Biografia prasowa  

 

 Władysław Gołąb   

prawnik,  adwokat, radca prawny  

przewodniczący zarządu  Towarzystwa  Opieki nad Ociemniałymi  

Prezes  Związku Ociemniałych Żołierzy    

 autor  licznych artykułów dotyczących niewidomych  

 redaktor  kwartalnika  "Encyklopedia Prawa  

 

 

    Tylko optymiści budują świat

Józef Szczurek  

 

   Przed niespełna rokiem obchodziliśmy 50-lecie zjednoczenia ruchu niewidomych w Polsce, dając przy tej okazji wyraz przekonaniu, że w tym okresie Związek mógł się rozwijać i skutecznie pomagać swoim członkom, dzięki ofiarności działaczy i pracowników. Bez ich oddania i kompetencji nasza organizacja nie miałaby osiągnięć. Nawiązując do tej prawdy, a zarazem jeszcze do jubileuszowej atmosfery, chcielibyśmy przedstawić najstarszego stażem pracownika PZN - mec. Władysława Gołąba. Jako radca prawny rozpoczął pracę w Zarządzie Głównym w 1957 roku. Mija więc okrągła rocznica.  Działalność Władysława Gołąba nie kończy się na karierze zawodowej. Zawsze znajdował czas na jednoczesną pracę społeczną. Od ponad dwudziestu  lat  pełni funkcję przewodniczącego Zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach, a od marca br. jest także przewodniczącym Zarządu Głównego Związku Ociemniałych Żołnierzy RP.    

Mec. Gołąb urodził się w Sulejowie nad Pilicą /woj. łódzkie/. Jego dom rodzinny cechowała rzetelna, codzienna praca, oparta na twardych zasadach dekalogu i głęboka tradycja patriotyczna. Nic więc dziwnego, że gdy przyszła II wojna światowa, dom stał się miejscem spotkań tych co chcieli walczyć o wolną Polskę.   

Wzrok stracił jesienią 1944 roku. Uległ wypadkowi w czasie rozminowywania pola. Aresztowano wówczas rodziców i starszego brata , który także uczestniczył w rozminowywaniu zapory frontowej.     

Po wojnie dostał się do Łodzi, gdzie, już jako niewidomy, ukończył szkołę średnią,a w 1949 roku podjął studia na wydziale prawa w Uniwersytecie Łódzkim. W cztery lata później rozpoczął aplikację adwokacką zakończoną w 1955 egzaminem adwokackim.    Jeszcze w czasie aplikacji podjął pracę, jako radca prawny, w łódzkich spółdzielniach niewidomych.    

9 stycznia 1955 roku Władysław Gołąb zawarł na Jasnej Górze w Częstochowie  związek małżeński. Żona - Justyna - Dwornicka od razu  stała się nie tylko jego  wiernym przyjacielem, ale także sekretarką, lektorką, przewodnikiem i swoistym alter ego. Pozwoliła mu na pełną samorealizację zawodową i społeczną. Państwo Gołąbowie mają troje dzieci i sześcioro wnucząt. "Jak sądzę - mówi pan mecenas - udało nam się wspólnie stworzyć dom bezpieczny dla jego mieszkańców, pełen radosnych przeżyć i głębokiego szczęścia, zarówno z odnoszonych sukcesów, jak i porażek."  

Mec. Władysław Gołąb jest powszechnie znany wśród niewidomych, ale głównie jako działacz  społeczny, gdyż w minionych latach,już pewnie  setki razy występował publicznie, prowadził rozmaite zjazdy  i konferencje, wygłaszał wykłady i prelekcje,    wyjaśniał zawiłe sprawy. Sądzę więc, że tych kilka ogólnych  uwag  o charakterze biograficznym, przybliży go naszym czytelnikom również jako człowieka.    Przejdźmy zatem  do pytań.       Pierwsze poświęćmy  pracy zawodowej.  

„We wrześniu 1953 roku podjąłem pracę aplikanta  w zespole adwokackim Nr10 w Łodzi. Dostanie się na aplikację było nielada osiągnięciem. Kiedy składałem egzamin konkursowy,  na trzy wolne miejsca  startowało 180 kandydatów. Mnie pomogła prof. Maria Grzegorzewska. Rada adwokacka w Łodzi miała wątpliwości czy niewidomy może pracować, jako adwokat, sprawa oparła się o ministra sprawiedliwości,  a ten zwrócił się  z prośbą o opinię do  Marii Grzegorzewskiej. Pani profesor przeprowadziła ze mną dwugodzinną rozmowę i jak sądzę, odniosła pozytywne wrażenie. Trzeba było jeszcze zdać egzamin, czyli przez pięć godzin  odpowiadać na pytania stawiane przez członków   komisji egzaminacyjnej złożonej z  łódzkich adwokatów.      

W 1956 roku , z inicjatywy Zarządu Głównego PZN, zostałem włączony do  komitetu organizacyjnego  Związku Spółdzielni Niewidomych, a po jego powołaniu -  w kwietniu 1957 -  podjąłem pracę jako radca prawny ZSN. W miesiąc później,   funkcję radcy prawnego powierzył mi   także   Zarząd Główny PZN. W styczniu 1960  dodatkowo przyjąłem stanowisko radcy  prawnego w spółdzielni "Nowa Praca Niewidomych " w Warszawie. Na początku lat 70-tych  zrezygnowałem z pracy w ZSN, natomiast przez wiele następnych lat obsługiwałem jako radca prawny spółdzielnie CPiL-owskie. Dziś nadal pełnię obsługę prawną w Zarządzie Głównym PZN, w Zakładzie Nagrań i Wydawnictw oraz spółdzielni Nowa Praca Niewidomych.            

  Sądzę,  że   za pracę zawodową można także uznać działalność publicystyczną. Podjąłem ją przed 50 laty, wygłaszając pogadankę przed  mikrofonem łódzkiego radia. W latach 50-tych zacząłem współpracę z "Pochodnią"  oraz pisałem materiały informacyjne do "Spraw Niewidomych", a później - do wielu innych czasopism środowiskowych i ogólnopolskich. W 1975 r. zacząłem redagować kwartalnik "Encyklopedia Prawa", który był dodatkiem do   "Pochodni", a od półtora roku jest samodzielnym czasopismem.”        

Jak udaje się Panu godzić tak rozległą pracę społeczną z obowiązkami zawodowymi  ?   

 „Zanim odpowiem na pytanie, zatrzymam się przy genezie mojej  działalności społecznej. Nauczycielem moim był Józef Buczkowski - kierownik i założyciel szkoły dla niewidomych w Łodzi, bliski współpracownik  dr. Dolańskiego w  integracji ruchu niewidomych w Polsce.  

 Do Łodzi przybyłem w marcu 1946 roku. Miałem za sobą  szkołę powszechną i żadnego przygotowania  do życia bez wzroku. To właśnie  Józef Buczkowski   dał mi podstawy rehabilitacji. Dzięki niemu nauczyłem się brajla i pisania na maszynie czarnodrukowej. Nauczył mnie jednak czegoś więcej - służby innym ludziom. Mając wtedy jeszcze resztki wzroku, służyłem mu , jako przewodnik w licznych jego podróżach.  Poznałem dr. Włodzimierza Dolańskiego, Michała Lisowskiego, Pawła Niedurnego,Władysława  Winnickiego  i wielu innych działaczy.  Aby jak najmniej wydawać pieniędzy społecznych, jeździliśmy pociągami osobowymi III klasą, nocowaliśmy w biurach związkowych, przyjmując za łóżko zwykłe biurko.  Raz przytrafiło mi  się spać na fortepianie. Ta twarda szkoła  później  bardzo mi się przydała.                      

Myślę,  że praca zawodowa da się pogodzić ze społeczną tylko wtedy, gdy przygotowanie zawodowe  daje się równocześnie wykorzystać w działalności społecznej. Od ukończenia studiów prawniczych przez wszystkie późniejsze lata służyłem pomocą prawną wielu potrzebującym. Nawet, mieszkając w Podkowie Leśnej, udzielałem społecznie porad prawnych, załatwiałem sprawy sąsiadom, szczególnie gdy byli to ludzie biedni, niezaradni.     

Z czasem w pracy zawodowej przyszła mi w sukurs rutyna, co w konsekwencji pozwalało mi  na znaczne przyśpieszenie w załatwianiu spraw. Dziś pracą społeczną obejmuję - przede wszystkim Laski czyli kierowanie działalnością Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi oraz Związek Ociemniałych Żołnierzy Rzeczpospolitej Polskiej. Do tych dwóch podstawowych  sfer   zaangażowania  dochodzą różne incydentalne sprawy. Studnią bez dna takich spraw  jest Polski Związek Niewidomych. Generalnie odmawiam innych stałych zaangażowań, gdyż jestem przeciwnikiem  kolekcjonowania zaszczytów i godności.”              

Jest Pan mocno związany z Laskami. Kiedy i jak do tego doszło?  

„Po raz pierwszy w Laskach byłem w styczniu 1947 roku. Później wielokrotnie odwiedzałem ośrodek w Laskach  razem z Edwinem Kowalikiem. Dzięki niemu poznałem Matkę Czacką. W latach 50-tych nawiązałem ścisłą współpracę z Henrykiem Ruszczycem, który traktował mnie jako sprzymierzeńca w rozwiązywaniu wielu spraw zarówno w Związku, jak i różnych resortach. W latach 60-tych angażowała mnie często Zofia Morawska w rozmaitych sprawach prawnych. Laski zachwyciły mnie swoją koncepcją krzyża w życiu człowieka.          

W 1973 r.  po śmierci Henryka Ruszczyca i ks. Antoniego Marylskiego, zostałem wybrany do Zarządu Towarzystwa. Przez pierwsze dwa lata pełniłem funkcję wiceprezesa,  a od 1975 roku - prezesa Zarządu Towarzystwa.    

 Dziś moim pragnieniem i główną  dewizą życiową   stała się akceptacja każdego indywidualnego krzyża i przyjęcia go  jako daru i zadania, a nie jako nieszczęścia. Problemy Lasek stały się moimi problemami.  I mimo, że jest to par excellence praca społeczna, weszły one w mój krwioobieg, oczywiście obok spraw najbliższej rodziny. W Dziele Matki Czackiej ciągle fascynuje mnie życie prawdą  i służbą.”      

Co najbardziej ceni Pan w kontaktach z ludźmi i dlaczego?    

„Oczywiście - życie prawdą. Tylko prawda daje człowiekowi poczucie bezpieczeństwa i przyjaźni. Cenię także odpowiedzialność, rzetelność  i optymizm. Pamiętajmy, że tylko optymiści budują świat. Pesymizm wnosi ze sobą destrukcję i beznadziejność. Pesymiści zapatrzeni są w ziemię,  a zatem nie wiedzą, że nad nimi rozciąga się lazur nieba wnoszący w serce człowieka radość  i nadzieję.”     

Z mec. Władysławem Gołąbem, wybitnym znawcą problematyki niewidomych, rozmawialiśmy również  o wielu sprawach dotyczących  PZN i spółdzielczości niewidomych, jednak ograniczona objętość  wywiadu nie pozwala na ich przedstawienie. Mam nadzieję, że mec. Gołąb  omówi je w niedługim czasie   w odrębnych artykułach na łamach "Pochodni". Dodajmy więc jeszcze na koniec, iż prezes Władysław Gołąb za swą działalność otrzymał wiele odznaczeń, a wśród nich - Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.  

 Dziękuję za rozmowę.          

Józef Szczurek  

POCHODNIA  WRZESIEŃ 1997