Ulica Szczytna 13

Grażyna Wojtkiewicz

 

Mówią o takich: „ludzie z iskrą bożą”. Zapaleńcy, którym wciąż wszystkiego mało. W Toruniu jest ich dość liczne grono. Robią rzeczy ciekawe, niekonwencjonalne, a wszystko po to, aby innym  ulżyć w niedoli, pomóc w potrzebie.   

 

Irena Hajncel jest przewodniczącą zarządu toruńskiego okręgu. To niespokojny duch, emanujący ciepłem i życzliwością, którym hojnie obdziela innych. Ma dorosłych synów, wnuki, bardzo dobrego i wyrozumiałego męża, który zawsze służy pomocą. Oprócz rozlicznych zajęć społecznych i zawodowych (pani Irena pracuje chałupniczo w filii bydgoskiej spółdzielni Gryf”), opiekuje się niewidomymi dziećmi. Robi wywiady społeczne w ich rodzinach, rejestruje potrzeby i organizuje pomoc.  

Z zawodu ceramik, wzrok straciła w kwiecie wieku. Miała wtedy 21 lat, była mężatką. Potem urodziła dwóch synów i długo zajmowała się domem. Kiedy dzieci dorosły, można było zrealizować inne zainteresowani. Zaczęła pracować społecznie.  

„Praca przewodniczącej wymaga dużej ilości czasu, jeśli oczywiście chce się ją wykonywać solidnie - twierdzi pani Irena. - Robię wszystko pod kątem ludzkich potrzeb. Zajmuję się ponadto sprawami regulaminowymi i statutowymi. Ciągle trzeba się czegoś uczyć, gdyż przepisy się zmieniają. Chociaż ludzie są coraz biedniejsi, jednak nie użalają  się na biedę, lecz na samotność. Staramy się więc w miarę możliwości wypełnić ją pożytecznie i ciekawie. Przeraża mnie ludzka znieczulica, która coraz częściej daje znać o sobie. Przebywając długo w szpitalach, przekonałam się, że najtrudniej pogodzić się z utratą wzroku ludziom starym, którzy mają już ukształtowany obraz świata. W swoich kontaktach z ludźmi staramy się więc przekonać ich, że nie należy poddawać się losowi. Kiedyś byłam w Grudziądzu, w rodzinie, gdzie jest 20 - letni debilny syn. Jego rodzice powiedzieli mi, że on właśnie jest największą radością ich życia. Te słowa świadczą o tym, że w każdej, nawet najcięższej sytuacji, można być szczęśliwym, jeśli oczywiście potrafi się dostrzec wyższe wartości.

Obecnie w naszym okręgu wszyscy koncentrujemy swój wysiłek na wyszukiwaniu pracy dla tych, którzy chcą pracować. Środowisko nasze ma wiele potrzeb i jest dla kogo pracować. Przez te cztery lata, kiedy zostałam przewodniczącą zarządu okręgu, najbardziej ucierpiał mój dom. Ale nie jest to czas stracony - poznałam wielu wartościowych ludzi, wiele się od nich nauczyłam i myślę, że i mnie udało się coś dla nich zrobić”.  

Pochodnia Czerwiec 1989