to w swoim gabinecie witał się niewidomy szef z niewidomym, którego przyjmował. Ich wyciągnięte ręce nie spotkały się. Niewidomy szef zwrócił się więc do sekretarki: "Pani Zosiu! Proszę nam podać ręce".

W kontaktach niewidomego z osobami widzącymi może zdarzyć się coś podobnego. W tym przypadku przyczyny będą nieco inne i rozwiązanie problemu inne, a sytuacja bardziej deprymująca.

Na ulicach, w parkach, na alejkach osiedlowych, na korytarzach, w biurach i w podobnych miejscach spotykają się ludzie i witają się krótkim "dzień dobry". To krótkie powitanie bardzo często stanowi wielki problem. Niewidomy nie wie, do kogo słowa te są skierowane. Nie odpowiedzieć, jeżeli ktoś go wita - niedobrze. Odpowiedzieć, jeżeli powitanie skierowane jest do innej osoby - również źle. Mało tego, w każdej sytuacji niewidomy może nie być pewny, czy zareagował prawidłowo.

Istnieje wiele sytuacji, w których niewidomy nie orientuje się albo nie jest pewny, czy odbiera sygnały do niego kierowane i czy prawidłowo je ocenia. Może nie wiedzieć, czy współpasażer w przedziale kolejowym zwraca się do niego z jakąś uwagą, czy do innej osoby. Często ma trudności w ocenie, czy może włączyć się do rozmowy lub zadać pytanie. Czasami niewidomy nie wie, czy jest sam w jakimś pomieszczeniu, czy ktoś na niego patrzy. A przecież wiadomo, że zachowanie każdego jest nieco inne wśród ludzi niż wówczas, gdy jest sam. Może się zdarzyć, że nie wie, iż jest obserwowany i wyjmuje protezy oczne, przeciera je, drapie się itp.

W wielu przypadkach u niewidomych od urodzenia i ociemniałych we wczesnym dzieciństwie, występują tzw. blindyzmy - kiwanie się, robienie min, kręcenie głową itp. Wynika to z ograniczeń swobody ruchu w długich okresach czasu. Pamiętamy, że niewidomy nie może obserwować ludzi i dostosowywać swego zachowania do uznawanych wzorców. Najczęściej więc nie wie, że zachowuje się w sposób odbiegający od normy. Blindyzmy to również brak u niewidomych pewnych zachowań, które występują u ludzi widzących, np. mimiki twarzy dostosowanej do okoliczności. Wynika to z braku naśladownictwa. Niestety, nauczyciele i wychowawcy dzieci z uszkodzonym wzrokiem poświęcają zbyt mało uwagi, aby nie dopuszczać do powstawania blindyzmów. Ich występowanie natomiast nie zawsze jest zrozumiałe. Poważnie więc utrudnia kontakty społeczne.

Zdarza się, że niewidomy potrąci psa lub słupek i przeprosi. Zdarza się też, że otrze się o coś i nie wie, czy się pobrudził. Wiadomo, że nikt z nas nie czuje się dobrze wśród ludzi w poplamionym ubraniu, zabłoconych butach czy w niemodnym stroju. Niewidomy nie zawsze może poradzić sobie z podobnymi problemami. I jest to bardzo deprymujące. Często niewidomy nie wie, że jest coś nie w porządku z jego strojem czy zachowaniem. Wówczas może nie przeżywa stresu, ale wywołuje niekorzystne reakcje otoczenia.

Nie chodzi tu o opisanie wszystkich sytuacji społecznych, w których niewidomy może wyróżniać się negatywnie oraz takich, które są dla niego stresujące. Warto jednak wiedzieć, że jest ich bardzo dużo, i że są lub mogą być bardzo przykre. Ich konsekwencją może być unikanie przez niewidomych spotkań z ludźmi albo niewłaściwe oceny ich zachowań przez ludzi widzących.

Kontakty z ludźmi należą do najtrudniejszych zadań rehabilitacyjnych. Prawidłowy ich przebieg zależy bowiem od dwóch stron, od niewidomego i od osób, z którymi się spotyka. W tym miejscu należy z całą mocą podkreślić, że obie strony popełniają błędy, często nie wiedzą, jak się mają zachowywać i często obie odpowiedzialnością za przykre sytuacje obciążają drugą stronę. Warto też wiedzieć, że słabszą stroną tych kontaktów są zwykle niewidomi i to oni ponoszą konsekwencje własnych i cudzych uprzedzeń, niezręczności, nieumiejętności radzenia sobie w sytuacjach społecznych.

Główna odpowiedzialność za przełamywanie barier w kontaktach społecznych ciąży jednak na niewidomych. Ludzie widzący mogą przeżyć całe życie i nie kontaktować się z niewidomymi. Niewidomi natomiast muszą kontaktować się z ludźmi widzącymi na co dzień. Dlatego mają więcej możliwości nauczenia się odpowiednich form zachowania, gromadzenia doświadczeń i przemyśleń. Poza tym to niewidomym kontakty te są niezbędnie potrzebne. We własnym interesie więc, muszą starać się przełamywać swoje opory, uprzedzenia i eliminować niewłaściwe formy zachowania. Muszą starać się rozumieć trudności ludzi widzących, ich brak wiedzy na temat niewidomych oraz obciążenia schematyzmem myślowym, historycznymi uwarunkowaniami i funkcjonującymi stereotypami osób niewidomych. Powinni wiedzieć, że najczęściej to one są przyczyną nieprawidłowych zachowań w stosunku do niewidomych, a nie zła wola. Zrozumienie tych czynników ułatwi im kontakty z ludźmi widzącymi i będzie dla nich korzystne.

Osoby widzące, jeżeli częściej spotykają się z niewidomymi, mogą ułatwić wzajemne kontakty. Muszą jednak zrozumieć przyczyny trudności i poznać sposoby ich przezwyciężania. Najważniejsza jest jednak życzliwość dla ludzi, umiar i takt. Ale to jest ważne w kontaktach ze wszystkimi ludźmi, a nie tylko z niewidomymi.

 

6.7.  Wpływ uszkodzonego wzroku na uspołecznienie

 

O trudnościach w kontaktach społecznych możesz przeczytać w podrozdziałach rozdziału 6. W tym miejscu podzielmy się spostrzeżeniami i przemyśleniami dotyczącymi konsekwencji tych trudności w życiu społecznym.

Na wstępie należy podkreślić, że niewidomi i słabowidzący, również pod tym względem, nie różnią się od pozostałych ludzi. Jedni są otwarci, weseli, usposobieni życzliwie do ludzi i odbierają ludzi jako życzliwych, przyjaznych, porządnych. Są i takie osoby z uszkodzonym wzrokiem, w tym całkowicie niewidome, które potrafią być duszą każdego towarzystwa. Ale są również niewidomi i słabowidzący, którym kontakty z ludźmi sprawiają trudności. Są zamknięci, nieufni, niekiedy podejrzliwi, nie mają najlepszego zdania o ludziach i uważają, że wszyscy są nastawieni do nich nieprzychylnie, że są gotowi ich wykorzystać, a w najlepszym przypadku są obojętni. Pamiętajmy jednak, że ludzie widzący też są różni, otwarci i zamknięci, ufni i nieufni. Nie każda osoba widząca lubi towarzystwo.

Niepełnosprawność powoduje trudności w kontaktach międzyludzkich. O tych obiektywnych oraz wynikających z nieporozumień, mogłeś przeczytać już wcześniej. Teraz należy kilka zdań poświęcić uwarunkowaniom psychicznym w kontaktach społecznych.

Nie może czuć się dobrze wśród ludzi osoba, którą np. boli ząb albo osoba chora. Jej cierpienie i złe samopoczucie potrafi popsuć nastrój każdego towarzystwa. Osoby z podobnymi dolegliwościami wiedzą o tym i unikają kontaktów z ludźmi. Ich otoczenie również wie o tym i rozumie, że jest to stan przejściowy. Są jednak osoby niezadowolone z życia, ze wszystkiego co je otacza, ze swych dokonań, z przeszłości i teraźniejszości oraz w przyszłości nie widzą dla siebie nic dobrego. Ich stan psychiczny, usposobienie i nastrój mają trwały charakter. Osoby takie nie mogą liczyć na sukces w kontaktach międzyludzkich. Nikt nie lubi skrajnych pesymistów i każdy ich unika. I to jest normalne.

Jeżeli osoba niewidoma lub słabowidząca jest podobnego usposobienia, skłonna jest wszystkie niepowodzenia przypisywać niepełnosprawności. Skłonna jest uważać, że gdyby miała dobry wzrok, życie towarzyskie i wszelkie kontakty społeczne stałyby dla niej otworem. Brak wzroku lub jego poważne uszkodzenie może doprowadzić do skrajnego pesymizmu i zerwania więzi z ludźmi. Jak mogłeś przeczytać we wcześniejszych podrozdziałach tego rozdziału, niewidomi i słabowidzący mają różnorodne trudności w kontaktach z ludźmi. Ludzie, których spotykają też nie zawsze wiedzą, jak mają zachowywać się w ich obecności.

Zdarza się, że trudności te są przyczyną unikania ludzi. Niestety, nie rozwiązuje to problemów natury psychicznej. Im mniej ma ktoś kontaktów z ludźmi, tym ostrzej występują problemy. Podejmowane próby pokonywania trudności, najczęściej kończą się niepowodzeniem. Kontakty z ludźmi zanikają niemal zupełnie, ograniczają się do absolutnej konieczności. Narasta wówczas żal, potęgują się pretensje do ludzi, że nie chcą utrzymywać kontaktów z niewidomym, że są egoistyczni itp. To ostatecznie niweczy wszelkie możliwości, jakie istniały. Jest to samonakręcająca się spirala. Żal i pretensje zrażają ludzi, którzy rzeczywiście zaczynają unikać niewidomego, a to z kolei potęguje poczucie osamotnienia i coraz większe pretensje.

Zdarza się, że osoba niewidoma lub słabowidząca potrafi mówić wyłącznie o swoich rzeczywistych i urojonych krzywdach. Kładzie w ten sposób tamę na drodze do uspołecznienia. Blokuje też wszelkie optymistyczne myśli i ostatecznie ugruntowuje pogląd, że na osoby widzące liczyć nie można. W konsekwencji następuje kres kontaktów społecznych, samotność i poczucie beznadziejności.

Warto zastanowić się nad tym mechanizmem i starać się przeciwdziałać jego powstawaniu. Wymaga to przede wszystkim:

a) nie usprawiedliwiania wszystkich trudności brakiem lub osłabieniem wzroku,

b) unikania negatywnych ocen postaw ludzi widzących i nie rozszerzania negatywnych doświadczeń z niektórymi ludźmi na wszystkich ludzi widzących,

c) unikania uogólnień negatywnych doświadczeń z osobami z uszkodzonym wzrokiem na wszystkich niewidomych i słabowidzących i nie tłumaczenia wszystkich ich złych zachowań brakiem wzroku,

d) bardziej krytycznego stosunku do własnych postaw i zachowań,

e) eliminowania niewłaściwych własnych zachowań, a nie oczekiwania tego od innych.

Powyższe uwagi odnoszą się do wszystkich ludzi, do sprawnych, mniej sprawnych oraz niepełnosprawnych, w tym niewidomych i słabowidzących. To jednak może okazać się niewystarczające. Życie społeczne, jak wiadomo, zależy od wszystkich osób w nim uczestniczących. Osoby z uszkodzonym wzrokiem są drobną cząstką społeczności, do której należą. Od nich wiele zależy, ale nie zawsze ich postawy są decydujące o wzajemnych stosunkach.

Utrata wzroku uważana jest niemal powszechnie za najcięższe upośledzenie, największe nieszczęście, dopust boży, tragedię. Ludzie boją się utraty wzroku. Jeżeli niewidomy potrafi żyć ze swoją niepełnosprawnością, pracować i wykonywać podstawowe czynności życiowe, graniczy to z cudem, czymś niezwykłym, niezrozumiałym i strasznym.

Istnieje wiele przyczyn takiego stosunku do osób z uszkodzonym wzrokiem. Możesz przeczytać o tym w podrozdziale 3.1. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na fakt, że istnieje wiele nieprawidłowych poglądów, przypisywania niewidomym nadzwyczajnych uzdolnień oraz odmawiania im jakichkolwiek możliwości. Poglądy te są z gruntu nieprawdziwe i sprzeczne ze sobą. Mimo to świetnie funkcjonują w świadomości społecznej. Zdarza się nawet, że ktoś jednocześnie przypisuje niewidomym niesamowite zdolności i uważa, że nie są do niczego zdolni.

Przeciwstawianie się takim poglądom jest zadaniem teorii i praktyki rehabilitacji, zadaniem służb rządowych i samorządowych, stowarzyszeń i instytucji działających na rzecz niewidomych oraz Twoją rolą.

 

7.  Trudności w kontaktach z osobami niewidomymi i słabowidzącymi oraz popełniane błędy

 

W kontaktach międzyludzkich często występują konflikty, trudności, wzajemne uprzedzenia. W kontaktach niewidomych i słabowidzących z ludźmi widzącymi występują one nie rzadziej, niż wśród pozostałych osób. W tym przypadku jednak znacznie łatwiej je wytłumaczyć i "zrozumieć". Tak jest, bo niewidomi... Tak jest, bo widzący... Nie ma tu nazwisk i imion. Są dobrze zdefiniowane dwie strony konfliktu - niewidomi i widzący.

Źle jest, jeżeli każda ze stron tych konfliktów uważa, że winę ponosi wyłącznie ta druga. Prawda jest taka, że obie strony mają tu ograniczenia, niewystarczającą wiedzę, uprzedzenia i błędne poglądy. Jeżeli koniecznie mamy mówić o winie, to jest ona obopólna. Można też przyjąć, że nikt nie jest winien, a trudności nie są zależne ani od osób z uszkodzonym wzrokiem, ani od osób widzących. Trudności jednak w obu przypadkach pozostaną i warto postarać się je zrozumieć.

Kontakty międzyludzkie zawsze wymagają wzajemnego uwzględniania potrzeb i punktów widzenia spotykanych osób. W przypadku kontaktów osób widzących z niewidomymi dodatkowo uwzględniane powinny być różnice w zachowaniu, wynikające z faktu, że jedna z osób posiada dobry, a druga uszkodzony wzrok. Dotyczy to głównie niewidomych, gdyż oni ciągle spotykają się z osobami widzącymi. Widzący natomiast niejednokrotnie przeżyją całe życie i nie mają bliższych kontaktów z osobami niewidomymi. Poza tym niewidomym częściej potrzebna jest pomoc osób widzących. Dlatego nauczenie się rozumienia ludzi widzących jest dla nich życiową koniecznością.

 

7.1.  Komentarze bez zrozumienia

 

Kontakty społeczne osób z uszkodzonym wzrokiem są zagadnie niem bardzo złożonym, nie zawsze łatwe, lecz zawsze ważne. Często niewidomi i słabowidzący nie uświadamiają sobie wszystkich uwarunkowań. Jeżeli osoby bezpośrednio zainteresowane nie zawsze dobrze rozumieją swoją sytuację i problemy w kontaktach z ludźmi bez niepełnosprawności, to społeczeństwo musi mieć z tym jeszcze większe trudności. Rehabilitacja społeczna jest najtrudniejsza, gdyż jej wyniki zależą od obydwu stron, tj. od osoby z uszkodzonym wzrokiem i od jej otoczenia.

Osoba niewidoma może opanować pismo punktowe, nauczyć się wykonywania czynności życia codziennego metodami bezwzrokowymi i wiele innych. Zależy to przede wszystkim od niej. Osiągnie dobre rezultaty w tak zwanej rehabilitacji podstawowej lub nie osiągnie. Na jedno i na drugie mają wpływ niemal wyłącznie jej cechy osobowości, ambicja, wytrwałość, wiara w możliwości i chęci. Ważna jest tu pomoc instruktorów rehabilitacji, ale nie decydująca.

Podobnie ma się sprawa z rehabilitacją zawodową. Tu również niemal wszystko, z wyjątkiem samego zatrudnienia, zależy przede wszystkim od niewidomego lub słabowidzącego. Decydują jego chęci, zaangażowanie, wytrwałość. Zatrudnienie natomiast w znacznej mierze zależy od pracodawcy, a więc od innych ludzi, od ich wiedzy, od poglądów, od interesów, obaw itd.

Rehabilitacja społeczna, ze swej natury, jest procesem przebiegającym w środowisku społecznym. Psychika człowieka jest bardzo skomplikowana i jeszcze słabo poznana. Z tych skomplikowanych istot składa się społeczeństwo. Dlatego zachowania, stosunki społeczne, mechanizmy rządzące grupami społecznymi muszą być i są bardzo złożone. Powoduje to, że funkcjonowanie społeczne osoby niepełnosprawnej nie jest łatwe i zależy w znacznej mierze od czynników zewnętrznych.

Jedną z bardziej uciążliwych cech niektórych osób jest obserwowanie i komentowanie życia, postępowania i zachowań osób z uszkodzonym wzrokiem. Następuje stała poprawa w tej dziedzinie, ale daleko jeszcze do stanu zadowalającego. Anonimowość życia w wielkich miastach w pewnym sensie chroni przed wścibstwem, ale nie do końca. Znacznie gorzej sprawa wygląda w środowiskach wiejskich i małomiasteczkowych. Tu wszystko jest oceniane i komentowane - zawarcie małżeństwa, urodzenie dziecka, konflikty rodzinne. Jeżeli komentarze te dotyczą osoby z uszkodzonym wzrokiem, jej zachowania, trudności, konflikty kładzione są na karb niepełnosprawności. Po co za niego wychodzi? Taki nieszczęśliwy, a dzieci mu się zachciewa? No nic dziwnego, że taki zazdrosny. Pije, bo i co mu pozostało? Oceny takie miłe być nie mogą. Świadczą one o sposobie myślenia i o dezaprobacie.

Często zdarzają się komentarze w rodzaju: powinna to zrobić, a nie wymagać od niewidomego, dlaczego niewidoma musi gotować i chodzić na zakupy, czy nie można by dzieci pogonić, a nie żeby niewidomy musiał to, tamto czy coś innego robić.

Małżeństwo wychowuje troje dzieci. On jest osobą niewidomą, ona ma dobry wzrok. On pracuje w biurze, ona jest nauczycielką. Godziny ich pracy nie pokrywają się. Niewidomy pracuje znacznie dłużej, a jego żona ma więcej obowiązków domowych. Na czas, w którym oboje pracują, zatrudniają piastunkę do dzieci. On jeździ do pracy autobusem, a ona samochodem. Sąsiedzi komentują tę sytuację, oczywiście, na niekorzyść kobiety. Rozbija się samochodem, a ten nieszczęśliwy musi jeździć autobusem. I nie jest ważne, że dzieciaków, z których żadne jeszcze nie chodzi do szkoły nie można samych zostawić, że gdyby chciała go odwozić, piastunka musiałaby pracować znacznie dłużej, a to kosztuje. Paskudna baba i tyle.

Niewidomy jeździ z żoną do pracy. On wykonuje wolny zawód i nieźle zarabia. Ona prowadzi dom, zajmuje się dziećmi i jemu pomaga. Wracają do domu, on wysiada, bierze siatki z zakupami i idzie kilkadziesiąt metrów do domu. Ona odprowadza samochód na parking. I znowu paskudna baba - wykorzystuje biednego niewidomego. Powinna najpierw go odprowadzić, zanieść zakupy, a potem zająć się samochodem, a że obiad byłby później, a że dziecko trzeba odebrać ze szkoły czy przedszkola, a co to sąsiadów obchodzi. Oni tylko widzą nieszczęśliwego niewidomego z zakupami w rękach.

Podobne sytuacje i przykrości nie wynikają bezpośrednio z niepełnosprawności. Ich przyczyny tkwią w naturze ludzkiej, która sprawia, że ludzie mówią, oceniają, krytykują a nie rozumieją tego, co krytykują. I na dobrą sprawę, nie ma na to rady. Oczywiście, czasami można coś wytłumaczyć. Częściej jednak można spotkać się z kolejnymi niepochlebnymi wypowiedziami. Jeżeli osoba widząca starałaby się wyjaśnić przyczyny takiego czy innego postępowania, wniosek byłby jasny - czuje się winna i tłumaczy się. Jeżeli wyjaśniałaby to osoba niewidoma, również wniosek jest oczywisty - nie dosyć, że jest krzywdzona, to jeszcze wstydzi się za swoją żonę czy męża. Co jej innego pozostało.

Rada jest jedna, nie przejmować się. Nie ma sposobu tak postępować, żeby wszyscy to rozumieli i uznawali. Łatwiej jednak udzielać takich rad niż je stosować w sytuacjach mało komfortowych. To prawda, ale na to już rady nie ma.

Nadmienić jednak należy, że podobne zachowania są bardziej przykre dla widzącego współmałżonka niż dla niewidomego. Bo i negatywne oceny kierowane są przede wszystkim pod jego adresem. Niewidomego, co najwyżej, krytykują za to, że nie potrafi się bronić przed tak niecnym traktowaniem.

Oceny te odnoszą się do małżeństw, ale podobne uwagi i opinie mogą dotyczyć innych członków rodziny, matki i syna lub córki, teściowej i synowej, rodzeństwa itp. Wszystkim zainteresowanym poradzić można tylko jedno, nie przejmujcie się i tak nie potraficie wszystkich zadowolić. Postępujcie tak, żeby niewidomemu współmałżonkowi, czy innemu członkowi rodziny, było z Wami w miarę dobrze, a Wam z nim.

 

7.2.  Poglądy, oceny, rady

 

Ludzie na ogół bardzo mało wiedzą o problemach, trudnościach i możliwościach osób niewidomych. Jest to zrozumiałe. Jeżeli są tego świadomi, to jeszcze nie jest tak źle. Gorzej, jeżeli wiedzą niewiele, a wydaje się im, że wiedzą wszystko. Zupełnie źle jest, jeżeli tę pozorną wiedzę starają się stosować do rozwiązywania problemów osób niewidomych i słabowidzących.

Zdarza się, że przygodnie spotkane osoby lepiej wiedzą, co jest potrzebne niewidomemu niż on sam. Na pytanie, np. jaki to numer autobusu, odpowiadają pytaniem, a dokąd pan chce jechać. Niewidomy doskonale wie, dokąd chce jechać, ale nie wie, jakiej linii autobus przyjechał. Niemal powszechnie ludzie uważają, że dla osób niewidomych najlepsze są szerokie, gładkie chodniki, bez zakrętów, drzew, słupów i schodów. Niby prawda, lecz orientacja w tak niezróżnicowanej przestrzeni jest niezmiernie trudna. Ludzie na ogół nie wiedzą, że niewidomi najgorzej czują się na dużych placach o gładkiej nawierzchni, bez drzew ani żadnych elementów architektonicznych, ławek itp. Jest to powierzchnia niezorganizowana, na której wprawdzie nie ma przeszkód, ale i punktów orientacyjnych też nie ma. Przejść taki plac i trafić w potrzebne miejsce, to dopiero sztuka.

Wielu uważa, że im niewidomy ma mniej obowiązków, mniej musi samodzielnie wychodzić z domu, mniej spraw załatwiać, tym lepiej mu się żyje. Pogląd taki nie uwzględnia wielu potrzeb człowieka: aktywności, ruchu, niezależności, kontaktów z ludźmi. Niekiedy osoby najbliższe, w trosce o wygodę i bezpieczeństwo niewidomego, ograniczają jego aktywność i nieświadomie wyrządzają mu krzywdę.

Zdarza się, że nawet fachowcy z różnych dziedzin, jeżeli usiłują zastosować wiedzę ogólną do rozwiązywania specjalistycznych problemów, popełniają błędy.

Urządzano wnętrza ośrodka rehabilitacji niewidomych. Szef zalecił, żeby zastosować wzorzyste tapety i wykładziny. Ośrodek, jego zdaniem, musi wyglądać bogato. Tylko że dla słabowidzących konieczne jest stosowanie gładkich wykładzin, kolorystycznie skontrastowanych z narzutami na tapczanach. Na wzorzystej wykładzinie nie jest łatwo słabowidzącemu znaleźć przedmiot, który upadnie i niełatwo odróżnić tapczan od podłogi.

Zarząd Główny PZN-u zlecił kiedyś znanej i cenionej dziennikarce opracowanie ekspertyzy dotyczącej prasy dla niewidomych i słabowidzących. Celem ekspertyzy miał być wzrost atrakcyjności tej prasy. Wśród wielu wniosków znalazł się i taki, że niejednokrotnie dobre zdjęcie lepiej przemawia do czytelników niż długie artykuły. Oczywiście, jest to prawda, ale nie ma zastosowania do prasy wydawanej w brajlu i nagranej na taśmie magnetofonowej lub płytach CD w zapisie znakowym lub MP3. W brajlu nie można drukować zdjęć i nie można ich nagrywać na taśmie magnetofonowej. A gdyby nawet było to możliwe, niewidomi nie mogliby z nich korzystać.

Innym przykładem jest zalecenie zamieszczania najciekawszego artykułu czy zdjęcia w środku zeszytowego czasopisma. Jest to podyktowane względami handlowymi. Klient MPiK-u czy podobnej instytucji, bierze do ręki czasopismo, które w sposób naturalny otwiera mu się na zszyciu, czyli w środku, (tzw. rozkładówka), przeczyta parę zdań, zainteresuje się i kupi. I jest to zalecenie całkowicie słuszne. Nie odnosi się jednak do czasopism wydawanych dla niewidomych i słabowidzących. Czasopism tych nie ma w kioskach, księgarniach czy podobnych placówkach, nikt nie bierze ich do rąk i nie sprawdza, czy go zainteresuje. Czytają je przede wszystkim prenumeratorzy. Słuszna zasada nie ma więc zastosowania.

Najgorzej jednak jest, jeżeli osoby zawodowo pracujące z osobami niepełnosprawnymi niewiele wiedzą na temat ich potrzeb i problemów. Niejednokrotnie podejmują decyzje w sprawach, które mają znaczenie dla osób niepełnosprawnych. Jeżeli ich poglądy nie są oparte na rzetelnej wiedzy, to i decyzje nie mogą być prawidłowe.

W biurze Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych odbywała się narada, której przedmiotem była dostępność placówek służby zdrowia dla osób niepełnosprawnych. Wysoki urzędnik w tym biurze, w randze wicedyrektora, powiedział: "Jak mnie boli ząb, to niczym nie różnię się od osoby niepełnosprawnej, którą boli ząb, jeżeli jestem chory i mam wysoką temperaturę, to tak samo czuję się, jak chora osoba niepełnosprawna". Urzędnik ten w środowisku osób niepełnosprawnych pracował kilkadziesiąt lat. Uczestniczący w naradzie niewidomy zaprotestował przeciw takiemu rozumieniu problemu i wywołał uśmieszki politowania. Takie to było oczywiste, że ból zęba, temperatura i choroby są jednakowe u wszystkich ludzi. Problem dotarcia do lekarza, pilnowania kolejki, poszukania tańszej apteki, dawkowania leków dla tych "specjalistów" nie istniał. Przeczytaj podrozdział 4.9., a przekonasz się jak nieprawidłowe były poglądy tego urzędnika i innych uczestników narady.

W ośrodku w Konstancinie odbywała się kilkudniowa narada specjalistów pracujących na rzecz osób niepełnosprawnych. Ośrodek ten jest dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych ruchowo - budynki parterowe, nie ma schodów, szerokie korytarze i drzwi. Narada była zorganizowana w czerwcu. Uczestnicy na wszystkie przerwy wychodzili drzwiami "balkonowymi" bezpośrednio na trawnik. W drzwiach był kilkucentymetrowy próg. Dyrektor jednego z wojewódzkich ośrodków rehabilitacji i zatrudnienia osób niepełnosprawnych, zwrócił się do osoby niewidomej uczestniczącej w naradzie mówiąc: "No proszę, jaka głupota. Osoba na wózku wyjedzie przez ten próg, ale jak tu mają chodzić niewidomi?" Mówił to do osoby niewidomej i widział, że ten próg nie stanowił dla niej żadnego problemu.

W rezultacie tak "racjonalnych" poglądów, podejmowane są decyzje, które zamiast służyć niewidomym, są dla nich dodatkowymi utrudnieniami. Można tu wymienić przysłowiową już likwidację krawężników. Ułatwia to życie osobom na wózkach, a utrudnia niewidomym i naraża ich na niebezpieczeństwo.

Podobnie ma się sprawa z obowiązkiem instalowania w instytucjach dla osób niepełnosprawnych drzwi, które otwierają się na korytarz. Jest to uzasadnione dla osób poruszających się na wózkach. W przypadku np. pożaru, wózek mógłby zaklinować się w drzwiach, które otwierają się do wewnątrz pomieszczeń. Mogłoby to być dla nich niebezpieczne. W przypadku osób niewidomych sprawa wygląda inaczej. Nie może tu być mowy o zaklinowaniu się w drzwiach otwierających się do wewnątrz pomieszczeń. Jest natomiast duże niebezpieczeństwo uderzenia głową w drzwi otwierane na korytarz.

Zdarza się, że niewidomy nie może podjąć pracy, ponieważ biuro lub warsztat znajdują się na piętrze, a nie ma windy. I nie jest ważne, że niewidomy może swobodnie chodzić po schodach, a nawet może wspinać się po drabinie. Ważne jest, że wózkiem trudno jest jeździć po schodach, a więc skoro tak, to i niewidomi muszą mieć windy. Są przecież osobami niepełnosprawnymi.

Przykładem prawa stanowionego w celu ułatwienia życia niepełnosprawnym pracownikom, które utrudnia znalezienie zatrudnienia i utrzymanie się w zatrudnieniu, są uprawnienia niepełnosprawnych pracowników. Możesz przeczytać o tym w podrozdziale 11.5.

Niekiedy specjaliści nawymyślają tyle udogodnień, tyle ułatwień, zabezpieczeń, że chyba żaden pracodawca nie zechce zatrudniać niewidomego, jeżeli dowie się, że powinien: zlikwidować progi, zainstalować uchylne okna, sprowadzić specjalne meble z obrotowymi szufladami, klamki pochować w płaszczyźnie drzwi, ściany korkiem wyłożyć itp. A wszystko to nie jest konieczne i nawet w biurze Zarządu Głównego PZN, ani żadnego innego stowarzyszenia, takich cudów nie ma. Ktoś wymyślał, jakby tu niewidomemu pracownikowi biurowemu życie ułatwić. Chciał dobrze, a rezultat jest fatalny.

We współpracy z osobami niewidomymi, w pracy na ich rzecz, w kontaktach z nimi, najważniejszy jest zdrowy rozsądek. Nie wszystko można łatwo przewidzieć, zapisać i nauczyć się. Nie warto wymyślać kosztownych i kłopotliwych, a przy tym zbędnych ułatwień bez dokładnego rozeznania problemu, który ma być rozwiązany. Rzecz jasna, rada ta nie dotyczy specjalistów rehabilitacji niewidomych. Oni znają problemy i sposoby ich rozwiązywania. Osoby, które nie posiadają specjalistycznej wiedzy, a chcą pomóc osobie niewidomej, powinny zapytać ją o to, czy potrzebna jest pomoc, jaka pomoc i jak jej udzielić. Jest to najprostsza metoda. A wiadomo, że metody takie są zwykle najlepsze.

 

7.3. aaa Niektóre trudności ludzi widzących w kontaktach z niewidomymi

 

Uwagi te wynikają z wieloletniej obserwacji kontaktów osób niewidomych z ludźmi widzącymi. Wnioski z tych obserwacji nie są optymistyczne. Stereotypy osób niewidomych i schematy myślowe na ich temat, utrwalone w ciągu tysięcy lat, są niezmiernie trwałe, trudne do przełamania, ciągle odnawiane, podbudowywane różnymi zachowaniami niewidomych, a przede wszystkim organizacji i instytucji działających na ich rzecz. Niejednokrotnie doraźne, nawet drobne korzyści, biorą górę nad prawdą, rzeczywistymi potrzebami i długofalowymi korzyściami. Przykładem mogą być dyskusje na temat specjalnego urządzania w ciemnych piwnicach - "poligonu" dla osób widzących, na którym mogliby "przekonywać się", jak ciężkie jest życie niewidomych. Przykładem są też restauracje i kawiarnie, w których klienci konsumują potrawy w zupełnych ciemnościach, a kelnerami są niewidomi.

Są to ważne przeszkody, które utrudniają osobom widzącym zrozumienie funkcjonowania niewidomych. Ważne, ale nie najważniejsze. Największą odpowiedzialność za trudności dotarcia do umysłów ludzi widzących jest ich wzrok.

Jak wiadomo, wzrok jest zmysłem dominującym u człowieka. Pod jego kontrolą ludzie wykonują niemal wszystkie czynności i sprawdzają informacje uzyskiwane przy pomocy pozostałych zmysłów, a głównie słuchu. Ta dominująca rola wzroku powoduje, że człowiek, który go posiada, posługuje się nim automatycznie, mimo woli, bez udziału świadomości. Mało tego, bez wysiłku woli nie uświadamia sobie, że ktoś funkcjonuje bez wzroku. I jest to naturalne, normalne, lecz dla niewidomych niekorzystne.

Są osoby widzące, które z niewidomymi kontaktują się codziennie, np. pracują z nimi lub żyją w rodzinie przez kilkadziesiąt lat, a trudno jest im wczuć się w ich sposób percepcji świata. W ich psychice, podobnie jak u pozostałych ludzi widzących, wzrokowy sposób orientacji w otoczeniu został tak ugruntowany, że przejawia się również w zachowaniu w kontaktach z niewidomymi.

Przejawem tego uwarunkowania jest, np.: wchodzenie po skosie z niewidomym na krawężniki i schody, mówienie "tu", "tam", wskazywanie ręką, głową lub tylko wzrokiem. Częstym błędem jest puszczanie niewidomego jako pierwszego we drzwi, zamiast najpierw wejść. Niewidomy wchodzący pierwszy do nieznanego mu obiektu, natychmiast traci orientację. Jeżeli osoba towarzysząca mu (przewodnik) wchodzi jako pierwsza, niewidomy trzyma ją pod rękę, wejście nie stanowi problemu.

Przy objaśnianiu drogi, niewiele osób widzących potrafi zwrócić uwagę na jej elementy, które mogą być wykrywane słuchem, dotykiem lub węchem. Najbardziej odpowiadają im wysokie, szklane lub białe budynki, szyldy itp. A że tego wszystkiego nie można "wysłuchać", wymacać laską ani wywąchać, to już inna sprawa. Tu małe zastrzeżenie - jest to uproszczony opis możliwości niewidomego. W rzeczywistości, w pewnych okolicznościach, można "wyczuć " budynek, usłyszeć szum drzewa, poczuć zapach wodnej roślinności. Wszystko to jednak jest mało pewne, trudno zauważalne i nie zawsze. Znacznie lepsze wskazówki to te, przy pomocy których niewidomi na co dzień orientują się w przestrzeni, np.: trzecia przecznica w lewo, ulica z torami tramwajowymi, pod górkę, trawnik wzdłuż chodnika, drzewa na chodniku lub obok niego, mostki, kładki, schody na chodniku. Osoby widzące jednak zwracają mniej uwagi na podobne elementy przestrzeni i rzadko mówią niewidomym o nich. Nie jest to ich zła wola. Po prostu postępują zgodnie z własną naturą.

Świadczy to o trudnościach oddziaływania na świadomość ludzi, o trudnościach zmiany ich schematów myślowych i stereotypów oraz o trudnościach wytworzenia nawyku uwzględniania w spontanicznym zachowaniu potrzeb i możliwości osób niewidomych.

 

7.4.  Popełniane błędy

 

Zdarza się w urzędach, na pocztach, w przychodniach lekarskich, że pracownicy tych instytucji zwracają się do przewodnika osoby niewidomej, zamiast bezpośrednio do niej.

O szczytowym osiągnięciu w tej dziedzinie świadczy następująca scenka. Przed laty, wieczorowe liceum dla pracujących nawiedziła wizytacja z kuratorium. Pani wizytator szła korytarzem z dyrektorem szkoły. Spotkali niewidomego ucznia, człowieka dorosłego, pracującego i za kilka miesięcy maturzystę. Dyrektor skorzystał z okazji, żeby pochwalić się, jakiego to ma ucznia. I nie pomylił się. Prezentacja zrobiła należyte wrażenie. Pani wizytator zadawała niewidomemu mnóstwo wnikliwych pytań, rzecz jasna, zwracając się do dyrektora.

- Panie dyrektorze, proszę zapytać go, jak on pisze.

Niewidomy, nie czekając na powtórzenie pytania przez dyrektora, odpowiedział, że brajlem.

- Panie dyrektorze, proszę zapytać go, czy matematykę też można brajlem zapisywać.

Niewidomy odpowiedział, a pani wizytator zadała jeszcze kilka pytań, w równie inteligentny sposób. Przecież słyszała, że niewidomy odpowiada po polsku. Mogła zwracać się bezpośrednio do niego. Stereotyp jednak silniejszy był od jej zmysłów i rozumu.

Takie drastyczne przypadki zdarzają się raczej rzadko. Często natomiast osoby widzące pomijają w rozmowach osobę niewidomą. Rozmawiają między sobą tak, jakby jej z nimi nie było, zwracają się wyłącznie do siebie i nawet nie zauważają, że mogą tym sprawiać przykrość. Zachowanie takie z pewnością nie świadczy o złej woli. Świadczy natomiast o zahamowaniu zdolności myślenia przy zetknięciu się z niewidomym, o schematach myślowych, o stereotypach i zaćmieniu przez nie umysłu.

Wniosek ten potwierdza "umiejętność" obserwacji pewnej dziennikarki. Otóż zwiedziła ona zakład rehabilitacji niewidomych. Zobaczyła niewidomych obsługujących centralkę telefoniczną, wyrabiających szczotki, montujących sznury przyłączeniowe oraz pracujących na tokarkach, prasach, gwinciarkach i wiertarkach. No i napisała ładny artykuł, z którego czytelnicy dowiedzieli się, że niewidomi robią szczotki i wyplatają koszyki. I tu stereotyp wziął górę nad rozsądkiem. To, co dziennikarka "wiedziała", okazało się silniejsze od tego, co widziała.

Działacze środowiska niewidomych i słabowidzących oraz pracownicy instytucji działających na ich rzecz, nadużywają określenia "nasi niewidomi". Określenie to ma charakter paternalistyczny i świadczy, że osoby używające go nie zastanawiają się nad jego znaczeniem lub traktują niewidomych protekcjonalnie. Według odczucia wielu niewidomych, określenie to świadczy o przedmiotowym ich traktowaniu, a nie podmiotowym. Wprawdzie mówimy: "nasze dzieci", "nasi sportowcy", "nasi naukowcy", ale to chyba co innego. Z pewnością korzystniej byłoby zaniechać mówienia w ten sposób o osobach z uszkodzonym wzrokiem.

Są i znacznie gorsze określenia, np. "sprawni inaczej". Wydawało się, że po dokumentnym ośmieszeniu tego określenia przez satyryków, całkowicie wyjdzie z użycia. Przecież powstały już określenia: "mądry inaczej", "uczciwy inaczej", "kochający inaczej". Ale gdzież tam. Ciągle określenie to funkcjonuje i to nawet w środowisku osób niepełnosprawnych. Niektórzy uważają, że jest ono eleganckie.

Bardzo często ludzie widzący nie rozumieją potrzeb osób niewidomych, a raczej rozumieją je po swojemu. Sąsiad ostrzega niewidomego: "Uważaj! Tu postawili skrzynię z piaskiem! Barany jedne! Mogli dalej przesunąć... A tu aż trochę na chodniku stoi".

Niewidomy zbadał sprawę i powiedział: "Chciałbym, żeby skrzynia ta już na zawsze tu pozostała". Okazało się, że wcale mu nie przeszkadza, przeciwnie, ułatwia znalezienie ścieżki prowadzącej do osiedla.

Niewidomy pyta żonę: "Czy na tym wąskim trawniku przy nowej ulicy krzewy posadzili, czy to chwasty tak wyrosły?" Żona odpowiada, że przy tej ulicy nie ma trawnika. Niewidomy upiera się, że jest, a żona, że nie ma. Poszli więc sprawdzić. Okazało się, oczywiście, że trawnik jest. Dla niewidomego jest on ważnym punktem orientacyjnym, ułatwia chodzenie i trafianie do domu. Jego żona natomiast na takie szczegóły nie musi zwracać uwagi. Nie są one jej potrzebne.

I na tym polega problem, że niewidomemu potrzebne są inne informacje, z konieczności co innego go interesuje, na inne szczegóły zwraca uwagę. Informacje typu: jest tam wielki neon z napisem "Lody" albo biały dom w głębi ogrodu, są dla niego całkowicie bezużyteczne. Nie są one bowiem wykrywane słuchem, dotykiem, węchem ani innym zmysłem oprócz wzroku.

Osoby widzące powinny starać się zrozumieć różnice w postrzeganiu otoczenia, powinny starać się zachować cierpliwość i dokładnie odpowiadać na pytania, chociaż mogą one wydawać się zbędne. Najczęściej niewidomy wie, co jest mu potrzebne. Jeżeli zadaje szczegółowe pytania, które dla osób widzących mogą wydawać się błahe, niezrozumiałe, a nawet śmieszne - trzeba mu odpowiadać. Inaczej nie będzie mógł skorzystać z pomocy.

Niewidomi natomiast powinni wiedzieć, że to, co dla nich jest bardzo ważne, dla osób widzących może nie mieć znaczenia. W takim przypadku, elementy terenu istotne dla niewidomych nie są zauważane i nie są uwzględniane w przekazywanych informacjach. Powinni również starać się zrozumieć sposoby funkcjonowania osób widzących.

Trudno jest dotrzeć do wszystkich ludzi z informacją, jacy naprawdę są niewidomi. Na przeszkodzie stoją tu doświadczenia historyczne oraz fakt, że niewidomi są naprawdę różni. Jeżeli komuś potrzebne są przykłady, że niewidomi piją, bez trudu je znajdzie. Bez trudu można też udowodnić, że kradną, że są ludźmi porządnymi, że są niedorozwinięci umysłowo albo genialni.

Łatwiej przekonać niewidomych, że ludzie są im na ogół życzliwi. Niewidomych jest mniej i łatwiej do nich dotrzeć z argumentami. Zrozumienie motywów postępowania ludzi widzących leży w interesie niewidomych, gdyż to oni bardziej potrzebują pomocy. Niestety, niewidomi w wielu przypadkach również chętnie uogólniają jednostkowe przykłady, też mają uprzedzenia i posługują się stereotypami myślowymi. Wzajemne zrozumienie, chociaż nie jest łatwe, jest konieczne w rehabilitacji, głównie społecznej. Dlatego konieczny jest wysiłek, żeby oderwać się od utrwalonych schematów myślowych oraz stereotypów i uczciwie przemyśleć oceny zachowań ludzkich.

Kontakty międzyludzkie zawsze wymagają wzajemnego uwzględniania potrzeb i punktów widzenia spotykanych osób. W przypadku kontaktów osób widzących z niewidomymi dodatkowo uwzględniane muszą być opisane odmienności.