Czy wiesz co to miłość?

  Henryk Szczepański

  Dysponuje dźwięcznym, pogodnym sopranem, wysoko cenionym przez muzykoterapeutów.

Odpowiedzi na to pytanie Iwona poszukuje w poezji. - Wybrałam liryki ukazujące różne oblicza tego uczucia, którym nawzajem darzą się mężczyzna i kobieta, rodzice i dziecko, Bóg i człowiek.

Okładkę płyty CDR zdobi ziemski glob, osłaniany przez anielskie skrzydła symbolizujące dłonie Pana Boga - to ilustracja wykonana według pomysłu piosenkarki. Sam dysk ma oryginalny wygląd. Na jego rewersie wydrukowano wiersz ks. Jana Twardowskiego pt. „Miłość”, a utworem wprowadzającym do nastrojowego recitalu jest „Hymn o miłości” z listu św. Pawła do Koryntian.

- To mój pierwszy krążek - mówi Iwona. - Jest albumem upamiętniającym to co śpiewałam w ciągu ostatnich czterech lat na różnych estradach Śląska i kraju. Tę długą trasę zainaugurował okolicznościowy koncert dla ludzi niewidomych, z którym wystąpiłam w Muzeum Tyflologicznym w Warszawie.

              „Śpiewaj, dziecko, śpiewaj...”

Tamtego pamiętnego popołudnia 2000. roku oklaskiwaliśmy Iwonę Grabalską śpiewającą „Ave Maria” Camille'a Saint-Saa w opracowaniu muzycznym Henryka Weredy z Poznania - odkrywcy talentu niewidomej katowiczanki, który od kilkunastu lat, mimo dzielącej ich odległości i niewygód związanych z podróżowaniem, opiekuje się swoją dawną uczennicą i przygotowuje aranżacje wszystkich jej utworów. To on kiedyś na szkolnej przerwie usłyszał jak nuciła „Pana czarodzieja” podszedł do niej, pogłaskał po głowie i powiedział: - Śpiewaj, dziecko, śpiewaj. Od kilku lat Iwona Grabalska jest związana z dwoma ośrodkami kultury - w Bobrownikach i w Bytomiu. Tam najczęściej pracuje, śpiewa i występuje i tam narodził się pomysł nagrania jej pierwszej płyty z 17 pieśniami i piosenkami. Nad profesjonalną jakością tego dysku czuwała renomowana firma Deo Recording z Wisły.

Na wewnętrznej stronie okładki piosenkarka umieściła osobistą dedykację: „Dziękuję Bogu za to, że w swojej niezmierzonej miłości wyposażył człowieka w miłość”. Są tam też specjalne podziękowania dla Henia Weredy za jego akompaniament Tereni Niedbały, której serce, wiara i przyjaźń sprawiły, że ta płyta w ogóle mogła zostać wydana Janusza Bacika za wspaniałą współpracę i cierpliwość wszystkich kochanych przyjaciół za wsparcie duchowe i wytrwałość.

Filigranową sylwetkę Iwony pamiętam jeszcze z jej szkolnych czasów, gdy była częstym gościem spotkań i festiwali organizowanych przez śląskich niewidomych. Wtedy występowała też jako instrumentalistka grała na flecie. Wkrótce odniosła sukces na festiwalu „Integracja 1999” w Starogardzie, gdzie śpiewała dla ponad dwutysięcznego audytorium i skąd przywiozła srebrne laury. W jakiś czas potem słuchałem jej bodajże podczas koncertu towarzyszącego otwarciu wystawy malarstwa warszawskiego artysty Władysława Hermanowicza, eksponującego swoje prace w Małej Galerii Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Katowicach. Wciąż byłem zafascynowany jasną barwą jej głosu i już wtedy nie potrafiłem rozstrzygnąć, czy bardziej przypomina Irenę Santor, czy Edytę Geppert. Iwona Grabalska jest zdobywczynią pierwszej nagrody w prestiżowym ogólnopolskim konkursie kolęd i pastorałek, organizowanym przez dom kultury w Będzinie, a przed dwoma laty, również jako złota laureatka, powróciła z międzynarodowego konkursu sztuki sakralnej „Gaude Mater” w Częstochowie.

                  Wspomnienia, wspomnienia...

W zacisznym mieszkaniu piosenkarki, w którym od niedawna znajduje się komputer z gadającym oprogramowaniem i kilka paczek z dopiero co wyprodukowanymi płytami, gawędzimy o minionych sezonach. Choć to dopiero początki kariery artystycznej, to tak bez przygotowania trudno jest Iwonie poukładać po kolei wszystkie wydarzenia związane z estradą i piosenką. Przypominamy sobie to i owo na zasadzie swobodnych skojarzeń.

W muzeum na Konwiktorskiej Iwona śpiewała też „Walc szczęścia” z repertuaru Łucji Prus i „A kto ciebie ty wierzbino” Michała Bajora. - Tak, to chyba było wtedy. Może nawet i premiera. Lubię jego repertuar - potwierdza piosenkarka - śpiewam też „Jaworze rodzinny” ze słowami Ernesta Brylla. Wybrałam takie właśnie, bo pięknie mówią o miłości do tego co nazywamy swoją małą ojczyzną - do rodzinnego domu, ulicy, miasteczka i tej okolicy, z którą jesteśmy zżyci od lat, a często od dzieciństwa.

Dla niej takim zakątkiem jest pełne nowoczesnych wieżowców Osiedle Tysiąclecia w Katowicach i sąsiadujący z nim Park Chorzowski. Jako wolontariuszka angażuje się w działalność wielu organizacji parafialnych, no i oczywiście śpiewa w tamtejszym kościółku Matki Bożej Piekarskiej. Ukończyła średnią szkołę muzyczną. Potem kształciła się pod kierunkiem Justyny Bachowskiej. Wciąż marzy o doskonaleniu umiejętności śpiewaczych. - Ale to wszystko niestety kosztuje, a ja muszę się utrzymać z bardzo skromnej renty - dodaje. Duże nadzieje wiąże z debiutem na rynku nagrań. Marzy o profesjonalnej promocji i marketingu. Liczy na to, że znajdzie życzliwego menadżera. Chciałaby zdobyć pieniądze, które pozwolą jej na podjęcie studiów w akademii muzycznej.

Swoją pierwszą płytę dedykuje ludziom poszukującym Boga i tym, którzy już odkryli, że właśnie On jest miłością.  

 Wzrok utraciła we wczesnym dzieciństwie. Była uczennicą szkoły dla niewidomych w Owińskach koło Poznania. Jest samodzielna, porusza się z białą laską. Wieczorami i w wolnych chwilach chętnie wsłuchuje się w książki „głosem pisane”. Korzysta z każdej okazji, aby wybrać się na wycieczkę do lasu lub w góry. Zawsze mile uśmiechnięta szatynka w ciemnych okularach, najlepiej czuje się nad morzem relaksuje się zasłuchana w szum fal, chrzęst piachu pod stopami i szelest nadmorskich traw. - Tak zwyczajnie, z potrzeby serca i po prostu kocham przyrodę - zwierza się. Nic więc dziwnego, że i na płycie znajdziemy pełną zadumy pieśń z popularnym incipitem „Sadźmy przyjacielu róże”, ale też wesoło figlującego „Pstrąga” Franciszka Schuberta. Kilka utworów pochodzi z kompozytorskiej teki niewidomej pieśniarki Ewy Błoch, a kilka innych opiera się na tekstach Karola Wojtyły. Iwona Grabalska dysponuje dźwięcznym, pogodnym sopranem, wysoko cenionym przez muzykoterapeutów. Śpiewane przez nią pieśni i piosenki splatają się w barwną i ze smakiem dobraną wiązankę melodii, obiecujących sympatyczny relaks w czasie niedzielnego lub popołudniowego dolce farniente. Taki dysk, to pierwszorzędny upominek na Mikołaja lub pod wigilijną choinkę.

  POCHODNIA  LUTY 2005