Elżbieta Myśliborska

Działaczka i pracownik

Centralnego Związku Spółdzielni Niewidomych

 

 

 

Pomagać i służyć innym

Rozmowa z mgr Elżbietą Myśliborską - przewodniczącą Głównej Komisji Rewizyjnej PZN

Anna Wojciechowska - Sobczyk

 

Od roku 1965  Elżbieta Myśliborska pracuje w Związku Spółdzielni Niewidomych. Jest również zaangażowanym działaczem społecznym PZN, gdzie powierzano jej wiele odpowiedzialnych funkcji. Na ostatnim zjeździe Związku została wybrana do Głównej Komisji Rewizyjnej, której obecnie jest przewodniczącą.

 

- Bardzo często do komisji rewizyjnych wprowadza się takich ludzi, z którymi nie wiadomo, co zrobić. Chce się ich usatysfakcjonować jakąś funkcją, a jednocześnie pozbyć z zarządu okręgu, z bardziej centralnego aktywu. To nieporozumienie, bo praca w komisji rewizyjnej jest niejednokrotnie trudniejsza niż działalność członka prezydium, który ma do swej dyspozycji wszelkie potrzebne informacje. Aby dokonać oceny pracy organów wykonawczych, trzeba być do tego dobrze przygotowanym , trzeba znać regulaminy, obowiązujące w danej dziedzinie przepisy, by móc później porównać je z działalnością kontrolowanego ogniwa. Praca w komisji rewizyjnej nie należy do tych, które niosą ze sobą możliwość prawienia komplementów. Kontrolowany przeważnie nie pomaga osobie kontrolującej w dojściu do sedna sprawy, nikt też sam nie wskaże błędu i jest to zupełnie naturalne nie tylko w naszym środowisku. Każdy organ Polskiego Związku Niewidomych - również i komisja rewizyjna - ma wykonywać swoje zadania w określony regulaminem i statutem sposób.  Do komisji rewizyjnej należy kontrola i ocena działalności organów wykonawczych - porównanie ich pracy z regulaminem, który zresztą one same uchwalają. -

Przewodniczącą Głównej Komisji Rewizyjnej w bieżącej kadencji jest mgr Elżbieta Myśliborska. Pod jej kierunkiem GKR stała się żywa, aktywna.

- Nie zgadzam się z tak często spotykanym w naszym środowisku poglądem, że praca w komisji rewizyjnej to praca drugiej kategorii, mniej ważna od innych - mówi Elżbieta Myśliborska. - Jest ona na pewno trudna, ale dobrze wykonana daje dużo satysfakcji. Do tego rodzaju działalności społecznej należy wybierać ludzi odpowiednio przygotowanych, którzy zdają sobie sprawę z ciążącej na nich odpowiedzialności.

- W jaki sposób pracuje główna Komisja Rewizyjna?

- W skład GKR wchodzą aktywiści terenowi, ludzie z dużym doświadczeniem w pracy społecznej. Staramy się pracować kolegialnie, ale zbieranie do każdej czynności dziewięcioosobowego zespołu z całej Polski jest niemożliwe. Ponieważ mamy całoroczny plan pracy, dzielimy się na mniejsze zespoły, co umożliwia podział tematów i dokonywanie kontroli. Ogromnie pomaga nam sekretarz GKR - Helena Zabłocka. Na podkreślenie zasługuje jej wyrobienie społeczne, takt i wrażliwość, a więc cechy, które w tego rodzaju pracy bardzo pomagają. Pani Helena Zabłocka jest jedną z dwu widzących osób w GKR. Mamy do niej ogromne zaufanie, zresztą bez tego nie wyobrażamy sobie naszej pracy.

Czasem do działalności społecznej włączamy widzące osoby, znające się lepiej od strony zawodowej na problemach podlegających kontroli. Po przeprowadzeniu każdej z nich sporządzamy protokół, który - telefonicznie lub listownie - omawiamy z większą grupą członków GKR, żeby wnioski i uwagi były ustalane kolegialnie. Wszystkie materiały, zakończone uwagami, wnioskami, zaleceniami, a czasem i pochwałami, przesyłamy do Prezydium Zarządu Głównego.

Tematy kontroli zgłaszają członkowie GKR, często inspiruje je problematyka Prezydium ZG lub wnioski z terenu. W ubiegłym roku dokonaliśmy między innymi kontroli Biblioteki Centralnej, ośrodka wypoczynkowego w Muszynie, wymiany wczasów zagranicznych, analizy rozdziału funduszu osobowego i bezosobowego oraz etatów na okręgi.

- Jakie problemy ma Główna Komisja Rewizyjna?

- GKR ma takie same trudności w swej pracy, jak komisje rewizyjne w okręgach, ale są one charakterystyczne dla każdego organu dokonującego kontroli, który musi sprecyzować czasem przykre uwagi, musi mieć odwagę przekazania ich nawet najbliższym kolegom.

- Czy GKR pomaga okręgowym komisjom rewizyjnym w wykonywaniu ich obowiązków?

- Bardzo chcemy pomoc członkom okręgowych komisji w ich pracy i dlatego opracowujemy regulaminy, wysyłamy materiały instruktażowe, wzory protokołów, sugerujemy tematy kontroli. Od dawna dostrzegamy również potrzebę spotkania z przewodniczącymi tych komisji i ich przeszkolenia, bo nie zawsze wiedzą, jak pewne rzeczy należy robić. W tej sprawie GKR zgłosiła konkretne wnioski do Zarządu Głównego, który byłby organizatorem szkolenia, ale władze Związku uzależniają jego odbycie od swoich możliwości finansowych.

Jestem zdania, że pracę każdej komisji rewizyjnej bardzo ułatwiłoby właściwe zrozumienie przez kontrolowanych jej zadań i obowiązków.

Korzystając z okazji - mówi przewodnicząca GKR -  chciałabym wyrazić uznanie i serdecznie podziękować wszystkim komisjom rewizyjnym za ich pracę. Materiały nadsyłane przez nie do GKR (odpisy protokołów kontroli) są obfitym źródłem informacji o pracy zarządów okręgów i pracy biura. Można się z nich zorientować, jakie są niedociągnięcia, zaniedbania w poszczególnych okręgach, który z nich wymaga pomocy ze strony Związku. Materiały te przesyłamy do wykorzystania przez aparat pracowniczy Zarządu Głównego. -

Mgr Myśliborska w bieżącym roku obchodzi dwudziestolecie swej pracy społecznej.

- Jaki był pani pierwszy kontakt ze środowiskiem niewidomych?

- Z niewidomymi zetknęłam się w 1959 roku, bezpośrednio po ukończeniu prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Nawiązałam kontakt z pracownikami Biblioteki Centralnej - Dobrosławem Spychalskim, Zofią Trzpil, a także radcą prawnym - mec. Władysławem Gołąbem.  Oni to właśnie prowadzili moją rehabilitację podstawową, wypełniali wolny czas, którego miałam bardzo dużo, bo dopiero poszukiwałam pracy. Wkrótce skończyłam kurs brajla i zapisałam się do Związku. Nauczycielka ze szkoły dla dzieci niedowidzących - Nina Dubinin - zetknęła mnie z dr Ewą Grodecką, która wciągnęła mnie do pracy z nowo ociemniałymi. Kontaktowałam się z pacjentami klinik i szpitali okulistycznych, byłam jakby asystentem socjalnym dla tych ludzi - odwiedzałam ich w szpitalach, wymieniałam książki, załatwiałam formalności związane z wstąpieniem do Związku, sprawy rentowe, informowałam ich o działalności i sprawach niewidomych. Sama jeszcze niewiele wiedziałam, ale miałam dobrych nauczycieli. Ważne było również to, że mogłam pomóc innym. Lekarze często niechętnie widzieli mnie na oddziałach okulistycznych, bo uważali, że obecność niewidomego źle wpływa na samopoczucie pacjenta. Resztki mojego wzroku  były wtedy znacznie większe niż dziś, do chorych docierałam samodzielnie, toteż personel szpitala nie od razu wiedział o stanie mojego wzroku. Później lekarze przyzwyczaili li się do pośrednika pomiędzy pacjentami a Związkiem i z większą życzliwością traktowali moją pracę. Te kontakty ze szpitalami utrzymywałam jeszcze przez dłuższy czas, chociaż były one coraz rzadsze, bo podjęłam już pracę zawodową. W 1962 roku zostałam zaangażowana na stanowisko asystenta socjalnego - wychowawcy niewidomych w Zakładzie Rehabilitacji Podstawowej, który działał w Warszawie przy ZG PZN w latach 1962 - 65. Organizowano tam trzymiesięczne kursy rehabilitacji podstawowej dla nowo ociemniałych. Po rozwiązaniu i przeniesieniu tego ośrodka do Chorzowa, rozpoczęłam pracę w Związku Spółdzielni Niewidomych i tu jestem do dziś. Różnie - w zależności od struktury - nazywały się moje stanowiska pracy, ale zawsze sprawy samorządu, organizacji, społeczno - wychowawcze, kulturalno - oświatowe były i są w zakresie mojej działalności zawodowej. Obecnie pracuję na stanowisku specjalisty do spraw samorządu i organizacji.

- Na ostatnim, VI Krajowym Zjeździe Spółdzielczyń, organizowanym przez Krajowy Wydział Spółdzielczyń (KWS) - najwyższy organ kobiecego ruchu spółdzielczości - wybrano panią do tego właśnie wydziału. Jest to duże wyróżnienie. Czego się pani spodziewa po tej pracy społecznej?

- Do tej pory nie miałam żadnych formalnych funkcji w kobiecym ruchu spółdzielczości. Jako pracownik Związku, zajmowałam się działalnością Komisji do Spraw Kobiet przy Zarządzie ZSN, miałam kontakt z KWS, w którym są reprezentowane kobiety ze wszystkich pionów spółdzielczości. Mam reprezentować spółdzielczość inwalidów, jestem pierwszą niewidomą w KWS. Nie wiem jeszcze, jakie będę tam miała  możliwości działania, ale na pewno zajmę się propagowaniem spraw kobiet inwalidek, zwłaszcza niewidomych, przenoszeniem osiągnięć naszego środowiska. Działalność w KWS przysporzy mi więcej pracy społecznej, ale myślę, że uda mi się pogodzić obowiązki zawodowe, społeczne i rodzinne.

- No właśnie, ma pani rodzinę - męża, córkę, rodziców. Jak łączy pani wszystkie swe obowiązki?

- Mieszkamy z rodzicami. Żyjemy jak każda zwykła rodzina. Zajmuję się gospodarstwem domowym w miarę swoich możliwości czasowych. Staram się spełnić wszystkie obowiązki domowe. Pomagają mi w tym mąż - również prawnik - który jest inwalidą, osiemnastoletnia córka i rodzice. Wszyscy pomagamy sobie wzajemnie i nawzajem się uzupełniamy.

- Gdzie najczęściej spędza pani urlop?

- Moim ulubionym miejscem wypoczynku jest Muszyna. Mam ogromny sentyment do naszego ośrodka i tych okolic. Jeżdżę również na urlop do innych miejscowości, ale do każdej tylko raz, a do Muszyny często wracam.

- Od 1977 roku jest pani przewodniczącą GKR, przez jedną kadencję była pani sekretarzem Zarządu Okręgu w Warszawie i wiceprzewodniczącą okręgowej komisji rewizyjnej. Która z prac społecznych dostarczyła pani najwięcej satysfakcji?

- Najbardziej frapującą pracą była ta pierwsza, kiedy jeszcze nie miałam żadnych funkcji, tylko bezpośredni kontakt z nowo ociemniałymi. Ta praca zawsze wydawała mi się najbardziej pożyteczna, dawał najwięcej zadowolenia, ale sądzę, że każda praca, jeśli się ją rzetelnie wykonuje, zawsze daje satysfakcję.

 

 

 

Pochodnia  Marzec 1979