30 lat

       W 1957 roku powstał Związek Spółdzielni Niewidomych, który do roku 1981działał w ramach Związku Spółdzielni Inwalidów. Sześć lat temu organizacja spółdzielni niewidomych uzyskała pełną samodzielność. Tak więc w bieżącym roku Centralny Związek Spółdzielni Niewidomych obchodzi 30 - lecie swojego istnienia.  

       Spółdzielnie te, jak pamiętamy, wywodzą się z zakładów produkcyjnych Związku Pracowników Niewidomych RP, ale o tym wszystkim pisaliśmy w kwietniowym numerze „Pochodni”. Tam też przedstawialiśmy rodowód naszych spółdzielni i CZSN w ujęciu historycznym. Toteż wystarczy chyba powiedzieć, że CZSN stoi na straży interesów spółdzielni niewidomych, reprezentuje je wobec władz państwowych, organizacji społecznych, politycznych i gospodarczych.  

Rozwój CZSN w okresie trzydziestolecia przebiegał rozmaicie, ale najwięcej dynamiki wykazał po roku 1981, kiedy to dotychczasowy Związek Spółdzielni Niewidomych przekształcił się w organizację samodzielną o charakterze centralnym. Warto przypomnieć, iż obecnie CZSN zrzesza 33 spółdzielnie, mające 114 zakładów filialnych. Pracuje w nich ponad osiemnaście tysięcy osób, z których więcej niż połowa to inwalidzi pierwszej i drugiej grupy z tytułu utraty wzroku. Wartość rocznej produkcji sięga dwudziestu miliardów złotych.  

Z okazji 30 - lecia poprosiliśmy o rozmowę płk. Mariana Golwalę, który funkcje prezesa Zarządu CZSN pełni już 27 lat.  

- Panie Prezesie, na ogół przy okazji jubileuszu mówi się dużo o sukcesach i źródłach radości i dumy, ale nasi Czytelnicy dobrze znają osiągnięcia spółdzielni  i ich znaczenie dla środowiska. Pomówmy zatem o tym, co Pana, jako działacza i szefa CZSN, w spółdzielniach niepokoi i co należałoby podkreślić i uwzględnić w refleksjach towarzyszących 30 - leciu?

- Jest kilka spraw, które mnie napawają nie tylko niepokojem, ale wręcz obawą o naszą przyszłość. Najważniejsza spośród nich to odchodzenie członków spółdzielni od aktywnej pracy społecznej. Mimo wysiłków pracowników odpowiadających za rehabilitację, nie obserwuje się chęci do pracy kulturalnej, uczestniczenia w działalności zespołów artystycznych, w przedsięwzięciach, mających na celu poszerzanie oświaty, czytelnictwa i bezinteresownej pomocy innym, bardziej potrzebującym. A jednym z naszych zasadniczych celów jest przecież kształtowanie postaw społecznie pożądanych, więzi solidarności i przyjaźni między ludźmi. Praca na tym polu jest coraz trudniejsza. W niektórych spółdzielniach, na szczęście nie ma ich dużo, obserwuje się marnotrawienie energii na sprawy i cele niegodne, wynikające z braku zaufania i nieżyczliwości pomiędzy ludźmi. Będziemy dążyć do tego, aby takie społeczne postawy traciły grunt, do likwidowania wszelkich antagonizmów. Powinniśmy wszyscy starać się i dbać o to, aby wzajemnie zaufanie i koleżeńskość były normalnym klimatem we wszystkich naszych spółdzielniach. Oczywiście nie muszę chyba przypominać, że widzący pracownicy to nasi przyjaciele i odnosić się do nich powinniśmy po partnersku, z największą życzliwością.  

Praca społeczna jest nieodzownym elementem naszej spółdzielczej działalności. Nic nie daje tyle satysfakcji i nic tak nie wzbogaca własnej osobowości, jak pomaganie innym, działanie dla dobra drugiego człowieka. Zresztą w ten sposób stwarzamy klimat, który służy wszystkim, a więc i nam. Jest to o tyle istotne, że nasza aktywność społeczna napotyka na bariery wyżycia się poza środowiskiem, dlatego też powinniśmy dawać z siebie jak najwięcej we własnej organizacji społecznej, we własnym zakładzie pracy i najbliższym otoczeniu.  

Za konieczne uważam większe aktywizowanie społeczne i zawodowe młodzieży. Dawniej było inaczej. Młodsi znacznie więcej niż to obserwuje się dzisiaj, angażowali się w tworzenie teraźniejszej naszej samodzielności, w budowanie tego wszystkiego, co dziś nam daje owoce.  

Do spraw niepokojących należy również zatrudnianie niewidomych w naszych spółdzielniach. W tej dziedzinie nie udaje nam się w pełni zrealizować zamierzeń ujętych w uchwałach ostatniego zjazdu.  

Nie oznacza to, że w zatrudnieniu nastąpiła stagnacja postęp jest, ale za mały w stosunku do zadań i oczekiwań. Robimy wszystko, co jest możliwe. Wspieramy spółdzielnie pożyczkami i dotacjami. Stwarzamy korzystne bodźce, istnieją  jednak trudności, często niezależne od nas. W spółdzielniach brakuje miejsc pracy. Nie zawsze jest też produkcja. Kooperujemy z wieloma przedsiębiorstwami, które nie realizują swoich planów produkcyjnych. I tak na przykład „Polar” zmniejszył produkcję pralek automatycznych, a bielska Fabryka Samochodów Małolitrażowych nie rozpoczęła w planowanym okresie nowej produkcji, a nasze spółdzielnie zainwestowały w nią znaczne środki w postaci urządzeń i materiałów. Wierzę jednak, że do roku 1990 uda nam się zatrudnić 3000 niewidomych, tak, jak to przewiduje plan przyjęty na ostatnim zjeździe CSZN.  

- Kiedy planuje się obchody 30 - lecia i  jaki będą miały charakter?

- Zamierzenia w święceniu jubileuszu są raczej skromne. Mamy wiele osiągnięć, ale nie brakuje nam, spółdzielcom, tak zresztą jak i całemu krajowi, powodów do zmartwień i trosk, toteż nie jest to odpowiedni czas na kosztowne świętowanie.  

23 października chcemy zorganizować uroczyste posiedzenie Rady CZSN z udziałem zaproszonych gości (około dwustu osób). Będzie referat podsumowujący nasze spółdzielcze osiągnięcia i niedomagania, a ponadto trochę wspomnień o sprawach i ludziach. Potem obiad i koncert bydgoskiego zespołu niewidomych.  

Jednak już teraz, z okazji 30 - lecia CZSN chciałbym podziękować wszystkim działaczom, którzy mają swój udział w rozwoju spółdzielni, wszystkim członkom rad, zarządów, organizacjom społecznym i politycznym, działającym w spółdzielniach, członkom kół spółdzielczych, wszystkim pracownikom - za trud, wysiłek, zaangażowanie w pracę społeczną i zawodową, która jest przecież podstawą naszych dokonań i osiągnięć.  

- W sierpniu bieżącego roku przez kilka dni przebywał  Pan w Szwecji. Jaki był cel tego wyjazdu i jakich dokonał Pan obserwacji?

- Bieżące dziesięciolecie, z inicjatywy Organizacji Narodów Zjednoczonych, poświęcone jest problemom inwalidów, ludzi starszych i niepełnosprawnych. Dlatego też w Sztokholmie, a właściwie na wyspie oddalonej od Szwecji o dwadzieścia kilometrów, w gronie specjalistów odbyła się konferencja, podczas której ocenialiśmy dokonania minionych pięciu lat. Pojechałem na tę konferencję jako ekspert ONZ. Wygłosiłem wykład na temat sytuacji niewidomych w Polsce. Działalność naszych spółdzielni, a także Polskiego Związku Niewidomych, bardzo interesowała słuchaczy. Zadawano mi wiele pytań dotyczących form rehabilitacji stosowanych w Polsce, celów, które sobie stawiamy, i rezultatów.  

Wspomniałem także o naszej niewielkiej, ale aktywnej organizacji kombatanckiej, zrzeszającej ociemniałych żołnierzy.  

Na tle sytuacji niewidomych w innych krajach nasze osiągnięcia wypadają zupełnie dobrze. Oczywiście nie biorę tu pod uwagę krajów tak bogatych jak Szwecja, bo porównania nie byłyby adekwatne, zresztą w Szwecji też nie wszystko może się podobać, gdyż stosowane tam zasady polityki socjalnej uniemożliwiają aktywność inwalidom. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że to, co my osiągnęliśmy w Polsce w dziedzinie rehabilitacji, pracy zawodowej i zabezpieczenia socjalnego dla niewidomych możemy bez kompleksów porównywać z dokonaniami w innych krajach rozwiniętych. Niektóre nasze rozwiązania budzą duże zainteresowanie, gdyż nadają się do wprowadzenia gdzie indziej.  

Podczas konferencji, jako jeden z czterech działaczy, otrzymałem dyplom przyznawany przez sekretarza generalnego ONZ za zasługi w dziedzinie rehabilitacji we własnym kraju, za pomoc i współdziałanie z innymi państwami. Jest to piękny dyplom we wspanialej oprawie. Otrzymali go również: minister spraw socjalnych Szwecji oraz dwaj wybitni działacze z USA i Anglii.  W obecności szwedzkiej telewizji i Eurowizji dyplomy wręczała pani Margaret Ascinen - szefowa Organizacji Narodów Zjednoczonych w Europie. Nie mówię tego wszystkiego, by się chwalić, uważam jednak, że jest to wyróżnienie nie tylko mnie, lecz i innych ludzi w Polsce, służących sprawie inwalidów. Wymiana doświadczeń podczas konferencji w Sztokholmie posłuży doskonaleniu mechanizmów działania w dziedzinie rehabilitacji niewidomych i będzie miała pozytywne znaczenie dla rozwiązywania niektórych problemów i u nas, w Polsce.  

Rozmowę przeprowadził  

Józef Szczurek

Pochodnia październik 1987