Rozsypane słowa  

Danuta Tomerska

/Fragmenty/

 

Moja praca w drukarni zaczęła się od tego - opowiada A. Galbarski - że kiedyś poproszono mnie o przepisanie nut na brajla. Chodziło o nuty pieśni masowych, coś w rodzaju "Naprzód młodzieży świata". Był to rok 1952. Przychodziłem do drukarni głównie w niedzielę, kiedy była wolna maszyna. Opanowałem sam pisanie matryc bez żadnego szkolenia. Zaangażowałem się na etat w maju 1953 roku. Pamiętam, że na wstępie uparłem się, że nie będę pisał na maszynie elektrycznej w obawie, że uszkodzę sobie palce. Męczyłem się więc przez cały rok na nożnej, a był to ciężki wysiłek fizyczny. Pamiętam jedną z moich lektorek, panią Zwierzyńską, która ukończyła tylko cztery klasy szkoły podstawowej. Była jednak tak ambitna, że przygotowywała się w domu, pomagał jej syn, który był w liceum. Z nią pisałem najtrudniejsze podręczniki matematyczne. Nic z tego nie rozumiała, ale dyktowała bezbłędnie, nie opuszczając ani jednego słowa, ani jednego znaku przestankowego.

   Pisałem również podręcznik "Muzykografii", którą opracował prof. Antoni Starczewski z Krakowa. Pojechaliśmy kiedyś do niego z Basią Fuksiewicz, aby ustalić notację. Jechaliśmy całą noc, bo superekspresów nie było. Przyjechaliśmy zmęczeni, hotelu nie mieliśmy, więc poszliśmy nad Wisłę, aby umyć się i odświeżyć. Nie wypadało profesorowi składać wizyty o #/5 rano.  

W 1954 r. zaczęliśmy wykonywać rysunki brajlowskie. Pierwszy rysunek zrobił sam na kliszy brajlowskiej red. Marynowski. Przedstawiał Pałac Kultury i umieszczony został w "Światełku". Rysunki do podręczników matematyki i fizyki wykonywałem sam od razu na maszynie brajlowskiej. Nie mogłem tylko zrobić koła. A moim największym osiągnięciem była siatka graficzna. Potem zatrudniono do rysunków Krystynę Świątkiewicz. Kiedy byłem kierownikiem drukarni, w latach 1975-1988, wszystko co znałem, przekazywałem innym. Od 1989 roku pracuję na komputerze. Praca teraz jest lżejsza, mniej męcząca. Nie ma już tego łomotu maszyn. Ale nie mam już ambicji, aby być specjalistą komputerowym. Nie mam ambicji, by to ulepszać. Może po prostu zmiany programów nie przemawiają do mnie  kończy A. Galbarski.z

 

Pochodnia grudzień 1996